Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖
O obfitej korespondencji Zygmunta Krasińskiego przyjęło się pisać jak o brulionach nienapisanej nigdy powieści. Prowadząc przez wiele lat wymianę myśli z różnymi adresatami swoich listów, Krasiński kształcił styl, wypracowywał swoje poglądy, urabiał swoich słuchaczy politycznie i estetycznie, ale też próbował wykreować siebie – dla każdego z odbiorców nieco inaczej. Można te odrębne kreacje traktować jak różne maski lub — jak odmiennych nieco narratorów.
Zbiór kilkuset listów Krasińskiego w opracowaniu profesora Tadeusza Piniego ułożony został według klucza chronologicznego, przez co mieszają się różne narracje i style, a całość tworzy opowieść o życiu człowieka epoki romantyzmu. Znajdziemy tu opinie, relacje z pierwszej ręki i plotki o Mickiewiczu, Słowackim, Norwidzie czy Towiańskim i jego wyznawcach, a także bezpośrednie, subiektywne (i ciekawsze przez to) wzmianki o wydarzeniach, którymi żyła wówczas Europa, takich jak powstanie listopadowe, rzeź galicyjska, Wiosna Ludów i wojna krymska.
- Autor: Zygmunt Krasiński
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Zygmunt Krasiński
Zapomniałem jeszcze o dwóch punktach rongowego wyznania. Ogłasza bezżenność księży za podstawę najgłębszego ich zepsucia, żąda ich żenności, po wtóre wygluzowania języka łacińskiego, niezrozumiałego ludom, i przyjęcia języka niemieckiego i innych narodowych do obrzędów religijnych. Chce, by się Powszechny Kościół składał z narodowych kościołów. W czem jest słaby i stronny, to w ciągiem krzyczeniu na wszystkich papieżów, jakby niektórzy z nich nie byli świata ocalili. To samo republikanie czynią, gdy krzyczą na Napoleona. — Jednostronność, a ona wszystko psuje i gubi!
Halla, 24 augusta 1845
Jeszczem w Gotha dostał innych broszurek nowokatolickich, i z nich kilka nowych szczegółów Ci przytoczę. W dalszym rozwoju rzeczy uznali tylko dwa sakramenta, chrztu i ciała i krwi Pańskiej, za rzeczywiste sakramenta, wszystkie zaś inne za symboliczne tylko znaki, nie zawierające żadnej siły nadnaturalnej, ale potrzebne do obrzędu Kościoła. Takim sposobem wszystkie zachowali, te pięć pozostałe, jako ceremonie. Co mówią o małżeństwie, Ci przesyłam, bo tam kilka myśli pięknych; usznej spowiedzi nie nakazują, jako nakaz ją odrzucają, dodając jednak, że, kto chce tak grzechy wyznawać przed kapłanem, niech czyni, i mówią, że tem daje piękny przykład pokory chrześcijańskiej. Uznają za rzecz naturalną, godziwą, dobrą, używać imienia świętych jako wspomnienia wielkich duchów, ale za pogańską, czcić ich jako bogów. Relikwie tyle zachowują wartości, co pozostałe nam przedmioty po drogich osobach, lecz pogańską rzeczą wierzyć, że same przez się mają moc cudowną. Przy spowiedzi nie zewnętrzna moc księdza rozgrzesza, ale własny, wewnętrzny, wzbudzony żal. Przyjmujący Przenajświętszy Sakrament: amalgamiert sich mit dem Herrn nicht körperlich, sondern indentificiert sich mit Ihm geistig427. Nie idzie im już o to, by była hierarchia księży, von Priestern, ale żeby cały lud chrześcijański stał się priesterlich428. Zatem każda gmina obiera radę z starszych złożoną, presbyterowie pierwszych wieków, bo po grecku presbyteros znaczy „starszy”. Zarazem gmina obiera sobie kapłana, którego nazywają Duszostróżem, Seelsorger! On chrzci, bierzmuje, poślubia, namaszcza ostatniem pomazaniem itd., itd. Starsi ostrzegają go, jeśli źle się prowadzi, i upominają. On i starsi radzą z gminą o religijnych potrzebach, układają obrzędy itd., itd. On żyje ze składek gminy, a za obrzędy i msze, i sakramentów udzielenie nic nie bierze na to, by „rzemiosłem przestało być kapłaństwo”. Widzisz z tego wszystkiego, że co do dogmatu poszli średnią drogą między katolickiemi a protestanckiemi. Wiele zachowali z katolickich, a od protestantów wzięli odrzucenie papieża i uznanie pisma świętego za podstawę wszelkiej wiary. Tak jeszcze mówią: „Jedynym naszym Panem uznajemy tylko Jezusa Chrystusa i na ziemi zastępcę Jego, Ducha Świętego”. W innem miejscu głośno wyznanie wiary z ołtarza przez Rongiego czytane zawiera następujące słowa: „Wierzym w panowanie Ducha św. na ziemi”. Oto wszystko, com mógł tylko nagromadzić Ci o tej nowej reformie katolickiej, która zrazu wyglądała mnie na nic nie znaczącą i nikłą, ale która teraz coraz bardziej się rozplenia i, osobliwie poparta swą demokratyczną formą, może wydać skutki niepowszednie i rozłożyste. Jezuici najwięcej się przyłożyli do jej obudzenia niesłychanem zaślepieniem i ujarzmianiem coraz cięższem ducha w niższem, katolickiem duchowieństwie. Czyś nie uważała, droga Dialy, jak w Perezie Migneta429 charakter Filipa II-go i czyny jego w Arragonie podobne do charakteru Ferdynanda V i do czynów jego w Tunis. Takie same najście Arragonu, taka sama amnestia, złożona z samych wyjątków itd., itd. Perez zaś sam trochę do Jegomości podobny, wszak prawda? Jegomość pokłócon z Filipem II, uciekający od niego, po zamordowaniu Escovada z jego rozkazu. Chciałbym był to własnemi oczyma oglądać.
Otóż wczoraj rano z Butlar, dziś rano z Halli piszę do Ciebie, a przybyłem za późno na kolej żelazną, muszę czekać do jutra do 7-mej z rana, o 12-tej będę w Berlinie, i do Wierzenicy zaraz wyruszę. Lipsk ominąłem. Zmęczonym strasznie podróżą; już to szósta noc od Bouderot, przebyta w koczu. Znów biednemu Janowi nogi popuchły. A Ty gdzie? Co Ty robisz, Dialy? Ty pewno w Dieppe teraz! O Boże mój! Boże mój! Niedawno tak razem, a dziś tak daleko nam do nas! Dziwna to rzecz ta przestrzeń! O moja Dialy, moja Ty najdroższa, żebyś Ty wiedziała, ileś mi szczęścia wpoiła do serca tym listem Twoim zawczorajszym. — Jak Quinet mówi, że rządca powinien dać się en pature spirituelle430 rządzonym, tak ja bym chciał Tobie się dać, chciałbym, by duch Twój pożarł ducha mego, wszystko moje, byleby Tobie było spokojniej i lżej, i mniej łzawo, i nie tak to serce Twoje chorobnie uderzało. Na wszystkie strony modlę o Ciebie do Boga, do ducha matki Twojej, do Ciebie samej. Moja droga, najdroższa Didysz, czy Ty się nie znudzisz piciem tej wody, czy nie za mało jej wypijesz? Dotrwaj, jeśli skutek dobry, jeśli nie czujesz pogorszonego stanu kongestii sercowych. Wszystko będę czynił, by jak najprędzej być znowu z Tobą. Mnie życia ni spokoju nie ma, gdy nie z Tobą. Wszystkie moje umysłowe potęgi zdychają, a w sercu, w sercu taki brak, taka tęsknota, taka bojaźń, by się Tobie co złego nie stało! Do obaczenia, do obaczenia, do obaczenia, o Ty najdroższa, Ty. Mógłbym się podpisywać Tobie nie „Zygmunt Twój” ale „Twoja św. Teresa”, bo czuję, że tak ogromnie, tak wiecznie, tak nieskończenie Cię kocham. Niechbym tylko mógł przynieść Ci spokój i pociechę. — Ręce i stopy Twe całuję i zarazem włosy Twoje, które mam przy sobie. Do obaczenia.
Twój teraz i na wieki Zyg.
1845, Opinogóra, 4 septembra
Najdroższa, najdroższa Ty, Dialy moja! Od kiedym tu przyjechał, wciąż chory jestem, wciąż z migreną. Pókim był z Tobą, ilekroć wieczorem odchodziłem i przychodziłem do siebie, prosiłem się nocy, by prędzej przeszła, by ranek prędzej zawitał, by znów wstać i żyć — bo życie było dobrem. Teraz, gdy się kładę, proszę się nocy, by długą, długą była, by światło nie za wcześnie mnie w oczy przyszło zadrasnąć, bo kaleczy mi źrenice. Taka to różnica, i różnica konieczna, różnica wewnętrzna, różnica fatalna, mojego istnienia tamecznego i tutecznego. — Tam, gdzie Ty, to moje super-naturalne, zaświatowe życie, jakby powiedział Trentowius, a tu to moje naturalne, ziemskie, światowe. Więc melancholia już staje u progu ducha mego, u progu tej świątyni, co tyla ogniami i lampami i pochodniami jarzyła, dopóki z Tobą i przy Tobie. Więc i ciało zaraz moje zaczyna z sił wszelkich opadać, bo ciało moje, jak roślina „Sensitiva”, tkliwa na wszystkie ducha mego zmiany i koleje, i nigdy nie słabnę prawdziwie, jedno przez ból lub odrętwienie poczęte w duchu. To wszystko zawiera się w jednem słowie tem: „kocham Ciebie”, ale dość o sobie mówić, Ty wiesz, kto ja i co we mnie. Ty wiesz, że dwóch jest na ziemi, dwóch mnie. Jeden ten, co przy Tobie, żywy duch, drugi ten, co nie przy Tobie, martwa litera tego ducha żywego! Żywy człowiek jeden — drugi umarły — raczej umierający wiecznie, ale dość powtarzam, dość o tem, bo przed Tobą rozwodzić się mnie nie trzeba z bolami śmierci mojej. — Tobie tylko chciałbym przynosić życia mojego uniesienie, moc, prawdę i światło, jeśli światłem wykwita życie we mnie, a myślę, że wykwita, gdy się w Twojej przytomności rozradowywa. Ale to pewno, że mało kto na ziemi przechodzi przez te same koleje, co ja, mało kto tyle w głębiach samych swej istoty cierpi, mało kto tyle kocha. Czemuż św. Teresa tyle mnie zachwyciła, uniosła, zajęła? Oto dlatego, że stan jej ducha przypomniał mi wiele stanów mojego, i że siła jej uczucia pokrewnie się odbiła w sile mojego. Gdyby była szczęśliwą i spokojną w swej nieskończonej, boskiej miłości, żadnego by na mnie wrażenia nie wywarła. Zostawiłbym ją śród grona aniołów, ale że powieść jej boskiego serca, tyle ludzka, a anielska zarazem, tyle rozdarta, rozerwana, tyle pokrajana na przepaści i szczyty w świetle kąpane, tyle słowem podobna do życia mojego, dlatego to, dlatego prawdem żywą uczuł, gdym ją czytał i ukochałem wspomnienie świętej przez pewien rodzaj samolubstwa. — Do darowania samolubstwo, bo oparte na wspólności dwóch niesamolubnych uczuć, nieskończoności ukochania i w pewnych chwilach nieskończoności bolu, tak jak znów w pewnych nieskończoności szczęścia i żywotnych uniesień! Opowiedziała mi święta w swoich medytacjach to, co ja doznał i co doznaję. Wieki nas rozdzielają, a duchy nasze tak samo czuły, a to właśnie, co najsilniej uderza w dziele jakimkolwiek pióra człowieczego na serce czytelnika, gdy się serce odnajduje żywe w sercu, co z tego planety zniknęło. Gdy w umarłych głoskach uczuwa własne uderzenia, wtedy uznaje jakieś braterstwo rodu ludzkiego przez wszystkie czasy i miejsca, na przekór czasowi i przestrzeni, wtedy rozumie, co obcowanie świętych, co związek umarłych z żywymi, co magnetyczna spójnia, łącząca wszystkie duchy razem. Że Ciebie kocham, pojąłem św. Teresę — a św. Teresa wywarła na mnie wrażenie, bo wiele kochała, bo kochała ideał wieczną, nieznikomą miłością. Gdybym ja Ciebie znikomą, czasową kochał, nie byłbym zadrgnął, jak harfa, trącona niewidzialnym powiewem, na głos świętej. Byłbym powiedział: „Wariatka”, jak wielu czytelników, — lub: „Nie rozumiem” jak wielu innych, — lub: „To zapewne tylko Boga, przez łaskę osobliwą, tak się kocha i to super-naturalna rzecz”, jak wielu suchych, ślepych ortodoksów. Lecz ja nic z tego wszystkiego nie powiedziałem — jam tylko to powiedział sobie: „Tak duch kocha, — nie, inaczej, — i ona kochała”.
5 septembra, Opinogóra. Mam list Twój z 26-go z Dieppe. Przewidywałem wszystkie przykrości, które spotkać Cię miały w tem miejscu i tak się stało, jakom widział okiem serca, że się stanie. Na teraz Luszę zostaw, opamiętają ją nie słowa, nie rady, ale wyniki rzeczywiste z własnych jej czynów, i przyjdzie chwilka, gdzie w Twojej duszy będzie szukała ratunku. Błagam Cię, Dialy najdroższa, skup całą siłę swoją, wolą, tym balsamem na nerwy, spokój nerwy i powstrzymaj od zapadnięcia na nowo w tę przepaść, w której widziałem Cię, gdym przybył do Nicei. O moja Dialy, moja Dialy, pamiętaj, że życie Twoje to życie moje, że rozum Twój to rozum mój, że nerwy Twoje to nie Twoje tylko, to i moje, że melancholia w Tobie, to śmierć wieczna we mnie. Dbaj o tego ducha, przypiętego do Ciebie, który się mną zowie. Zmiłuj się, najdroższa Ty, nie giń znowu ciałem i duszą. Ah! Dialy, Dialy, żebyś Ty wiedziała, ile sił potrzeba na oparcie się, na wytrzymanie, na wywalczenie, na ciągnienie dalej życia. Są męskiego życia także okręgi, w których olbrzymem siły być potrzeba. — O Dialy, Dialy moja najdroższa, proszę Cię i błagam, staraj się być silną, wkrótce się zobaczymy, ale siła nie tylko na teraz się przyda, przyda się na wszystką resztę żywota. Nie giń mi, nie zapadaj fizycznie, o moja, moja Ty, moja! Słów nie mogę dobrać, słów nie mam. To, co chciałbym w Ciebie wrazić, żadnemi słowy nie da się wyrazić. Kiedy mówisz, że dziwi Cię i cieszy zarazem, że wpół umarła Dysz może jeszcze być życiem mojem, nie wiesz, co mówisz! Czemu to Ciebie dziwi? Czyż nie wiesz, czyż nie czujesz, że kocham Ciebie, czyż w tem słowie świętem nie wszystko zawarte? Czyż to nie sakrament ducha, dziwne i cudowne łaski zlewający w tajemniczości swej na ducha, w którym się odbywa? Nie, Ty dla mnie nie jesteś wpół-umarła, — Tyś dla mnie życiem i sprężyną życia, bo chciałbym umrzeć na to, byś żyła.
Uwagi (0)