Bettina - Alfred de Musset (co czytać przed snem .TXT) 📖
Bettina, piękna śpiewaczka operowa zakochana w baronie Steinbergu, porzucadla niego scenę i zamieszkuje w jego wiejskiej posiadłości we Włoszech.
Dopałacu przybywa Rejent, który ma spisać kontrakt małżeński, nie zastajejednak pana domu. Baron o świcie udał się na polowanie: w przeciwieństwie doBettiny, nie zamierza rezygnować ze swoich pasji. Niestety jedną z nich jestgra w karty u mieszkającej po sąsiedzku księżnej. Wierny służący Calabriobezskutecznie usiłuje go odwodzić od sprawiających przykrość Bettiniecałodniowych wizyt u sąsiadki. Steinberg trwoni w grze większość swegomajątku i uświadamia sobie, że nie będzie stać go na utrzymywanie żony, anie potrafi dopuścić myśli, by wróciła na scenę. Postanawia jeszcze tegosamego wieczora się odegrać. Tymczasem w pałacu pojawia się margrabiaStefani, dawny wielbiciel Bettiny…
- Autor: Alfred de Musset
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Bettina - Alfred de Musset (co czytać przed snem .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Alfred de Musset
Tam do licha! Mówiłaś pani, że miłość uczyniła cię rozsądną.
BETTINABa! cóż chcesz! To miłość! Odbyliśmy najrozkoszniejszą podróż! Wyobraź sobie, margrabio, nie widzieliśmy nic, ani jednego miasta, ani jednej góry, ani pałacu, ani najmniejszej katedry, ani pomnika, ani najmniejszego posążku, ani nawet najmniejszego obrazka!
STEFANITo w istocie nowy sposób podróżowania po Włoszech.
BETTINANieprawdaż? To miłość! Co nas mogły obchodzić te wasze osobliwości? Gdybyś wiedział jaki on dobry, miły! Jaki uprzedzający! Ach, co za podróż, dobry Boże! Ja, która ziewałam w wagonie, kiedy mi przyszło jechać bodaj do Saint-Denis40, zrobiłam czterysta mil jak we śnie. Wasze Włochy! Kto chce, może je zobaczyć, ale niech kto spróbuje przebyć je tak jak my! Przebiegliśmy je jak strzała i przybyliśmy prosto tutaj.
STEFANICzemu właśnie tu, w te strony?
BETTINACzemu?... Czy ja wiem... On tak chciał... wynajął ten domek... Cóż panu powiem... Nie wiem sama... Tak samo pojechałabym gdzie indziej... na koniec świata... Cóż mi zależało na tym. Zatrzymałam się tutaj, ponieważ kiedyśmy zajechali przed bramę, on powiedział: Jesteśmy na miejscu.
STEFANICzemu nie wziął z panią ślubu w Paryżu?
BETTINARodzina się sprzeciwiała. Ba, to dopiero jedna ze stu tysięcy przeszkód...
STEFANINie powiedziała mi pani jeszcze jego nazwiska.
BETTINAW istocie, nie powiedziałam? Bo... po prostu zdaje mi się, że wszyscy to wiedzą. Nazywa się Steinberg.
STEFANIAleż to nie francuskie nazwisko.
BETTINANie, ale rodzina jego mieszka we Francji.
STEFANICzy pani jest tego pewna?
BETTINAOch! sam mi powiedział.
STEFANISteinberg! Znam to nazwisko. Zdaje mi się nawet, że przypominam sobie pewne okoliczności... niezbyt miłe... Do kaduka! toć to jego spotkałem dziś rano.
BETTINAGdzie? Mów pan. U księżnej?
STEFANIWłaśnie, u księżnej.
BETTINAOch! ja nieszczęśliwa! On tam jest jeszcze!
STEFANICo pani, droga Bettino?
BETTINAJest tam jeszcze; to oczywiste; dlatego nie przychodzi. Siedzi tam jeszcze, w takim dniu jak dzisiejszy! kiedy wszystko gotowe, rejent przybył, ja czekam!... Ha! co za zniewaga!
STEFANIGniewa się pani o błahostkę.
BETTINABłahostkę? czy pan masz serce? Nie odczuwasz tedy zniewagi, jaką mi wyrządza? A ten błazen służący opowiada coś, kręci... Calabro! Calabro! gdzieżeś?
SCENA SIÓDMAJestem, pani, do usług. Pani wołała?
BETTINATak, odpowiadaj. Czemu przed chwilą udawałeś głupiego, kiedy pytałam gdzie pan?
CALABROJa, pani?
BETTINATak; próbuj kłamać jeszcze, kiedy wiesz dobrze, że jest u księżnej.
CALABRONa honor, pani, nie wiedziałem...
BETTINANie wiedziałeś!
CALABROPrzepraszam, nie wiedziałem, czy mam pani powiedzieć.
BETTINAOch! zabroniono ci zatem? Będziesz mówił?
CALABROA więc, skoro pani sobie życzy, nie będę nic ukrywał. Pan baron grał wczoraj i zgrał się na słowo. Przyrzekł zapłacić dziś rano i chciał, przed innymi sprawami, dotrzymać obietnicy.
BETTINAZgrał się, mówisz? Och, Boże! nic nie wiedziałam. Widzisz, margrabio, to cała tajemnica, to wszystko, co mi ukrywał. I zwierzył się przed Calabrem! Nieprawdaż, to źle, że on mi nic o tym nie powiedział?
STEFANIWidzę w tym jedynie nadmiar delikatności z jego strony.
BETTINANieprawdaż? O, to człowiek nie taki jak wszyscy... Mógłby wszelako wracać prędzej.
STEFANIKobieta, która gra i wygrywa i którą spłaca się w ciągu dwudziestu czterech godzin, jak komornika, wierzaj mi, droga Bettino, to nie jest kobieta, którą się kocha.
BETTINAAle zastanawiam się... jeszcze nie rozumiem. Powiedz mi, Calabro, czemu pan nie posłał ciebie z tymi pieniędzmi?
CALABROBo nie miał, proszę pani. Miał iść do miasta, podjąć u bankiera.
BETTINAAle ja przecież miałam! Ach! jak to niegodziwie! jak okrutnie! Zatem to znaczna suma?
CALABRONie, proszę pani, nie wiem dokładnie; ale pan mówił, że to nic.
STEFANIZatem, łaskawa pani i urocza przyjaciółko, opuszczam cię, wędruję dalej. Szczęśliwy jestem, iż widzę cię szczęśliwą. Żegnam.
BETTINAAle pan wróci! Och! ja chcę, aby pan był naszym przyjacielem, z miejsca, słyszysz? Przyjacielem nas obojga. Pragnę pana widywać co dzień, tak po naszemu. Gdzie pan mieszka?
STEFANIDwa kroki stąd, w tym białym domku, o tam, za drzewami.
BETTINATo cudowne! będziemy sąsiadami.
STEFANIPragnąłbym tego, ale... wyjeżdżam jutro.
BETTINACo! tak prędko! to niemożliwe! Nigdy na to nie pozwolimy. I dokąd pan jedzie?
STEFANIDo Parmy41. Wiadomo pani, że tam mam rodzinę, i w tej chwili jestem bezwarunkowo zmuszony...
BETTINAOch, mój Boże, jakie to nieznośne! Zmuszony, powiadasz? Nie, wie pan, wolałabym pana wcale nie spotkać. Tak, naprawdę, zostanie mi tylko żal po panu i Bóg wie teraz, kiedy pan wróci! Nie! Szkaradny człowiek z pana! Ale przynajmniej niech pan zostanie na obiedzie; chcę, abyś podpisał mój kontrakt ślubny.
STEFANINie mogę, obiecałem się już; ale wrócę złożyć pani pożegnalną wizytę i skoro nie mogę podpisać kontraktu, prześlę pani weselny bukiet.
BETTINABukiet?
STEFANITak.
BETTINANiechże będzie bukiet.
STEFANIDokąd się pani wybiera?
BETTINAOdprowadzę pana do furtki. Chcę jak najdłużej nacieszyć się panem. Boże! jaki pan nudny! jaki pan nieznośny!
SCENA ÓSMANo, to już lepiej. Myślę, że pan baron odda tym razem sprawiedliwość mojej inteligencji. Och! Boże! właśnie powraca: spotka panią z tym margrabią... Co on na to powie, zabronił mi najwyraźniej!
Nie, nie! skręcił w drugą aleję; idzie w stronę lasku, jak gdyby umyślnie chciał ich minąć. Czy podobna? Tak, to jasne; widział ich, okrąża.
REJENTPanie Calabro, czy oblubieńcy są gotowi?...
CALABRONie, panie Capsucefalo, jeszcze nie; za chwilę, za minutę.
REJENTDoskonale, ja jestem gotów.
CALABROHę?
REJENTCo?
CALABROZdawało mi się, że pan coś mówi.
REJENTTak; mówiłem, że jestem gotów.
CALABRODoskonale. Czy ma pan tam jeszcze muszkatelę?
REJENTOwszem, panie Calabro, aż nadto.
CALABROWybornie, drogi panie, wybornie. Niech pan sobie nie przeszkadza. Uwiadomię42 pana, kiedy będzie czas.
REJENTNie ruszę się stąd, drogi panie, nie ruszę się.
SCENA DZIEWIĄTAWięc to tak słuchasz moich rozkazów?
CALABROPanie baronie, mogę upewnić...
STEINBERGJak to! nie powiedziałem ci, że nie życzę sobie w domu tego człowieka?
CALABROPanie baronie, spełniłem zlecenie, ale pani nie chciała słuchać.
STEINBERGTo niepodobna. Powtórzyłeś jej?...
CALABROWszystko, co pan baron kazał. Znalazłem nawet wymówkę, aby usprawiedliwić pańską nieobecność.
STEINBERGCo za wymówkę?
CALABROPowiedziałem, że się pan zgrał.
STEINBERGJak to, nieszczęsny! Skąd mogłeś wiedzieć?...
CALABROZnowuż moja wina! Nie miałem innej ucieczki, proszę pana; powiedział mi to pan dziś rano; ale nie omieszkałem dodać, że to drobnostka.
STEINBERGTak, drobnostka! Była drobnostka dziś rano; ale teraz... Wszyscy diabli! toż to jaskinia gry, to istne piekło ten pałac!
CALABROZnowu pan baron grał? Ach, ach! Mówiłem panu.
STEINBERGMówiłeś, głupcze! Powtórzże jeszcze raz! Czy jest na świecie głupszy i jałowszy43 frazes? A z chwilą, gdy się człowiekowi zdarzy nieszczęście, wszyscy mają go na ustach. Koń potyka się przeskakując rów, padam, łamię nogę: „Mówiliśmy to panu” — wykrzykują, podnosząc cię. Cóż za słodki dowód przyjaźni!
CALABROPanie baronie, ośmieliłem się już napomknąć, że jeżeli moje skromne oszczędności...
STEINBERGEch! do kaduka, na licha mi się to przyda!
CALABROMam piętnaście tysięcy franków, proszę pana. Zdaje mi się...
STEINBERGPiętnaście tysięcy franków! Piękna suma! Słuchaj mnie, ale jeśli ci życie miłe, zachowaj dla siebie to, co ci powiem. Muszę wyjechać.
CALABROPan, panie baronie! Czy podobna?
STEINBERGNie pozostaje mi nic innego. Nie mam sumy, którą przegrałem; muszę się o nią postarać: aby ją znaleźć, trzeba mi się udać do Rzymu lub Neapolu. Znam tam kilku bankierów. Wyjadę potajemnie, znajdę pozór.
CALABROA pani, proszę pana, pani? Nie przeżyje tego.
STEINBERGTak, będzie cierpiała. Czy myślisz, że ja sam nie cierpię? Opuszczam ten dom z rozpaczą w duszy; ale, powtarzam, muszę wyjechać... albo w łeb sobie palnąć. Zatem, cóż chcesz. Idź do mego pokoju, zawołaj Piotra i Giovaniego, przygotuj wszystko... i język za zębami. Poślesz potem na pocztę, zamówić konie na dziś wieczór.
CALABROI nie chce pan moich piętnastu tysięcy franków?
STEINBERGPiętnaście tysięcy! Trzeba mi stu!
SCENA DZIESIĄTASto tysięcy franków, jedyny? Trzeba ci stu tysięcy?
STEINBERGKtóż to powiada, droga Bettino?
Jakże się miewasz dziś rano? Świeża jesteś jak różyczka.
BETTINANie chodzi o mnie, ale o ciebie. Mów szczerze. Grałeś?
STEINBERGPrzesłyszałaś się, moja droga.
BETTINAPrzesłyszałam się, czy to prawda, Calabro?
CALABROJa, pani! nie wiem...
STEINBERGIdź do swego zajęcia, Calabro. Dość paplania na dzisiaj.
CALABROTak! oberwałem jeszcze jednego nosa. Aj! coraz gorzej, coraz gorzej!
SCENA JEDENASTANie jesteś szczery, mój drogi.
STEINBERGPowiadam ci, że się mylisz. Wspominając tę sumę, miałem na myśli pewną zamianę, ot, kaprys.
BETTINAZamianę?
STEINBERGTak, pewien mająteczek, wcale ładna posiadłość z pałacykiem, jest do sprzedania za bezcen i byłaby może w twoim guście. Pomówimy o tym później, jeżeli zechcesz. Teraz muszę wydać parę rozkazów.
BETTINASłuchaj, ty nie jesteś szczery.
STEINBERGCzemu tak mówisz?
BETTINABo widzę.
STEINBERGCóż mogę ci powiedzieć, z chwilą gdy mi nie wierzysz?
BETTINAMożesz mi powiedzieć, czemu, kiedy cię widziałam z daleka w ogrodzie, byłeś blady, dlaczego mówiłeś sam do siebie, czemu skręciłeś w aleję, aby nas minąć.
STEINBERGSkręciłem w aleję, ponieważ nie miałem ochoty spotkać cię w tym towarzystwie.
BETTINAJak to! Stefani! Nie znasz go! To dawny przyjaciel. Jakiż powód mogłeś mieć?...
STEINBERGNie lubię plotek. Nie zawsze mogę sprawić, abym ich nie słyszał; ale nie powtarzam ich nigdy.
BETTINAJakich plotek? O mnie! o tym poczciwym margrabim? — Nie, ty nie mówisz serio... Ale przypominam sobie teraz... Spotkałeś go u mnie, we Florencji... Czy to stamtąd datują te plotki?
STEINBERGByć może.
BETTINAJak to! we Florencji? Ależ Stefani przychodził tak jak wszyscy. Przypomnij sobie, miałam wówczas dwór, byłam królową, mój drogi; miałam pochlebców i dworaków, ba, swoich żołnierzy i swój lud, ten poczciwy parter, który mnie tak kochał i któremu płaciłam wzajemnością... Niewdzięczny! ty, który, sam jeden w tym tłumie, byłeś mi droższy niż moje tryumfy, którego wybrałam spośród wszystkich, aby złożyć mą koronę pod twoje stopy... ty, zazdrosny z powodu plotki, dąsający się o wizytę sprowadzoną przypadkiem! Nie, doprawdy, to żart, przyznaj się, czysty kaprys, albo wiesz, domyślam się, to pozór, sztuczka, do której się uciekasz, aby mi kazać zapomnieć o tym, co chciałam wiedzieć, i aby się uwolnić od moich pytań.
STEINBERGAch, droga Bettino, jesteś urocza, a ja... bardzo nieszczęśliwy.
BETTINANieszczęśliwy, ty! przy mnie! Co takiego? Powiedz, powiedz, o co chodzi?
STEINBERGŹle mówię, źle się wyraziłem. Wiesz, co to jest gracz... a więc, Bettino, to prawda, grałem i wróciłem w bardzo złym humorze; ale to nic, ot, drobiazg nie wart wspomnienia; nie myślmy już o tym, daruj mi.
BETTINAI to jeszcze nie jest zupełna prawda.
STEINBERGProszę cię na wszystko, abyś mi uwierzyła.
BETTINAChcesz tego?
STEINBERGBłagam.
BETTINAWięc dobrze, wierzę, skoro tak sobie życzysz. Uspokój się, no, daj pokój44 czarnym myślom. Rozchmurz to czoło brzemienne burzą. Czy pamiętasz tę piosenkę?
Bettino, nie tę piosenkę.
BETTINACzemu? Ułożyłeś ją dla mnie, kiedyśmy byli w Sorrento46, po przejażdżce na morzu. Czy dlatego, że wiąże się z tymi wspomnieniami, przestała ci się podobać? Niegdyś płoszyła twoje smutki.
Czy zdołam ją opuścić? i dla kogo? Wielki Boże! jakaż
Uwagi (0)