Darmowe ebooki » Komedia » Świętoszek - Molière (Molier) (czytac ksiazki przez internet TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Świętoszek - Molière (Molier) (czytac ksiazki przez internet TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 20
Idź do strony:
jego obrazem, 
Zrazum lękał się, zali ten płomień tak żywy 
Nie płynie z złego ducha pokusy zdradliwej — 
Chciałem unikać ciebie, w niepewności srogiej 
Widząc w tobie przeszkodę do zbawienia drogi; 
Lecz gdy przejrzałem wreszcie, piękności czarowna, 
Iż nie jest zbrodnią tkliwość moja niewymowna103, 
Iż, słuchając jej, z wstydem nie stawam w rozterce, 
Odtąd na głos tak słodki otwarłem me serce. 
Wyznaje, iż to śmiałość jest nad wszelką miarę 
Ważyć się z serca swego składać ci ofiarę, 
Lecz czyniąc to, jedyniem dobroci twej pomny, 
A nie własnej zasługi, lichej i ułomnej. 
W tobie moja nadzieja, dobro, spokój leży, 
Od ciebie me zbawienie lub rozpacz zależy; 
Rzeknij słowo, a sługa twój ze snu się zbudzi 
Najnędzniejszym albo też najszczęśliwszym z ludzi! 
  ELMIRA
Oświadczenie w istocie pochlebne niemało104, 
Lecz nieco dziwnym mi się zarazem wydało. 
Nad twym sercem przystało ci większą mieć władzę 
I zamiar taki poddać ściślejszej rozwadze. 
Człowiek jak pan nabożny, który życiem całem... 
  TARTUFE
Będąc nabożnym, czyż być człowiekiem przestałem105? 
I czyż w sercu olśnionym przez boskie uroki 
Mogłem z zimną rozwagą ważyć moje kroki? 
Wiem, że z ust mych ta mowa zdumienie wywoła 
W tobie, pani, lecz czyliż masz mnie za anioła? 
Toż, jeżeli jak zbrodzień dziś przed tobą stoję, 
Nie mnie potępiaj, pani, lecz powaby swoje! 
Odkąd ich moc poznałem iście nadzmysłową. 
W tobie ma dusza swoją uczuła królową, 
I spojrzeń twoich boskich czary niezwalczone 
Wszelką w mym biednym sercu zniszczyły obronę, 
Przezwyciężyły wszystko: posty, łzy i modły 
I wszystkie me pragnienia ku tobie uwiodły. 
Oczy moje wyznały ci je tysiąc razy, 
Niechże je dziś uświęcą me własne wyrazy! 
Jeśli z ust twoich wyrok dziś spłynie łagodny 
Na poddańczą ofiarę mej chęci niegodnej, 
Jeśli w twym dumnym sercu pragnienie zagości, 
By zniżyć twą wspaniałość do mojej nicości, 
Będę miał zawsze dla cię, o cudzie niewieści, 
Tyle czci, ile ludzkie serce jej pomieści. 
Honor twój na szwank żaden nie jest narażony, 
Niczego mu nie trzeba lękać się z mej strony: 
Owi dam ulubieńcy, ci dworscy pankowie, 
Zarówno głośni w czynach, jak próżni w wymowie, 
Z lubością wszędzie chełpią się swoją zdobyczą, 
Każdą łaskę rozgłosem świata okryć życzą106 
I język niegodziwy zdradziecko im każe 
Własnego uwielbienia bezcześcić ołtarze — 
Lecz z ludźmi, co się muszą kryć z miłością swoją, 
Kobiety żadnej zgoła zdrady się nie boją; 
Troska, z jaką strzeżemy własnej dobrej sławy, 
Zwalnia uwielbień przedmiot od wszelkiej obawy 
I pozwala zażywać w spokojności błogiej 
Miłości bez zgorszenia, rozkoszy bez trwogi107 . 
  ELMIRA
Słucham pana i widzę, że pańska wymowa 
Umie stroić swe chęci w dość wyraźne słowa, 
Lecz czyli pan pomyślał, co wówczas się stanie, 
Gdy powtórzę mężowi to czułe wyznanie, 
I czy on ostrzeżony w tak nagłej potrzebie 
Nie zmniejszy tej przyjaźni, jaką ma dla ciebie? 
  TARTUFE
Nazbyt wiele słodyczy w twoim sercu gości108, 
Byś nie miała przebaczyć mej płochej śmiałości. 
Uczuć moich gwałtowność gdy serce twe rani, 
Na karb słabości ludzkiej chciej ją złożyć, pani, 
I zrozumiej, spojrzawszy na boską swą postać, 
Iż trudno człowiekowi na nią ślepym zostać. 
  ELMIRA
Kto inny może srożej wziąłby sprawę ową109, 
Lecz ja nie chcę okazać się nazbyt surową. 
Obwiniać cię przed mężem nie mam zbytniej chęci, 
Ale i pan mi w zamian coś za to poświęci: 
Żądam, byś się pan starał swym poparciem szczerym 
Przyspieszyć rychło związek Marianny z Walerym 
I porzucił na zawsze niegodne zamiary, 
Co próbują kraść szczęście kochającej pary. 
Zaś... 
  SCENA CZWARTA110
Elmira, Damis, Tartufe DAMIS
Nie, pani, nie skończy się sprawa tak ładnie! 
Byłem obok i wszystko słyszałem dokładnie — 
I samo niebo widać mnie tutaj przywiodło, 
Bym mógł nareszcie zdeptać tę gadzinę podłą. 
Ono samo wskazuje mi do zemsty drogę 
Za jego fałsz, bezczelność! Dziś nareszcie mogę 
Otworzyć oczy ojcu, skoro mu odsłonię, 
Co ten łotr w jego domu mówił jego żonie. 
  ELMIRA
Nie, Damisie, wystarczy jeśli się poprawi 
I odwdzięczy, żem się z nim obeszła łaskawiej. 
Gdym już przyrzekła, nie chciej zmieniać jego losu! 
Nie uważam tej sprawy za godną rozgłosu: 
Takie zaczepki śmiechem kobieta zwycięża, 
Nie spiesząc lada głupstwem niepokoić męża.  
  DAMIS
Może pani ma swoje powody, ja wszakże, 
By postąpić inaczej, mam znów swoje także. 
Jego oszczędzać! Ależ to są chyba żarty! 
Dość długo już w swej pysze ten szalbierz wytarty 
Z słusznego mego gniewu dworował bezkarnie, 
Cierpliwości zbyt srogie zadając męczarnie; 
Zbyt długo już intrygi wobec ojca stroi 
Przeciwko Walerego miłości i mojej. 
Raz mu oczy na zdrajcę otworzyć potrzeba — 
Oto po temu środki zsyłają mi nieba; 
Za tę sposobność dank się należy niebiosom, 
Użyć jej — to winienem własnym swoim losom 
I wart byłbym utracić ją bodaj na zawsze, 
Gdybym w tej chwili czucia okazał łaskawsze.  
  ELMIRA
Damisie...  
  DAMIS
Nie, do celu pospieszam najprościej: 
Dusza moja po prostu pławi się w radości 
I każda pani prośba z odmową się spotka, 
Bo mnie porusza zemsty jedynie chęć słodka. 
Bez próżnej zwłoki zaraz całą rzecz rozjaśnię — 
Ojciec nadchodzi, otóż jest sposobność właśnie.  
  SCENA PIĄTA111
Orgon, Elmira, Damis, Tartufe DAMIS
W porę nadchodzisz, ojcze, szczęśliwym przypadkiem: 
Możem się tu uraczyć widowiskiem rzadkiem. 
Ładnejś doznał za swoje starania zapłaty 
I ten pan wdzięcznym ci się okazał, za katy! 
W swej tkliwości dla ciebie cały zapał mieści 
W tym, aby cię obedrzeć z honoru i cześci: 
Właśnie słyszałem — pani tu za świadka stanie — 
Jak jej swych brudnych chuci uczynił wyznanie. 
Ona, rzecz w swej dobroci biorąc zbyt łagodnie, 
Chciała ukryć przed tobą tę bezczelną zbrodnię, 
Lecz ja żądam, byś wiedział, jak tu rzeczy stoją, 
I mniemam, że milczenie jest zniewagą twoją. 
  ELMIRA
Nie sądzę, by w istocie żona była dłużną 
Głowę męża zaprzątać lada baśnią próżną; 
Nie w tym honor jej czerpie blasków swoich pełnię — 
Jeśli umie obronić się, starczy zupełnie. 
Tak ja mniemam; i gdyby Damis w tej potrzebie 
Mnie był słuchał, rzecz całą schowałby dla siebie. 
  SCENA SZÓSTA112
Orgon, Damis, Tartufe ORGON
Co ja słyszę? O nieba, czyliż to do wiary?  
  TARTUFE
Tak, mój bracie, jam winny, zbrodniarz godzien kary, 
Jam grzesznik zatwardziały, pełen brudu, złości, 
Łotr występny, co żadnej niewart jest litości. 
Każdy dzień mego życia od grzechów się roi, 
Nieprawość i występek mieszka w duszy mojej 
I widzę, że niebiosy za win moich karę 
Wkładają mi na barki tak ciężką ofiarę. 
Jak bądź ciężkiej oskarżon mam być tutaj zbrodni, 
Ja dla czczej pychy bronić się nie będę od niej. 
Uwierz w to, co ci mówią: niechaj wraz bez sromu  
Jak nikczemnik wypedzon będę z twego domu, 
I jakakolwiek hańba będzie mym udziałem, 
Na sroższą jam zasłużył swoim życiem całem. 
  ORGON
do syna
A, zdrajco, ty się ważysz fałszem oczywistym 
Podsuwać brudne myśli jego chęciom czystym113?  
  DAMIS
Jak to? Ten frant, obłudą przesiąknięty do dna, 
Zdoła ciebie, mój ojcze...  
  ORGON
Milcz, duszo niegodna! 
  TARTUFE
Pozwól mu mówić, bracie! Niesłusznie go winisz; 
Wierząc w to, co on głosi, najlepiej uczynisz. 
Skądże w tej sprawie sąd twój dla mnie tak powolny? 
Czy możesz wiedzieć, bracie, do czegom jest zdolny? 
Wierzyć, żem jest występny, czyli prawa nie masz, 
I znając świata błędy, mnież lepszym być mniemasz? 
Nie, umysł twój pozorów igraszką się rządzi —  
Gorszy jestem, niestety, niż ktokolwiek sądzi. 
Choć cały świat w świętości szatę mnie ubiera  
Jam nic niewart, mój bracie, ach, prawda to szczera! 
zwracając się do Damisa 
Tak jest, mój drogi synu114, nazwij mnie nędznikiem, 
Zdrajcą podłym, złodziejem, łotrem, rozbójnikiem, 
Rzuć mi na głowę stokroć wstrętniejsze nazwanie — 
Ja ci się nie przeciwię, zasłużyłem na nie. 
Na kolanach to zniosę: i tak zbyt łagodnie 
Będę tym ukarany za żywota zbrodnie. 
  ORGON
do Tartufa
Mój bracie, to za wiele! (do syna) Serce ci nie pęknie, 
Ty łotrze?  
  DAMIS
Jak to, ojcze, więc to, że uklęknie... 
  ORGON
Milcz, obwiesiu! 
podnosząc Tartufa 
Mój bracie, powstań, ja cię proszę! 
do syna 
Bezwstydny! 
  DAMIS
Ależ... 
  ORGON
Milczeć! 
  DAMIS
Więc ja jeszcze znoszę.... 
  ORGON
Jeżeli piśniesz słowo, łotrze jeden, ja cie...  
  TARTUFE
Na miłość Boga, błagam, nie unoś się bracie! 
Wolę najsroższe męki znosić życie całe, 
Niż by jego spotkało choć draśnięcie małe. 
  ORGON
do syna
Niewdzięczny!  
  TARTUFE
Daj mu pokój! Gdy chcesz, na kolana 
Przed tobą... 
  ORGON
klękając również115 i ściskając Tartufa
O, dobroci wielka, niesłychana! 
do syna 
Łotrze, widzisz? 
  DAMIS
Więc... 
  ORGON
Cicho! 
  DAMIS
Jak to? 
  ORGON
Cicho, żmijo! 
Twoje wszystkie ataki, wiem, co w sobie kryją. 
Wszyscy go nienawidzą i wiem dobrze, czemu! 
Żona, dzieci i służba — wszyscy przeciw niemu: 
Porusza się bezwstydnie wszelakie sposoby, 
Aby się pozbyć z domu tej świętej osoby. 
Lecz im więcej będziecie trwać w swoim uporze, 
Tym więcej, by go złamać, ja starań dołożę 
I aby was zawstydzić, krótkim przedsięwzięciem 
Dzisiaj ten godny człowiek zostanie mym zięciem116. 
  DAMIS
Siostra ma oddać rękę temu jegomości?  
  ORGON
Tak, łotrze, dziś wieczorem, a zaś wy ze złości 
Możecie pęknąć wszyscy! Ja wam wnet pokażę, 
Żem tu panem i słuchać macie, gdy ja każę. 
Dalej, szelmo, odwołaj, padnij na kolana 
I za wszystkie oszczerstwa przeproś mi tu pana! 
  DAMIS
Jak to? Ja mam szalbierza, co zdołał omotać.. 
  ORGON
Co, ty łajdaku! Jeszcze śmiesz zniewagi miotać? 
Kija, kija mi tutaj! 
do Tartufa 
Nie wstrzymuj mnie, proszę! 
do syna 
Precz! Niechaj w domu twego widoku nie znoszę! 
Ruszaj i niech mi noga twoja nie postanie. 
  DAMIS
Odchodzę, ale...  
  ORGON
Prędzej! Ruszaj stąd, mospanie! 
Wydziedziczam cię, łotrze, za twe bezeceństwo, 
A na przydatek daję ojcowskie przekleństwo! 
  SCENA SIÓDMA
Orgon, Tartufe ORGON
Znieważać tak człowieka, co swym życiem całem...  
  TARTUFE
Niech mu niebo daruje, jak ja darowałem117! 
do Orgona 
O, gdybyś wiedział, jakiej doznaję boleści, 
Że tak przed bratem moim chcą mnie odrzeć z cześci! 
  ORGON
Bracie!  
  TARTUFE
Tej niewdzięczności już samo wspomnienie 
Duszy mojej zadaje tak straszne cierpienie, 
Taką zgrozę w niej budzi... ach, serce mi pęka... 
Mówić trudno... dobije mnie chyba ta męka... 
  ORGON
biegnąc cały we łzach ku drzwiom, którymi wypędził syna
Łotrze! Żałuję teraz, żem cię puścił cało, 
Bo ubić cię na miejscu jedynie przystało! 
do Tartufa 
Przyjdź do siebie, mój bracie, zapomnij tej sprawy!  
  TARTUFE
Tak, porzućmy już lepiej te przykre rozprawy! 
Widzę, jak bardzo mącę tutaj spokój drogi, 
I sądzę, że mi trzeba opuścić te progi118.  
  ORGON
Czy drwisz?  
  TARTUFE
Tu nienawidzą mnie wszyscy tajemnie 
I kuszą się podkopać twoją ufność we mnie.  
  ORGON
I cóż stąd? Czyż ma dusza w czymkolwiek im wierzy?  
  TARTUFE
Nie, ale ich nienawiść dziś się nie uśmierzy 
I te same podszepty, których dziś nie słucha 
Twe serce, jutro może trafią ci do ucha.  
  ORGON
Nigdy, mój bracie, nigdy!  
  TARTUFE
Ach, mój bracie, żona119 
Z łatwością swego męża, o czym chce, przekona. 
  ORGON
Nie, nie!  
  TARTUFE
Puść mnie stąd, bracie! Gdy już się oddalę, 
Wówczas może ustaną w oszczerczym zapale.  
  ORGON
Nie, ty mnie nie opuścisz — o me życie chodzi120. 
  TARTUFE
Jeśli tak, dłużej wzdragać już mi się nie godzi, 
Poświęcę się, lecz gdybyś...  
  ORGON
Ach! 
  TARTUFE
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 20
Idź do strony:

Darmowe książki «Świętoszek - Molière (Molier) (czytac ksiazki przez internet TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz