Darmowe ebooki » Fraszka » Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Kochanowski



1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 21
Idź do strony:
pisać miało, 
Już by mi dawno papieru nie zstało. 
 
O ślachcicu polskim
Jeden pan wielomożny niedawno powiedział: 
„W Polszcze ślachcic jakoby też na karczmie siedział; 
Bo kto jedno przyjedzie, to z każdym pić musi, 
A żona, pościel zwłócząc, nieboga się krtusi.” 
 
O śmierci
Śmiesznie to rzekła jedna białagłowa 
Słuchając pieśni, w której są te słowa: 
„Rada bym śmierci, by już przyszła na mię”; 
— Proszę, kto śmiercią, niech go też mam znamię99. 
 
O zazdrości
Ani przyjaciel, ani wielkość złota, 
Ani uchowa złej przygody cnota; 
Przeklęta Zazdrość dziwnie się frasuje, 
Kiedy u kogo co nad ludzi czuje. 
Więc jesli nie zje, tedy przedsię szczeka, 
A ustawicznie na twoje złe czeka. 
To na nię fortel: nic nie czuć do siebie100 
A wszytko mężnie wytrzymać w potrzebie. 
 
O żywocie ludzkim
Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy, 
Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy; 
Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy101, 
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy. 
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława, 
Wszystko to minie jako polna trawa102; 
Naśmiawszy się nam i naszym porządkom, 
Wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom103 
 
O żywocie ludzkim
Wieczna Myśli104, któraś jest dalej niż od wieka, 
Jesli cię też to rusza, co czasem człowieka, 
Wierzę, że tam na niebie masz mięsopust prawy105 
Patrząc na rozmaite świata tego sprawy. 
Bo leda co wyrzucisz, to my, jako dzieci, 
W taki treter, że z sobą wyniesiem i śmieci. 
Więc temu rękaw urwą, a ten czapkę straci; 
Drugi tej krotochwile i włosy przypłaci106. 
Na koniec niefortuna albo śmierć przypadnie, 
To drugi, choćby nierad, czacz porzuci snadnie. 
Panie, godno li, niech tę rozkosz z Tobą czuję: 
Niech drudzy za łby chodzą, a ja się dziwuję. 
 
Raki107
Folgujmy paniom nie sobie, ma rada; 
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada. 
Godności trzeba nie za nic tu cnota, 
Miłości pragną nie pragną tu złota. 
Miłują z serca nie patrzają zdrady, 
Pilnują prawdy nie kłamają rady. 
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą, 
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą108. 
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę, 
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę. 
 
Sen
Uciekałem przez sen w nocy, 
Mając skrzydła ku pomocy, 
Lecz mię miłość poimała, 
Choć na nogach ołów miała. 
Hanno, co to znamionuje? 
Podobno mi praktykuje, 
Że ja, będąc uwikłany 
Tymi i owymi pany, 
Wszytkich inszych łatwie zbędę — 
Tobie służyć wiecznie będę. 
 
Z Anakreonta
Ciężko, kto nie miłuje, ciężko, kto miłuje, 
Naciężej, kto miłując łaski nie zyskuje. 
Zacność w miłości za nic, fraszka obyczaje, 
Na tego tam naraczej patrzają, kto daje. 
Bodaj zdechł, kto się naprzód złota rozmiłował, 
Ten wszytek świat swoim złym przykładem popsował. 
Stąd walki, stąd morderstwa; a co jeszcze więcej, 
Nas, chude, co miłujem, to gubi napręcej. 
 
Z Anakreonta109
Ja chcę śpiewać krwawe boje, 
Łuki, strzały, miecze, zbroje; 
Moja lutnia — Kupidyna, 
Pięknej Afrodyty syna. 
 
Jużem był porwał bardony110 
I nawiązał nowe strony111; 
Jużem śpiewał Meryjona112 
I prędkiego Sarpedona;113 
 
Lutnia swym zwyczajem g’woli 
O miłości śpiewać woli. 
Bóg was żegnaj, krwawe boje, 
Nie lubią was strony moje. 
 
Z Anakreonta
Kiedy by worek bogatego złota 
Mógł człowiekowi przysporzyć żywota: 
I sam bych się już jął pieniędzy chować, 
Żebych się miał czym śmierci odkupować. 
Ale jeśli nikt kupnem nie przyczyni 
Żywota sobie, zaż nie głupie czyni, 
Kto się frasuje, a żywie w kłopocie? 
Jeśli masz umrzeć, a cóż ci po złocie? 
Ja dobrej myśli zawżdy chcę używać, 
Ja z przyjacioły chcę pospołu bywać. 
A jeśli Wenus od tego nie będzie, 
I Bogumiła niechaj się przysiędzie! 
 
Z Anakreonta
Próżno się mam odejmować114, 
Widzę, że muszę miłować. 
Miłość mi dawno radziła, 
Lecz ja, jako prawy wiła115, 
Nie chciałem słuchać jej rady, 
Aż nama116 przyszło do zwady. 
Bo sajdak117 z łukiem porwała, 
A mnie na rękę wyzwała118. 
Ja też, jako Hektor zasię119, 
Wziąwszy karacenę120 na się, 
Tarcz i szablę jako brzytwę, 
Stoczyłem z Miłością bitwę. 
Ona ku mnie ciągnie rogi121, 
A ja co nadalej w nogi. 
A gdy wszytkich strzał pozbyła, 
Sama się w bełt122 obróciła 
I prosto mi w serce wpadła, 
A mnie zaraz moc odpadła. 
Próżno tedy noszę zbroję, 
Próżno za pawęzą123 stoję: 
Bo kto mię ma bić na górze124, 
Kiedy nieprzyjaciel w skórze? 
 
Za pijanicami
Ziemia deszcz pije, ziemię drzewa piją, 
Z rzek morze, z morza wszytki gwiazdy żyją. 
Na nas nie wiem, co ludzie upatrzyli, 
Dziwno im, żeśmy trochę się napili. 
 
Księgi wtóre
Do Anakreonta
Anakreon, zdrajca stary, 
Nie masz w swym łotrostwie miary! 
Wszytko pijesz, a miłujesz 
I mnie przy sobie zepsujesz. 
Już cię moje strony znają 
I na biesiadach śpiewają; 
Dobra myśl nigdy bez ciebie. 
A tak, słyszysz li co w niebie, 
Śmiej się: bo twe imię dawne 
I dziś miedzy ludźmi sławne. 
 
Do Andrzeja Trzecieskiego125
Bógżeć zapłać, Jędrzeju, żeś mię dziś upoił, 
Boś we mnie niepotrzebne troski upokoił, 
Które mi serce gryzły, jako to być musi, 
Gdy człowieka niewdzięczność opętana dusi. 
Wiem dobrze, że niedługo ze mną tej rozkoszy, 
Bo to wszytko po chwili trzeźwią myśl rozpłoszy, 
Ale witaj mi ta noc wolna od frasunku! 
Któż wiedział, by tak wiele należało126 w trunku? 
 
Do Anny
Królowi rówien, a jeśli się godzi 
Mówić co więcej, i króla przechodzi, 
Anno, kto siedząc prawie przeciw tobie, 
Przypatruje się coraz twej osobie 
I słucha twego śmiechu przyjemnego, 
Co wszytkich zmysłów zbawia mię, smutnego, 
Bo skoro namniej wzrok skłonię ku tobie, 
Słowa nie mogę domacać się w sobie; 
Język mi zmilknie, płomień się w mię kradnie, 
W uszu mi piszczy, noc przed oczy padnie, 
Pot przez mię bije, drżę wszytek i bladnę, 
Tylko że martwy przed tobą nie padnę. 
 
Do Anny
Wczora, czekając na twe obietnice 
I zabywając niejako tęsknice, 
Napisałem ci krom rozmysłu wszego 
Ten rym niegładki, skąd byś serca mego 
Frasunk poznała i myśl utrapioną, 
Anno, twoimi słowy zawiedzioną, 
Bom ustawicznie rachował godziny 
A szukał twego mieszkania przyczyny127 
Chciałem li czytać, tom nic nie rozumiał; 
Chciałem li zagrać, tom począć nie umiał. 
Na koniec wziąwszy we mdłą rękę piórko 
Pisałem: „Ojca prawdziwego córko 
Nieprawie słowna!” — a w tym mię sen zmorzył, 
Gniew upokoił, nadzieję umorzył. 
 
Do Bartosza
Bartoszu łysy, a z hiszpańską brodą, 
Godzien by łaski za swoją urodą; 
Ale panienki na cię niełaskawy, 
Tak powiadają, żeś nogieć wąchawy; 
Co jeśli tak jest, szkodać i urody, 
I tej łysiny, i tej czystej brody. 
 
Do boginiej
Bogini, która miłością szafujesz, 
A ludzkie serca według swej frasujesz 
I cieszysz myśli, jeśli niewdzięczności 
I ty nie lubisz w uprzejmej miłości, 
Sfolguj mi mało; owa się wyłamię 
Z tej niepobożnej niewolej, która mię 
Tak sfrasowała, że i zdrowia nie mam, 
I o rozumie toż na koniec mniemam. 
Już mię nie wracaj ku pierwszej wolności, 
Bo nie wiem, bych żyć umiał bez miłości. 
Tylko pan inszy niech mi rozkazuje, 
Jednaż ta, co jest uprzejmość, nie czuje. 
A ja, gdy zbędę jarzma tak ciężkiego, 
Na znak twej łaski i ulżenia swego 
Postawię palmę złotą w twym kościele, 
Która ten napis poniesie na czele: 
„Tobie, o można Wenus, jestem dana, 
Żeś zbyć pomogła niewdzięcznego pana.” 
 
Do doktora
Arcydoktorem cię zwać każdy może śmiele, 
Bo ty nie tylko umiesz zleczyć niemoc w ciele, 
Ale i na dobrą myśl masz fortelów wiele: 
Wino, lutnią, podwikę; to mi to wesele. 
 
Do doktora
Mówiłem ci, nie noś mi tych fraszek, doktorze, 
Które tam czasem słyszysz w biskupiej komorze; 
Bo fraszek, jako sam wiesz, mam z potrzebę doma, 
Statku tam raczej nabierzesz obiema rękoma! 
 
Do doktora
Nie mam ci zacz dziękować, mój miły doktorze, 
Żeś mię samego z gośćmi zostawił w komorze, 
Bom się im żadną miarą nie mógł wykuglować, 
Musiałem się, jako bóbr, jajcy odkupować128. 
 
Do doktora129
Nie trzeba mi się wiele dowiadować, 
Kędy ty chodzisz, doktorze, miłować, 
Bo która z tobą wieczór pobłaznuje, 
Każda nazajutrz piżmem zalatuje130 
 
Do doktora
Nie wiem, podobno li to co ku rozumowi 
Posyłać (a źle i rzec) fraszki doktorowi, 
Chciawszy się też popisać z rozumem u niego. 
Za fraszkę prawie stanie mój rozum przy jego. 
A tak cię niechaj próżno doktorem nie zowę, 
Wypraw’ z tego wątpienia moję prostą głowę! 
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Do doktora Montana
Pierwszą, wtóra i trzecią, czwartą wieś i piątą, 
Szóstą także i siódmą, ósmą i dziewiątą, 
Nie wiem, miły doktorze, w której masz krainie, 
Jam tylko był w Dziesiątej, która przy Lublinie131. 
 
Do drużby
Zarijadres królewic, jako żyw nie zna wszy, 
Tylko piękną Odatę przez sen raz widziawszy, 
Miłował ją serdecznie i tak chodził o tym, 
Że musiała być jego poślubioną potym132 
Toż się i mnie przydało, drużba mój cnotliwy133, 
Że nigdy cię nie znawszy, zawżdym był chętliwy 
Do twego towarzystwa; a nie mam w pamięci, 
Bych cię (co też niemała pobudka do chęci) 
I przez sen kiedy widział; ale pismo twoje, 
To ciebie oznajmiło i przed oczy moje 
Przyniosło, żem cię w głowę lepiej wlepił sobie, 
Niżby mi cię był posłał w twej własnej osobie 
Wroty sen rogowymi134, gdy poczyna świtać, 
A Tytan135 swoje konie w łąkach każe chwytać. 
Przeto tego bądź pewien, że cię z tymi liczę, 
Którym ja sercem prawym wszego dobra życzę. 
A to węzeł jest mocny i nad insze trwały, 
Który pięknej Pamięci córki136 zawiązały. 
 
Do dziewki
A co wiedzieć, gdzie chodzisz, moja dziewko śliczna 
A mnie tymczasem trapi teskność ustawiczna; 
Jakoby słońce zaszło, kiedy nie masz ciebie, 
A z tobą i w pół nocy zda się dzień na niebie. 
 
Do dziewki
Daj, czegoć nie ubędzie, byś nawięcej dała; 
Daj, czego próżno dawać potym będziesz chciała, 
Kiedyć zmarski twarz zorzą, a gładkie zwierciadło 
Okaże to na oko, że cię siła spadło. 
Już tam służyć nie będą te pieszczone słowa: 
„Stachniczku, duszo moja!” — rychlej: „Bądź mi zdrowa, 
 
Maryja, łaski pełna!” — a w ręku pacierze, 
Na jakie przy kościele baba pieniądz bierze. 
Teraz możesz leliją piękny włos otoczyć, 
Teraz możesz zaśpiewać, możesz w tańcu skoczyć; 
Po chwili przydzie druga, którą przejdziesz laty, 
I rzeczeć: „Weźm ty kądziel; przystojniej mnie z swaty.” 
 
1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 21
Idź do strony:

Darmowe książki «Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz