Darmowe ebooki » Dziennik » Dzienniki - Fryderyk Hebbel (codzienne czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dzienniki - Fryderyk Hebbel (codzienne czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Hebbel



1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Idź do strony:
wszystkim styl dramatyczny unaocznić: każdorazowy stan całkowity, zbieg jego poszczególnych momentów, a nawet wywołane przez to zamącenie. Stąd zaś wypływa, że ulubiona lekkość dialogu może być bardzo często błędem, a ciężkość zaletą.

 

Każdy płomień staje się po śmierci popiołem, ale rozum lubi oceniać płomień, którym człowiek gorzał, według popiołu, w którym się ostatecznie udusił.

 

Tęsknota do nieśmiertelności jest palącym wciąż bólem rany powstałej wtedy, kiedy zostaliśmy oderwani od wszech jedni, aby jak pokrajane członki polipa wieść odrębne żywoty.

 

...Świat, który by tak żył w ogniu, jak nasz w powietrzu!...

 

Dlaczego pewien charakter w dramacie jest taki lub owaki, tego właśnie nie można objaśnić tym lub owym charakterem, podobnie jak formy nosa nie można wydedukować z nosa; trzeba charakter wytłumaczyć z całości dramatu, tak jak nos trzeba widzieć dopiero na twarzy, i raczej na korzyść niż na niekorzyść poety świadczyłaby, gdyby jeszcze i potem zostało coś niewytłumaczalnego.

 

Jednostka przeciwstawiając się światu musi zamienić swoje małe prawo na wielkie bezprawie.

 

Mistyka chrześcijańska Görresa. Gdyby był Görres do tej książki dodał swój wizerunek! Myślę, że nikt nie zdobędzie się na jej przeczytanie, kto go na własne oczy nie widział! Ale kto kiedykolwiek patrzył w jego twarz, nie oprze się pokusie towarzyszenia mu w najgłębsze ciemności, choćby tylko po to, aby się dowiedzieć, jak daleko można zataczać się z zamkniętymi oczami bez wyrżnięcia głową o belkę. Twarz jego jest pobojowiskiem zabitych myśli; wyryła na niej bruzdy każda idea, jaka tylko od czasów rewolucji strząsnęła trójzębem ocean niemieckiego ducha, i wszystkie te bruzdy zostały, chociaż Görres-jakubin skurczył się w Görresie-świętym. Gospoda zamieniła się w kaplicę, ale zapomniano zdjąć szyld; kto nie wie, że wewnątrz śpiewa się pieśni nabożne, mógłby wejść i zażądać wina i kości.

Nie trzeba Görresa zaliczać do ludzi, którzy go otaczają i zaliczają go do swoich; jest to homo sui generis. Najwięcej wewnętrznego pokrewieństwa ma z naszym niemieckim Norwegczykiem, Henrykiem Steffensem. Ci ludzie, wyposażeni sporym talentem kombinacyjnym, traktują świat i historię jak szachownicę, igrają nie mogąc tworzyć. Igrają z rzeczami i wikłając je w nowy sposób, myślą, że to genialne! igrają ze sobą i gdy przeskakują od ekstremu do ekstremu, myślą, że się rozwijają. Brak fundamentów u siebie uważają za swobodę, dowolne rozszerzanie się i skurczanie za ruchy trawiącego żołądka. Koniec takich natur może być dwojaki. Albo opuści je tęsknota do punktu centralnego, wtedy staną się wyłącznie powierzchnią, cienką powierzchnią, jak wołowa skóra Dydony, i uroją sobie, że obejmując tym szerokim zakresem najsprzeczniejsze rzeczy, przez to samo godzą i wiążą je rzeczywiście między sobą. Albo też przemarzną poza obrębem organicznego procesu życia; wtedy ściągną się w sobie jak robaki i owiną się naokoło własnego pępka albo naokoło krucyfiksu. W pierwszym wypadku będziemy mieli indyferentystę, ale w tymże sensie, że będą ducha świata uważali za indyferentnego; w drugim wypadku fanatyka; w obu zaś wypadkach brak uświadomienia zastąpiony będzie przez kłamstwo pojednania.

Książki Görresa nie można uznać za dzieło naukowe, musi się je rozważać jako fakt psychologiczny, i to fakt przerażający. Czyż nie jest straszne, że profesor uniwersytetu opanował całą filozofię natury tylko po to, aby za pomocą na wpół rozumnego, na wpół mistycznego rezonowania, za pomocą niby poetycznego motywowania stać się obrońcą procesów przeciw czarownicom? A przy tym ma się wciąż wrażenie nieszczerości. Czy tak mądre i rozumne przesłanki dadzą się pogodzić z tak niesmacznymi konsekwencjami? Ta wątpliwość pozostaje niezatarta.

 

Wielkich myśli nie można nigdy wypowiedzieć z dostateczną prostotą, bo poezja nie polega na błyskotkach, ale małe myśli wymagają stroju. Ptakom dała natura pstre pióra; stwarzając lwa, poprzestała na skromnej sierści.

 

Geniusz poezji porywa człowieka za czuprynę, jak anioł Habakuka20, obraca go ku wschodowi i powiada: — maluj, co widzisz. — Ten spełnia rozkaz, drżąc ze strachu, tymczasem przychodzą jego kochani bracia i rozpalają mu ogień pod stopami.

 

Jak wszelka krystalizacja zależy od pewnych warunków fizykalnych, tak każde zindywidualizowanie się ludzkiej istoty zawisło od właściwości współczesnej epoki. Wyobrazić względną konieczność tych modyfikacji natury ludzkiej — oto, czym zadanie poezji różni się od zadania historii, i tu może ona dokonać czynów najwyższych, jeżeli jej się uda czysty obraz. Ale wykluczyć przypadkowość z tego zadania i nadto jeszcze uniknąć subiektywnej dowolności jest tak trudno, że mamy zaledwie zaczątki poematów, o jakich tu marzę.

 

Muszę się strzec, bym nie popadł w swoich dramatach w błąd, którego prawie uniknąć nie mogę, jeżeli będę dalej swoje idee przeprowadzał tak konsekwentnie jak dotąd. Pewny jestem, że w głównej rzeczy się nie mylę, że każdy dramat musi mieć trwały, niewzruszalny fundament. Czy jednak przeto musi go mieć każdy charakter i każda rodząca się w nim namiętność? Mimo to nie mogę się bez wstrętu zdobyć na obracanie się w sferze pospolitych, względnych stosunków.

1847

Dlaczego ubogi stawszy się bogatym ma jeszcze zawsze tyle respektu dla pieniądza, że rzadko odważa się szafować nim, chyba że jest człowiekiem wybitnym? Bo jest to taki stosunek, jak gdyby nagle niewolnik miał rozkazywać panu, któremu wiele lat służył; zachowywałby się wtedy niezgrabnie.

 

Wszechświatem otaczać się jak płaszczem i zawijać się w nim tak, aby równomiernie ogrzewały nas rzeczy najdalsze i najbliższe: to znaczy tworzyć artystycznie, w ogóle formować. Poczucie tej myśli przyszło mi dziś, gdy po cichu recytowałem sobie na ulicy swój utwór: Ofiara wiosny.

 

Ci, którzy żądają od poety tragicznego, aby nie tylko ideę moralną, lecz i bohatera uratował od zagłady, żądają właściwie czegoś tak bezsensownego, jak gdyby wymagali od lekarza, żeby nie tylko uwolnił organizm od choroby, ale także miał wzgląd i na chorobę, jako na indywidualną modyfikację ogólnego procesu życia, i utrzymał ją przy życiu.

 

Skąd to pochodzi, że w drugiej połowie życia ma się więcej pociągu do natury — tak na przykład jest ze mną — w pierwszej więcej do sztuki? Prawdopodobnie stąd, że przez skoncentrowanie obrazu świata nabyło się zdolność pojmowania go w całej jego rozciągłości.

 

Czy może być w ogóle mowa o dziejach rodu ludzkiego? W tym sensie, żeby mówić o realizowaniu idei, o postępach ducha świata w uświadamianiu się poprzez zdarzenia ziemskie w wypadkach i charakterach, a nie wciągać sprawy nieskończenie wielkiej w zbyt bezpośredni i ścisły stosunek do spraw nieskończenie małych? A może ten matematyczny stosunek, według którego ziemia w porównaniu do wszechświata maleje do rozmiarów ziarnka piasku, powtarza się we wszystkich kategoriach i może musimy się zadowolić stwierdzeniem, że wszystko, cokolwiek u nas się dzieje i objawia, zawsze jest zgodne z zasadą świata? I nie mamy nawet prawa powiedzieć tego, co byśmy chętnie powiedzieli, aby siebie trochę w górę wyśrubować: że ta zasada staje się w nas czynna w jakiś sposób, który wchodzi w grę przy poglądzie na całość? Wiem bardzo dobrze, że tego rodzaju wyobrażenia i myśli nie są dla codziennego użytku, lecz sądzę, że należą one do apteki ducha, że chociaż nas nie karmią jako potrawy, lecz za to w krytycznych chwilach jako heroiczne środki lekarskie mogą znowu zdrowie przywrócić, zwłaszcza gdy się je sobie popsuło przez herderowsko-heglowskie konstrukcje tak zwanego procesu dziejowego.

 

Mowa jest tak jak przestrzeń i czas konieczną dla ducha kategorią pojmowania, która przedmioty wciąż usuwające się naszemu ujęciu przybliża przez to, że je łamie i kruszy.

 

Czym jest życie, jak nie próbą idei, jak nie plastycznym dowodem, że można i trzeba się od nich wyzwolić tylko po to, aby z tym większym przekonaniem do nich powrócić! Dlatego życie bez wątpliwości jest życiem bez treści, procesem, który się wcale nie rozpoczyna.

 

Jeżeli się zbyt długo igra z myślami, ścierają się z nich pstre łuski powabne dla tłumu i myśli stają się poważne i surowe.

 

Człowiek, gdy myśli, jest człowiekiem ogólnym, gdy czuje, zindywidualizowanym. Stąd pochodzą sprzeczności między głową i sercem, stąd pochodzi to, że można jakąś bagatelą pogardzać, a przecież czuć się nią dotkniętym.

 

Ideał humanitarny nie urzeczywistni się bynajmniej przez zamącenie stosunków moralnych; ani przez osłabienie namiętności, których szlachetny ogień spala nas tylko w nieszczęśliwym wypadku, lecz w szczęśliwym ogrzewa; ani nie spełnią się niesmaczne nadzieje pokładane pod tym względem w ostatniej generacji, gdyż dotychczasowe doświadczenia przeczą im. Spełni się ten ideał jedynie przez to, że będziemy w sobie żywili świadomość naszej indywidualnej słabości, niezdolności zadośćuczynienia prawu moralnemu inaczej, jak tylko z pomocą przypadku, który nas wyposaża przy urodzeniu a później wyznacza nam sytuację życiową.

 

Dziwną etymologię ma słowo „posiadać”; można by przypuścić, że w zaczątkach rozwoju pojęcia własności własność tylko w ten sposób doznawała ochrony, że jej właściciel siadał na nią.

 

Czytałem rozprawę Rötschera o Manfredzie Byrona. Analizuje bardzo dobrze wewnętrzne momenty charakteru, ale w całości zachowuje się wobec tego dziwacznego utworu tak, jakby się zachowywał anatom, który by na przykład sekcjonował konia, uważając go za lwa, bo zapomniał odbyć oględziny naoczne. Jakież osobliwości odkryłby taki anatom!

 

Dla każdego myślącego człowieka jest czas, w którym żyje, już przez to ważny, że on w nim żyje; i to już wystarcza, aby go współczesne wypadki zainteresowały.

 

Ruge doskonale charakteryzuje tzw. pamiętniki kamerdynera Böttigera: — chociaż to wszystko się zdarzyło, mimo to jest nieprawdą!

 

Nierozwiązalne są czasem nie tylko zawikłania ludzi między sobą, lecz wśród pewnych warunków także konflikty wyższego rzędu, powstające ze stosunku jednostki do państwa i państwa do idei moralnej.

 

„Temu poecie należy się najwyższe uznanie za powagę myślenia, za stawianie sobie najwyższych zadań itd., szkoda tylko, że mu siła nie dopisała...”. Jest to człowiek najszlachetniejszy, idealny, szkoda tylko, że nie istnieje.

 

Małe dziecko i matka razem: — czyż można znaleźć jeszcze większe ekstremy bezgranicznego egoizmu i również bezgranicznego poświęcenia?

 

Nawet gdyby śmierć zależała od woli ludzi, nikt by nie został nieśmiertelnym.

 

Jest to uderzającym zjawiskiem, że im prawdziwszym poetą jest jakiś człowiek, tym mniej występuje w swoich rozprawach jako poeta, i odwrotnie.

 

Spójrz uważnie na jakiegokolwiek człowieka, a już go więcej nie zobaczysz; w oczach twoich stanie ci się innym, niż właściwie jest.

 

Gdyby wszystkie pająki snuły jedną nić, powstałaby wnet tkanina mogąca zaćmić słońce.

 

Natura ma ból roślin i zwierząt bezpośrednio; człowiekowi dała świadomość, aby w nim ból składać.

 

Ludzie pytają wprawdzie czasem: — co znaczy moje „ja” w moim kole? — ale rzadko: — co znaczy moje koło w większym kole, a to znowu w największym? — Stąd ich otucha, duma, pycha, a zarazem nieoceniona zdolność do natężania wszystkich nerwów dla najbliższego celu. Gdybym nie wiedział tak strasznie dobrze, czym jest poezja, doszedłbym o wiele dalej jako poeta! Z pewnością jednak są duchy, które rozumieją poezję tak samo jak ja, a mają siłę napięcia taką jak tamci. To są duchy najdostojniejsze i dokonują rzeczy najwyższych.

 

Każda pośledniejsza siła ma prawo buntować się przeciw wyższej, która znowuż nie nabiera jeszcze przez to upoważnienia, by zaraz ją zniszczyć. Pierwsza ma prawo, druga obowiązek dopuszczenia do próby. To ma jednak granice.

 

Jest dosyć możliwe, że nasze indywidualne poczucie życia, nasza świadomość jest w tym samym sensie uczuciem bólu jak na przykład drgnienie osobniczego życia w palcu lub innym jakim członku ciała, który dopiero wtedy zaczyna sam dla siebie żyć i odczuwać indywidualnie, gdy zatracił właściwy stosunek do całości, do organizmu, którego jest cząstką.

 

Całe życie polega ostatecznie na wiecznym odbijaniu i odzwierciedlaniu się. Bóg odzwierciedla się w świecie, świat w człowieku, człowiek w sztuce.

 

Tylko przed taką krytyką można mieć respekt, która wychodząc z istoty dzieła rozwija ją i mówi poecie: „To a to zamierzałeś, bo to musiałeś zamierzyć” — i teraz bada, w jakim stosunku stoi wykonanie do zamiaru. Wszelka inna krytyka nie ma wartości.

 

Że poezja opisowa jest niczym, na to się już od dawna zgodzono. Jednak czy i refleksyjna poezja nie jest również opisowa? Czyż nie opisuje tego, co by powinna przedstawiać: zdarzeń duszy?

 

Kto się złego obawia, temu się złe wydarza. Demony karzą go za podejrzenie.

 

Jeżeli się już świata nie ogląda przez pryzmat młodości lub poezji, wywiera on takie wrażenie, jak ciało ludzkie odarte ze skóry; zawsze jeszcze pozostaje bardzo mądrze urządzony organizm, ale piękność gdzieś się rozwiała.

 

Fakt wytwarzający w dramacie tragiczny konflikt trzeba przyjąć nawet w formie czystego przypadku, gdyż właściwością przypadku jest właśnie to, że się uzasadnić nie da. Natomiast musi poeta ukazać w charakterach wyższą rację i konieczność ich bytu nad tę, że bez pewnych przydanych tym osobom właściwości nie byłoby sztuki; poeta musi nam otworzyć perspektywę w nieskończoną otchłań życia, z której się te charaktery wyłaniają, i uzmysłowić nam, że jeżeli universum miało wystąpić w pełni uczłonkowania, to musiało je wytworzyć albo przynajmniej przyjąć jako zło konieczne.

 

Możność czynu jest często karą za chęć czynu.

 

Piękność: geniusz materii.

 

Przebacza się próżność, ale nie dumę. Próżność czyni nas zależnymi od innych ludzi, duma wynosi nas ponad nich.

 

Każdy zasługuje na swój los, chodzi tylko o to, czy przedtem czy potem.

 

Największym błędem człowieka jest wpierw ubiegać się namiętnie o rzeczy, a dopiero potem badać, co są warte.

 

Dla kogo dramat historyczny niezgodny z dziejami jest grzechem przeciwko dziejom, temu i stół musi się wydawać grzechem przeciwko drzewu.

 

Radość uogólnia człowieka, boleść indywidualizuje go.

1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Idź do strony:

Darmowe książki «Dzienniki - Fryderyk Hebbel (codzienne czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz