Darmowe ebooki » Dramat współczesny » Śnieg - Stanisław Przybyszewski (biblioteka .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Śnieg - Stanisław Przybyszewski (biblioteka .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Przybyszewski



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
nigdy się nie mieszałem do niczyich spraw, nawet do takich, które moich najbliższych, najukochańszych, a więc Bronki i Tadeusza dotyczą... EWA

Więc mówmy otwarcie: pan wie od Tadeusza, że jego i mnie łączyły ścisłe stosunki, wiem, że często do pana listy pisywał, w których oczywiście odsłonił przed panem stan swojej duszy sprzed trzech, czterech lat. Pan wie o tym, że mnie kochał. Pan wie również, że taką miłość śnieg przyprószyć może, ale na to, by ją ogrzać, silniejszą i namiętniejszą jeszcze uczynić.

KAZIMIERZ

To właśnie chciałem powiedzieć.

EWA

Bronka opowiadała panu, że ją szalenie kochałam, że byłyśmy nierozdzielne w pensjonacie. Wszak to wszystko panu powiedziała?

KAZIMIERZ

Tak. Wczoraj długo o tym mówiła.

EWA

Szczery pan jesteś, więc i ja będę szczerą. W parę lat później przyjechała jeszcze do mnie jako narzeczona Tadeusza, rozkoszna, szczęśliwa, och, tak szczęśliwa, że chociaż moje serce darło się na strzępy, pogodziłam się z tą myślą, że zostanie żoną człowieka, którego ja tak namiętnie kochałam.

KAZIMIERZ

Pani go kochała?

EWA

Tak, wtedy, gdym go utraciła...

Patrzą chwilę na siebie.

A teraz pan chce się zapytać, dlaczego przyjeżdżam burzyć szczęście mojej przyjaciółki, nieprawdaż?

KAZIMIERZ

Może być, że przez chwilę nasunęło mi się takie pytanie, ale to przecież zupełnie niedorzeczne... mówię otwarcie, że zbytniej sympatii do pani nie żywię. Nie, nie, nie to chciałem powiedzieć. Tylko, że mamy bardzo mało wspólnych cech, ale to mi nie przeszkadza być sprawiedliwym...

nagle

Pani zawsze tęskniła?

EWA głowę oparła o szyby okna, milczy. KAZIMIERZ

Pani zawsze rwała się do czegoś, o czym pani wiedziała, że dosięgnąć nie może.

EWA odwraca się ku niemu i milczy. KAZIMIERZ

Całym pragnieniem życia pani — związać i wlec za sobą człowieka, który z nigdy nieugaszoną tęsknotą na oślep za panią pójdzie.

EWA
gorąco

Tak.

KAZIMIERZ
bystro

I tym człowiekiem jest Tadeusz?

EWA
z siłą

Tak!

KAZIMIERZ
bystro

A Bronka?

EWA

Słyszy pan, jak się teraz szczęśliwie śmieje... Wie pan, co teraz nastąpi?

KAZIMIERZ

No?

EWA

Wejdzie Bronka, rzuci mi się na szyję i będzie mnie tak gorąco, gorąco przepraszać, że scenę zrobiła... Panie... księżyc świeci — podaj mi pan moje futro... przejdźmy się trochę... znajdziemy może jeszcze szczersze akcenty w naszych zwierzeniach

Patrzy długo na Kazimierza.

Pan — wszak się pan nie zaprze tego?

KAZIMIERZ

Czego?

EWA

Pan Bronkę kocha!

KAZIMIERZ
patrzy przeciągle na nią

Tak.

EWA

Słyszy pan jej śmiech? Och ten piękny, srebrny, dziewczęcy śmiech.

KAZIMIERZ

Chodźmy już, chodźmy.

SCENA IV
Bronka i Tadeusz wchodzą, trzymając się pod rękę, weseli i szczęśliwi — na pozór. BRONKA
do Ewy

Droga, kochana moja Ewciu. Tak dawno przecież już mnie znasz. Wyście wszyscy byli za dobrzy dla mnie. Tyś mnie psuła swoją dobrocią. Tadeusz doszczętnie mnie zepsuł. Ewuchna, ty wiesz, że ja jestem wariatka, mam takie chwile, w których jestem całkiem niepoczytalna.

EWA

Czemuś taka smutna, za co ty mnie przepraszasz?

Głaszcze ją po twarzy.

Och, ty mimozo moja, jakaś ty nerwowa i przeczulona...

BRONKA

Dzieciakowi można było wybaczyć, że nie może zapanować nad swoimi kaprysami, ale mnie — nie wolno.

nerwowo, szybko i bezładnie

Widzisz, czasem mnie takie ciężkie myśli opadają. Nie, to nie to, to nie to. To tak jest, jak wtedy... Nie, to nie jest właściwie przeczucie nieszczęścia... to tylko dalekie, dalekie wspomnienie tych strasznych godzin, jakie dzieckiem przeżyłam, kiedy nadaremnie po całym folwarku szukałam mej siostry. Wiedziałam, że się coś złego z nią stało. Czułam to, czułam. Las cały obszukałam, cały brzeg rzeki obleciałam, wróciłam przerażona i zdyszana do domu.

Coraz więcej przerażona, tuli się coraz silniej do Ewy.

Ewciu! Ewciu! Zdawało mi się, że coś mnie ściga, że coś mnie targa za włosy... padłam przed werandą w trawę. Twarz całą wtuliłam w dłonie, aby nie spojrzeć za siebie, a oni szli... szli...

EWA

Kto?

BRONKA

Chłopi, a przy nich niańka moja, i nieśli na noszach moją ukochaną siostrę... utopiła się w stawie...

EWA
mimo woli

W stawie?

BRONKA

Tak — tak — w stawie.

do Tadeusza

Każ zasypać ten staw. Ustawicznie przypomina mi się ten czarny, głęboki ślep naszego stawu...

TADEUSZ

Uspokój się Bronka, uspokój się, zrobię wszystko, czego zapragniesz. Chcesz, to wszystko tu naokół z ziemią zrównam.

Nagle poirytowany, patrząc bystro na Ewę, czego Bronka, przytulona do Ewy, widzieć nie może.

Tak, zrobię to. Stawy ziemią zasypię, drzewa powycinam...

EWA

A może pan i śnieg z ziemi zmieść każe? Och dzieci, dzieci... Teraz na pana Tadeusza przyszła kolej podrażnienia.

BRONKA

Tadziu, czym ja cię dziś podrażniłam?

TADEUSZ

Ależ, Bronuś kochana, tyś mnie niczym nie podrażniła, wiesz tylko, żem zawsze smutny, gdy widzę, że o tych wszystkich bolesnych wrażeniach swego dzieciństwa przy mnie zapomnieć nie możesz.

EWA
głaszcząc ją po twarzy

Zapomnij, zapomnij. Pozostawcie mnie, panowie na chwilę z Bronką, uspokoi się przy mnie.

KAZIMIERZ

Pani ma słuszność, chodź, Tadeuszu.

TADEUSZ

Uspokój się, uspokój, Bronuś.

BRONKA

Patrz, już jestem spokojna, ale idźcie już, mnie tu z Ewą będzie dobrze, ona jedyna umiała mnie zawsze uspokoić.

Kazimierz i Tadeusz wychodzą. KAZIMIERZ
zwraca się przy drzwiach

Panno Ewo, pani miała ochotę przejść się po parku!

EWA

O, później, później, jak Bronka już całkiem będzie spokojna.

BRONKA

A to pójdziemy wszyscy razem.

EWA

Nie, nie, kochanie, ja chcę ci być miłym gościem, młodemu małżeństwu gość może bardzo przeszkadzać, gdy za dużo zmusza ich do tego, by go bawić.

wciąż ją głaszcze

Ciebie czarny ślep stawu straszy, a tu tak miluchno w tym kąciku z mężem razem.

Kazimierz wychodzi już przy pierwszych słowach. SCENA V BRONKA

Ewciu, czy ja jestem bardzo nieznośna?

EWA
zamyślona

Nie, nie, tylko mnie dziwi ten twój nagły wybuch.

BRONKA

Nie bierz mi niczego za złe, Ewciu.

EWA.

Nie. Nawet wtedy...

BRONKA
jakby odgadując jej myśl

Kiedy?

EWA

Nawet wtedy, gdyby ta zmiana, która zaszła w tobie...

urywa

Bądź szczerą, ty masz jakiś nieokreślony lęk... może to nie lęk, ale nie widzę tego zaufania, które miałaś zawsze do mnie.

BRONKA
po chwili

Jestem szczera, wszystko ci szczerze powiem... Widzisz, tyś się tak zmieniła...

EWA
uśmiechając się

Zmieniłam się?

BRONKA

Tak mi trudno doszukać się w tobie mojej ukochanej Ewy sprzed paru lat. Mam chwile, że mi się zdaje, iż cała wieczność spłynęła od tego czasu, kiedyś mnie tak serdecznie do siebie tuliła i moją radość odczuwała, że Tadeusz bierze mnie za żonę.

EWA
mimo woli

Tak, to już cała wieczność spłynęła.

BRONKA

Widzisz, ja patrzę tak bezradnie i z takim lękiem na dno tej wieczności. Widzisz, widzisz, dlatego mi się ten czarny ślep9 stawu przypomniał.

Ewa głaszcze ją po włosach.

Może się trochę zaziębiłam. Może nie jestem całkiem przytomna, ale dotknięcie twych rąk czuję inne, inne niż dawniej. Dawniej było to, jakbyś mnie miłości stygmatem przepalić chciała, bo wiesz, są dotknięcia, które parzą jak rozpalone żelazo, a teraz takie obce i dalekie... Wiesz, wiesz. O, czekaj tylko: to jakby tęsknota jesieni z kasztanowych alei żółte listowie zgarniała...

EWA

Tęsknota?

BRONKA

Tak, tęsknota! Ach, jak mnie przeraża twoja tęsknota! Pamiętasz, gdyśmy były razem w pensjonacie, lękałam się twojej gwałtownej i zazdrosnej miłości, teraz się twojej tęsknoty obawiam. Powiedz mi tylko, Ewa, dlaczego ja się zawsze ciebie lękać musiałam?

EWA

Posłuchaj mnie, ty jesteś teraz rozdrażniona, ale ja wszystko w tobie rozumiem. Nie czuję świadomie najmniejszej zmiany wobec ciebie, ale może być, że rzeczywiście się zmieniłam... Nie jesteś moją, niepodzielnie moją, jak dawniej... ty kochasz męża, może nieświadomie lękasz się czegoś nieuchwytnego... A ja wiem.

Nagle śmieje się.

A może ty, kochanie, jesteś zazdrosną? No, co? Powiedz mi szczerze.

BRONKA

Nie, nie, nie jestem zazdrosną, ale rzeczywiście czegoś się lękam...

EWA

Czego?

BRONKA

Twojej piękności...

EWA

Co to znaczy?

BRONKA

Co to znaczy? Widzisz, mogłaby być kobieta piękną, o, najpiękniejszą ze wszystkich kobiet na świecie, a nigdy bym się nie lękała, bo wiem, że Tadeusz ani okiem na taką piękność nie rzuci. Aleś ty inaczej piękna... Przy tobie budzą się tęsknoty i pragnienia, których się nie znało. Ty możesz przykuć i ciągnąć za sobą człowieka, choć nie wiesz, że ktoś w twoje ślady idzie, a on znów nie wie, dokąd go twój urok zaprowadzi... a jednak idzie na ślepo... przed siebie... dalej... dalej...

EWA

I dokąd?

EWA

Ja nie wiem, nie wiem. Widzisz, ja tego wszystkiego nie rozumiem, ja tylko umiem czuć. Coś mi całą duszę rozpiera, głowę mi rozsadza, a ja nie wiem, co to jest...

zamyślona

Kazio mówił mi dzisiaj, że jest jakiś punkt, w którym wszystkie sprzeczności z sobą się zlewają... nie pamiętam dobrze, jak on to powiedział, ale coś takiego, że sfera nieskończenie wielka staje się płaszczyzną, a ja myślałam o tym, że ten czarny lej stawu może się tak w nieskończoność pogłębić, że to, co było dołem, zlewa się z niebem...

zamyślona

Dokąd? Albo w czarną otchłań stawu, albo wzwyż, wzwyż, ku majestatowi nieba...

EWA

Skąd ci te myśli?

BRONKA
patrzy nagle bystro na nią, a potem się uśmiecha

Tak, tak, Ewciu, nie możemy siebie odnaleźć...

nagle tkliwie

Patrz, teraz, kiedy się coś jaśniejszego wyłoniło z moich przeczuć, lęków, kiedy poczynam odgadywać to, co w głębi mojej nurtowało, a na wierzch wydobyć się nie mogło, teraz tak ci jestem wdzięczną... znowu wydajesz mi się bliższą... Ale dziwne... i we mnie poczyna się jakaś tęsknota budzić... A może ja za słaba, by móc tęsknić? By móc znieść męczarnię tęsknoty?

EWA

Za czym ty możesz tęsknić? Czyż wszystkie twoje tęsknoty nie zostały już spełnione?

BRONKA

Jedna jeszcze nie.

EWA

Wiesz jaka? Znasz ją?

BRONKA

Jeszcze nie, jeszcze nie!

Milczenie. SCENA VI KAZIMIERZ
wchodzi, niespokojny do Bronki

No, już się kochana moja bratowa uspokoiła?

BRONKA
przeskakując nagle do wesołości

Idź sobie, chcesz mnie znowu podrażnić. Dosyć już mam twojej filozofii o tych sprzecznościach, które się w jakimś punkcie ze sobą zlać muszą.

KAZIMIERZ
żartobliwie

Nie bardzo ściśle się wyraziłaś, ale swoją drogą sama na sobie możesz ten fakt zauważyć. Przed chwilą smutna, kapryśna, już jesteś teraz wesoła...

BRONKA

Tobie tego doprawdy nie mam do zawdzięczenia, bo ty swoją znudzoną miną możesz człowieka do rozpaczy doprowadzić?

KAZIMIERZ

Czekaj, jutro jeszcze więcej znudzoną minę u mnie zobaczysz.

BRONKA

Pięknie dziękuję.

KAZIMIERZ
do Ewy

No, może się pani teraz ze mną przejdzie. Tadeusza zaprzągłem na chwilę do roboty w jakiejś majątkowej sprawie, o której żadnego nie mam wyobrażenia.

EWA

A ty, Bronka, zapomnij twych urojeń, spocznij, spocznij...

obejmuje Bronkę, kładzie ją na szezlongu i przykrywa szalem. BRONKA

Och, jak mi dobrze, jak mi dobrze.

Ewa i Kazimierz wychodzą. SCENA VII BRONKA
leży chwilę, podnosi się z wolna na szezlongu, nasłuchuje trwożnie, potem zza stanika wyjmuje list, patrzy na niego, całuje go, zakrywa twarz listem i płacze cicho.

Tadziu, mój Tadziu jedyny!

Zasłona spada.
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
AKT TRZECI SCENA I
BRONKA, TADEUSZ
Przez okna, jasno oświetlone, widać, jak z wolna idą przez oszkloną oranżerię do salonu. Wczesny poranek. Słońce czerwieni się na śniegu poza oknami. Bronka wchodzi pierwsza, opiera się o szezlong. BRONKA

Nigdzie spokoju, nigdzie spokoju znaleźć nie mogę. Nigdzie, nigdzie. A tak się chciałam do ciebie przytulić i ukojenie przy tobie znaleźć... Tadziu — Tadziu... Co się z nami stało?

TADEUSZ

Ależ, dziecko drogie, kochane... Czy nie możesz zrozumieć, że jesteś podrażniona? Czyś zapomniała już, jak płakałaś, gdym na jeden tydzień odjeżdżał od ciebie?

BRONKA

O nie, nie. To było co innego... Wtedy to był tylko taki żal rozpieszczonej kobiety i obawa tej strasznej tęsknoty, gdy cię przez tydzień cały, pomyśl tylko, przez tydzień cały widzieć przy sobie nie będę.

TADEUSZ

A teraz, cóż teraz? Przecież jestem przy tobie, dniem i nocą jestem przy tobie.

BRONKA

A dusza twoja gdzie błąka?

TADEUSZ

Moja dusza?

poważnie

Zawsze i zawsze przy tobie.

BRONKA
gwałtownie

Przy mnie? Powiedz mi raz jeszcze; że zawsze; zawsze dusza twoja przy mnie.

TADEUSZ
mocno

Zawsze!

Chodzi wzdłuż i wszerz pokoju, głęboko zamonyślony, Bronka śledzi jego ruchy. BRONKA

Zawsze przy mnie?

TADEUSZ

Mówię ci szczerze, żem raz po raz dawniej już czuł taką wielką tęsknotę, która mi serce i mózg szarpała...

BRONKA
przerywa gwałtownie

Tęsknotę!? I ty czułeś tęsknotę. Za czym, za czym ty czułeś tęsknotę?

TADEUSZ

Uspokój się, Bronuś, wiesz nadto dobrze, jak cię kocham. Tęsknoty za nikim czuć nie mogłem, prócz...

BRONKA
z krzykiem

Prócz... powiedz mi!

TADEUSZ
głaszcze ją

Prócz... za tęsknotą...

BRONKA
wstaje

Co? — tęsknotę za tęsknotą!! Co to ma znaczyć?

TADEUSZ

Nie bądź

1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Śnieg - Stanisław Przybyszewski (biblioteka .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz