Szewcy - Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) (czytaj książki TXT) 📖
Szewcy to dramat autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza pisany w latach 1931–1934, a wydany po raz pierwszy w Krakowie w roku 1948.
Autor oprócz pisania słynie również z malarstwa. Zajmował się też fotografią oraz filozofią. Jego niektóre utwory doczekały się ekranizacji. Wśród jego dzieł są powieści, dramaty, pisma estetyczne czy filozoficzne.
W Szewcach pokazany jest świat przyszłego społeczeństwa, społeczeństwa, które jest zautomatyzowane, a w konsekwencji pokazano również upadek cywilizacji według wyobrażeń Witkiewicza.
Utwór przedstawia historie Szewców, którzy przechodzą przez kilka rewolucji. Są oni niezadowoleni ze swojej dotychczasowej pracy, zostają zamknięci i skazani na bezczynność. Również i to im nie odpowiada, dlatego dochodzi do buntu…
- Autor: Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Szewcy - Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) (czytaj książki TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
Jezusie Nazareński — ten rżnie swój wykład przedśmiertny bez żadnego miłosierdzia nad nami!
A czyż myślicie, że i my nie powstaliśmy w ten sposób. Rzadka linia monadologów112, raczej monadystów — od hylozoistów113 greckich, przez Giordana Bruna114, poprzez Leibniza, Renouviera115, Wildona Carra116 — ci ostatni są jacyś nietędzy — trudno — a dalej przez Vilato i Kotarbińskiego117 w jego nowej transformacji reizmu na żywo, à la Diderot118, a wcale nie à la przeklęty demon materializmu baron von Holbach119, co wszystko do bilardowej teorii materii martwej chciał sprowadzić — prowadzi nas do prawdy absolutnej, w której i dialektyczny materializm, jako walka potworów, której wynikiem jest istnienie i tak dalej, i dalej...
Ja nie mogę uszyć tych po trzykroć zawomitowanych astralnie buciorów. Wszystko leci mi z rąk przez to ohydne, erotyczne podniecenie. Ja nie mogę już i wiem, że nie zrobię, a z rozpaczą robię dalej, bo jednak umrzeć z tego nienasycenia byłoby ohydną gaskonadą120 losu — bragadocie jakieś — czort wie co! O — teraz wiem, co to są buty, czym jest kobieta, życie, nauka, sztuka i socjalny problem — wszystko wiem, ale za późno. Napawajcie się moją męką, wampiry!
Zupełna pustka — już mnie nic nie bawi.
I CZELADNIKAni mnie. Coś w nas trzasło i już nie wiadomo, po co żyć.
KSIĘŻNAMacie to, czegoście chcieli, co my, arystokraci, czuliśmy zawsze. Jesteście po tamtej stronie — cieszcie się.
SAJETAN...na szczytach zawsze tak, bracia moi, ponurzy bracia w pustce...
Na piedestał, na piedestał mnie co prędzej! Nie mogę żyć bez piedestału!
śpiewaOto staję w chwale najwyższej na przełęczy dwóch światów ginących!
SCURVYPrzebaczcie mi, towarzysze w męce, bo — nie blagujcie — męczycie się wszyscy — nie mówię tego na pociechę dla siebie, tylko to tak faktycznie jest — przebaczcie, że zawyłem tak, jak nieboskie stworzenie, hańbiąc tym rodzaj ludzki, ale doprawdy jużem nie mógł — no nie mógł jużem i szlus!
Wytrzymać nie można w tym płaskim burdygielu — do siebie tak, jakby były wypukłe. Moje, faszystowskie, bo faszystowskie szpryngle były lepszej marki. I to mój były minister! Taż to, panie, jest szkandał — jak mówią w Małopolsce — ten bezmiar upodlenia! Ale to tak sugestionuje jakoś, że ja bym chciał też jakoś tego... Sajetan bełkocze ciągle. O psiakrew! — A jeśli ja nie wytrzymam i też ukorzę się przed tym nieludzkim babiszonem? (po pauzie) No to ostatecznie nic strasznego — korona mi z głowy nie spadnie. Zupełny cynizm — o to, to!
...balansuj Se, balansuj, a jak raz wpadniesz, to od tej wewnętrznej czci dla niej się nie wywiniesz...
KSIĘŻNAOto wołam was „nieistowym”, jak mówią Rosjanie polskiego słowa na to nie ma — głosem mych nad-bebechow i krużganków ducha przeszłego i zatraconego, w tych bebechach wylęgłego: ukorzcie się przed symbolem wszechmatry — czyli raczej suprapanbabojarchatu! On wybuchnie lada chwila. Bo wy, mężczyźni, możecie zgnić nagle: zamienić się w kupkę płynnej zgnilizny, jak pan Waldemar w nowelce tego nieszczęśnika Edgara Poe121. Wy pykniczejecie: wasi schyzoidzi wymierają — nasze schyzoidki mnożą się. O — dowód, że Sajetanowi dali po łbie, a Puczymorda będzie żarł langusty — to symbol — póki będzie ruszał usty i żołądka władał spusty. Mężczyźni babieją — kobiety en masse122 mężczyźnieją. Przyjdzie czas, że może zaczniemy się dzielić jak komórki, w nieświadomości metafizycznej dziwności Bytu! Hura, hura, hura!
My, pełznący, jesteśmy z lekka skonsternowani, że chochoł wstał. Co to znaczy? Nie chodzi o rzeczywistość — jechał ją sęk — ale co to znaczy w wymiarach wieszczych, powyspiańskich, w tym powyspiańskim gmachu myśli narodowej zaludnionym przez tłumy szalbierzy i wykładaczy pism, które nic nie znaczą i są tylko artystyczną fantazją: napięciem dynamicznym dla Czystej Formy w teatrze — czy ja mówię bez sensu?
Pani Ireno, pani się tak ślicznie śmieje — ta chodźmy na dancing — ta chwila, co nigdy nie wróci, i to urocze, bajkowe tango — ta słowo daję...
SAJETANJak Wernyhora jaki bede gadał jeszcze długo dość. Ale gdzie ta. Oto wstaje wszechbabio — trochę z ruska; z akcentem na ostatnią głoseczkę najmilejszą — nawet ona mi się podoba — jeśli nie zdążę skonać przed zapadnięciem nocy i kurtyny, to wiedzcie, że nim palta w waszych zachranych garderobach odebrać zdążycie, ja już żyć nie będę — to jest więcej niż pewne. Mam dziurę od siekiery we łbie i dziury od kul w brzuchu i mózgu poprzez ucho...
Pokonała mnie, ścierwa jej pyzdry! Nie dam rady!
Wszechbabio! Wszechbabio! Och, to w to! Ach, to w to! I tamto w tamto! A kto powie? czy ja cham? — to? jam jest władca idealny, mumia trupia, bardzo głupia. Wgramoliłem’ś w los fatalny — niech mnie inny tam odkupią — nie dbam o to, ach to w to-to — ot jest co!
Można teraz korzystać z przechadzki, bo w tej porze oni nas nie rozumieją zupełnie.
GŁOS STRASZLIWYOni wszystko mogą!
O — jak boli w sercu — to od papierosów — naczynia wieńcowe zniszczone — rotten bulkheads123 —
Zawył się na śmierć z pożądania. Pękło mu serce, a pewno wszystko inne też. Teraz bierz mnie, który chce — teraz bierz! Jestem podniecona tą śmiercią jego z pożądania niesytego do mnie do niewiarygodnych granic! Tylko kobieta może...
Więc słuchajcie, towarzyszu Abramowski, ja rezygnuję na razie z upaństwowienia kompletnego przemysłu rolnego, ale nie jako kompromis.
DRUGI Z PANÓW: TOWARZYSZ ABRAMOWSKIOczywiście, prześwietlenie ideowe tego faktu będzie takie, że oni muszą to zrozumieć jako tylko i jedynie czasowe przesunięcie...
...z matriarchatu ultrahiperkonstrukcji, jak kwiat transcendentalnego lotosu spływam między łopatki Boga...
TOWARZYSZ XZakryć tę małpę, jak papugę, płachtą jaką. Niech przestanie świergolić i skrzeczeć. Do fufy z matriarchatem. Straszny Hiper-Robociarz biegnie i zarzuca na klatkę czerwoną płachtę, którą mu podał z walizki Fierdusieńko. Otóż słuchajcie, towarzyszu Abramowski, byle tylko utrzymać się na samym punkcie rozpaczy... Tyle kompromisu, ile tylko absolutnie koniecznie — rozumiecie: ko-nie-cznie — potrzeba. Może matriarchat przyjdzie z czasem, ale nie należy robić z niego hałaśliwej jakiejś gaskonady zawczasu.
TOWARZYSZ ABRAMOWSKIAleż oczywiście. Szkoda tylko, że my sami nie możemy być automatami. Po posiedzeniu weźmiemy tę małpę ze sobą.
Dobrze — możemy razem. Muszę mieć jakąś detantę124 — odprężenie. Przepracowałem się ostatnio na glanc.
Koniec aktu trzeciego i ostatniego
6 III 1934
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Uwagi (0)