Wiele hałasu o nic - William Shakespeare (Szekspir) (jagoda cieszynska ksiazki .TXT) 📖
Jedna z najzabawniejszych, najchętniej wystawianych i ekranizowanych komedii Szekspira. Ceniona przede wszystkim za błyskotliwe gry słów i celne riposty w dialogach pary głównych bohaterów.
Na dwór Leonata, gubernatora Mesyny, przybywa powracający z wojny książę Aragonii. Wśród towarzyszących księciu młodych szlachciców są Benedyk i jego przyjaciel Klaudio, którzy niebawem poznają Beatrycze i jej kuzynkę Hero. Podczas gdy niezależny, dowcipny młodzieniec ściera się w potyczkach słownych z równie niezależną i inteligentną panną o ostrym języku, pomiędzy drugą parą natychmiast rozkwita gorąca miłość. Na przeszkodzie małżeńskim planom staje podstępna intryga.
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Wiele hałasu o nic - William Shakespeare (Szekspir) (jagoda cieszynska ksiazki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
A jak nie stanie?
CIARKANie zważaj na to wcale, niech sobie idzie, a zaraz potem zwołaj resztę straży i podziękuj Bogu, że cię od opryszka uratował.
KWASEKJeśli nie stanie na rozkaz, to nie jest książęcy poddany.
CIARKAOczywista, a wy macie do czynienia tylko z książęcymi poddanymi. Nie będziecie także robili żadnego hałasu na ulicy, bo gdy straż paple i rozmawia, to rzecz znośna i nie do wytrzymania.
DRUGI STRAŻNIKWolimy spać niż paplać; znamy dobrze powinność straży.
CIARKAMówisz jak stary stróż i doświadczony. Nie widzę, co by złego być mogło w spaniu; miejcie tylko baczność, żeby wam halabard nie skradziono. Następnie zajrzycie do wszystkich szynkowni77, a gdy znajdziecie pijanych, każecie im natychmiast pójść do łóżka.
DRUGI STRAŻNIKA jeśli nie zechcą?
CIARKATo zostaw ich w pokoju, póki nie wytrzeźwieją, a jeśli i wtedy nawet nie dadzą ci przyzwoitszej odpowiedzi, będziesz mógł śmiało powiedzieć, że to nie są ludzie, za jakich ich wziąłeś.
DRUGI STRAŻNIKBardzo dobrze, panie poruczniku.
CIARKAJeśli spotkasz złodzieja, możesz go podejrzewać mocą twojego urzędu, że to człowiek nieuczciwy, a z takiego rodzaju ludźmi im mniej masz do czynienia, tym lepiej dla twojej uczciwości.
DRUGI STRAŻNIKAle jeśli wiemy z pewnością, że to złodziej, czy nie należałoby go przyaresztować?
CIARKABez wątpienia, twój urząd daje ci do tego prawo, ale moim zdaniem, kto się smoły tyka, smołą trąci. Najspokojniejszy dla ciebie środek, gdy złapiesz złodzieja, jest zażądać, żeby się wylegitymował, kim jest, a potem dać mu sposobność ukradkiem opuścić wasze towarzystwo.
KWASEKZawsze uchodziłeś za miłosiernego człowieka, mój kolego.
CIARKATo prawda, że bym dobrowolnie psa nie powiesił, a dopieroż człowieka mającego choć odrobinę uczciwości.
KWASEKJeśli usłyszycie dziecko kwilące wśród nocy, powinnością waszą obudzić mamkę, żeby je ukołysała.
DRUGI STRAŻNIKA jeśli mamka śpi twardo i nie usłyszy?
CIARKATo idźcie dalej w pokoju, niech ją samo dziecko płaczem rozbudzi; bo owca, co nie usłyszy beku swego jagnięcia, nie odpowie zapewne na ryk cielątka.
KWASEKWielka prawda.
CIARKATu koniec waszych powinności. Ty, sierżancie, reprezentujesz własną, dostojną książęcą osobę; jeśli podczas nocy spotkasz samego księcia, masz prawo go przyaresztować.
KWASEKNie, na Matkę Boską, nie ma do tego prawa.
CIARKAO zakład pięć złotych przeciwko złotówce z każdym znającym dobrze prawo, że ma prawo go przyaresztować: rozumie się, że nie ma prawa, jeśli nie ma książęcego przyzwolenia, bo straż nie powinna krzywdzić nikogo, a aresztować człowieka bez jego woli jest krzywdą człowieka.
KWASEKNa Matkę Boską, i ja tak myślę.
CIARKACha, cha, cha! Więc dobrze, mości panowie, dobranoc! Jeśli się zdarzy co ważnego, zawołajcie mnie. Słuchaj dobrej rady przyjaciół i swojej własnej, i dobranoc! Sąsiedzie, idźmy.
DRUGI STRAŻNIKTak więc, koledzy, znamy naszą powinność. Siądźmy tu na tej kościelnej ławie i czekajmy drugiej, a potem — wszyscy do łóżka.
CIARKAJeszcze słowo, zacni sąsiedzi. Proszę was, miejcie oko na drzwi Leonata, bo z powodu jutrzejszego wesela wielki tam harmider tej nocy. Żegnam was teraz, a zalecam czujność.
Hej, Konrad!
STRAŻNIKCicho, nie ruszajcie się.
BORACHIOKonrad!
KONRADCzego wrzeszczysz, człowieku? Jestem ci pod bokiem.
BORACHIOAch, to dlatego tak mnie swędziały boki; myślałem, że się zaraziłem świerzbem.
KONRADWinienem ci na to odpowiedź. Na teraz jednak ciągnij dalej twoją opowieść.
BORACHIOSchroń się więc ze mną pod ten okap, bo mży, a ja, jak dobry pijak, opowiem ci wszystko.
STRAŻNIKJakaś zdrada, mości panowie, miejmy się na baczności.
BORACHIOWiesz przede wszystkim, że zarobiłem u Don Juana na tysiąc dukatów.
KONRADCzyli hultajstwo może być takie drogie?
BORACHIOPytaj raczej, czy może być tak bogaty hultaj, bo kiedy bogatemu hultajowi trzeba ubogiego hultaja, to ubogi hultaj może naznaczyć cenę, jak chce, wysoką.
KONRADZadziwiasz mnie.
BORACHIOCo mi dowodzi, że jeszcze jesteś zielony. Wiesz przynajmniej, że moda kamizelki, kapelusza albo płaszcza nie przydaje nic człowiekowi.
KONRADWiem, to tylko pokrycie.
BORACHIOMówię o modzie.
KONRADTak, moda to jest moda.
BORACHIOPleciesz. Mógłbym równie dobrze powiedzieć: dudek to jest dudek. Lecz czy nie postrzegasz, co to za maszkara złodziej jest ta moda?
STRAŻNIKZnam tego Maszkarę, to złodziej od siedmiu lat sławny, przechadza się po ulicach jak szlachcic, przypominam sobie jego nazwisko.
BORACHIOCzy nic nie słyszałeś?
KONRADNic wcale, tylko skrzypnięcie chorągiewki na dachu tej kamienicy.
BORACHIOCzy nie postrzegasz, powtarzam, co za maszkara złodziej jest ta moda? Czy nie postrzegasz, jak zawraca wszystkie gorące głowy między czternastym a trzydziestym piątym rokiem życia? Raz ubiera ich jak żołnierzy faraona na zakopconym obrazie, to znowu jak kapłanów boga Belusa78 na oknach starego kościoła, to znowu jak Herkulesa na zabrukanym, od molów zjedzonym79 obiciu, z mieszkiem u spodni80 równie potężnym jak jego maczuga.
KONRADWidzę to wszystko i widzę, że moda zużywa więcej odzienia niż człowiek. Ale czy i tobie także moda głowy nie zawróciła, gdyż z twojej opowieści nie wiem, jak zaszedłeś do rozprawy o modzie?
BORACHIOBynajmniej. Wiedz zatem, że tej nocy stroiłem koperczaki81 do pokojowej Hero, Małgorzaty, pod imieniem Hero. Wychyla się do mnie przez okno swej pani i tysiąc razy mi powtarza: „Dobranoc!” Ale wszystko mieszam jak groch z kapustą. Należało mi przede wszystkim powiedzieć ci, jak książę, Klaudio i pan mój, postawieni, zasadzeni i uprzedzeni przez mojego pana, Don Juana, widzieli z dala w ogrodzie przyjemne to spotkanie.
KONRADI myśleli, że Małgorzata była Hero?
BORACHIODwóch przynajmniej tak myślało, książę i Klaudio, choć diabeł ten, pan mój, dobrze wiedział, że to Małgorzata. Tak więc, oszukany to przysięgami, którymi poprzednio mój pan ich odurzył, to ciemną nocą, która ich zwodziła, to na koniec i głównie moim hultajstwem stwierdzającym wszystkie mojego pana potwarze, Klaudio wybiegł wściekły i przysiągł, że wedle umowy stawi się w kościele następnego rana, a tam w przytomności całego zebrania powie na wstyd jej, co widział tej nocy i odeśle ją do domu bez męża.
PIERWSZY STRAŻNIKW imieniu księcia rozkazuję ci, stój!
DRUGI STRAŻNIKZawołać samego sierżanta. Odkryliśmy tu najniebezpieczniejszą sztukę wszeteczeństwa, jaka się kiedykolwiek pokazała w rzeczypospolitej.
PIERWSZY STRAŻNIKA niejaki Maszkara jest w ich liczbie, poznałem go po puklu.
KONRADPanowie! Panowie!
DRUGI STRAŻNIKBędziesz musiał stawić przed trybunał Maszkarę, zaręczam.
KONRADPanowie!
PIERWSZY STRAŻNIKAni słowa więcej. Rozkazuję ci, żebyśmy cię słuchali i poszli z tobą na odwach82.
BORACHIOCoś mi się zdaje, żeśmy się w diablą dostali tarapatę83, skoro nas wzięli między swoje kije.
KONRADI mnie się tak zdaje. Idźmy, jesteśmy na wasze rozkazy.
Dobra Urszulo, obudź moją kuzynkę Beatryks i proś ją, żeby wstała.
URSZULAIdę, pani.
HEROPowiedz jej, że czekam tu na nią.
URSZULADobrze.
Zdaje mi się, pani, że druga kryza84 lepiej ci do twarzy.
HERONie, Małgorzato, tę wezmę.
MAŁGORZATAA jednak zaręczam, że tamta piękniejsza; o zakład, że kuzynka pani powie to samo.
HEROMojej kuzynce jak tobie w głowie się przewróciło. Tę wezmę, nie chcę innej.
MAŁGORZATAFryzura twoja, pani, nadzwyczaj mi się podoba, gdyby tylko włosy okruszynę były ciemniejsze85. Suknia także najlepszego jest smaku. Widziałam suknię księżniczki mediolańskiej, którą tak przechwalono.
HEROZgadzają się wszyscy, że była nieporównanej piękności.
MAŁGORZATAA ja utrzymuję, pani, że przy twojej ledwo na szlafroczek wygląda. Złota materia, z rozporkami i srebrną lamówką; rzędy pereł wzdłuż spadających rękawów; spódniczka bramowana u dołu błękitną brokatelą86; ale co do poprawności, gustu, wdzięku, świeżości i nowości kroju, nie wzięłabym takich dziesięć za twoją jedną, pani.
HERODaj Boże, abym ją nosiła z weselem, bo bardzo mi ciężko na sercu.
MAŁGORZATAWkrótce, pani, będzie ci na nim ciężej o całą wagę męża.
HEROFe, nie mów tego! Czy ty wstydu nie masz?
MAŁGORZATAI czegóż mam się wstydzić, pani, gdy mówię uczciwie? Alboż małżeństwo nie jest uczciwą rzeczą nawet w żebraku? Alboż twój mąż nie jest uczciwy i bez małżeństwa? Zapewne chciałabyś, pani, abym mówiła, z przeproszeniem, nie mąż, lecz małżonek. Jeśli zła myśl nie przekręci uczciwego słowa, nie obrażę nikogo. Co jest w tym złego: „ciężej o wagę małżonka”? Nic złego, gdy mowa o prawym małżonku i prawej żonie, bo w przeciwnym razie nie za ciężkie, lecz za lekkie było serce. Spytaj zresztą, pani, twojej kuzynki Beatryksy, bo widzę, że nadchodzi.
Dzień dobry, kuzynko.
BEATRYKSDzień dobry, słodka Hero.
HEROA to co znaczy? Skądże ten ton płaczliwy?
BEATRYKSCoś mi się wszystko zdaje, że mi tylko ten jeden ton został.
MAŁGORZATAZanuć nam tylko, pani, Lekką miłość, a obejdzie się bez muzykantów; śpiewaj tylko, ja będę tańcować.
BEATRYKSStrzeż się tylko, żeby ta lekka miłość w piętach nie dała ci w prezencie ciężaru gdzie indziej.
MAŁGORZATACo za przewrotne tłumaczenie! Ale wszystko przeskoczę.
BEATRYKSJuż prawie piąta, kuzynko, czas zabrać się do toalety. Ale prawdziwie, nadzwyczaj mi słabo. O!
MAŁGORZATADla kogóż to „O” głębokie? Dla oczu, ołtarza czy obojga?
BEATRYKSDla litery, co je wszystkie zaczyna, dla „O”.
MAŁGORZATATo wyznać trzeba, pani, że jeśli nie zostałaś Turczynką87, to nie można dłużej wierzyć gwiazdom w żegludze.
BEATRYKSCo ta wariatka chce powiedzieć?
MAŁGORZATAJa? Nic wcale; ja tylko proszę Boga, żeby dał każdemu, czego serce jego pragnie.
HERORękawiczki te przysłał mi hrabia w podarunku, jak miły wydają zapach.
BEATRYKSOkrutnego dostałam kataru, nic nie czuję.
MAŁGORZATAMłoda panna, a nic już nie czuje? To katar nie lada.
BEATRYKSPanie odpuść! Panie odpuść! Odkądże to zaczęłaś konceptami handlować?
MAŁGORZATAOd czasu, pani, jak ty ten handel porzuciłaś. Alboż mi nie do twarzy dowcip?
BEATRYKSNie bardzo go widać; radzę ci, przypnij go do czepca. Lecz prawdziwie, słabo mi.
MAŁGORZATAPoślij, pani, po ekstrakt Carduus benedictus88, przyłóż go do serca, to jedyne lekarstwo na mdłości.
HERONie wiedząc, ukłułaś ją ostem.
BEATRYKSBenedictus! Dlaczego benedictus? Masz jakąś myśl ukrytą w tym benedictus.
MAŁGORZATAMyśl ukrytą! Uchowaj Boże, nie mam żadnej. Mówię po prostu o czubku tureckim. Może przypuszczasz, pani, iż przypuszczam, że jesteś zakochana; bynajmniej, przysięgam. Nie doszłam jeszcze do tego stopnia obłąkania, abym przypuszczała, czego pragnę, ani pragnę przypuszczać, co mogę, ani mogę przypuszczać, choćbym przepuściła serce przypuszczaniem, że jesteś zakochana lub że będziesz zakochana, lub że możesz być zakochana. Aleć i Benedyk tak samo myślał, a co się z niego zrobiło! Przysięgał, że się nigdy nie ożeni, a przecie dzisiaj na przekorę własnemu sercu je swoją potrawkę bez szemrania. Jakby i ciebie, pani, nawrócić, nie wiem wcale, zdaje mi się jednak, że ci teraz patrzy z oczu jak innym kobietom.
BEATRYKSCo za język! Lata jak na kołowrotku.
MAŁGORZATAMoże co też i wyprzędzie.
Śpiesz się, pani! Książę, hrabia, signor Benedyk, Don Juan i wszyscy gładysze89 naszego miasta przychodzą towarzyszyć ci do kościoła.
HEROŚpieszmy! śpieszmy! Dobra kuzynko, dobra Małgosiu, dobra Urszulo, bądźcie mi pomocą przy gotowalni90.
Co masz do mnie, poczciwy sąsiedzie?
CIARKACo mam? Chciałbym wytłumaczyć się w pewnym interesie blisko pana obchodzącym.
LEONATOTylko krótko a węzłowato, bo, jak widzisz, roboty mam po uszy.
CIARKAKto by wątpił, panie.
KWASEKNa honor, nikt nie wątpi, panie.
LEONATOWięc o co tu chodzi, dobrzy moi przyjaciele?
CIARKAWielki poczciwiec, kolega mój Kwasek, odchodzi trochę od materii, ale to staruszek, panie, a dowcip jego nie tak płytki, jakbym pragnął, dopomóż Boże! Zresztą człowiek to zacny jak skóra między brwiami.
KWASEKWszystko prawda. Jestem uczciwy jak jaki bądź człowiek jak ja stary, a nie uczciwszy ode mnie.
CIARKAPorównania śmierdzą, palabras91, czcza gadanina, sąsiedzie
Uwagi (0)