Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Wiele hałasu o nic - William Shakespeare (Szekspir) (jagoda cieszynska ksiazki .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wiele hałasu o nic - William Shakespeare (Szekspir) (jagoda cieszynska ksiazki .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 14
Idź do strony:
próżności. Zdaniem wszystkich tu przytomnych76, jesteś najpłytszy, a więc najlepszy na sierżanta straży, weź więc tę latarkę. Słuchaj teraz, jaki twój urząd: przyaresztujesz wszystkich włóczykijów, a do każdego przechodzącego zawołasz w imię księcia: ”Stój!” DRUGI STRAŻNIK

A jak nie stanie?

CIARKA

Nie zważaj na to wcale, niech sobie idzie, a zaraz potem zwołaj resztę straży i podziękuj Bogu, że cię od opryszka uratował.

KWASEK

Jeśli nie stanie na rozkaz, to nie jest książęcy poddany.

CIARKA

Oczywista, a wy macie do czynienia tylko z książęcymi poddanymi. Nie będziecie także robili żadnego hałasu na ulicy, bo gdy straż paple i rozmawia, to rzecz znośna i nie do wytrzymania.

DRUGI STRAŻNIK

Wolimy spać niż paplać; znamy dobrze powinność straży.

CIARKA

Mówisz jak stary stróż i doświadczony. Nie widzę, co by złego być mogło w spaniu; miejcie tylko baczność, żeby wam halabard nie skradziono. Następnie zajrzycie do wszystkich szynkowni77, a gdy znajdziecie pijanych, każecie im natychmiast pójść do łóżka.

DRUGI STRAŻNIK

A jeśli nie zechcą?

CIARKA

To zostaw ich w pokoju, póki nie wytrzeźwieją, a jeśli i wtedy nawet nie dadzą ci przyzwoitszej odpowiedzi, będziesz mógł śmiało powiedzieć, że to nie są ludzie, za jakich ich wziąłeś.

DRUGI STRAŻNIK

Bardzo dobrze, panie poruczniku.

CIARKA

Jeśli spotkasz złodzieja, możesz go podejrzewać mocą twojego urzędu, że to człowiek nieuczciwy, a z takiego rodzaju ludźmi im mniej masz do czynienia, tym lepiej dla twojej uczciwości.

DRUGI STRAŻNIK

Ale jeśli wiemy z pewnością, że to złodziej, czy nie należałoby go przyaresztować?

CIARKA

Bez wątpienia, twój urząd daje ci do tego prawo, ale moim zdaniem, kto się smoły tyka, smołą trąci. Najspokojniejszy dla ciebie środek, gdy złapiesz złodzieja, jest zażądać, żeby się wylegitymował, kim jest, a potem dać mu sposobność ukradkiem opuścić wasze towarzystwo.

KWASEK

Zawsze uchodziłeś za miłosiernego człowieka, mój kolego.

CIARKA

To prawda, że bym dobrowolnie psa nie powiesił, a dopieroż człowieka mającego choć odrobinę uczciwości.

KWASEK

Jeśli usłyszycie dziecko kwilące wśród nocy, powinnością waszą obudzić mamkę, żeby je ukołysała.

DRUGI STRAŻNIK

A jeśli mamka śpi twardo i nie usłyszy?

CIARKA

To idźcie dalej w pokoju, niech ją samo dziecko płaczem rozbudzi; bo owca, co nie usłyszy beku swego jagnięcia, nie odpowie zapewne na ryk cielątka.

KWASEK

Wielka prawda.

CIARKA

Tu koniec waszych powinności. Ty, sierżancie, reprezentujesz własną, dostojną książęcą osobę; jeśli podczas nocy spotkasz samego księcia, masz prawo go przyaresztować.

KWASEK

Nie, na Matkę Boską, nie ma do tego prawa.

CIARKA

O zakład pięć złotych przeciwko złotówce z każdym znającym dobrze prawo, że ma prawo go przyaresztować: rozumie się, że nie ma prawa, jeśli nie ma książęcego przyzwolenia, bo straż nie powinna krzywdzić nikogo, a aresztować człowieka bez jego woli jest krzywdą człowieka.

KWASEK

Na Matkę Boską, i ja tak myślę.

CIARKA

Cha, cha, cha! Więc dobrze, mości panowie, dobranoc! Jeśli się zdarzy co ważnego, zawołajcie mnie. Słuchaj dobrej rady przyjaciół i swojej własnej, i dobranoc! Sąsiedzie, idźmy.

DRUGI STRAŻNIK

Tak więc, koledzy, znamy naszą powinność. Siądźmy tu na tej kościelnej ławie i czekajmy drugiej, a potem — wszyscy do łóżka.

CIARKA

Jeszcze słowo, zacni sąsiedzi. Proszę was, miejcie oko na drzwi Leonata, bo z powodu jutrzejszego wesela wielki tam harmider tej nocy. Żegnam was teraz, a zalecam czujność.

Wychodzą Ciarka i Kwasek; wchodzą Borachio i Konrad. BORACHIO

Hej, Konrad!

STRAŻNIK
na stronie

Cicho, nie ruszajcie się.

BORACHIO

Konrad!

KONRAD

Czego wrzeszczysz, człowieku? Jestem ci pod bokiem.

BORACHIO

Ach, to dlatego tak mnie swędziały boki; myślałem, że się zaraziłem świerzbem.

KONRAD

Winienem ci na to odpowiedź. Na teraz jednak ciągnij dalej twoją opowieść.

BORACHIO

Schroń się więc ze mną pod ten okap, bo mży, a ja, jak dobry pijak, opowiem ci wszystko.

STRAŻNIK
na stronie

Jakaś zdrada, mości panowie, miejmy się na baczności.

BORACHIO

Wiesz przede wszystkim, że zarobiłem u Don Juana na tysiąc dukatów.

KONRAD

Czyli hultajstwo może być takie drogie?

BORACHIO

Pytaj raczej, czy może być tak bogaty hultaj, bo kiedy bogatemu hultajowi trzeba ubogiego hultaja, to ubogi hultaj może naznaczyć cenę, jak chce, wysoką.

KONRAD

Zadziwiasz mnie.

BORACHIO

Co mi dowodzi, że jeszcze jesteś zielony. Wiesz przynajmniej, że moda kamizelki, kapelusza albo płaszcza nie przydaje nic człowiekowi.

KONRAD

Wiem, to tylko pokrycie.

BORACHIO

Mówię o modzie.

KONRAD

Tak, moda to jest moda.

BORACHIO

Pleciesz. Mógłbym równie dobrze powiedzieć: dudek to jest dudek. Lecz czy nie postrzegasz, co to za maszkara złodziej jest ta moda?

STRAŻNIK
na stronie

Znam tego Maszkarę, to złodziej od siedmiu lat sławny, przechadza się po ulicach jak szlachcic, przypominam sobie jego nazwisko.

BORACHIO

Czy nic nie słyszałeś?

KONRAD

Nic wcale, tylko skrzypnięcie chorągiewki na dachu tej kamienicy.

BORACHIO

Czy nie postrzegasz, powtarzam, co za maszkara złodziej jest ta moda? Czy nie postrzegasz, jak zawraca wszystkie gorące głowy między czternastym a trzydziestym piątym rokiem życia? Raz ubiera ich jak żołnierzy faraona na zakopconym obrazie, to znowu jak kapłanów boga Belusa78 na oknach starego kościoła, to znowu jak Herkulesa na zabrukanym, od molów zjedzonym79 obiciu, z mieszkiem u spodni80 równie potężnym jak jego maczuga.

KONRAD

Widzę to wszystko i widzę, że moda zużywa więcej odzienia niż człowiek. Ale czy i tobie także moda głowy nie zawróciła, gdyż z twojej opowieści nie wiem, jak zaszedłeś do rozprawy o modzie?

BORACHIO

Bynajmniej. Wiedz zatem, że tej nocy stroiłem koperczaki81 do pokojowej Hero, Małgorzaty, pod imieniem Hero. Wychyla się do mnie przez okno swej pani i tysiąc razy mi powtarza: „Dobranoc!” Ale wszystko mieszam jak groch z kapustą. Należało mi przede wszystkim powiedzieć ci, jak książę, Klaudio i pan mój, postawieni, zasadzeni i uprzedzeni przez mojego pana, Don Juana, widzieli z dala w ogrodzie przyjemne to spotkanie.

KONRAD

I myśleli, że Małgorzata była Hero?

BORACHIO

Dwóch przynajmniej tak myślało, książę i Klaudio, choć diabeł ten, pan mój, dobrze wiedział, że to Małgorzata. Tak więc, oszukany to przysięgami, którymi poprzednio mój pan ich odurzył, to ciemną nocą, która ich zwodziła, to na koniec i głównie moim hultajstwem stwierdzającym wszystkie mojego pana potwarze, Klaudio wybiegł wściekły i przysiągł, że wedle umowy stawi się w kościele następnego rana, a tam w przytomności całego zebrania powie na wstyd jej, co widział tej nocy i odeśle ją do domu bez męża.

PIERWSZY STRAŻNIK

W imieniu księcia rozkazuję ci, stój!

DRUGI STRAŻNIK

Zawołać samego sierżanta. Odkryliśmy tu najniebezpieczniejszą sztukę wszeteczeństwa, jaka się kiedykolwiek pokazała w rzeczypospolitej.

PIERWSZY STRAŻNIK

A niejaki Maszkara jest w ich liczbie, poznałem go po puklu.

KONRAD

Panowie! Panowie!

DRUGI STRAŻNIK

Będziesz musiał stawić przed trybunał Maszkarę, zaręczam.

KONRAD

Panowie!

PIERWSZY STRAŻNIK

Ani słowa więcej. Rozkazuję ci, żebyśmy cię słuchali i poszli z tobą na odwach82.

BORACHIO

Coś mi się zdaje, żeśmy się w diablą dostali tarapatę83, skoro nas wzięli między swoje kije.

KONRAD

I mnie się tak zdaje. Idźmy, jesteśmy na wasze rozkazy.

Wychodzą. SCENA CZWARTA
Pokój w domu Leonata.
Hero, Małgorzata, Urszula. HERO

Dobra Urszulo, obudź moją kuzynkę Beatryks i proś ją, żeby wstała.

URSZULA

Idę, pani.

HERO

Powiedz jej, że czekam tu na nią.

URSZULA

Dobrze.

Wychodzi. MAŁGORZATA

Zdaje mi się, pani, że druga kryza84 lepiej ci do twarzy.

HERO

Nie, Małgorzato, tę wezmę.

MAŁGORZATA

A jednak zaręczam, że tamta piękniejsza; o zakład, że kuzynka pani powie to samo.

HERO

Mojej kuzynce jak tobie w głowie się przewróciło. Tę wezmę, nie chcę innej.

MAŁGORZATA

Fryzura twoja, pani, nadzwyczaj mi się podoba, gdyby tylko włosy okruszynę były ciemniejsze85. Suknia także najlepszego jest smaku. Widziałam suknię księżniczki mediolańskiej, którą tak przechwalono.

HERO

Zgadzają się wszyscy, że była nieporównanej piękności.

MAŁGORZATA

A ja utrzymuję, pani, że przy twojej ledwo na szlafroczek wygląda. Złota materia, z rozporkami i srebrną lamówką; rzędy pereł wzdłuż spadających rękawów; spódniczka bramowana u dołu błękitną brokatelą86; ale co do poprawności, gustu, wdzięku, świeżości i nowości kroju, nie wzięłabym takich dziesięć za twoją jedną, pani.

HERO

Daj Boże, abym ją nosiła z weselem, bo bardzo mi ciężko na sercu.

MAŁGORZATA

Wkrótce, pani, będzie ci na nim ciężej o całą wagę męża.

HERO

Fe, nie mów tego! Czy ty wstydu nie masz?

MAŁGORZATA

I czegóż mam się wstydzić, pani, gdy mówię uczciwie? Alboż małżeństwo nie jest uczciwą rzeczą nawet w żebraku? Alboż twój mąż nie jest uczciwy i bez małżeństwa? Zapewne chciałabyś, pani, abym mówiła, z przeproszeniem, nie mąż, lecz małżonek. Jeśli zła myśl nie przekręci uczciwego słowa, nie obrażę nikogo. Co jest w tym złego: „ciężej o wagę małżonka”? Nic złego, gdy mowa o prawym małżonku i prawej żonie, bo w przeciwnym razie nie za ciężkie, lecz za lekkie było serce. Spytaj zresztą, pani, twojej kuzynki Beatryksy, bo widzę, że nadchodzi.

Wchodzi Beatryks. HERO

Dzień dobry, kuzynko.

BEATRYKS

Dzień dobry, słodka Hero.

HERO

A to co znaczy? Skądże ten ton płaczliwy?

BEATRYKS

Coś mi się wszystko zdaje, że mi tylko ten jeden ton został.

MAŁGORZATA

Zanuć nam tylko, pani, Lekką miłość, a obejdzie się bez muzykantów; śpiewaj tylko, ja będę tańcować.

BEATRYKS

Strzeż się tylko, żeby ta lekka miłość w piętach nie dała ci w prezencie ciężaru gdzie indziej.

MAŁGORZATA

Co za przewrotne tłumaczenie! Ale wszystko przeskoczę.

BEATRYKS

Już prawie piąta, kuzynko, czas zabrać się do toalety. Ale prawdziwie, nadzwyczaj mi słabo. O!

MAŁGORZATA

Dla kogóż to „O” głębokie? Dla oczu, ołtarza czy obojga?

BEATRYKS

Dla litery, co je wszystkie zaczyna, dla „O”.

MAŁGORZATA

To wyznać trzeba, pani, że jeśli nie zostałaś Turczynką87, to nie można dłużej wierzyć gwiazdom w żegludze.

BEATRYKS

Co ta wariatka chce powiedzieć?

MAŁGORZATA

Ja? Nic wcale; ja tylko proszę Boga, żeby dał każdemu, czego serce jego pragnie.

HERO

Rękawiczki te przysłał mi hrabia w podarunku, jak miły wydają zapach.

BEATRYKS

Okrutnego dostałam kataru, nic nie czuję.

MAŁGORZATA

Młoda panna, a nic już nie czuje? To katar nie lada.

BEATRYKS

Panie odpuść! Panie odpuść! Odkądże to zaczęłaś konceptami handlować?

MAŁGORZATA

Od czasu, pani, jak ty ten handel porzuciłaś. Alboż mi nie do twarzy dowcip?

BEATRYKS

Nie bardzo go widać; radzę ci, przypnij go do czepca. Lecz prawdziwie, słabo mi.

MAŁGORZATA

Poślij, pani, po ekstrakt Carduus benedictus88, przyłóż go do serca, to jedyne lekarstwo na mdłości.

HERO

Nie wiedząc, ukłułaś ją ostem.

BEATRYKS

Benedictus! Dlaczego benedictus? Masz jakąś myśl ukrytą w tym benedictus.

MAŁGORZATA

Myśl ukrytą! Uchowaj Boże, nie mam żadnej. Mówię po prostu o czubku tureckim. Może przypuszczasz, pani, iż przypuszczam, że jesteś zakochana; bynajmniej, przysięgam. Nie doszłam jeszcze do tego stopnia obłąkania, abym przypuszczała, czego pragnę, ani pragnę przypuszczać, co mogę, ani mogę przypuszczać, choćbym przepuściła serce przypuszczaniem, że jesteś zakochana lub że będziesz zakochana, lub że możesz być zakochana. Aleć i Benedyk tak samo myślał, a co się z niego zrobiło! Przysięgał, że się nigdy nie ożeni, a przecie dzisiaj na przekorę własnemu sercu je swoją potrawkę bez szemrania. Jakby i ciebie, pani, nawrócić, nie wiem wcale, zdaje mi się jednak, że ci teraz patrzy z oczu jak innym kobietom.

BEATRYKS

Co za język! Lata jak na kołowrotku.

MAŁGORZATA

Może co też i wyprzędzie.

Wchodzi Urszula. URSZULA

Śpiesz się, pani! Książę, hrabia, signor Benedyk, Don Juan i wszyscy gładysze89 naszego miasta przychodzą towarzyszyć ci do kościoła.

HERO

Śpieszmy! śpieszmy! Dobra kuzynko, dobra Małgosiu, dobra Urszulo, bądźcie mi pomocą przy gotowalni90.

Wychodzą. SCENA PIĄTA
Inny pokój w domu Leonata.
Leonato, Ciarka, Kwasek. LEONATO

Co masz do mnie, poczciwy sąsiedzie?

CIARKA

Co mam? Chciałbym wytłumaczyć się w pewnym interesie blisko pana obchodzącym.

LEONATO

Tylko krótko a węzłowato, bo, jak widzisz, roboty mam po uszy.

CIARKA

Kto by wątpił, panie.

KWASEK

Na honor, nikt nie wątpi, panie.

LEONATO

Więc o co tu chodzi, dobrzy moi przyjaciele?

CIARKA

Wielki poczciwiec, kolega mój Kwasek, odchodzi trochę od materii, ale to staruszek, panie, a dowcip jego nie tak płytki, jakbym pragnął, dopomóż Boże! Zresztą człowiek to zacny jak skóra między brwiami.

KWASEK

Wszystko prawda. Jestem uczciwy jak jaki bądź człowiek jak ja stary, a nie uczciwszy ode mnie.

CIARKA

Porównania śmierdzą, palabras91, czcza gadanina, sąsiedzie

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 14
Idź do strony:

Darmowe książki «Wiele hałasu o nic - William Shakespeare (Szekspir) (jagoda cieszynska ksiazki .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz