Komedia omyłek - William Shakespeare (Szekspir) (co można czytać .txt) 📖
Krótki opis książki:
Komedia omyłek — wczesne dzieło Williama Shakespeare'a, nawiązujące do dzieł rzymskiego komediopisarza Plauta. Fabuła tej farsy oparta jest na motywie rozdzielonych bliźniaków, a właściwie ich dwóch par.
Mamy więc dwóch identycznych kupców i dwóch ich służących, którzy nie wiedząc o sobie znaleźli się w tym samym mieście. Co chwilę jeden jest mylony z drugim, co prowadzi do piętrzących się nieporozumień, w wyniku których jeden z kupców zostaje uwięziony, a drugi uznany za wariata. Ich problemy, spowodowane przez niefortunne zbiegi okoliczności, zostaną rozwiązane również za sprawą przypadku.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: William Shakespeare (Szekspir)
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Komedia omyłek - William Shakespeare (Szekspir) (co można czytać .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)
kłopotać,
Nalegał, aby z sługą, który także
Utracił brata jednego z nim miana,
W świat mógł wyruszyć i szukać go wszędzie.
Tęskny obaczyć zgubione me dziecię,
Na szwank stawiłem to, co mi zostało.
Gdym się po Grecji przez lat pięć wałęsał,
Gdym wszystkie Azji splądrował wybrzeża,
Płynąc z powrotem, wbiegłem do Efezu,
Nie tak w nadziei, że znajdę mą stratę,
Jak żeby miejsca jednego nie minąć,
Na którym ludzie obrali siedlisko.
Tu się żywota mego skończą dzieje,
A śmierć przedwczesną bez szemrania przyjmę,
Byłem usłyszał, że dzieci me żyją.
KSIĄŻĘ
Przez los skazany, biedny Egeonie,
Na wszelką cierpień ludzkich ostateczność,
Gdyby to prawu nie było przeciwne,
Mojej koronie, przysięgom, godności,
Których król zgwałcić, choćby chciał, nie może,
Wierzaj mi, byłbym sam twoim rzecznikiem.
Lecz chociaż wyrok zapadł już na ciebie,
Choć go odwołać nie w mojej jest mocy
Bez ciężkiej krzywdy dla mego honoru,
Jaką mi wolno, okażę ci łaskę:
Jeszcze ci jedną całą dobę daję,
Ażebyś szukał twojego zbawienia.
Próbuj przyjaciół, których masz w Efezie.
Żebrz lub pożyczaj, byłeś znalazł sumę
I żył — inaczej dług zapłacisz gardłem.
Prowadź go, stróżu.
STRÓŻ
Rozkaz się twój spełni.
EGEON
Nie ma ratunku! Nadzieja ucieka!
I śmierć się tylko na dobę odwleka.
Wychodzą
SCENA DRUGA
Plac publiczny
Wchodzą Antyfolus i Dromio z Syrakuzy, Pierwszy kupiec
PIERWSZY KUPIEC
Radzę więc, udaj, żeś jest z Epidamnum,
Lub twym towarom konfiskata grozi.
Toć właśnie dzisiaj kupiec z Syrakuzy
Był w naszym mieście przyaresztowany,
A że swej głowy nie miał czym okupić,
Umrze, stosownie do przepisów prawa,
Nim dojdzie słońce znużone zachodu.
Zabierz pieniądze, któreś mi powierzył.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Ponieś je, Dromio, do naszej gospody,
Tam czekaj na mnie, dopóki nie wrócę.
Jeszcze godzinę mamy do obiadu,
Czas ten poświęcę, aby miasto zwiedzić,
Gmachom się przyjrzeć, zważać obyczaje,
A potem spać się co prędzej położę,
Bo czuję długiej podróży fatygę.
Ruszaj!
DROMIO Z SYRAKUZY
Niejeden wziąłby cię za słowo
I z dobrą kieską ruszyłby daleko.
Wychodzi
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Wierny to sługa, panie, który często,
Gdy troska czarną myślą mnie owieje,
Wesołym żartem pogodę mi wraca.
Racz teraz ze mną parę ulic zwiedzić
I obiadować ze mną w mej gospodzie.
PIERWSZY KUPIEC
Daruj, że przyjąć nie mogę zaprosin,
Lecz muszę śpieszyć do pewnego kupca,
Z którym się dobry nastręcza interes.
Jeżeli zechcesz, o piątej godzinie
Mogę na rynek przyjść na twe spotkanie
I zostać, póki spać się nie położysz;
Tylko na teraz opuścić cię muszę.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Do zobaczenia! Tymczasem, samotny,
Na chybił trafił będę się wałęsał.
PIERWSZY KUPIEC
A więc cię z własnym zostawiam twym szczęściem.
Wychodzi
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Kto z moim własnym zostawia mnie szczęściem,
Ten mnie zostawia w smutnym towarzystwie.
Jestem na świecie jak ta kropla wody,
Co drugiej kropli szuka w oceanie,
A co, nim znajdzie swoją towarzyszkę,
Ginie samotna i niepostrzeżona.
Tak ja, gdy gonię za matką i bratem,
Ich nie znalazłem, a sam, biedny, ginę.
Wchodzi Dromio z Efezu
Lecz wraca żywy akt moich urodzin.
Cóż to się stało, że tak prędko wracasz?
DROMIO Z EFEZU
Tak prędko? Raczej, że tak późno wracam.
Kapłon się pali, prosię z rożna spada,
Już na zegarze wybiła dwunasta,
Pani na twarzy mej wybiła pierwszą,
A jej gorącość stąd, że obiad stygnie,
A obiad stygnie, bo pan nie powraca,
A pan nie wraca, bo pan nie jest głodny,
A pan nie głodny, bo pan post przełamał;
Lecz my, co znamy post i dni krzyżowe,
Pościm za grzechy nasze i panowe.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Wstrzymaj kołowrót, a powiedz mi, proszę,
Gdzie są pieniądze, którem ci powierzył?
DROMIO Z EFEZU
Dziesiątak, który dał mi pan we środę
Na podogonie do siodła mej pani?
Już dawno, jak go siodlarzowi dałem.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Pamiętaj tylko, że śmiać mi się nie chce;
Daj pokój żartom, powiedz, gdzie pieniądze?
W obcym nam mieście jak śmiesz taką sumę
Bez żadnej straży w gospodzie zostawiać?
DROMIO Z EFEZU
Zachowaj, panie, żarty do obiadu.
Od mojej pani przynoszę poselstwo
Na twarzy mojej przypieczętowane.
Nie wiem, dlaczego twój, panie, żołądek
Jak mój, bez posłów, na obiad nie dzwoni.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Dromio, powtarzam, skończ żarty niewczesne,
Na dnie weselsze zachowaj je, proszę.
Gdzie złoto, które dałem ci przed chwilą?
DROMIO Z EFEZU
Panie, żadnego nie dałeś mi złota.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Dość tego, błaźnie, skończ twoje błazeństwa.
Jak wykonałeś dane ci zlecenie?
DROMIO Z EFEZU
Moim zleceniem jest szukać cię, panie,
Byś szedł do domu twego „Pod Feniksem”,
Gdzie pani z siostrą na obiad cię czeka.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Raz cię ostatni pytam uroczyście,
Gdzie przechowałeś dane ci pieniądze?
Lub krotochwilną rozbiję ci czaszkę,
Co stroi żarty, gdy mnie smutek gniecie,
Coś zrobił z moim czerwieńców tysiącem?
DROMIO Z EFEZU
Mam, prawda, kilka czerwieńców wybitych
Twą ręką, panie, i ręką mej pani,
Lecz wszystkie razem nie robią tysiąca.
Gdybym chciał teraz oddać ci je wszystkie,
Nie wiem, jak wielką sprawiłbym ci radość.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Wybitych ręką pani? Jakiej pani?
DROMIO Z EFEZU
Twej żony, pani mojej „Pod Feniksem”,
Co pości, póki nie wrócisz na obiad,
I prosi, żebyś na obiad się śpieszył.
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
I ty śmiesz, łotrze, w oczy ze mnie szydzić?
Mimo zakazu? Weźże twoją płacę.
Uderza go
DROMIO Z EFEZU
Panie, co robisz? Niechże od twej ręki
Moje mnie dobre pięty uratują.
Wybiega
ANTYFOLUS Z SYRAKUZY
Gotów bym przysiąc, że z głupiego łotra
Moje pieniądze wydrwił jakiś oszust.
Mówią, że w mieście tym oszustów nie brak;
Jest tu dostatkiem ćwiczonych kuglarzy
I czarowników durzących zaklęciem,
Czarownic zdolnych z duszą ciało zabić,
Przebranych łotrów, chełpliwych znachorów
I wielu innych amatorów grzechu!
Bez straty czasu musim stąd uciekać.
Biegnę do domu, lecz z wszystkiego tuszę,
Że z moim workiem pożegnać się muszę.
Wychodzi
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
Plac publiczny
Wchodzą Adriana i Lucjana
ADRIANA
Ni mąż nie wraca, ani nasz niewolnik,
Któremu spiesznie szukać go kazałam,
A tu od dawna druga już wybiła.
LUCJANA
Może znajomy kupiec go zaprosił
I z rynku poszli prosto do gospody:
Więc się nie gniewaj — obiadujmy same.
Mężczyzna, choć jest wolności swej panem,
Rządzić się musi okolicznościami,
Jak one każą, idzie albo wraca.
Radzę ci, siostro, uzbrój się w cierpliwość.
ADRIANA