Darmowe ebooki » Dramat romantyczny » Irydion - Zygmunt Krasiński (barwna biblioteka .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Irydion - Zygmunt Krasiński (barwna biblioteka .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Zygmunt Krasiński



1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 29
Idź do strony:
ręki kata, a ten błogosławiony już dzisiaj, kto uwierzył w przyszłość takową i stał się jej przyśpieszycielem! ALEKSANDER

O, gdybym mógł w dniu jednym dzieło sprawiedliwości, obietnicę ust twoich ziemi objawić!

WIKTOR

Synu, nie spodziewaj się tego snu domarzyć, bo każdemu dostała się jedna fala w nieskończoności — pęd jej słabszy lub silniejszy, ale ona płynie dni kilka tylko. — Żyj więc i przemiń jak reszta braci twoich, ale działaj według światła zlanego na ciebie. — Stań się pocieszycielem, byś mógł kiedyś stać się wybranym na lewicy Chrystusa, i patrzeć, jak inni natchnieni kończyć będą przez ciąg wieków, co zacząłeś w pokorze i miłości ducha.

ALEKSANDER

O! Niech błogosławieństwo twoje zleje się na głowę Aleksandra. — Cezar wkrótce nie zaprze się jego. Schyla się. Przygotuj ich do zmiany — przyzwyczaj ich do imienia mojego, ojcze. — O to cię prosi Mammea.

WIKTOR

Jak ja ciebie w tej chwili, niech cię kiedyś cały lud twój pobłogosławi i pamięć twoją syny synów ludu twego. — Wstań, pomazańcze Chrystusa!

ALEKSANDER

Słyszę kroki czyjeś — ojcze, w godzinie walki bądź moim dobrym geniuszem!

Wychodzi.
Przeciwnymi drzwiami wchodzi Irydion w płaszczu pretorianina. IRYDION

Chwała Panu w niebiesiech! Składa miecz, włócznię i zbroję u wejścia. Broń ziemskich gwałtów niech drzemie u progów mieszkań jego!

WIKTOR
do Irydiona

Czekałem na ciebie, Hieronimie — sługi twoje273 dziś z rana przynieśli ciało brata ściętego pod mauzoleum Cecylii Metelli274. — Tam zgromadzeni wierni z ich rąk je odebrali — pogrzeb jego przejdzie tędy za chwilę. — Dzięki ci, synu!

IRYDION

Uczyniłem powinność moją. — Teraz przybywam od przysionka cezarów — na pobladłych rysach dworzan myśl strachu się zataczała — pretorianie zamiejscy burzyć się zaczynają przeciwko imperatorowi. —

WIKTOR

Powierzchnia ziemi odmienia się w swoich pychach jak barwy morza za lada powiewem — ale to nie powinno mieszać spokojności grobów! — Módlmy się w cieniu palmy męczeńskiej zerwanej przez Atanadora!

IRYDION

Ojcze dozwól słów kilka jeszcze. — Wszak w twoim ręku przyszłość nasza, wszak jednym skinieniem możesz tysiące nas rzucić na szalę, a gdzie one zaważą, tam będzie zwycięstwo!

WIKTOR

W niewidzialnym królestwie walczyć mogę przeciw książęciu świata modłami i ofiarą, a jeśli wszyscy połączycie się ze mną w obliczu Pana, obiecuję wam zwycięstwo!

IRYDION

Ja mówię teraz o bliższych zapasach, o prędszym tryumfie! Ojcze, cierpimy jak ludzie, spodziewamy się jak ludzie i posady nam ziemskiej potrzeba. — Dotąd potęga nienawistnych ściskała nas zewsząd tak, żeśmy woleli umierać niż kłaniać się rozpuście lub czcić kłamstwo na ziemi. Lecz dzisiaj to, co gubi narody, stanęło u bram tego miasta — zgrzybiała starość i duma bez granic. — Heliogabal sił nie ma do utrzymania swoich, Aleksander do ustalenia nowych rządów, a resztę sił doniszczą w zbliżającym się starciu — pomiędzy nimi obydwoma czyż, każdy co uwierzył w Chrystusa, nie rad by krzyż wyrwać z wnętrzności ziemi i zatknąć na Forum Romanum275? — Ojcze, widzę chmurę zgrozy na czole twoim. — Daruj, że pałam miłością ku braciom uciśnionym — daruj, żem śmiał ci ogłosić, że nadeszła pora ugodzić w samo serce pogaństwa i Romy!

WIKTOR

Z litością słuchałem słów twoich! Na próżno wodę chrztu wylałem na głowę twoją! Na próżno tłumaczyłem ci świat ducha. — Tyś go nie pojął, nie zrzuciłeś starego człowieka. Tyś w żelazie i ogniu położył nadzieję doczesnego zbawienia. — Ciężkie winy twoje! Słychać pieśni pogrzebowe. Czy słyszysz te hymny płynące wśród grobów, jak ostatnie szumy burzy, w której Jedyny skronie opuścił i skonał? — Czyż on wzywał na pomoc Aniołów, czyż on wołał o pomstę do Ojca?

IRYDION

A więc nędza i poniżenie naszym działem276 na zawsze?

WIKTOR

Mylisz się w hardości twojej, kiedy chwilę czasu nazywasz wiecznością. — Zaprawdę ci mówię, że w tych smętarzach277 śpią goście tylko278 — że nie tylko na progach niebieskich, ale i na płaszczyznach bólu, miłość przemoże nareszcie. — Zaprawdę, zaprawdę, ludy pokłon jej oddadzą, i nie będzie cezara, który by przed nią nie uderzył czołem. — Czy znasz tę postać?

Wskazuje rzeźbę na sarkofagu. IRYDION

Lutnia helleńska, ojców moich czworodźwięczne struny. — To Lykaoński Orfeusz279!

WIKTOR

Jako on, podług waszych pamiątek, dzikie rozpieścił zwierzęta, tak Jezus dusze milionów spoi brzmieniem żyjącego słowa. — Patrząc na tę lutnię ziemską, pojmij roje duchów pracujące nad światem i dźwięk u stóp krzyża poczęty, rozlegający się już pomiędzy narodami. — On żyje sobą samym i sił nie czerpie na ziemi! — Kreśli znak krzyża nad czołem. Uwierz i nie grzesz więcej! — Ostrzegłem cię teraz, jak ojciec rozżalony błędami syna — później jeśli winę powtórzysz, napomnę cię jak pasterz trzody, ukaram jako sędzia ludu!

CHÓR W POBLIŻU
Z głębi przepaści wołamy do ciebie, Panie! 
Duszę zamordowanego weź na łono twoje! —  
Daj jej odpoczynek w chwale twojej! —  
Ona odlatując przebaczyła katom! — 
 
Wchodzi orszak; męczennik na marach, głowa ścięta na piersiach spoczywa — męże w czarnych sukniach z pochodniami — za nimi niewiasty w białych szatach. WIKTOR

Podajcie mi znak świadectwa i męki, święty na ziemi i niebie!

Przynoszą mu Prochristum280 — bierze je i składa na piersiach umarłego.

Własną krew twoją, wylaną za Syna człowieka, daję ci do trumny, byś z nią kiedyś zmartwychwstał w dzień Sądu —

Przyklęka i razem wszyscy.

Ty, coś kształt nieszczęśliwych przybrał, by nieszczęśliwych ocalić, złóż z nas złości nasze i wrzuć w głębokość morską wszystkie grzechy nasze — a temu, który zaczął drugą pielgrzymkę — ostatnią, uiść się w prawdzie Twojej!

GŁOS DZIEWICY

Daj mu ujrzeć święte oblicze Twoje!

INNY GŁOS

Daj mu wiosnę, wiosnę, której nie miał na ziemi.

IRYDION

A nas wybaw od pokusy zemsty. —

CHÓR

Zemsty!

WIKTOR

Szczęśliwi, którzy umierają dla Pana. — Oni zwyciężyli przed czasem. Wznosi ręce nad tłumem. Powstańcie i znieście zwłoki do smętarza Faustyna.

Staje na czele — przechodzą z wolna. — Irydion jeden tylko zostaje z tyłu — od orszaku niewiast oddziela się na wyjściu Kornelia Metella. KORNELIA

Czemu nie łączysz się z nami?

IRYDION

Tej nocy w innym miejscu być muszę.

KORNELIA

Gdzie, Hieronimie?

IRYDION

Tam, gdzie byś drżała o zbawienie duszy, choć stamtąd wznijdzie281 chwała ludu twego. —

KORNELIA

Wiem, że się coś strasznego na smętarzach gotuje. — Widziałam dzisiaj towarzysza twojego, Symeona z Koryntu — przechodząc trącił mnie i nie obejrzał się, i szedł dalej z lwią skórą na barkach, a okiem wbitym w próżnią282 przestrzeni — w tym oku bunt się palił i srogie natchnienie. — Och! Ja nieszczęśliwa!

IRYDION

Czemu, Kornelio? Przecież sam pasterz, ojciec, sędzia ludu, Wiktor co dzień powtarza, żeś pierwsza wśród sióstr twoich i że znak wybrania już spoczął na twoim czole. — — Czegóż żądać więcej na ziemi?

KORNELIA

Niezwykły to głos twój bracie!

IRYDION

Zdaje się tobie.

KORNELIA

Ach! Czy ty ten sam, z którym klękłam na smętarzu Eufemii, którego uczyłam modlitwy mojej — Hieronimie, czy to ty?

IRYDION

Ja, siostro. —

KORNELIA

Modliłam się tyle, pokutowałam tak ciężko dni i nocy tyle!

IRYDION

I zasiądziesz w niebiesiech. — Któż by wątpił, Kornelio?

KORNELIA

O, nie za siebie — nie!

IRYDION

Za kogóż?

KORNELIA

Za jednego z braci moich. —

IRYDION

Za jednego z braci...

Zbliża się do niej. KORNELIA

Jaki ty straszny!

IRYDION

Mów prawdę, mów imię jego, ktokolwiek jest, twoim będzie. — Śpiesz się tylko, niewiasto. — Niedługie chwile nam zostały — czasu nie będzie potem na ślub przed krzyżem, a ja was oboje połączyć chcę, odesłać gdzie daleko, byście żyli razem — szczęśliwie — na Tebaidzie — mówże. — Ha! Ziemska miłość wstąpiła do duszy wybranej!

KORNELIA

Szalejesz!

IRYDION

Imię jego — tego jednego — tego brata.

KORNELIA

Hieronim! Ale ten, co był kiedyś, nie ten, co tak dziko spogląda, co bez zmysłów stoi przede mną. — Apage — Apage283! —

IRYDION

Cicha, piękna, szczęśliwa, patrz! Terazem spokojny284 jak wprzódy. —

KORNELIA

Słodki jak niegdyś?

IRYDION

Pokorny przed tobą. —

KORNELIA

Przed Panem!

IRYDION

U stóp twoich klęknę i będę powtarzał imię Chrystusa. —

KORNELIA

Obiecaj, że nie wmieszasz się do nich, że nie wdziejesz zbroi na gwałty świeckie i potępione!

IRYDION

Biedna! Ty nie wiesz, co mówisz.

KORNELIA

Nie chcesz?

IRYDION

Ja sam ich powiodę. —

KORNELIA

Biada mi!

IRYDION

Czyś nie słyszała od wielu świętych, że już bliskie czasy285? Czy nie pamiętasz słów Jedynego, kiedy odchodząc przyrzekł swoim, że powróci i królować będzie? Czyż ulubieniec Jego na dzikiej Patmos286 nie powtarzał, że Babylon runie, a sprawiedliwi na gruzach zasiądą?

KORNELIA

Kiedyś, kiedyś, ale nie dzisiaj. —

IRYDION

Dziś siostro lub nigdy!

KORNELIA

Wiktor wyklął Eugeuesa, który tak myślał i mówił.

IRYDION

Rzymianie ukrzyżowali Eudora, który tak myślał i mówił. —

KORNELIA

Pójdź do biskupa, wyspowiadaj się jemu, zapytaj się go, jak posłuszne dziecię. —

IRYDION

Ja dzieckiem tylko być zdołam przy tobie na chwilę znikomą, jak fala, co nie wróci nigdy. — Za okręgiem twoich spojrzeń we krwi ja broczyć będę — trawa nie porośnie, gdzie mój koń przeleci287!

KORNELIA

Bluźnisz!

IRYDION

Nie — ja przeczuwam tryumf Boga twego!

KORNELIA

Czyż on takiego zwycięstwa nauczał? Czyż nie odpuścił wszystkim? Czyż słabych nie ubłogosławił dla ich słabości? Czyż niewiniątkom nie obiecał królestwa niebios, dlatego że drobne i ciche? —

IRYDION

Taki był początek — ale dziś siostro słabi w sile wyrośli, niewiniątka stali się mężami!

KORNELIA

Miłosierdzia, miłosierdzia wołam nad nim, o Panie! Ty mu nie dasz przepaść w oczach moich. — Ach! Co ja mówię? Gdzie jestem? Wszak ślubowałam ci, Panie, całe serce moje. — Jakże tu ponuro — pierwszy raz strach umarłych mnie napada — kto tu jest z nami?

Obziera się288. IRYDION

Oprzyj się na mnie!

KORNELIA

Tak, tak, ty się nie odejmiesz mojej potędze. — Łaska uwiośni twą duszę. — Ja wiem, żem się urodziła, żeby ciebie zbawić!

IRYDION

Ani ty, ani nikt na ziemi nie wydrze z piersi moich pragnienia, które je rozdziera. — Gdyby sam Bóg nie wołał na nas, gdyby pomoc świętych nam obiecaną nie była, sam jeden jeszcze bym dzieło rozpoczął. — Ostatni raz może mówię do ciebie. — Znasz dzieje matki mojej, ale ukryte przed tobą wielkie myśli ojca niego. — Pij kroplami ze mnie gorycz, która mnie pożera. — Słuchaj!

KORNELIA

Ty ostatni raz — ty do mnie mówisz!

IRYDION

Słuchaj!

Siada u stóp sarkofagu — ona wyżej opiera się na tym samym grobie.

W trzynastą rocznicę śmierci Grimhildy on nagle zawołał mnie do siebie z rana, — Już od dni kilka bladość złowieszcza kaziła mu lica. „Synu — rzekł — niech zastawią biesiadę w sali Delfickiego Apollina. — Ostatni raz dzisiaj położym się u jednego stołu. — Bóg matki twojej mnie ściga, nim wejdzie jutrzejsze słońce opuszczę tę ziemię”. — Strach mnie ogarnął. — Szedłem jego wypełnić rozkazy. — On dzień cały strawił ze starcem mauretańskich pustyń. Głosy ich rozchodziły się jak ostatni szczęk dogorywającej bitwy — stało się cicho — wyszli oba i stąpali ku sali festynów!

KORNELIA

Dreszcz jak łuska gadu289 przesuwa się po mnie!

IRYDION

Siostrę moją przycisnął do łona i odpychał potem z wolna, i rzekł: „Co brat ci rozkaże czynić będziesz dla miłości mojej”. — Do płaczącej słowa już więcej nie przemówił, ale kilka kropel wina rozlał w ofierze i legł, i mirtami uwieńczonym pucharem pił zdrowie wielkich mężów. — Wyzwoleniec czytał mu Fedona290 — stu niewolnikom wejść kazał i darował im wolność, a kiedy mu dziękowali: „Jako wasze pęta skruszyłem, pamiętajcie drugim, o ile wam sił stanie, zrywać łańcuchy. — Czyńcie kiedyś, co wam mój syn powie!” — I wstał pogodny jak wieczór, co z wolna nocą się obwija, a jeszcze purpury słońca nie zatracił!

Chwila milczenia.

Wtedy w najdalszej komnacie pałacu zaczęła się ta noc ostatnia, w której zawiązały się losy moje. — Wokoło nas jaśniały płomienie trójnogów. — Masynissa rzucał w nie kadzidła — głowa Amfilocha leżała na łonie przyjaciela i stopniami schodziło z niej życie — ale powaga zawsze była jedna, niezachwiana. — Żal przerwanych zamysłów w głębi ducha leżał spętany. — Boleść nadaremno się wysilała. — Jedynym jej znakiem była wzgarda na ustach — on umierał tak, jak żyją bogi!

KORNELIA

Widzę, widzę go — ale gdzie anioł stróż jego w tej chwili?

IRYDION

W tej chwili on tworzył przyszłość, której niegdyś

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 29
Idź do strony:

Darmowe książki «Irydion - Zygmunt Krasiński (barwna biblioteka .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz