Darmowe ebooki » Dramat romantyczny » Dziady - Adam Mickiewicz (biblioteczny txt) 📖

Czytasz książkę online - «Dziady - Adam Mickiewicz (biblioteczny txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Adam Mickiewicz



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 30
Idź do strony:
lecz w sercu głębokie ma rany. 
  PUSTELNIK
ciągnąc gałąź jedliny
Chodź, bracie, chodź tu!... 
  KSIĄDZ
do Dzieci
On ma rozum pomieszany. 
  PUSTELNIK
do jodły
Chodź, bracie, nie lękaj się dobrego księżyny. 
  DZIECI
Tato! ach, patrzaj, co on w ręku niesie: 
Jak zbójca z wielką gałęzią jedliny. 
  PUSTELNIK
do Księdza, ukazując gałąź
Pustelnik przyjaciela znajdzie chyba w lesie! 
Może cię zdziwia jego postać? 
  KSIĄDZ
Czyja? 
  PUSTELNIK
Mojego przyjaciela. 
  KSIĄDZ
Jako? tego kija? 
  PUSTELNIK
Niezgrabny, jak mówiłem, wychowany w lesie. 
Przywitaj się! 
 
podnosi gałąź DZIECI
Co robisz? co robisz? ach, zbójca! 
Pójdźże precz, rozbójniku, nie zabij nam ojca! 
  PUSTELNIK
O, prawda, moje dziatki, jest to wielki zbójca! 
Ale on tylko sam siebie rozbija! 
  KSIĄDZ
Upamiętaj się, bracie; do czego ta jodła? 
  PUSTELNIK
Jodła? a, Ksiądz uczony! o głowo ty, głowo! 
Przypatrz się lepiej, poznaj gałąź cyprysową; 
To pamiątki rozstania, mego losu godła. 
 
bierze książki
Weź księgę, i odczytaj dzieje zeszłych wieków: 
Dwie były poświęcone krzewiny u Greków. 
Kto kochał, od swej lubej ukochany wzajem, 
Błogie włosy mirtowym przyozdabiał majem. 
 
po pauzie
Jej ręką ułamana gałąź cyprysowa 
Zawsze mi przypomina ostatnie „bądź zdrowa!” 
Przyjąłem ją, schowałem, dotąd wiernie służy! 
Nieczuła, lepsza od tych niby czułych ludzi. 
Jej płacz mój nie rozśmiesza i skarga nie nudzi; 
Jedna mi pozostała, z przyjaciół tak wielu! 
Wszystkie tajniki serca mojego posiada; 
Jeśli chcesz o mnie wiedzieć, pytaj, przyjacielu, 
Zostawię was sam na sam, niech resztę wygada. 
 
do gałęzi
Powiedz, jak dawno płaczę lubej straty. 
Dawno to być musiało! przed dawnymi laty! 
Pamiętam, kiedy cyprys przyjąłem z jej ręki 
Był to listeczek taki, ot taki maleńki; 
Zaniosłem, posadziłem na piasku, daleko... 
I gorącą łez moich polewałem rzeką. 
Patrz, jaka z liścia gałązka urosła, 
Jaka gęsta i wyniosła! 
Kiedy mię boleść ostatnia dotłoczy, 
Nie chcąc na zagniewane poglądać niebiosa53, 
Okryłem mój grobowiec cieniem tych warkoczy. 
 
z łagodnym uśmiechem
Ach, taki właśnie był kolor jej włosa 
Jak te cyprysu gałązki! Chcesz? pokażę. 
 
szuka i ciągnie od piersi
Nie mogę odpiąć tej zawiązki. 
 
coraz z większym sileniem się
Zawiązka miękka... z warkocza dziewicy... 
Lecz skorom tylko położył na łonie, 
Opasała mię wkoło na kształt włosiennicy; 
Pierś przejada... w ciało tonie!... 
Tonie, tonie, i wkrótce przetnie mi oddechy! 
Wiele cierpię! ach! bo też wielkie moje grzechy! 
  KSIĄDZ
Uspokój się, uspokój! Przyjm słowo pociechy! 
Ach, tak okropne bole, moje dziecię, 
Za twe na ziemi jakieżkolwiek grzechy 
Przyjmie w rachunku Bóg na tamtym świecie! 
  PUSTELNIK
Grzechy? i proszę, jakież moje grzechy? 
Czyliż niewinna miłość wiecznej godna męki? 
Ten sam Bóg stworzył miłość, który stworzył wdzięki. 
On dusze obie łańcuchem uroku 
Powiązał na wieki z sobą! 
Wprzód, nim je wyjął ze światłości stoku, 
Nim je stworzył i okrył cielesną żałobą, 
Wprzódy je powiązał z sobą! 
Teraz, kiedy złych ludzi odłącza nas ręka, 
Rozciąga się ten łańcuch, ale się nie spęka! 
Czucia nasze dzielącej uległe przeszkodzie, 
Chociaż nigdy nie mogą napotkać się z bliska, 
Przecież zawżdy po jednym biegają obwodzie, 
Łańcuchem od jednego skreślone ogniska. 
  KSIĄDZ
Jeżeli Pan Bóg złączył, ludzie nie rozłączą! 
Może się troski wasze pomyślnie zakończą. 
  PUSTELNIK
Chyba tam! gdy nad podłym wzbijemy się ciałem, 
Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje; 
Bo tutaj wszelkie dla nas umarły nadzieje, 
Tutaj ja się z mą lubą na wieki rozstałem! 
 
po pauzie
Obraz tego rozstania dotąd w myśli stoi. 
Pamiętam, śród jesieni... przy wieczornym chłodzie; 
Jutro miałem wyjechać... błądzę po ogrodzie! 
W rozmyślaniu, w modlitwach szukałem tej zbroi, 
Którą bym odział serce, miękkie z przyrodzenia, 
I wytrzymał ostatni pocisk jej spojrzenia! 
Błądziłem po zaroślach, gdzie mnie oczy niosą. 
Noc była najpiękniejsza! 
Pamiętam dziś jeszcze: 
Na kilka godzin pierwej wylały się deszcze, 
Cała ziemia kroplistą połyskała rosą. 
Doliny mgła odziewa jakby morze śniegu, 
Z tej strony chmura gruba napędzała lawy54, 
A z tamtej strony księżyc przezierał bladawy, 
Gwiazdy toną w błękicie po nocnym obiegu. 
Spojrzę... jak raz nade mną świeci gwiazdka wschodnia55; 
O, znam ją odtąd dobrze, witamy się co dnia! 
Spojrzę na dół... na szpaler... patrz, tam przy altanie, 
Ujrzałem ją niespodzianie! 
Suknią między ciemnymi bielejąca drzewy 
Stała w miejscu, grobowej podobna kolumnie; 
Potem biegła, jak lekkie zefiru powiewy, 
Oczy zwrócone w ziemię... nie spojrzała ku mnie! 
A lica jej bardzo blade. 
Nachylam się, zajrzę z boku, 
I dojrzałem łezkę w oku; 
Jutro, rzekłem, jutro jadę! 
„Bądź zdrów!” — odpowie z cicha: ledwie posłyszałem, 
„Zapomnij!”... Ja zapomnę? o! rozkazać snadno56! 
Rozkaż, luba, twym cieniom, niechaj wraz przepadną 
I niech zapomną biegać za twym ciałem!... 
Rozkazać snadno! 
Zapomnij!! 
 
śpiewa
Przestań płakać, przestań szlochać 
Idźmy każdy w swoją drogę, 
Ja cię wiecznie będę... 
 
urywa śpiewanie
wspominać, 
 
kiwa głową
śpiewa
Ale twoją być nie mogę! 
Wspominać tylko?... jutro, jutro jadę! 
Chwytam za rączki i na piersi kładę. 
 
śpiewa
Najpiękniejsza, jak aniołek raju, 
Najpiękniejsza ze wszystkich dziewica, 
Wzrok niebieski, jako słońce w maju, 
Odstrzelone od modrych wód lica. 
Pocałunek jej, ach, nektar boski! 
Jako płomień chwyta się z płomieniem, 
Jak dwóch lutni zlewają się głoski 
Harmonijnym ożenione brzmieniem. 
Serce z sercem zbiega, zlatuje się, ściska, 
Lica, usta łączą się, drżą, palą, 
Dusza wionie w duszę... niebo, ziemia pryska 
Roztopioną dokoła nas falą5758! 
 
Księże! o nie! ty tego nie czujesz obrazu! 
Ty cukrowych ust lubej nie tknąłeś ni razu! 
Niech ludzie świeccy bluźnią, szaleją młokosy, 
Serce twe skamieniało na natury głosy. 
O luba, zginąłem w niebie, 
Kiedym raz pierwszy pocałował ciebie! 
 
śpiewa
Pocałunek jej, ach, nektar boski! 
Jako płomień chwyta się z płomieniem, 
Jak dwóch lutni zlewają się głoski 
Harmonijnym ożenione brzmieniem. 
 
chwyta Dziecię i chce pocałować; Dziecię ucieka KSIĄDZ
Czegóż boisz się sobie równego człowieka? 
  PUSTELNIK
Przed nieszczęśliwym, ach, wszystko ucieka, 
Jakby przed straszydłem z piekła! 
Ach, tak! i ona przede mną uciekła! 
„...Bądź zdrów!”... i w długiej ulicy 
Niknie na kształt błyskawicy. 
 
do Dzieci
I czegóż ona przede mną uciekła? 
Czylim ją śmiałym przeraził wejrzeniem? 
Czyli słówkiem lub skinieniem? Muszę przypomnieć! 
 
przypomina
Tak się w głowie kręci!... 
Nie! nie! ja wszystko widzę jak na dłoni, 
Nie zgubiłem żadnego wyrazu z pamięci; 
Dwa tylko słowa powiedziałem do niej. 
 
z żalem
Księże, dwa tylko słowa! 
„Jutro! bądź zdrowa!” 
„Bądź zdrów!...” Gałązkę odrywa, podaje...: 
„Oto jest, rzekła: co nam tu 
 
na ziemię pokazuje
zostaje! 
Bądź zdrów!” — i w długiej ulicy59 
Niknie na kształt błyskawicy! 
  KSIĄDZ
Młodzieńcze, ja głęboko czuję, co cię boli! 
Lecz słuchaj, są tysiące biedniejszych od ciebie. 
Ja sam już nie na jednym płakałem pogrzebie. 
Po ojcu i po matce już mówię pacierze, 
Dwoje małych dziateczek aniołkami w niebie; 
Ach, i moja wspólniczka szczęścia i niedoli, 
Małżonka moja, którą kochałem tak szczerze!... 
Ale cóż robić? Pan Bóg daje, Pan Bóg bierze! 
Niechaj się dzieje według Jego świętej woli! 
  PUSTELNIK
mocno
Żona? 
  KSIĄDZ
Ach, to wspomnienie serce mi rozdarło! 
  PUSTELNIK
Jak to? gdzie się obrócę, wszyscy płaczą żony! 
Lecz ja nie winien, twojej nie widziałem żony! 
 
spostrzega się
Słuchaj! przyjmij pociechę, małżonku strapiony, 
Żona twoja przed śmiercią już była umarłą! 
  KSIĄDZ
Jak to? 
  PUSTELNIK
mocniej
Gdy na dziewczynę zawołają: żono! 
Już ją żywcem pogrzebiono! 
Wyrzeka się przyjaciół, ojca, matki, brata, 
Nawet... słowem, całego wyrzeka się świata, 
Skoro stanęła na cudzym progu! 
  KSIĄDZ
Chociaż wyznania twoje mgła żalu pokrywa, 
Wszakże ta, której płaczesz, jest podobno żywa? 
  PUSTELNIK
z ironią
Żywa? właśnie jest za co podziękować Bogu! 
Żywa? jako? nie wierzysz! cóż się tobie zdaje? 
Poprzysięgnę, uklęknę, palce na krzyż złożę, 
Ona umarła i ożyć nie może!... 
 
po pauzie z wolna
Ależ bo różne są śmierci rodzaje: 
Jedna śmierć jest pospolita. 
Śmiercią tą starzec, kobieta, 
Dziecię, mąż, słowem, tysiące 
Ludzi umiera co chwila; 
I taką śmiercią Maryla, 
Którą widziałem na łące. 
 
śpiewa
Tam u Niemnowej odnogi, 
Tam u zielonej rozłogi, 
Jaki to sterczy kurhanek? 
Spodem uwieńczon jak w wianek, 
W maliny, ciernie i głogi... 
 
przestaje śpiewać
Ach, i to jest widok srogi, 
Kiedy piękność w życia kwiecie, 
Ledwie wschodząca na świecie, 
Żegnać się musi z lubym jeszcze światem! 
Patrz, patrz, blada na pościeli, 
Jak na obłoczkach mglisty poranek! 
Z płaczem dokoła stanęli: 
I smutny ksiądz u łóżka, 
I smutniejsza czeladka, 
I smutniejsza od niej drużka, 
I smutniejsza od nich matka, 
I najsmutniejszy kochanek. 
Patrz, uchodzi z lica krasa, 
Wzrok zapada i zagasa, 
Ale jeszcze, jeszcze świeci; 
Usta, gdzie się róża kwieci, 
Więdną, gubią blask szkarłatu. 
I jak z piwoniji kwiatu 
Wycięty wąski listeczek, 
Taka siność jej usteczek. 
Podniosła głowę nad łóżko, 
Rzuciła na nas oczyma: 
Głowa opada na łóżko, 
W twarzyczce bladość opłatka. 
Ręce stygną, a serduszko 
Bije z cicha, bije z rzadka, 
Już stanęło, już jej nié ma; 
Oko to, niegdyś podobne słonku... 
Czy widzisz, Księże, pierścienie? 
Smutna pamiątka została! 
Jak w pierścionku 
Brylant pała, 
Takie jaśniały w oczach płomienie. 
Lecz iskra duszy już się nie pali! 
Błyszczą one jak rdzeni spróchniałej światełka, 
Jak na gałązkach wody perełka, 
Kiedy ją wicher skrysztali. 
Podniosła głowę nad łóżko, 
Rzuciła na nas oczyma, 
Głowa opada na łóżko, 
W twarzyczce bladość opłatka, 
Ręce stygną, a serduszko 
Bije z cicha, bije z rzadka. 
Już stanęło... już jej nié ma! 
  DZIECIĘ
Umarła! ach, jaka szkoda! 
Słuchając płakałem szczerze. 
Czy to znajoma twoja, czy siostrzyczka młoda? 
Ale nie płacz, niechaj jej wieczny pokój świeci, 
Będziemy za nię co dzień mówili pacierze. 
  PUSTELNIK
To jedna śmierć, moje dzieci; 
Ale jest straszniejsza druga, 
Bo nie umarza od razu, 
Powolna, bolesna, długa: 
Śmierć ta dwie społem osoby ugodzi, 
Lecz moje tylko zabija nadzieje, 
Drugiej bynajmniej nie szkodzi. 
Ona żyje, ona chodzi, 
Kilka drobnych łez wyleje, 
Potem w niej czucie rdzawieje, 
I została na kształt głazu. 
Ach, dwie osoby uderza od razu! 
Lecz moje tylko zabiła nadzieje, 
A jej bynajmniej nie szkodzi! 
Kwitnie życiem, kwitnie zdrowiem. 
Taką śmiercią umarła... kto? o nie... nie powiem! 
Nieprawdaż, dzieci? straszniejsza daleko, 
Gdy trup z rozwartą, ot tak, powieką. 
 
Dzieci uciekają.
Jednak umarła!... Kiedy płaczę, ręce łamię, 
Zbiegli się ludzie dokoła, 
Wyciągają długie szyje, 
Jeden mówi, że ja kłamię, 
Drugi potrąca i woła: 
„Patrz, szaleńcze, ona żyje!” 
 
do Księdza
Nie wierz, choćby ci szyderce 
Po tysiąc razy mówili: 
Słuchaj, co mówi to serce: 
Nie masz, nie masz Maryli! 
 
po pauzie
Jeszcze rodzaj śmierci trzeci: 
Śmierć wieczna60, jak Pismo mówi. 
Biada, biada człowiekowi, 
Którego ta śmierć zabierze! 
Tą śmiercią może ja umrę61, dzieci; 
Ciężkie, ciężkie moje grzechy! 
  KSIĄDZ
Przeciwko światu i przeciwko sobie 
Cięższe twoje, niżeli przeciw Bogu, grzechy. 
Człowiek nie jest stworzony na łzy i uśmiechy, 
Ale dla dobra bliźnich swoich, ludzi. 
Jakkolwiek w twardej Bóg doświadcza próbie, 
Zapomnij o swym proszku, zważ na ogrom świata. 
Ta myśl wielka pomniejsze zapały przystudzi. 
Sługa boży pracuje do późnego lata, 
Gnuśnik tylko zawczasu zamyka się w grobie62, 
Nim go Pan trąbą straszliwą przebudzi. 
  PUSTELNIK
zdziwiony
Księże! a to są czary? sztuka niepojęta! 
 
na stronie
Musi posiadać czarodziejskie sztuki, 
Albo też nas podsłuchał i wszystko pamięta. 
 
do Księdza
Wszak ja od niej słyszałem też same nauki! 
Cała rzecz słowo w słowo jak z ust jej wyjęta, 
Przy owym pożegnaniu, owego wieczora. 
 
z ironią
Właśnie, właśnie to była do kazania pora! 
Słyszałem od niej słówek pięknobrzmiących wiele: 
„Ojczyzna i nauki, sława, przyjaciele!” 
Lecz teraz groch ten całkiem od ściany odpada, 
Ja sobie spokojnie drzemię. 
Kiedyś duch mój przy wieszczym zapalał się rymie, 
Kiedyś budził mię ze snu tryumf Milcyjada. 
 
śpiewa
Młodości, ty nad poziomy 
Wylatuj, a okiem słońca 
Ludzkości całe ogromy 
Przeniknij z końca do końca!63 
 
Już tchnienie jej rozwiało te kształty olbrzymie! 
Został się lekki cienik, mara blada, 
Drobniuchne źdźbła odłamki, 
Które
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 30
Idź do strony:

Darmowe książki «Dziady - Adam Mickiewicz (biblioteczny txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz