Darmowe ebooki » Wiersz » Poezje dla dzieci do lat 7, część I - Maria Konopnicka (gdzie czytac za darmo ksiazki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Poezje dla dzieci do lat 7, część I - Maria Konopnicka (gdzie czytac za darmo ksiazki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Maria Konopnicka



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Idź do strony:
wierzbie 
Swoje pacholę.  
 
A ty stara sucha wierzbo,  
Pilnuj mi chłopca!  
Tylko pójdę z sierpem w łąkę 
Do tego kopca.  
 
Pilnujże go, trzymajże go,  
Niech mi nie padnie;  
A ty chmielu przyjacielu,  
Baw mi go ładnie!  
 
Strzeżcież mi go, bawcież mi go,  
Kwiaty u płota,  
Nie puszczajcie mi do niego 
Burego kota!  
 
Nie puszczajcie mi do niego 
Złego sąsiada,  
Tego Brysia, co za płotem 
W budzie ujada.  
 
A wy ptaszki, wróbelaszki,  
Macie tu chleba! —  
Śpiewajcie mu pioseneczki 
Z samego nieba.  
 
Ostańże mi, nie płaczże mi,  
Dziecino złota!  
Trzymajże się wierzby naszej,  
Naszego płota!  
 
Panna Micia na osiołku
— Nie puszczaj się, Mimi, sama 
Na osiołku! — rzecze mama.  
— Czekaj, tata zje śniadanie,  
To pojedziesz z nim, kochanie!  
 
Ale Mimi ani słucha,  
I hyc! na grzbiet kłapoucha.  
 
— Uciekajcie, dzieci, z drogi!  
Bo tu pędzi rumak srogi —  
Ani uzdy, ni rzemienia,  
Ni kulbaki do siedzenia...  
 
Tylko mu się z boków dymi! —  
Woła z dumą panna Mimi.  
— Aj, aj! Coś to miłe zwierzę 
Zanadto dziś na kieł bierze...  
 
Pędzi w galop, w samo błoto...  
Jezus, Marja! Stój niecnoto!... 
Prr! Prr!  
 
Wyobraźcie sobie dzieci,  
Jak to ten osiołek leci.. 
 
Biegnie Maryś z Zuźką małą,  
— Ach, panienko! Co się stało?  
Czy panienka, chowaj Boże,  
Guza gdzie nabiła może?  
 
A panienka zapłakana 
Stoi w błocie po kolana 
I przyrzeka sobie w duszy,  
Że bez taty się nie ruszy.  
 
Gąsior do Filipka
— Czego to tu pan dobrodziej 
Między stado nasze chodzi?  
Czy to trakt dla pana wąski,  
Że pan leziesz między gąski?  
Czy przebrało się zabawy 
W piłkę, w lisa i w koniki,  
Że pan depcesz nasze trawy 
I wyprawiasz dzikie krzyki,  
I na gąski rzucasz piaskiem,  
I gąsięta straszysz wrzaskiem?  
 
A może chcesz na gęsiarka?  
To ci worek da szafarka,  
Żebyś skrył się przed szarugą,  
Koszulinę da ci długą,  
Da ci w rękę bat, kochanie,  
Suchą kromkę na śniadanie,  
Zostawi ci na wieczerzę,  
Co się resztek z misy zbierze;  
A jak zginie gąska która,  
To w robocie będzie skóra!  
 
Jakoś to się nie podoba?  
No, to się rozprawim oba! 
Poznasz wnet, mości Filipie,  
Jak to gąsior mocno szczypie!  
Masz pamiątkę! Masz, mój panie,  
Niechże siniak ci zostanie!  
Krzyczysz? Nic mnie to nie wzrusza;  
No, niech teraz panicz rusza.  
A powiedz tam, mój kolego,  
Niech się dzieci gąsek strzegą!  
 
 
Janek wybiera się w drogę
Oj, jak ślicznie tam daleko,  
Pod tym lasem, nad tą rzeką!  
Jak się słonko w wodzie złoci!  
Co tam w łąkach jest stokroci,  
Co tam zboża, co tam chat,  
Jak szeroki piękny świat!  
 
Tak w pogodny letni ranek 
Dumał sobie mały Janek,  
Wystawiwszy główkę płową 
Aż za furtkę ogrodową,  
Gdzie w oddali widać het 
Wstęgę rzeki, wzgórza grzbiet.  
 
Naraz krzyknie: 
— Wiem, co zrobię! 
Chleba w torbę wezmę sobie,  
Ani mamie, ani komu,  
Nic nie powiem w całym domu,  
I daleko pójdę w świat,  
Bom nie baba, ale chwat!  
 
Przygoda nieuka
Na trzy mile, het, od Wólki,  
Każdy kotki zna Anulki,  
— Z czego? — może chcecie spytać.  
A no, bo się uczą czytać!  
 
Mruczusiowi w lewo, w prawo,  
Elementarz jest zabawą;  
Filuś trafia też litery,  
Kładąc na nie łapki cztery.  
 
Ale Burek!... straszne rzeczy,  
Co się ten kot nie nabeczy,  
Nie namiauczy przy czytaniu!  
Ba, przy sylabizowaniu!  
 
Woła Ania do nauki:  
A ten — smyrt — i dalej sztuki:  
To w śpiżarni kąśnie szperki,  
To poruszy owcze serki.  
 
To go z kuchni i od garnka 
— A psik! — pędzi precz kucharka,  
A niech wróbla gdzie zaoczy,  
Na najwyższą gałąź skoczy.  
 
Aż raz, patrzy, coś tu stoi.  
Chce polizać, lecz się boi,  
Nie wie co to, nie chce pytać,  
Napis jest — nie umie czytać.  
 
Wącha, patrzy, aż ozorek 
Wystawiwszy, liznął korek...  
Jak nie miauknie! Jak nie wrzaśnie!  
— Gwałtu! — A to pieprz był właśnie.  
 
Boli, piecze, szczypie, strzyka,  
Skórka zlazła mu z języka,  
Filuś się za boki chwyta...  
— A czemuż to waść nie czyta?  
 
Żabka Helusi
Nikt mnie o tem nie przekona, 
I nikomu nie uwierzę, 
Że ta żabka, ta zielona, 
To jest szpetne, brzydkie zwierzę. 
 
Proszę tylko patrzeć zbliska: 
Sukieneczka na niej biała, 
Tak w porannem słonku błyska, 
Jakby w perły szyta cała.  
 
Wierzchem płaszczyk zieloniutki, 
Jak ten listek, jak ta trawa, 
I zielone mają butki 
Nóżka lewa, nóżka prawa. 
 
Główkę takiż kaptur kryje, 
Ciemne prążki po kapturze, 
Prawda, oczy ma przyduże, 
I przygrubą nieco szyję.  
 
Ale zato, jak daleko 
Wypatrzy tę chmurkę małą, 
Którą morze letnią spieką 
Na ochłodę nam posłało! 
 
A jak głośno, skryta w krzaki: 
— «Dżdżu! Dżdżu!» — woła podczas suszy. 
Choć świergocą wszystkie ptaki, 
Ona wszystkie je zagłuszy!  
 
Alboż robi jakie szkody? 
Psuje kwiaty? niszczy sady? 
Wszak jej starczy trochę wody, 
Małe muszki i owady. 
 
Przytem... Nie wiem tego pewnie, 
Lecz mi niania raz mówiła 
O prześlicznej tej królewnie, 
Co zaklęta w żabkę była.  
 
Cudnej główki, rączek, lica, 
Nic nie widać, ani trocha... 
Zaklęła ją czarownica, 
Czarownica, zła macocha! 
 
I w postaci tej musiała 
Siedem lat czekać dziewica, 
Aż ją trafi złota strzała, 
Złota strzała królewica.  
 
Dopieroż ją wypuściła 
Z owej skórki jędza baba, 
I królową potem była 
Ta zaklęta pierwej żaba. 
 
Czy to prawda, czy tak sobie, 
Tego nie wiem już na pewno. 
Zawszeć boskie to stworzenie, 
Chociaż nie jest i królewną!  
 
Parasol
Wuj parasol sobie sprawił.  
Ledwo w kątku go postawił,  
Zaraz Julka, mały Janek,  
Cap za niego, smyk na ganek.  
Z ganka w ogród i przez pola 
Het, używać parasola!  
 
Idą pełni animuszu:  
Janek zamiast w kapeluszu,  
W barankowej ojca czapce,  
Julka w czepku po prababce,  
Do wiatraka pana Mola!... 
A wuj szuka parasola.  
 
Już w ogrodzie żabka mała 
Z pod krzaczka ich przestrzegała:  
— Deszcz! deszcz idzie! Deszcz, deszcz leci!  
Więc do domu wracać, dzieci!  
Mała żabka, ta, na czasie 
Jak ekonom stary, zna się,  
I jak krzyknie: deszcz! — to hola!  
Trza tęgiego parasola!  
 
Lecz kompanja nasza miła 
Wcale żabce nie wierzyła.  
— Niech tam woła! Niech tam skrzeczy!  
Taka żaba!... wielkie rzeczy!  
Co nam wracać za niewola!  
Czy nie mamy parasola?  
 
Wtem się wicher zerwie srogi.  
Dzieci w krzyk, i dalej w nogi...  
Szumią trawy, gną się drzewa,  
To już nie deszcz, to ulewa;  
A najgorsza teraz dola 
Nieszczęsnego parasola.  
 
W górę gną się jego żebra,  
Deszcz go chlusta, jakby z cebra, 
Pękł materjał... Aż pod chmury 
Wzniósł parasol pęd wichury.  
Darmo dzieci krzyczą: Hola!  
Łapaj! Trzymaj parasola!  
 
Nie wiem, jak się to skończyło,  
Lecz podobno niezbyt miło;  
Żabki o tem może wiedzą,  
Co pod grzybkiem sobie siedzą;  
— Prosim państwa, jeśli wola,  
Do naszego parasola! —  
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Przygoda Mańci
Chyłkiem, ciszkiem, milczkiem, bokiem 
Biegnie Mańcia w pole mrokiem. 
Ot, w sekrecie wam powiadam, 
Że drapnęła od swej madam, 
Od swej madam, od swej bony, 
Co parasol ma zielony.  
 
Coś tam, mówiąc między nami, 
Nie powiodło się z lekcjami, 
Było dużo fuku, puku: 
— A próżniaku!... A nieuku!... 
Aż też Mańcia, tak jak stała, 
Smyrgła w pole, niby strzała! 
 
Księżyc właśnie wszedł z za chmurki, 
W życie wabią się przepiórki, 
Twarde wąsy oset jeży, 
Słychać łopot nietoperzy... 
Mańcia staje, staje... słucha... 
Pustka, zmrok, żywego ducha!  
 
Żółty bąk z okrutnym brzuchem 
Bzyknął jej nad samem uchem, 
Ćma oślepła w oczy bije, 
Trawa drży... a może żmije? 
Może wilk?... Może wyskoczy 
Strach, co to ma wielkie oczy? 
 
Mańcia staje. Z pod fartuszka 
Słychać głośny stuk serduszka: 
Stuku, puku... Ledwie żywa. 
Wtem tu: — «Meee»... Coś się odzywa... 
Patrzy, aż ci tu jagniątko 
Leży w trawie niebożątko.  
 
Moja Mańcia w skok do niego. 
— A ty małe nicdobrego! 
A nicponiu! A ty zbiegu! 
To tu miejsce do noclegu? 
To ty nie wiesz, że matusi 
Strach o ciebie tam być musi? 
 
Chodź mi zaraz tu na ręce! 
Już ja uszków ci nakręcę, 
W taką ciemność! W taką rosę!... 
Chodź! Ja zaraz cię odniosę. 
A jagniątko: «Meee». — A poco 
Panna sama biega nocą?  
 
Jak to będzie?
Już się oczki wyspały?  
Już to patrzą się mile?  
A, pieszczoszku mój mały,  
Poleż jeszcze przez chwilę!  
 
Jak to rączki wyciąga,  
Mój Stasieniek, mój złoty!  
Czekaj, czekaj! siostrzyczka 
Ma dziś dużo roboty!  
 
Jutro będzie Wielkanoc,  
Babki w piec już wsadzone,  
Gotują się kiełbasy,  
I mieć będziem święcone!  
 
Najpierw obrus bielutki 
Mama na stół położy,  
Na nim stanie w pośrodku 
Ten Baranek, ten Boży.  
 
Chorągiewka czerwona,  
A zaś kijek złocony,  
Babka jedna i druga 
Z każdej będzie stać strony.  
 
Potem szynka ogromna,  
W niej borówka zatknięta,  
Na znak, że to radosne 
I wiosenne są święta.  
 
Mama wczoraj kupiła 
Pęk borówek świeżuchny...  
Placki będą, jak drużby,  
A zaś babki, jak druchny!  
 
Obok będzie kiełbasa 
Na okrągłym półmisku,  
I prosiątko pieczone,  
Co jajeczko ma w pysku.  
 
Jajkiem będziem się dzielić 
Wszyscy w domu zkolei,  
Życzyć sobie pociechy,  
Życzyć sobie nadziei.  
 
Potem będą mazurki —  
Właśnie robi je mama,  
A rodzynki, migdały 
Obierałam ja sama!  
 
A na boku stać będzie 
W kubku woda święcona,  
I kropidło z wstążeczką,  
Od sąsiada Szymona.  
 
Zrana przyjdzie ksiądz proboszcz 
I poświęci stół cały,  
Domek także pokropi,  
By się dzieci chowały.  
 
Gdzie tam padnie, to padnie,  
Po okienku, po ścianie...  
Ej, zobaczysz, Stasieńku,  
I tobie się dostanie!  
 
Tak się zrobi wesoło,  
Tak słoneczko zaświeci —  
Ach,
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Idź do strony:

Darmowe książki «Poezje dla dzieci do lat 7, część I - Maria Konopnicka (gdzie czytac za darmo ksiazki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz