Przemysły (tomik) - Mieczysław Braun (czytanie książek .txt) 📖
Krótki opis książki:
Jeden z dwóch wczesnych zbiorów poezji Mieczysława Brauna — niesłusznie zapomnianegoprzedstawiciela nurtu skamandryckiego.Będące niekłamaną pochwałą i afirmacją ludzkiej pracy utwory poety przesycone są klimatemmiędzywojennej przemysłowej Łodzi. Podejmowaną problematykę społeczną Braun kontynuowałw dalszej swojej twórczości, w znacznie większym stopniu filozofującej aniżeli pierwszepublikacje poetyckie. „Przemysły” stanowią świadectwo solidarności autora z ludźmi pracy, ajednak twórcy udało się uniknąć narzucającej się, nachalnej ideologii i propagandy ówczesnychruchów komunistycznych i komunizujących.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Mieczysław Braun
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Przemysły (tomik) - Mieczysław Braun (czytanie książek .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Mieczysław Braun
class="verse">Nad przepaścią kołowrotną i błędną...
Szybkim działem, niewidzialnym prądem
Rządzisz morzem i wiatrem i lądem, —
O, zdobywco szalony wirującej planety,
Komu kradniesz śmiertelne sekrety?
Wynalazkiem, sposobem, rachunkiem,
Czarem wiedzy, jadowitym trunkiem,
Sięgasz w niebo gwiaździste grzmotem — błyskiem okrutnym,
Ale sam jesteś głodny i smutny...
Tamten Słońce Wschodzące ogarnia,
Cicho świeci, jak żółta latarnia,
W różowego przedświtu kołyszącej się łunie,
Tamten — cichy, jak sen, Sakja-Muni...
Już się budzi żarliwą modlitwą,
Zaczajony, jak człowiek przed bitwą,
Kosookiem spojrzeniem i mądrością zaklętem,
Dzwoni — dzwoni dalekim tętentem...
Bóg murzyński, nagi ludożerca,
Czarnem sercem do czarnego serca
Zmierza cichcem, uderza i przebija oszczepem,
Swojem szczęściem okrutnem i ślepem!
Skacze w górę, okręcony tańcem,
Że z radości stał się obłąkańcem,
Że jest młody śmiertelnie i rozkwita nad ranem
Drzewem chlebnem, kauczukiem, hebanem...
Przed dymiącem na wietrze ogniskiem,
Uśmiechnięty jutrzenki rozbłyskiem,
O, Mustangu Ognisty! Czerwonopióry Sępie!
Z tomahawkiem już czyhasz w ostępie...
Hej, ziemio, ziemio spęczniała!...
Gwiazdo błędna! gwiazdo wspaniała!...
Zanim bombą wybuchniesz, ogniem snów, dynamitem,
Wyśpiewamy cię niebem i świtem!
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Do reportera
Reporterze,
Węszący sensację
W tłumie rojnym
Na ulicy gwarnej,
Lubisz spadające samoloty
Kochasz katastrofy pociągów,
Upaja się dech niespokojny,
Pośpiech serc bijących, jak młoty,
Wypadki dnia,
Przeżycia miasta,
Wszystko przed tobą urasta
Jak niewidziane potwory
Z samego dna,
Wypuszczone z klatki historji.
Reporterze,
Szukający wcielonej zmory,
Pragnący wstrząsu,
Który potrafi przerazić,
Wypadki toczą się w glorji
Niezwykłe i niesłychane!
Kochasz bandytę
Z dwoma brauningami w rękach, —
Kiedy salwami strzela w tłum, — —
O, patosie ulicznej gonitwy!
Ciało przechodnia wijące się w mękach...
Wrzawa i szum,
Popłoch modlitwy,
Wygrywanej dzwonkami tramwajów...
Widziałeś sensację — kochankę,
Gdy skoczyła na szyny pod kolej,
Ta ospowata dziewczyna
Bryznęła krwią,
Krew zostawiła plamy,
Jak witrjolej
Na jedwabnej sukience damy.
Detektywie,
Nie szukaj zbrodni,
Nie szukaj dreszczu, który daje moc jej,
Spojrzyj prosto w oczy przechodnia,
A spłoniesz w cudownym podziwie
Nabity dynamitem emocji!
Węszysz krew,
Patrzysz dokoła jak szpieg,
Czuwasz po nocach:
A może się zdarzy!
Patrzaj,
Sensacja czai się przy tobie,
Jak zwierzę liże ci ręce,
Sięga do twarzy,
Błaga o jedno spojrzenie,
Przybywa co chwila więcej,
Tłoczy się nawał sensacji,
Chwytaj!
Czemprędzej chwytaj!
Chowaj po kieszeniach,
Nabieraj do czapki, do ust,
Prędzej, prędzej!
Starczy na miljard nowin,
Na wszystkie gazety świata, —
Wszystko ci powiem!
Patrzaj,
Budują dom,
Gromadzą cegły,
Codziennie rośnie piętro,
Żarliwa robota wre,
Dzieje się powszechne święto!
Wyżej, wyżej!...
Uderzają fale sensacji,
Życie pomaga snom,
Wioną powiewy potężne,
Wiewy niewidzialne i tajne,
Pełni się sprawa żywa.
Tyle cudowności przybywa!
Reporterze! biegnij do redakcji
Drukuj dodatki nadzwyczajne:
— Wybudowali dom!
— Wyszła z warsztatów lokomotywa!
A nocą
Na jasnej fabrycznej hali
Klawikordy maszyn turkocą,
Rosną ogromne bele,
Z chaosu wypływa ład, —
Szalej z radości, szalej!
Wyślij depesze
Na cały świat:
Na warsztatach wczoraj utkali
Tyle i tyle, — —
Rośnie bogactwo
Warstwa za warstwą
W pracy żarliwej,
W kipiącej sile
Trzęsie się powszechne gospodarstwo!
Prędzej, — —
Zakładają kable,
Rzucają mosty,
Rodzą się nowe okręty,
Ucieleśnia się tysiące marzeń.
Tyle radości!
Prędzej, — —
Ukazują się nieczytane książki,
Wynalazki otwierają niebo,
Nie nadążysz filmowi zdarzeń,
Powszechnemu Postępowi Pracy!
Radosną nowiną,
Strofami — hymnami,
Pieśnią wysoką żywą
Rośnie powszechna sprawa,
Słowa czynami płyną,
Twórczość tryska jak lawa, —
O dziwo!
Dziwo!
Inżynier i poeta
INŻYNIER:
Poeto! wreszcie się zastanów,
Za własną duszę pacierz zmów...
Już bliski szum aeroplanów
Zagłusza dźwięki twoich słów.
Kto zechce z tobą w górę gnać
Na skrzydłach marzeń i Pegaza,
Kiedy ten — z glinu i z żelaza, —
Mój rumak nie chce w miejscu stać?
Na wichrze lecę śmigłą racą,
Piję ocean, łykam ląd,
Zwyciężam żywioł, zmieniam prąd
I mocną ręką ster obracam.
Powiedz, czy nie jest bardziej cenne,
Niż twoje chwile zmienne, senne,
To, żeś naprawdę w chmurach znikł?
Ze mną polecisz wolnym sportem
Wygodnie, mięko i z komfortem,
Spływam przed każdym większym portem,
Masz towarzystwo, grację, szyk...
Z nas dwuch — ja zbliżam się do gwiazd,
I ja zakładam stopy w tęczę,
I ja się w twojem słońcu wdzięczę,
Do najpiękniejszych płynę miast.
To wszystko, wszystko jest prawdziwe,
Że chwytam wichrów dumną grzywę,
Że z góry patrzę na ten świat,
Że śmierć i życie łączę żartem,
Jak finish z rozpędzonym startem,
Że słowa prawdy niezatarte
W przestworzach kreśli lotu ślad...
A ty? umysłem rozpalonym
Na chwilę sięgniesz w moje strony,
I spadasz grzeszny i znużony,
Żeby na nowo w sercu snuć
Tęsknotę swoją niepokorną,
I burzę uczuć swych upiorną,
I żeby ogniem słowa skuć.
O, ja mam lepsze aparaty,
Które przenoszą myśli wlot.
Ty często pragniesz zdobyć światy,
A trafiasz kulą w płot.
Jak bardzo jesteś niewspółczesny!
Prześciga cię mój pęd bezkresny, —
— — Motocyklopów idzie tłum!
— — Miljarda śmigieł straszny szum!
A nad twą głową smęt bolesny...
POETA:
O, mój daleki krwawy śnie!...
O, moja ciężka winna czaro!...
Prześniłem próżno wszystkie dnie
Goryczą, szczęściem i ofiarą!
Prześniłem noce, przebyłem kres,
Doszedłem szczytów, których nie znam.
Ach, ile łez! ach, ile łez
Okryła skrzydłem przepaść gwiezdna...
Łzy nie pomogą, nie zmoże grom,