Jerzy Jarniewicz
Makijaż
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-5778-0
Makijaż
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
Makijaż
Bieżnia
Białe czarne
Mokry parkiet
Katalog
Z Ksiąg Królewskich
Kotlisko
Na wprost
Zapis
Zstąpienie
Jaszczurka
Makijaż
Najlepsze westerny są czarno-białe
Krótka historia WKP(b)
Fetysz
Prosty wiersz o miłości
Gryps
Za plecami
Skręty
Centralwings
Shopping and Fucking
Cztery krótkie wiersze dla Doroty Nieznalskiej
W samo południe
Biały kwadrat na białym
Trądzik
Bajpasy Pinocheta
Będzie wiosna
Pantograf
Tu jesteś
Makijaż
Free Tibet
Skąd dzwonisz?
Do dali i do bliży
Zimna geografia
Przedwiośnie
Na wiatr
Osiemdziesiąty szósty
Makijaż
Nota
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Makijaż
„Przesadna mowa zwykła kryć miernotę uczuć” — myślał, jakby bogactwo ducha nie wyrażało się czasem przez puste zgoła metafory, gdyż nikt nigdy nie może dać dokładnej miary swych potrzeb, myśli i cierpień, a słowo ludzkie jest jak pęknięty kocioł, na którym wygrywamy melodie godne tańczącego niedźwiedzia, gdy tymczasem chcielibyśmy wzruszyć gwiazdy.
Gustave Flaubert, Pani Bovary
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Makijaż
Powstaje kawałek po kawałku,
gdy robi twarz — na obraz.
Podkład nakłada palcami,
unikając, jak piszą, „smug
i docierając do miejsc
nieosiągalnych dla gąbki”. Zaczyna
od czoła i przesuwa się stopniowo
w dół ku podbródkowi. Oklepuje
lekko twarz wnętrzem dłoni. Sińce
pod oczyma tuszuje korektorem.
Nakłada puder, modeluje twarz różem,
nadaje kształt brwiom.
Na powiekach stawia czarne kreski
eyelinerem w kamieniu,
uzyskując „wyrazistość
i głębię spojrzenia”.
Po czym zagryza wargi, a krew
rozlewa się łagodną falą
po niezapisanych policzkach.
Bieżnia
Koniec nas uwiarygodnia. Gadnia?
Daj spokój świętej mowie,
bo kto gna, nie gada. Długi dystans
wyznaczony nazwami zrewoltowanych miesięcy
mamy za sobą. Przed nami co najwyżej dni tygodnia,
od jednego do siedmiu. Godziny dnia, od wczesnej
do ostatniej. Wschody i zachody bez znaków
diakrytycznych. Bo ból boli, sól soli,
jak na podświetlonym ekranie komórki.
I mowa się odmieni: rynek dojdzie do dna wycen,
ogłoszą spowolnienie wzrostu,
a na parkiecie zapanuje nieufność. Miłość
do adrenaliny połączyła sprinterów — tak mówią,
gdy wpadam na metę. Ale nie potwierdzam,
ani nie zaprzeczam, mam się na baczności:
sędzia ustawił języki.
Białe czarne
Kto chce ukryć fakty? I skąd ta alergia na światło,
ból oka nie do zgaszenia i pożar na spojówkach,
jakby ktoś lampą po oczach prześwietlał nam wzrok?
Się zobaczy. Się zbada. Ułoży się pod lupą,
bez zwrotów, w cofniętym kadrze,
który się za nas wypowie, zezna nas lakonicznie.
Każdemu jego pesel według zasad i zasług.
Przyda się w nowym czasie, który na pewno nadejdzie,
wydrenuje nam konta, wyeksmituje z języka:
wstrzemięźliwość fiskalna w sytuacji stałego popytu
może pogłębić recesję. Kocham cię, mów jeszcze,
szepcze do bohatera bohaterka serialu
w cudzej historii do oglądania. I co z nami będzie, Janku?
Się zobaczy. Się będzie. Oraz to, że cię nie opuszczę,
póki słów, aż do śmierci. Zmiany indeksów
były kosmetyczne.
Mokry parkiet
Zawsze byłem przeciw Lisom. A ty
przeciw komu będziesz? Po chwili
kalkulacji odłożyłaś «Dziennik», odpięłaś
klamerkę na pochylonej szyi,
zatrzasnęłaś drzwi i zagrałaś na giełdzie.
Ach, ten gest sprytnej
Uwagi (0)