Darmowe ebooki » Tragedia » Klątwa - Stanisław Wyspiański (focjusz biblioteka TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Klątwa - Stanisław Wyspiański (focjusz biblioteka TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:
class="h4">MŁODA
Tym łatwiej spełnię wszystko moje. 
  PUSTELNIK
Was do niczego nikt nie wzywa. 
  MŁODA
Toć to już wie gromada cała, 
że prze mnie403 klątwy złość straszliwa. 
  PUSTELNIK
Na tobie nikt nie szuka kary. 
  MŁODA
Święconej ja się imam wiary, 
przed Piekłem Niebo straż tu trzyma. 
  PUSTELNIK
Ano jest jeszcze nad obima404 
Moc przebaczenia, ukojna, 
co groźby w nicość mieni. 
  MŁODA
Samiście rzekli: trza ofiary. 
  PUSTELNIK
Ofiary z żywych płodów ziemie. 
  MŁODA
Jenoście słowo pół pojeni405, — 
trza dać, co ludzkie zlęgło plemie. 
  PUSTELNIK
Gdzie wy idziecie!? 
  MŁODA
Hań406, — wy stoicie w pół drogi — 
  PUSTELNIK
Strojne wiedziecie, strojniście w bieli. 
  MŁODA
Duszyczki czyste, boscy anieli 
pojmą strzec. 
  PUSTELNIK
O jakiejże to mówisz drodze? 
że ja to niby poły stoję? 
  MŁODA
Królestwo sobie w niebie roję, — 
jak wam to rzec — ? 
  PUSTELNIK
O twój się rozum niepokoję, 
kobieto — 
  MŁODA
Chcę za tych złotych bram podwoje 
Edeńskich407 biec. 
  PUSTELNIK
Umysł ci splątał się niebodze, 
zmyślonych gróźb podnietą. 
  MŁODA
Zmyślone było szczęście moje; 
groźby dosięgły mię żarliwe; 
czas, by się wypełniło. 
  PUSTELNIK
Jakąż obłędną rwiesz się siłą — 
Patrz, by cię złe nie omamiło. 
  MŁODA
Bóg sam mnie król nade mną! — 
Wy precz... 
  PUSTELNIK
Zbłąkana, 
cóż to ty gadasz?! 
  MŁODA
Ja skazana. 
  PUSTELNIK
Gdzie wiedziesz dzieci!? 
  MŁODA
Na ofiarę. 
— Chcę by się wielka stała 
rzecz — tam. 
  PUSTELNIK
Zbrodnia!? 
  MŁODA
Za grzech śmiertelny. 
  PUSTELNIK
Zbrodnia! 
  MŁODA
Ja spłonę, dzieci spłoną! 
  PUSTELNIK
O grozo! 
  MŁODA
Stos już zgotowiono. 
  PUSTELNIK
Stos!!? 
  MŁODA
Wedle waszych słów. 
  PUSTELNIK
Ofiary żywe! 
  MŁODA
Wyście rzekli, 
ja oto klątew tych przyczyna. 
  PUSTELNIK
Bóg rozum mąci, gdy przeklina 
wyzwałaś Boga, — ty zbrodniarka! 
  MŁODA
Precz stąd, wy Boga mi nie gródźcie408. 
Mojej Niedoli ja żniwiarka; 
Jakież mnie życie, wypędzonej? 
  PUSTELNIK
Ty wypędzona?! Tak okrutnie! 
  MŁODA
Pogarda wszystka pogardzonej. 
  PUSTELNIK
Chcesz śmierci?! Straszna twoja Dola! 
  MŁODA
„Wyżeńcie het na pola” — 
słyszałam wyrok; to jak młotem, 
Serce mi biło; wiem o stosie; 
tym jednym duszę zbawię; 
jakiesi409 księgi piszą o tem 
Boskie. — Kędy się zwrócę wylękniona, 
ścigają wszędy mię zwidzyska410 
po nocach, w dniu, na jawie, 
jacyś mię gonią, widzę z bliska 
przy twarzy tuż ich twarze, 
już, już nade mną ich ramiona, 
rąk podniesionych zwarte koliska. 
Ciskają na mnie gruz, kamienie, 
uciekam darmo, — gonią, gonią, 
próżno się chronię przed ołtarze, 
wołają: Śmierć, Śmierć, Zatracenie! 
  PUSTELNIK
— Złe Moce przyszły po nią!! 
 
W miarę słów Młodej, Pustelnik cofa się w przerażeniu i znika ku stronie kościoła. Młoda, po jego odejściu, rozgląda się po ogródku, po otoczeniu całym, postępuje krok za krokiem bardzo wolno, zawsze prowadząc starsze dziecko za rączkę, a młodsze niosąc na ręku. MŁODA
Dziatek tych moich zlituj małych, 
w giezłeczkach411 białych: 
otom je godnie ustroiła 
i siebie samą przygodziła412. 
We włos im wplotłam kłosy zżęte, 
jako, że w Szczęściu są poczęte; 
jako, że Nieszczęść gnie je Dola, 
kłos złoty sierpem żęłam z pola. 
Niedługą chwilę już pożywię413. 
Weźmij je do się w niebo twoje, 
gdzie złote Słońce w ogniach wre, 
za Empirejskich414 bram podwoje. 
Wieczyście pokój znacz mej duszy; 
zali415 błękitów twych poruszy, 
mój płacz, — 
zali Cię moja skarga sięże416: 
tych się obłoków białych chyta417; 
patrz, w całun nędzy upowita418, 
u tronów twoich lęże419. 
Nędze to przed cię te ubiory, 
ten strój, bogactwo moje; 
patrz, jako serce dla cię stroję, 
byś mi uchylił bram zawory. 
Żywa, przez ogień pójdę żywy, 
przeniosę420 ból i żar straszliwy, 
bądźże ty litościwy. 
Miłość dziś moja katem dla mnie 
a przeczże421 żyłam w niej niekłamnie; 
jako gołębie żyłam Boże, 
jako te w boru bujne zioła, 
naraz mię Los tajemny woła, 
że serce w trwoźnych ogniach gorze422. 
Bądźcie mi zdrowe, bądź mi zdrowa 
Radości i Wesele, 
żegnaj Słońce, — 
niechajże oczu mych nacieszę, 
ostatni raz się k’tobie423 patrzę. 
Oto na stos skazana idę; 
glina, rozsypię się w popiele: 
ostatnim grzechem Śmierci grzeszę 
grzech, 
co mych grzechów pamięć zatrze. 
Dawasz Sędzio Sprawiedliwy 
nade mną młodą sąd straszliwy 
ognia żywego; 
skłoń duszy mojej czystej 
Światłości Wiekuistej 
Nieba Rajskiego. 
Ciało zetlałe w popioły 
wichr zwieje z prochem pospoły424 
we czworą świata stronę425, 
a dusza gołębica biała 
zwól, by z popielnych zgliszczów wstała 
w jasności nieskończone. 
 
Idzie powolnie, okalając domostwo; drzwi na plebanii ostawiła426 otwarte, z widokiem na przestrzał, więc ją widać teraz, gdy idzie przez natonie427, po drugiej stronie budynku. — Po chwili widać ją jeszcze raz w górze ponad dworkiem, idącą wzdłuż wału, aż znika w ugorze. Po jakimś czasie słychać z daleka turkot wozu, coraz się zbliżający; wozu, który pędzi; w pobliżu plebanii słychać, jak na gościńcu gwałtowny turkot naraz ustaje; wóz się zatrzymał; ktoś z wozu, słychać, jak zeskakuje na równe nogi, — biegnie ku plebanii: — Ksiądz. Dopada szybko wrotek ogrodu, pędem biegnie ścieżką do wrót, wpada w sień, widać go poprzez okna, jak obiega pokoje; nie znalazłszy nikogo, wychodzi znów poprzed wrota sionki, na ogród. Od strony kościoła spieszy Pustelnik, z dala już dając mu znaki. KSIĄDZ
— — — Jednak jej nie ma... 
  PUSTELNIK
Nareszcie, — wracasz — by nie za późno! 
  KSIĄDZ
Co wy mówicie? — pędziłem konie 
w cwał. 
  PUSTELNIK
Rwie mnie niepokój. 
  KSIĄDZ
Lęk i niepokój mnie tu gnał. 
  PUSTELNIK
Strzec by ją trzeba. 
  KSIĄDZ
Kędyś428 poszła. 
  PUSTELNIK
Posłać za nią, pogonić. 
  KSIĄDZ
Na izbie chusty porozrzucane, 
poszła — 
  PUSTELNIK
Wygnana! 
Wyście nieszczęsną gnali! 
  KSIĄDZ
Sama mówiła, że będzie stronić 
ode mnie, — jakoż bronić, 
czego żądała? 
  PUSTELNIK
Zlękniona tu przede mną stała 
i Piekieł łuna 
w twarz jej rzucała się paląca, — 
...drżała — 
  KSIĄDZ
Tu z wami rozmawiająca?! 
O czym —? 
  PUSTELNIK
O ogniach Odkupienia, 
Czyścowej męce, dusz Zbawieniu, 
krzykiem grożąca! 
  KSIĄDZ
Straszna mi w oczach truna 
się zjawia, — sprawdzają podejrzenia. 
— Mówiła więcej — że — — 
  PUSTELNIK
Mów!! 
O hańbo! — Więc to twoje 
mówiła słowa — ? 
  KSIĄDZ
Dziwna, przekorna twoja mowa 
gdy ja tu w lęku stoję — 
  PUSTELNIK
Chcieliście się jej pozbyć. 
  KSIĄDZ
Kogo?! — —  
Słyszała!!! 
wie?! — !? — co się stanie!! 
  PUSTELNIK
Winieneś śmierci tej kobiety. 
  KSIĄDZ
Nic, — drżałem o ten stos, 
coście kazali stawiać! — 
No nic, — teraz już nic — 
ale ten ciągły lęk, że ona wie! — 
— Już teraz nic — 
  PUSTELNIK
Stos stoi hań429 na górze!! 
  KSIĄDZ
Jaki!!!? 
Gdzie?! — hań!? Na ugorze!? 
Więc wy!? — Beze mnie!? — 
  PUSTELNIK
milczy KSIĄDZ
Prze Boga — ona! — gdzie?! 
  PUSTELNIK
Przez was wygnana, porzucona. 
  KSIĄDZ
Kłamstwo! — Udanie! Dla niepoznaki! 
  PUSTELNIK
Naszej się prośbie przychyliła 
stosu dopatrzeć, co na twym polu, 
na ugorze — 
  KSIĄDZ
Poszła tam!!!! — Boże! 
tam — za nią — pójść — biec co żywo! 
 
Od paru chwil było już widać Parobka jak z góry, z wału, szedł powoli, tą samą ścieżką, którą był poszedł; — okalając dom, idzie przed czoło plebanii i staje przed Księdzem, ciskając o ziemię powrósła i słuchając z rozdziawiona gębą, czego Ksiądz krzyczy do Pustelnika. KSIĄDZ
Ha ty skąd?! 
W porę! — za nieszczęśliwą, za nią. 
na ugór!! leć!! 
  PAROBEK
Dyciem na ugór szedł przed panią 
i z nią się minął na pół drogi. 
  KSIĄDZ
Chodziłeś po co? — 
  PAROBEK
Z rozkazania — 
  KSIĄDZ
Gdzie poszła!!? 
  PAROBEK
Szła tam, hań, kaj430 poniosłem wprzódzi, 
co rozkazała nieść. 
  KSIĄDZ
Jej rozkaz! — co?? 
  PAROBEK
Tych brzemion dwa, 
co to je Sołtys zakupili. 
  KSIĄDZ
Paliwa, łuczyw? 
  PAROBEK
Ciężkie licho! 
  KSIĄDZ
Ogień! — Ofiara! 
  PAROBEK
Kajby431 ta pani co paliła? 
  KSIĄDZ
Co wiesz? Co, — jak! 
  PAROBEK
A bo się w cudy postroiła 
białe i szli tak wszystko troje 
śpiewając. 
  KSIĄDZ
Strój Śmierci. — Śpiew. 
Mówiła co o podpalaniu? 
  PAROBEK
Że jutro Sołtys stos podpalą 
o świtaniu. 
  KSIĄDZ
Kłamała może? — 
  PAROBEK
Sama by rady se nie dała, 
a mnie to prawie odegnała 
precz. — 
  KSIĄDZ
Teraz — ! 
  PAROBEK
Sama hań ostała. 
 
Wpada zadyszany Dzwonnik; rozradowany, wbiegł od strony kościoła i wciąż rękami pokazuje poza siebie, w stronę ugoru, ku wałowi. Ponad linią grzbietu garbnego, ponad wał unosi się czarny, gęsty słup dymu. DZWONNIK
Stos gore432, prose433 Jegomości! 
  KSIĄDZ
Ach! a! gore!! 
  DZWONNIK
Stąd widać, hajnok434 ponad strzechą, 
nad kalenicą, ponad wiechą, 
prościutko idzie w niebo, 
smug czarnych chmurą ciemną. 
  KSIĄDZ
Tam! Co prędzej ze mną 
wszyscy! 
  DZWONNIK
O Jegomościu! coż to? bez co? 
a niech się pali, co wam szkodzi 
ta trocha płodu. 
  KSIĄDZ
Zmilknij stary! 
  DZWONNIK
Dym idzie prosty, jak z ofiary 
Ablowej, jak to w Piśmie stoi. — 
Cóż szkodzi? — Czegóż tak się boi 
Jegomość, — że się trocha dymu 
uniesie w niebo? 
A toć popatrzcie, Dobrodzieju, 
jako się już jakoby z cudu, 
po tym palącym dotąd niebie 
rozbiegły chmurki, jak się mnożą 
i deszcz się może puści. 
  KSIĄDZ
Co on powiada? Wrastam w ziemię 
z trwogi. 
  DZWONNIK
Toż radość; zwólże435 przecie raz; 
ot, Sołtys idą, sami sproszą436. 
 
Wchodzi Sołtys promieniejący, — i staje przed Księdzem, ująwszy się pod boki. Od paru chwil słychać ode wsi, z różnych oddaleń niewyraźne okrzyki radosne: „ho, hań, ho! ho!” — które później coraz się zbliżają ku plebanii. KSIĄDZ
Niech mi się Sołtys stąd wynoszą 
tej chwili. — 
Wy nieposłuszni, wy coście może, chowaj Boże, 
do Zbrodni dopuścili437. 
  SOŁTYS
My tu tej chwili w swoim prawie 
i ze mną jest gromada, 
byście już
1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Idź do strony:

Darmowe książki «Klątwa - Stanisław Wyspiański (focjusz biblioteka TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz