Lilla Weneda - Juliusz Słowacki (książka czytaj online .txt) 📖
Krótki opis książki:
W czasach przedhistorycznych, gdzieś nad jeziorem Gopło Wenedowie ponoszą klęskę podczas walk z Lechitami.
Według Rozy, wieszczki, ich naród zmierza ku zagładzie — mogłaby im pomóc jedynie harfa, która została w rękach najeźdźców. Roza twierdzi też, że tylko ona przeżyje i zostanie zapłodniona przez prochy zmarłych. Siostra Rozy, Lilla, próbuje jednak ratować swój lud i przyjmuje obcą wiarę…
Tragedia Juliusza Słowackiego Lilla Weneda została wydana po raz pierwszy w 1840 roku w Paryżu. Jej treść odnosi się bezpośrednio do powstania listopadowego z 1830 roku. Słowacki rozważa przyczyny klęski zrywu i próbuje znaleźć receptę na wybawienie dla narodu polskiego. Najpewniejszym sposobem jest poświęcenie i walka — heroiczna ofiara.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Lilla Weneda - Juliusz Słowacki (książka czytaj online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
ode mnie ona chce?
LILLA WENEDA
Litości.
LECH
Właśnie mi teraz z litości wystygło
Serce: twój ojciec jest mi jak wąż sprośny.
Młodocianego mi zabił rycerza.
LILLA WENEDA
Więc nie litośny bądź, lecz sprawiedliwy.
Ty ojcu memu zabiłeś tysiące
Młodych rycerzy i przyjaciół starych:
A żona twoja mu nie zostawiła
Oczu, by płakał nad swoją niedolą.
Wyście mu wszystko wydarli! Ach, wszystko!
Nawet pociechę, którą ma płaczący,
Przez ołzawione oczy widzieć niebo,
Lub twarz człowieka, który nad nim płacze,
Lub lice córki, co chce być wesołą
I twarz umila nadziei promieniem.
O! panie, wszystkoście mu już wydarli!
Wszystko prócz serca córki nieszczęśliwej.
Idź, Lechu... obacz go... a będziesz płakał!
Idź, Lechu!... on tam na twoim dziedzińcu
Za siwe, święte włosy przywiązany...
Głodny mój ojciec! cierpiący mój ojciec!
Idź, Lechu! obacz, co oni zrobili
Z moim nieszczęsnym ojcem... ty masz oczy:
Więc idź i obacz... a jeśli ty, Lechu,
Na taki widok nie będziesz litośnym,
To chyba jesteś, Lechu, nie człowiekiem.
LECH
Sygonie, moja Gwinona się biesi,
Ona tu miarę przebrała.
LILLA WENEDA
O! panie,
Ona tam teraz przed wiszącym starcem
Do okrucieństwa zaprawia twe dzieci,
Ojca mojego im nazywa królem,
A to maleństwo za matką świegoce:
Król, król, i w mego ojca oczy puste
Niegodziwymi rzuca kamyczkami.
O! idź ty, Lechu, i obacz tę zgrozę!
O! idź ty, Lechu, i skarż tę kobietę!
Ona ci psuje, Lechu, twoje dziatki,
Z tych dziatek będą potem królobójce,
Ty będziesz się bał, gdy cię nazwą królem.
Tak jak zwą dzisiaj ojca mego królem:
Król, król, jak kawki świegocą. O! Lechu,
Idź sam i obacz...
LECH
Wszak nie ma w tym grzechu,
Sygonie, mojej miłej podciąć skrzydeł...
Wychodzą.
LILLA WENEDA
On mi uwolni ojca z rąk straszydeł...
Wychodzi.
SCENA III
Dziedziniec zamkowy. Na jednej z bocznych ścian widać cień przywiązanego Derwida do gałęzi dębu. Na przedzie sceny GWINONA, KRAK i ARFON.
KRAK
Mamo, ja nie chcę więcej tego starca
Bić kamykami. On się już nie rusza.
GWINONA
Krak, jak wyrośniesz, będzie z ciebie baba.
KRAK
Nie, mój braciszek Arfon będzie babą,
A ja rycerzem sławnym jak mój papa.
GWINONA
Chcesz być rycerzem? A kiedym kazała
Wziąść łuk i trafić w serce tego starca,
To skowytałeś jak psiątko: — nie mamo,
Nie, ja żałuję dobrego staruszka.
Wstydź się, czyżykiem jesteś, nie chłopakiem.
KRAK
Cóż ten staruszek zrobił tobie, Gwina?
GWINONA
Co? nie pamiętasz już, Kraku, Salmona?
Salmona, co cię nieraz na rumaku
Sadzał i uczył harcować... ten stary
Zabił Salmona, Salmon już nie wróci.
KRAK
Ten stary zabił Salmona?
GWINONA
A widzisz?
Już rączki ściskasz w kułak, jużeś gniewny...
Arfonie, daj łuk braciszkowi... daj mu.
On lepiej strzela niż ty.
ARFON
Ja sam trafię.
GWINONA
Idź, baw się z harfą, daj łuk braciszkowi.
Dając Krakowi łuk.
Na34, i mierz w serce, w serce — wiesz, gdzie serce?
KRAK
Wiem, mamo, bo mi teraz głośno puka.
Mierzy z łuku w stronę, gdzie się znajduje męczony Derwid... Wchodzi LECH, SYGOŃ i LILLA WENEDA.
LILLA WENEDA
O! widzisz, panie, chcą mi zabić ojca.
LECH
Gwinona, każ mu spuścić łuk, na Boga!
Bo go tu zetnę szablą jak makówkę.
Cóż to?... czy ojciec jest tu u was niczym?
Spuść łuk! bo łebek ci ukręcę... spuść łuk!
GWINONA
Spuść łuk, mój Kraku, papa tobie każe...
Cóż to tak gniewny, mój człowieku? cóż to?
LECH
Mam się nie gniewać? ja mam się nie gniewać,
Kiedy tu widzę moje własne dzieci
Urągające z niedoli królewskiej,
Jedzące mięso jak orlątka młode.
Cóż to? Czy moje dzieci są chowane
Jak psy rzeźnika?... precz mi stąd, szczeniaki!
Dzieci odchodzą.
Gwinona, dosyć już tych okropności.
Każ tego starca odwiązać.
GWINONA
Ty panem,
Każ go odwiązać.
LECH
Cóż to? jużeś gniewna?
GWINONA
O! dzień przeklęty, kiedym ja się dała
Uwieść przez ciebie z islandzkiego brzegu,
Abym tu była teraz niewolnicą
Twojego gniewu i niestałej żądzy.
Lepiej mi było morze rozhukane
Poślubić, albo wulkan płomienisty,
Lub zostać Nixów albo Farfadetów
Małżonką: lepiej, o! lepiej sto razy,
Niż teraz za mym ubogim rycerzem
Przez świat wędrować i znosić obelgi
I nie być pewną dnia, że mąż mnie kocha.
Bo jakże kocha mnie ten lew ryczący?
Serce mi ciągle gryząc, albo głaszcząc
Dłonią żelazną — jakże mi pochlebia?
Z rana pochlebia, a wieczorem karci.
Jakże mi wierną miłość wynagradza?
Co mi da z rana, odbierze wieczorem;
Tak, że ja nie wiem, żoną ja czy sługą
Jestem u niego? miłą mu czy gorżką?
Szlachetną w jego myśli, albo podłą?
O! jeśli tak ma być zawsze, o! Lechu!
To mnie odegnaj i ja pójdę bosa
W te ciemne lasy wilkom i niedźwiedziom
Pochlebiać, łasić się, prosić o litość.
Wstydzisz się; nic mi już nie odpowiadasz?
Bo ty szlachetny i wiesz, że ja mam słuszność.
Dzisiaj mi dałeś w moc tego Derwida,
Pierwszy raz rzekłam: on mi przecież ufa!
A teraz muszę znów wyjść z omamienia.
Chodźcie tu wszyscy! patrzcie, jak Lech rycerz
Żonie danego dotrzymuje słowa.
Ja w słowie jego zaufana święcie
Na jego słowo dałam moje słowo:
Teraz on swoje święte słowo łamie;
A ja się muszę oszkalować sama
I zaprzysiężeń moich nie dotrzymać...
Chodź tu, dziewczyno! wyzwałaś mnie dzisiaj
Na zakład, że trzy razy ojca twego
Wyrwiesz od śmierci — a ja ci przyrzekłam,
Że twego ojca oddam ci, jeżeli
Trzy razy śmierci go wyrwiesz okropnej.
O! łatwo zakład ci wygrać z królową,
O której honor nie dba mąż i rycerz.
Ciesz się więc. — A ty, Lechu, tej dzieweczki
Zdrowie pić będziesz moją krwią — ty znasz mnie!
Islandzką jestem królewną, pamiętaj!
Do obelg takich nieprzyzwyczajona.
Chce odchodzić.
LECH
Stój!
GWINONA
Idę z wieży się rzucić.
LECH
Kobieto!
GWINONA
Jak mnie nie będzie, każesz z moich włosów
Porobić struny do twej harfy złotej,
I starzec ci ten będzie o mej śmierci
Grał... albo wicher islandzki przyleci
Z ojczystej mojej ziemi i na strunach
Położy usta przekleństwem wyjące.
LECH
Zanadto jesteś teraz rozżalona,
Mówić nie można z tobą.
Chce odchodzić.
LILLA WENEDA
zatrzymując go.
O! mój panie.
LECH
Czego ode mnie chce ta wiedźma! wszyscy
Przeciwko mnie są.
LILLA WENEDA
Więc mój ojciec skona?
LECH