Zbójcy - Fryderyk Schiller (bezpłatna biblioteka internetowa TXT) 📖
Bogaty hrabia Moor, na skutek intrygi zazdrosnego syna, Franciszka, wydziedzicza drugiego z synów.
Wydziedziczony Karol dołącza do bandy zbójców, którzy grasują w Lesie Czeskim, zostaje niebawem ich przywódcą. Franciszkowi jednak nie wystarcza pozbycie się brata — teraz usiłuje odbić mu narzeczoną. Karol postanawia wrócić na zamek.
Zbójcy to jeden z najwcześniejszych dramatów Friedricha Schillera, niemieckiego poety XVIII wieku. Wpisuje się w poetykę tzw. okresu Sturm und Drang (Burzy i naporu). Dzieło ma wymowę polityczną — sprzeciwia się tyranii niemieckich książąt, a także niemożliwości rozwoju, wynikającego ze sztywnych struktur społecznych. Po raz pierwszy zostało wydane w 1781 roku w Niemczech, w Polsce — w 1803 roku. Wielokrotnie wystawiane na deskach teatru.
- Autor: Fryderyk Schiller
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Zbójcy - Fryderyk Schiller (bezpłatna biblioteka internetowa TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller
O chlebie i wodzie mowa? piękne życie! Jam co innego dla was przygotował. Nie mówiłem, że w końcu muszę się troszczyć o was wszystkich?
SZWAJCERCo plecie ta barania głowa? Osioł ma o nas wszystkich się troszczyć?
SZPIGELBERGZające, niedołęgi, psy kulawe z was wszystkich, jeżeli nie macie serca na coś wielkiego się odważyć!
ROLLERNo, na to byśmy zasłużyli zapewne — masz słuszność! ale czy nas dźwignie z przeklętego położenia to, na co ty się odważysz? Czy dźwignie?
SZPIGELBERGBiedny łbie! Z tego położenia czy dźwignie? Ha, ha, ha! Z tego położenia czy dźwignie? I dalej nie sięgnął twego mózgu naparstek! Do takiej stodoły pędzisz swoje woły? Nędzarzem byłby Szpigelberg, gdyby od tego musiał zaczynać. Bohaterów, mówię ci, wodzów, książąt, bogów z was porobię!
RACMANTo za wiele na jeden sztych, bezzawodnie35! Musi to być praca na złamanie karku, przynajmniej głowę dać trzeba.
SZPIGELBERGNic nie trzeba tylko odwagi, bo co się tyczy sprytu, to biorę na siebie. Odwagi mówię ci, Szwajcer! Odwagi, Roller, Grim, Racman, Szufterle! Odwagi!
SZWAJCEROdwagi? Jeżeli o to tylko — odwagi mam dosyć, żeby nawet bosą nogą po piekle maszerować.
SZUFTERLEOdwagi? Choćby przyszło pod samą szubienicą z wcielonym diabłem o duszę biednego grzesznika pójść na kułaki.
SZPIGELBERGTo mi się podoba! Jeżeli odwagę macie, niech wystąpi choć jeden i powie, że coś jeszcze ma do stracenia, a nic do nabycia!
SZWARCDalibóg! Byłoby coś do stracenia, gdybym to chciał stracić, co mi nabyć trzeba!
RACMANDo pioruna! I coś do zyskania, gdybym to chciał zyskać, czego stracić nie mogę!
SZUFTERLEGdybym musiał to stracić, co na kredyt na ciele noszę, to przynajmniej jutro nie miałbym nic do stracenia!
SZPIGELBERGA więc! Staje w pośrodku nich. Jeżeli jeszcze choć kropla krwi niemieckich bohaterów w żyłach waszych płynie — chodźcie, osiądziemy w czeskich lasach, złożymy tam bandę rozbójników i... Czegoście powytrzeszczali oczy? Czy już to ździebełko odwagi z dymem uleciało?
ROLLERNie jesteś zapewne najpierwszym hultajem, co wzrok swój przesadza ponad wysokie słupy szubienicy — a jednak — jakiż wybór mamy?
SZPIGELBERGWybór? Jak to? Nic nie macie do wyboru! Chcecie się do więzienia dłużników wpakować i tam dławić się jak śledzie, aż na dzień sądny zatrąbią? Chcecie z łopatą i motyką za kawał suchego chleba zamęczyć się? Wyć pod oknami piosneczki żebracze, żeby nędzną jałmużnę wyduszać? Albo zaprzysiąc tornistrowi36 — notabene jeżeli waszym twarzom zawierzą — i tam przy gderliwym humorze rozkazującego kaprala czyściec przechodzić na ziemi? wśród głośnych razów na takt bębnów maszerować? albo w raju galerników cały żelazny magazyn Wulkana37 włóczyć za sobą? Patrzcie, oto wszystko, w czem macie wybierać; cały pakunek do waszego wyboru!
ROLLERSzpigelberg nie zupełnie się myli. Ja miałem także projekta; ale to wyjdzie na jedno. Co by to było, marzyłem, gdybyście razem zasiedli i jakie Vademecum, Noworocznik czy coś podobnego nabazgrali, albo za boży pieniądz obsypali świat krytykami, jak to moda teraz?
SZUFTERLEDo kata! Niedaleko odbiegliście od planów moich. Ja chciałem, żebyśmy się w religiantów poszyli i tygodniowo wykładali naukę pobożności.
GRIMWybornie — a jeśli z tego nic się nie oskrobie, na ateistów! Moglibyśmy czterech ewangelistów zbić na winne jabłko, książkę naszą pod ogień oprawcy wydać i tak wielkiego narobić hałasu.
RACMANAlbo na wojnę przeciw fr... om38 wyruszyć — znam jednego doktora, na drzwiach napisano, że sobie z samego merkuriusza39 dom wybudował.
SZWAJCERMaurycy! Tyś wielki człowiek albo chyba ślepa świnia żołądź znalazła40.
SZWARCWyborne plany! Szlachetne rzemiosło! Jak to wielkie głowy na jedno wpadają! Braknie tylko, żebyśmy się w kobiety lub rajfurki zapisali, albo z naszem panieństwem na targ poszli.
SZPIGELBERGKpiny! kpiny! Kto przeszkadza, żebyście wszystkiem nie byli w jednej osobie? Mój projekt najdalej was popędzi i w dodatku da sławę i nieśmiertelność. Zważcie tylko, nieuki: trzeba wzrokiem aż tam sięgać — myśleć o chwale potomnej, o słodkiem uczuciu nieśmiertelności...
ROLLERI pomiędzy najznamienitszymi wpisać się na listę uczciwych ludzi. Z ciebie mówca nad mówcami, Szpigelberg, gdy idzie o to, by poczciwego człowieka na łajdaka przerobić. Ale, powiedzcie który, gdzie się Moor podziewa?
SZPIGELBERGPoczciwego człowieka, powiadasz? Czy myślisz, że potem mniej poczciwym będziesz jak dzisiaj! Co ty poczciwym nazywasz? Bogatemu skąpcowi zdjąć z karku trzecią część trosków41, co mu złoty sen z powiek spędzają, pleśniejący pieniądz w obieg puścić, równowagę mienia na nowo zaprowadzić, jednem słowem złoty wiek przywołać, Panu Bogu zabrać pewną liczbę niepotrzebnych żołądków, które on karmić musi, oszczędzić mu wojny, zarazy, głodu i doktorów — to się nazywa być poczciwym człowiekiem, być godnem narzędziem w ręku opatrzności i przy każdym kąsku pieczeni pochlebną myślą się upajać: że co pożywasz, to są twego sprytu, twojej lwiej odwagi, twoich nocy bezsennych owoce obfite. Wielki czy mały muszą cię szanować...
ROLLERI końcu tego wszystkiego z żywem ciałem ku niebu się podnieść, mimo burzy i wichrów, mimo żarłocznego brzucha starego czasu hojdać się42 pod słońcem i księżycem, i wszystkiemi gwiazdami, gdzie nierozumne nawet obłoków ptaki, szlachetną żądzą znęcone, rajski ci koncert zahuczą, a anioły z ogonami w błogosławionej radzie zasiędą? Nieprawdaż? Gdy królów i możnowładców mole i robaki powytoczą, ciebie czeka zaszczyt przyjmować odwiedziny od królewskich ptaków Jowisza43? Maurycy, Maurycy, strzeż się trzynożnego zwierzęcia!
SZPIGELBERGI to cię straszy, umyśle zajęczy? Niejeden już geniusz uniwersalny, który świat miał przekształcić, zgnił na rozstajnej drodze, a czyż o takim pięknym meteorze przez wieki nie mówią? A tymczasem o niejednym księciu lub królu zamilczałyby dzieje, gdyby historyk nie lękał się przez to dziurę zostawić w drabinach następstwa i o jakie kilka arkuszy zmniejszyć książkę swoją, którą mu wydawca gotowym groszem wypłaca. A gdy cię podróżny obaczy na wszystkie strony wolą wiatrów w górze kołysanego, nie omieszka zamruczyć pod nosem: — Oho! ten nie wodę miał w mózgu — i gorzko westchnie na czasy niegodziwe.
SZWAJCERPo mistrzowsku. Czego tak, u diabła, stoicie i wahacie się jeszcze!
SZWARCA jeśli to hańbą ma się nazywać — cóż z tego? Nie możnaż na każdy przypadek proszek nosić przy sobie i cichutko do Acheronu44 się wyprawić, gdzie ani jeden kogut za tobą nie zapieje! Nie, bracie Szpigelberg, twój plan jest dobry — mój katechizm to samo mówi.
SZUFTERLEWal! i mój także. Zwerbowałeś mię,45 Szpigelberg!
RACMANJak drugi Orfeusz46 syczącą bestię, sumienie moje, do snu ukołysałeś. Zabierz mi, z duszą i ciałem!
GRIMSi omnes consentiunt, ego non dissentio47. Wymówiłem bez przecinka. Puściłem głowę swoją na licytację: religianci, merkuriusz, krytycy i oszusty. Kto najwięcej daje, ten mię dostanie. Masz moją rękę, Maurycy!
ROLLERJak to, i ty Szwajcer? Daje rękę Szpigelbergowi. Zastawiam więc duszę moją szatanowi.
SZPIGELBERGA imię twe gwiazdom! Co tam, gdzie dusza pójdzie? Gdy tłumy naprzód wyprawionych tylu kurierów przyjazd nasz w piekle obwieszczą: szatani się jak na święto wystroją, tysiącletnią sadzę z powiek pozdmuchują i miriady głów rogatych wyjrzą z parnych otworów zasiarkowanych kominów, żeby się wjazdowi naszemu przypatrzyć. Hej, towarzysze! Co też w świecie zrówna się tej zachwycającej paradzie! Chodźcie, towarzysze!
ROLLERTylko z wolna, z wolna! Gdzie idziecie? I zwierzęciu głowa potrzebna, dziatki!
SZPIGELBERGCo plecie maruder? Nie byłaż głowa pierwej, nim którykolwiek z członków się ruszał? Za mną koledzy!
ROLLERPowoli, mówię. I wolność musi mieć swojego pana. Bez naczelnika Rzym i Sparta runęły.
SZPIGELBERGPrawda, stójcie! Roller ma słuszność; i to nie lada jakiej głowy potrzeba. Czy rozumiecie? Przebiegłej, politycznej głowy potrzeba. Tak, gdy wspomnę, czem byliście przed godziną, a czem teraz jesteście — i mocą jednej szczęśliwej myśli jesteście — Tak, bez wątpienia, bez wątpienia musicie mieć naczelnika. — A kto myśl tę wysnuł, mówcie, czy nie jest to oświecona, polityczna głowa?
ROLLERGdyby można mieć nadzieję — marzyć można... ale on tego nie uczyni!
SZPIGELBERGCzemu nie? Śmiało, przyjacielu! Jakkolwiek ciężko okręt prowadzić przeciwko wichrom, jakkolwiek ciężko gniecie brzemieniem swojem korona... mów, Roller! bez bojaźni. Może jednakże się skłoni.
ROLLERW proch wszystko, jeżeli nie zechce. Bez Moora jesteśmy ciałem bez duszy.
SZPIGELBERGCielę!
KAROLLudzie, ludzie! fałszywe, obłudne plemię krokodyle! Łzy w ich oczach, a serca miedziane! Na ustach całusy, a sztylety w piersiach! Lwy i lamparty karmią swoje dzieci; kruki do ścierwa przynoszą swoje pisklęta — a on, on... — Wyuczyłem się cierpliwie znosić złośliwość, mógłbym z uśmiechem poglądać, choćby mi wróg krew z serca wypijał. — Ale gdy miłość rodzinna w zdrajczynię, miłość ojcowska w Megerę48 się wyradza — o, wtenczas niech ogień spali męską powolność49, niech zdziczeje na tygrysa jagnię łagodne, niech żyłka najmniejsza nabrzęknie zemstą i zniszczeniem.
ROLLERSłuchaj, Moor! Jak sądzisz, rozbójnicze życie lepsze jednakże jak w najgłębszych lochach więzienie o chlebie i wodzie?
KAROLDlaczego ten duch nie wstąpił w tygrysa, co wściekłą paszczęką szarpie ciało ludzkie? Jestże to wierność ojcowska, jestże to miłość za miłość? Och! bogdaj bym był niedźwiedziem, żeby wszystkimi z północy niedźwiedziami poszczuć to mordercze plemię! Ni żalu, ni łaski! Chciałbym cały ocean wód zatruć, żeby śmierć ze wszystkich źródeł wypijali. Ufność, nadzieja moja niezłomna — — i żadnej litości!
ROLLERMoor, słuchaj, co ci powiem!
KAROLNiepodobna! to sen, to złudzenie! Takie tkliwe błaganie, taki żywy obraz nędzy i żal tak wylany — dzikie zwierzę w litość by stopniało; kamienie łzy by roniły; a przecież gdybym wszystko powiedział, za paszkwil na ludzkość wzięto by słowa moje — a jednak, jednak! — O! czemuż nie mogę całej przyrody trąbą buntu poburzyć, powietrze, ziemię i wody przeciw temu hieniemu rodowi do bitwy prowadzić!
ROLLERSłuchajże, słuchaj! Szaleństwo słuch ci odjęło.
KAROLPrecz, precz ode mnie! Czy nie człowiek ci na imię, czy nie rodziłaż cię kobieta? Precz z moich oczów, ty z ludzkiem obliczem! — — Ja go tak kochałem niewypowiedzianie! Tak żaden syn ojca nie kochał; tysiąc żyć dałbym był za niego. Uderzając nogą o ziemię. Ha! kto mi dziś miecz poda do ręki; żebym piekącą raną ugodził to jaszczurcze plemię! kto mi wskaże, kędy50 w sedno ich życia wymierzyć, miażdżyć je, zniszczyć: będzie mi przyjacielem, aniołem, bogiem — na kolana przed nim ze czcią upadnę!
ROLLERTakimi przyjaciółmi my właśnie będziemy; pozwól tylko powiedzieć!
SZWARCChodź z nami do czeskich lasów! Chcemy tam bandę rozbójników złożyć — a ty...
Ty będziesz dowódcą naszym! Musisz naszym dowódcą zostać.
SZPIGELBERGNiewolnicy i babiarze!
KAROLKto ci to słowo podszepnął? słuchaj, chłopcze! Z twojej ludzkiej duszy tyś go sam nie dobył! Kto ci to słowo podszepnął? Tak, przez śmierć tysiącramienną! Tak chcemy! tak musimy! Pójdziemy na rozbójników! musimy! Pomysł do uwielbienia! Rabusie i zbójcy! Na moją duszę żywą, będę waszym dowódcą!
WSZYSCYNiech żyje dowódca!
SZPIGELBERGPóki go nie sprzątnę!
KAROLHej! to mi jakby katarakta z oczów opadło. Co za głupiec był ze mnie, com chciał do klatki powracać. Mój duch czynów spragniony, mój oddech wolności. Zbójcy, rozbójnicy! temi słowami prawo pod moje stopy się zwinie. Ludzie ludzkość mi skradli, gdym się do ludzkości odwoływał; precz więc ode mnie, litości ludzka i pobłażenie! Nie mam już ojca, miłości już nie mam; we krwi i śmierci zapomnę, że coś dawniej miałem drogiego! Chodźcie! Chodźcie! O, ja straszliwą sprawię sobie rozrywkę! — Rzecz skończona, jestem waszym dowódcą, a szczęśliwy, kto między wami mistrzem zostanie, kto najdzikszą pożogę roznieci, najokrutniej zabijać będzie — zapowiadam, że go po królewsku nagrodzę. Przystąpcie do mnie każdy, przysiążcie wierność i posłuszeństwo do śmierci — ot, na tę męską przysiążcie prawicę.
WSZYSCYPrzysięgamy ci wierność i posłuszeństwo do śmierci!
KAROLI ja więc na tę męską prawicę wiernie i niezłomnie przysięgam być dowódcą waszym aż do śmierci! Ta sama prawica trupem położy pierwszego, który kiedykolwiek zlęknie się, zwątpi albo cofnąć się zechce! To samo mnie od każdego z was niech spotka, jeżeli przysięgę swoją kiedykolwiek złamię! Czy jesteście zadowoleni?
WSZYSCYJesteśmy!
Uwagi (0)