Darmowe ebooki » Rozprawa » Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Karol Marks



1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 28
Idź do strony:
większego podziału pracy, wskutek korzystniejszego i rozleglejszego zużytkowania sił przyrody, pewien kapitalista zyskuje możność wytwarzania przy pomocy tej samej ilości pracy lub nagromadzonej pracy większej ilości produktów niż jego konkurenci, jeżeli może on np. utkać cały łokieć płótna w ciągu tego samego czasu roboczego, jakiego jego konkurenci potrzebują na utkanie połowy łokcia, co wtedy uczyni ten kapitalista?

Mógłby on nadal sprzedawać pół łokcia płótna po dawnej cenie, ale to nie przyczyniłoby się do wyparcia z rynku jego konkurentów i zwiększenia zbytu jego własnego towaru. Jednak w miarę wzrostu jego produkcji wzrasta także potrzeba rozleglejszego rynku. Potężniejsze i kosztowniejsze środki produkcji, jakie zastosował, pozwalają mu wprawdzie sprzedawać swoje towary taniej, lecz zarazem zmuszają go do sprzedawania większej ilości towarów i wyszukania szerszego rynku dla swoich produktów; wskutek czego nasz kapitalista sprzedawać będzie pół łokcia płótna taniej niż jego konkurenci.

Lecz kapitalista nie będzie sprzedawać całego łokcia płótna za tę samą cenę, za jaką jego konkurenci sprzedają pół łokcia, chociaż wyprodukowanie całego łokcia płótna kosztuje go nie więcej niż innych produkcja pół łokcia. W przeciwnym razie przy wymianie jedynie zwróciły by mu się koszty produkcji — nic nadto. Jego większy dochód pochodziłby z puszczenia w obieg większego kapitału, ale bynajmniej nie stąd, iż ten jego kapitał miałby przynosić większe zyski aniżeli u innych. Zresztą dopnie on swego celu, ustalając dla swoich towarów cenę o kilka procent niższą niż jego konkurenci. Obniżając cenę, wypiera ich z rynku lub przynajmniej odbiera im część zbytu. Wreszcie przypomnijmy sobie, że bieżąca cena towaru jest zawsze wyższa lub niższa od kosztów produkcji, stosownie do tego, czy jego sprzedaż przypada na czasy pomyślne czy też na niepomyślne dla przemysłu. Odpowiednio zatem do tego, czy na rynku cena łokcia płótna stoi powyżej czy poniżej zwykłych dotąd kosztów produkcji, będzie się zmieniać i procent, o jaki kapitalista stosujący nowe, wydajniejsze środki produkcji będzie brał więcej ponad swe rzeczywiste koszty produkcji.

Jednakże przywilej naszego kapitalisty nie potrwa długo, pozostali rywalizujący kapitaliści wprowadzą te same maszyny, ten sam podział pracy, wprowadzą je w tej samej lub większej skali, i te ulepszenia staną się tak powszechne, że cena płótna spadnie nie tylko poniżej dawnych, lecz nawet poniżej nowych kosztów produkcji.

Kapitaliści znajdą się więc obecnie w takim samym położeniu, w jakim się znajdowali przed wprowadzeniem nowego środka produkcji, i jeżeli środek ten pozwala im za tę samą cenę dostarczać podwójną ilość produktu, to teraz zmuszeni są dostarczać tę podwójną ilość produktów za mniejszą niż dawniej cenę. Z tymi nowymi kosztami produkcji powtarza się stara historia. Zostaje wprowadzony większy podział pracy, większa ilość maszyn, szersze ich zastosowanie, a wszystko to sprowadza większe wykorzystanie podziału pracy i narzędzi. I wskutek tych samych przyczyn konkurencja przynosi ten sam rezultat.

Widzimy zatem, przez jakie zmiany i rewolucje przechodzą środki i sposoby produkcji, jak podział pracy nieuchronnie pociąga za sobą jeszcze większy podział pracy, zastosowanie maszyn — jeszcze większe ich zastosowanie, a produkcja na wielką skalę — produkcję na jeszcze większą skalę.

Jest to prawo spychające ciągle produkcję burżuazyjną ze starego toru i zmuszające kapitał do doprowadzenia wyzysku sił wytwórczych pracy aż do ostateczności, prawo, które nie daje ani chwili spokoju i bezustannie woła: naprzód! naprzód!...

Jest to to samo prawo, które w granicach wahań, właściwych okresom handlowym, cenę towarów nieuchronnie sprowadza do kosztów produkcji.

Wszystko jedno więc, jak potężne środki produkcji kapitalista wprowadzi do walki, konkurencja środki te upowszechni i z chwilą, kiedy staną się powszechne, jedynym następstwem zwiększenia się płodności kapitału będzie to, że kapitalista będzie obecnie za tę samą cenę dostarczać 10, 20, 100 razy więcej towarów niż dawniej. Lecz przy tym musi sprzedać być może 1000 razy więcej, by za pomocą zwiększenia ilości sprzedanego towaru wynagrodzić sobie niską cenę; bowiem koniecznością jest dla niego większy zbyt, nie tylko, żeby osiągnąć zysk, lecz także po to, żeby uzyskać zwrot kosztów produkcji — same bowiem narzędzia produkcji, jak widzieliśmy, wciąż drożeją. Ponieważ zaś ten olbrzymi zbyt nie tylko dla niego jednego stanowi kwestię życia, ale też i dla jego konkurentów, wybucha więc stara walka i to z tym większą zaciętością, im bardziej płodne są wynalezione już środki produkcji. A zatem podział pracy i zastosowanie maszyn rozwijać się będzie na nowo w bez porównania większej skali.

Konkurencja więc zawsze, bez względu na ogrom zastosowanych środków wytwórczych, będzie dążyła do wydarcia kapitałowi złotych owoców, sprowadzając cenę towarów do kosztów produkcji, dążąc do wytwarzania tej samej ilości najtaniej jak to możliwe, tj. do wytwarzania większej ilości produktów za pomocą tej samej ilości pracy, i w ten sposób konkurencja czyni tańszą produkcję i oferowanie większej ilości towaru za dawną cenę — obowiązującym prawem. Kapitalista więc, pomimo swych wysiłków, nie wygrał nic oprócz obowiązku dostarczania więcej produktu w tym samym czasie roboczym, jednym słowem stworzył sobie trudniejsze warunki do pomnażania swego kapitału. Ponieważ konkurencja ciągle prześladuje go swym prawem kosztów produkcji i każdą broń, którą on ukuje przeciw swym rywalom, obraca przeciwko niemu samemu, zatem stara się nieustannie uśpić jej czujność, wprowadzając w tym celu z konieczności na miejsce dawniejszych nowe, chociaż kosztowniejsze, ale za to taniej produkujące maszyny i nowy podział pracy, nie czekając, aż konkurencja nowe sposoby uczyni przestarzałymi.

Wyobraźmy teraz sobie taki gorączkowy ruch na rynku całego świata, a pojmiemy wtedy, w jaki sposób wzrost, nagromadzanie się i skupianie kapitału pociągają za sobą nieustanny, sam przez się wciąż przyśpieszający się i rozrastający do olbrzymich rozmiarów podział pracy, wprowadzanie nowych i ulepszanie starych maszyn.

Jaki wpływ wywierają te okoliczności, nieodłączne od wzrostu kapitału produkcyjnego, na określenie płacy roboczej?

Większy podział pracy daje możność jednemu robotnikowi wykonać pracę za pięciu, dziesięciu, dwudziestu, a zatem powiększa on konkurencję pomiędzy robotnikami 5, 10, 20 razy. Konkurencja pomiędzy robotnikami ma miejsce nie tylko wskutek tego, że jeden sprzedaje swą siłę roboczą taniej niż inni, lecz także wskutek tego, że jeden wykonuje pracę za pięciu, dziesięciu, dwudziestu; do tego rodzaju konkurencji zmusza robotnika wprowadzany przez kapitał i wciąż powiększany podział pracy.

Następnie, w miarę wzrostu podziału pracy upraszcza się praca. Szczególna zręczność robotnika staje się zbyteczna, zamienia się on w zwykłą monotonną siłę wytwórczą, od której nie wymaga się ani zdolności fizycznych, ani umysłowych. Jego praca staje się dostępna dla wszystkich. Zewsząd cisną się konkurenci; nie zapominajmy, że im prostsza, im łatwiejsza do nauczenia jest praca, im mniej kosztów produkcji wymaga jej opanowanie, tym niżej spada płaca robocza, ponieważ określają ją, jak i cenę każdego innego towaru, koszty produkcji.

Równolegle do wzrostu braku zadowolenia z pracy i jej jednostajności wzrasta konkurencja i spada płaca najemna. Robotnik stara się utrzymać swą płacę na tym samym poziomie, czy to pracując więcej godzin dziennie niż poprzednio, czy też więcej wytwarzając w ciągu godziny. Pod naciskiem głodu i nędzy pomnaża w ten sposób zgubne dlań skutki podziału pracy. Skutek tego jest następujący: im więcej pracuje, tym mniejszą płacę otrzymuje, a to dlatego, iż przez swą wytężoną pracę robi większą konkurencję swoim współtowarzyszom. Ci zaś znowu wskutek tego samego zostają jego zaciętszymi współzawodnikami i muszą przyjąć takie same niekorzystne warunki; koniec końców więc współzawodniczy on z samym sobą, ze sobą jako z członkiem klasy robotniczej.

Maszyny wywołują te same skutki, chociaż w jeszcze większym stopniu; zastępują wykwalifikowanego robotnika przez niewykwalifikowanego, mężczyznę przez kobietę, dorosłych przez dzieci; z chwilą pojawienia się przemysłu maszynowego wskutek wytwórczości maszyny całe masy rzemieślników zostają wyrzucone na bruk, a w miarę jego wzrostu i doskonalenia się, wyrzucanie odbywa się mniejszymi grupami. Powyżej naszkicowaliśmy ogólne rysy przemysłowej walki kapitalistów pomiędzy sobą; walka ta odznacza się tym, że w niej zwycięstwo osiąga się nie przez zwiększenie, a przeciwnie, przez zmniejszenie armii robotniczej. Wodzowie, kapitaliści, starają się jeden drugiego prześcignąć w zwolnieniu jak największej liczby żołnierzy przemysłowych.

Ekonomiści, ma się rozumieć, zapewniają nas, że robotnicy, którzy za sprawą maszyny stali się niepotrzebni, znajdują nowe zajęcie.

Nie ośmielają się otwarcie powiedzieć, że do nowych gałęzi pracy przechodzą ci sami robotnicy, których odprawiono. Rzeczywistość zbyt głośno przeczy temu kłamstwu; utrzymują więc jedynie to tylko, że nowe możliwości zatrudnienia otwierają się dla innej części klasy robotniczej, np. dla młodszego pokolenia robotniczego, które było już gotowe zająć miejsca w zanikającej gałęzi przemysłu. Jest to naturalnie bardzo wielka pociecha dla ginących robotników. Nie zabraknie panom kapitalistom świeżego, nadającego się do wyzysku mięsa i krwi, a umarłych niechaj sobie grzebią umarli30. W ten sposób burżua pociesza chyba samego siebie, lecz nie robotnika. Bo przecież gdyby maszyny zniosły całą klasę najemnych robotników, byłoby to klęską dla kapitału, który wszak bez pracy najemnej przestał by być kapitałem.

Przypuśćmy jednak, że robotnicy bezpośrednio pozbawieni pracy przez maszyny, jak też i całe młode pokolenie, które liczyło na pracę w tej gałęzi przemysłu, znajdą sobie nowe zajęcie. Czy można być pewnym, że to nowe zatrudnienie będzie się im tak samo opłacało, jak dawniejsze, utracone? Przeczyłoby to wszystkim prawom ekonomicznym. Widzieliśmy, jak współczesny przemysł dąży do zastąpienia wyższej, bardziej złożonej pracy przez podrzędniejszą i prostszą.

Jakże więc masa robotników usunięta przez maszyny z pewnej gałęzi przemysłu mogłaby znaleźć zajęcie w innej gałęzi inaczej, niż przyjmując pracę gorszą i niżej płatną?

Jako wyjątek przytaczają tych robotników, którzy są zatrudnieni przy wytwarzaniu samych maszyn. Jeżeli przemysł wymaga i zużywa coraz więcej maszyn, to z konieczności musi się zwiększać ich liczba, a zatem wzrasta produkcja maszyn i powiększa się liczba zatrudnionych przy tym robotników, w dodatku zatrudnieni w tej gałęzi przemysłu robotnicy są robotnikami wykwalifikowanymi, a nawet wykształconymi.

Od roku 1810 twierdzenie to, nawet przedtem słuszne tylko po części, straciło wszelkie pozory prawdy; od tego bowiem czasu do produkcji samych maszyn wciąż wprowadza się najrozmaitsze maszyny w takim samym stopniu, jak i w przemyśle bawełnianym; robotnicy zaś tutaj zatrudnieni wobec tych w wysokim stopniu udoskonalonych maszyn odgrywają rolę nader nieudolnych prostych narzędzi.

Zamiast jednego mężczyzny usuniętego przez maszyny fabryka być może da zatrudnienie trojgu dzieciom i jednej kobiecie! Lecz czyż tym trzem dzieciom i kobiecie nie musi wystarczyć zarobek pobierany dawniej przez jednego mężczyznę? Czy minimum płacy roboczej nie powinno wystarczać jedynie na podtrzymanie i rozmnożenie rasy? Cóż więc oznacza ten ulubiony przez burżuazję wykręt? Nie więcej jak tylko to, że dla zapewnienia bytu jednej rodzinie robotniczej trzeba obecnie poświęcić cztery razy większą ilość istot ludzkich.

Streśćmy powiedziane wyżej: Im bardziej wzrasta kapitał wytwórczy, tym bardziej rozwija się podział pracy i zastosowanie maszyn. Im zaś bardziej rozwija się podział pracy i zastosowanie maszyn, tym silniej wzmaga się rywalizacja pomiędzy robotnikami, tym bardziej spada płaca za pracę.

A w dodatku klasa robotnicza powiększa się jeszcze o ludzi z wyższych warstw społecznych; bankrutuje mianowicie masa drobnych przemysłowców i drobnych rentierów, którym nie pozostaje nic innego, jak tylko stanąć do pracy obok robotnika.

Las sterczących do góry i wyciągniętych po pracę rąk staje się coraz gęstszy, a same ręce coraz chudsze.

Oczywiście, drobny przemysłowiec nie może dotrzymać placu w walce, w której jeden z pierwszych warunków stanowi produkcja na coraz większą skalę, tj. gdzie trzeba być wielkim przemysłowcem, podczas kiedy on jest drobnym.

Że procenty od kapitału spadają w takim samym stopniu, w jakim się powiększają rozmiary kapitału i w jakim kapitał wzrasta, że więc drobny rentier nie może się już utrzymać ze swej renty, że zatem musi się rzucić do przemysłu, powiększyć liczbę kandydatów do stanu proletariusza, wszystko to nie wymaga dowodzenia.

Wreszcie w tym samym stopniu, w jakim kapitaliści zmuszeni są przez naszkicowany powyżej rozwój przemysłu do eksploatowania na coraz większą skalę i tak już olbrzymich środków produkcji i do poruszenia w tym celu wszystkich sprężyn kredytu, w tym samym stosunku potęgują się przemysłowe trzęsienia ziemi, od których świat kupiecki ratuje się, jedynie przynosząc w ofierze podziemnym bóstwom część swego bogactwa, produktów, a nawet samej siły wytwórczej — jednym słowem w tym samym stosunku potęgują się kryzysy. Staja się one częstsze i dotkliwsze już wskutek tego, że równolegle do wzrostu ilości produktów, a zatem równolegle do potrzeby rozleglejszych rynków, rynek światowy coraz bardziej się kurczy; coraz bardziej zmniejsza się ilość niezajętych jeszcze rynków, każdy bowiem kryzys wciąga w wir handlu światowego nawet zupełnie dotąd nieznane lub też mało opanowane rynki. Kapitał zatem nie tylko żyje kosztem pracy. On prócz tego, jak władcy barbarzyńscy, zabiera za sobą do mogiły trupy swych niewolników, całe hekatomby31 robotnicze, ginące od kryzysów. Widzieliśmy więc, że jeżeli kapitał szybko wzrasta, to jeszcze szybciej wzrasta konkurencja pomiędzy robotnikami, czyli innymi słowy, tym bardziej dla klasy robotniczej zmniejszają się źródła zarobku, środki do życia, a wszakże szybki wzrost kapitału stanowi dla pracy najemnej jeszcze najbardziej korzystną okoliczność.

Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Proudhon

(Z „Socjaldemokraty” Nr 16, 17, 18 z roku 1865)

Londyn, 24 stycznia 65 r.

Szanowny Panie!

Wczoraj otrzymałem od Pana list, w którym prosi mnie Pan

1 ... 3 4 5 6 7 8 9 10 11 ... 28
Idź do strony:

Darmowe książki «Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz