Człowiek-maszyna - Julien Offray de La Mettrie (darmowa biblioteka .txt) 📖
W połowie XVIII wieku pewien zdolny i wszechstronnie wykształcony lekarz napisał bodajże pierwszy traktat prezentujący — z całą swobodą i naturalnością bez brwi groźnie zmarszczonej — światopogląd czysto materialistyczny, „darwinowski” sto lat przed Darwinem, otwierający drogę dla psychologii, szczególnie behawioralno-poznawczej, uznający godność zwierząt, jako równie zdolnych do odczuwania, rozumienia i odruchów moralnych, jak człowiek.
Któż o tym dziś pamięta?
Sam Voltaire był zgorszony brakiem politycznej poprawności autora „Człowieka-maszyny” w nieskrępowanym wyrażaniu swoich poglądów na temat „Istoty Najwyższej” I pewnie z ulgą przyjął wieść o przedwczesnej śmierci niewygodnego sąsiada na poletku filozoficznym. Inni oburzeni z satysfakcją podtrzymywali plotkę, że bezbożnik i hedonista zmarł przejadłszy się pasztatem truflowym, i pozwolili nad imieniem Juliana Offray'a de la Mettriego zapaść kurtynie milczenia na wieki.
Niniejszą publikacją uchylamy jej rąbek tej zakurzonej zasłony.
- Autor: Julien Offray de La Mettrie
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Człowiek-maszyna - Julien Offray de La Mettrie (darmowa biblioteka .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Julien Offray de La Mettrie
Oeuvres Philosophiques, Londres (Berlin) chez Jean Nourse 1751 (w 1 tomie).
Oeuvres Philosophiques de Mr. de la Mettrie, Amsterdam 1753 (t. I).
Oeuvres Philosophiques de Mr. de la Mettrie. Nouvelle édition corrigée et augmentée, Amsterdam 1774 (t. III).
Oeuvres Philosophiques de Mr. de la Mettrie. Nouvelle édition corrigée et augmentée. Berlin, 1775 (t. III).
Bibliografię dawnych wydań oryginału podają:
J. M. Quérard. La France Littéraire ou Dictionn. Bibliograph. des Savants, historiens et gens de lettres en France, tome IV, Paris MDCCCXXX, s. 495–497.
Nérée Quépat, La philosophie matérialiste au XVIII-e siècle. Essai sur La Mettrie, sa vie et ses oeuvres , Paris 1873.
4) Przekłady
a) język angielski
Man a Machine. Translated from the French of the Marques d’Argens, Londyn (rok?).
Man a Machine, Chicago, The Open Court publishing Co, 1912.
b) język niemiecki
Ad. Ritter, Der Mensch eine Maschine, Kirchmanns „Philosophische Bibliothek”, Lipsk 1875.
Max Brahn, Der Mensch eine Maschine, Meiners „Philos. Bibliothek”, t. 68, Lipsk 1909.
c) język włoski
Luigi Stefanoni, L’uomo Macchina, Mediolan 1866.
d) język rosyjski
W. Constans: Czełowiek-maszina, Fiłosofskaja Biblioteka, seria I, „Filosofy matieriałisty”, Petersburg 1911.
5) Monografie
Prócz wymienionych poprzednio dzieł Desnoiresterresa, Quépata, Picaveta i Poritzkiego zob. jeszcze:
Reymond, E. du Bois La Mettrie. Rede in der öffentlichen Sitzung der König. Preuss., Akademie der Wissenschaften zur Gedächtnissfeier Friedrichs II. Am 28 Januar 1875, Berlin.
Janet, La philosophie de Lamettrie, Paris 1890.
A. Pick, Die psychiatr. Anschauungen Lamettrie’s, „Jahrbuch v. Psychiatrie”, Wiedeń 1879. s. 52–57.
Patrz również:
Friedrich-Albert Lange, Historia filozofii materialistycznej (przekład A. Świętochowskiego), t. I.
R. Lenoir, La philosophie naturelle de la Mettrie, „Journal de Psychologie” XXII, (1925).
H. Haeser, Lehrbuch der Geschichte der Medizin, t. II, Jena 1881, s. 475–476.
Dziwnym się może wyda, że odważyłem się umieścić swe imię na tak zuchwałej książce. Nie uczyniłbym tego niewątpliwie, gdybym nie wiedział, że religia nie lęka się żadnych prób obalenia i gdyby moje wątpliwości sumienia nie pozwoliły innemu drukarzowi uczynić tego samego. Wiem, że przez samą przezorność nie należy nastręczać słabym umysłom sposobności do pokusy. Ale przypuściwszy nawet, że tacy właśnie będą czytali niniejszą książkę, spostrzegłem zaraz po jej przejrzeniu, że nic im nie groziło. Po cóż tak pilnie i czujnie zatajać dowody przeciwko ideom bóstwa i religii? Czy nie obudzi to w ludzie podejrzenia, że jest łudzony? Skoro zaś pocznie wątpić, wówczas nadejdzie koniec jego przeświadczeniu wewnętrznemu, a więc i religii! Czyż możemy się kiedykolwiek spodziewać zawstydzenia bezbożników, czyż mamy na to jakikolwiek sposób, skoro obawiamy się ich widocznie? Jakże ich nawrócić, jeśli zabraniając im posługiwania się własnym rozumem, powstajemy jedynie na ich obyczaje, nie zastanawiając się, czy są one rzeczywiście tak naganne, jak ich sposób myślenia?
Takie postępowanie jest wodą na młyn niedowiarków: gdy tamci drwią sobie z religii, nam własne nieuctwo nie pozwala pogodzić religii z filozofią. Prowadzimy walkę w taki sposób, że tamci trąbią zwycięstwo w swych okopach, uważając je za niezdobyte. Jeżeli religia nie zwycięża, winni są temu nędzni autorowie, którzy jej bronią. Niech jeno dobrzy pisarze chwycą za pióro, niech się pokażą w pełnym rynsztunku, a wówczas teologia odniesie walne zwycięstwo nad tak słabą rywalką. Porównywam ateuszów z owymi olbrzymami, którzy zapragnęli wedrzeć się do niebios: doznają niezmiennie losu tych śmiałków.
Uważałem za swój obowiązek umieścić na wstępie tej książeczki powyższych słów kilka, aby uprzedzić wszelkie zaniepokojenie. Nie przystoi mi zbijać tego, co drukuję, ani nawet wypowiadać własnego zdania o rozważaniach, zawartych w niniejszym dziele. Znawcy zmiarkują łacno, że są to jeno trudności, nastręczające się za każdym razem, kiedy pragnie się wytłumaczyć związek duszy z ciałem. Jeśli zaś niebezpieczne są wnioski, wyciągane przez autora z jego założeń, pamiętajmy przecież, iż wnioski te opierają się na pewnej hipotezie. Czegóż więcej potrzeba dla obrócenia ich w niwecz? A gdyby nawet — o ile wolno mi przypuścić coś niewiarogodnego — wynikły jakieś trudności przy obalaniu wspomnianych wniosków, miałoby się wtedy jeno najpiękniejszą sposobność okazania się w pełni blasku. Zwycięstwo bezpieczne, to triumf bezsławny79.
Autor niniejszej książeczki, którego nie znam zupełnie, przysłał mi swe dzieło z Berlina, prosząc jedynie o nadesłanie sześciu egzemplarzy pod adresem p. Markiza d’Argens. Niepodobna zaiste lepiej postąpić celem zachowania incognito, gdyż jestem przekonany, że nawet powyższy adres jest również tylko żartem.
Profesora medycyny w Getyndze
Nie jest to zgoła dedykacja: jest Pan stanowczo wyższy nad wszelkie pochwały, jakie mógłbym roztoczyć przed Panem; nie znam zresztą nic nieużyteczniejszego i nudniejszego, a więc pozostaje mi jedynie rozprawa akademicka. Nie jest to wykład nowej metody, mającej na nowo opracować temat zużyty i oklepany. Przyzna Pan niniejszej rozprawie tę przynajmniej zasługę i osądzi wreszcie, czy Pański uczeń i przyjaciel zdołał cel swój osiągnąć. Pragnę mówić o rozkoszy, której doznałem przy tworzeniu poniższego dzieła; zwracam się do Pana nie za pośrednictwem swej książki, lecz we własnej osobie, prosząc Go o objaśnienie mi natury onej podniosłej rozkoszy badania. Oto przedmiot niniejszej rozprawy. Nie chciałbym pomnożyć zastępu tych pisarzy, którzy, nie mając nic do powiedzenia, wybierają sobie, celem powetowania jałowości swej wyobraźni, temat, do którego nie potrzeba żadnej fantazji. Powiedz mi tedy, Panie, Ty, co jesteś podwójnym dziecięciem Apollina, sławny Szwajcarze, nowoczesny Fracastorze80, Ty, który możesz poznać naraz wszystko, Ty, co potrafisz wymierzyć naturę, odczuć ją i co więcej, ją wyrazić, uczony lekarzu, większy jeszcze poeto, powiedz mi, jakimi to czarami może badanie przemieniać godziny w chwile, jaka jest natura owych rozkoszy umysłowych, tak różnych od pospolitych przyjemności... Ale czytanie Pańskich zachwycających poezji zbyt wzruszyło me serce, bym nie usiłował wypowiedzieć tego, co mi one natchnęły. Człowiek rozpatrywany z powyższego stanowiska nie jest zgoła obcy przedmiotowi moich rozważań.
Jakkolwiek cenna i pożądana byłaby rozkosz zmysłowa, jakimikolwiek pochwałami obsypałoby ją wdzięczne i zarazem subtelne pióro młodego lekarza francuskiego81, dostarcza ona przecież takiej tylko uciechy, która staje się grobem rozkoszy. Chociaż rozkosz zupełna nie zabija uciechy ostatecznie, tak ją jednak osłabia, że dopiero po pewnym czasie budzi się do życia. Jakże odmienne są źródła rozkoszy umysłowej82! Im bardziej zbliżamy się ku prawdzie, tym znajdujemy ją czarowniejszą. Nie dość, że jej używanie podnosi żądzę: samo poszukiwanie sprawia już tutaj rozkosz. Używamy długo, prześcigając zarazem szybkością błyskawicę. Skoro rozkosz umysłowa o tyle przewyższa cielesną, to czyż należy się dziwić, że umysł wyższy jest od ciała? Nie maż83 umysł przewagi nad zmysłami i nie jestże84 jakby punktem zetknięcia wszystkich czuć? Czyż nie zmierzają one, niby promienie, ku ośrodkowi, który je wytwarza85? Nie pytajmy tedy dalej, za sprawą jakich to nieprzezwyciężonych czarów serce, rozpłomienione miłością prawdy, czuje się jakby przeniesione od razu w świat piękniejszy, w którym doznaje boskich rozkoszy. Ze wszystkich przynęt natury najpotężniejsza jest dla mnie przynajmniej, jak i dla Pana, drogi Panie Hallerze, filozofia. Czyż można kiedykolwiek dostąpić piękniejszego zaszczytu, niż wówczas, gdy rozum i mądrość wiodą nas do świątyni filozofii? Jestże triumf dla nas pochlebniejszy, niż poddanie sobie wszystkich umysłów?
Przejrzyjmy po kolei wszystkie przedmioty owych rozkoszy, nieznanych pospolitym duszom. Jakże są piękne i liczne! Czas, przestrzeń, nieskończoność, ziemia, morze, sklepienie niebieskie, żywioły, nauki, sztuki — wszystko należy do rozkoszy tego rodzaju. Nawet granice świata są dla nich zbyt ciasne i oto wymyślają sobie milion nowych światów. Cała natura jest ich pokarmem, a wyobraźnia — ich triumfem. Przejdźmy do niektórych szczegółów.
Już to poezja lub malarstwo, już to znów muzyka lub budownictwo, śpiew lub taniec itd. dają znawcom sposobność doświadczenia zachwycających rozkoszy. Spójrz Pan na żonę Pirona, Delbar86 w loży operowej; blednąc i rumieniąc się na przemian, wybija ona takt wraz z Reblem87, rozrzewnia się wraz z Ifigenią i wpada w szał z Rolandem. Wszystko, co się dzieje w orkiestrze, maluje się na jej twarzy, jak na płótnie. Jej oczy uspokajają się, omdlewają, uśmiechają się lub uzbrajają się w męstwo wojenne. Uważają ją za obłąkaną, wszakże nie jest taką zgoła, jeżeli odczucie rozkoszy nie jest obłąkaniem. Jest ona jeno przejęta tysiącem powabów, które mi się wymykają.
Voltaire nie może odmówić łez swej Méropie, albowiem odczuwa zarówno wartość utworu, jak i artystki. Czytałeś Pan jego pisma; niestety, nie ma on wcale możności czytania Pańskich. W czyich rękach, w czyjej pamięci nie znajdują się one? I któreż serce jest tak nieczułe, by się nimi nie wzruszyć! Jakżeby te wszystkie zachwyty nie miały się rozpowszechnić? Mówi on o tym z uniesieniem88.
Gdy wielki malarz rozprawia o malarstwie — spostrzegłem to niedawno z przyjemnością, czytając przedmowę Richardsona — jakichże to pochwał nie roztacza wówczas przed nim? Wielbi on swą sztukę, wynosi ją ponad wszystko, wątpi prawie, czy można doznawać szczęścia, nie będąc malarzem. Tak oczarowany jest swym zawodem!
Któż nie doznawał takichże uniesień, jak Skaliger albo o. Malebranche, czytając niektóre piękne ustępy z tragedii greckich, angielskich lub francuskich, albo pewne utwory filozoficzne? Pani Dacier89 nigdy nie liczyła na to, co mąż jej przyrzekł, i znalazła stokroć więcej. Skoro tłumacząc i rozwijając czyjeś myśli, doznajemy już pewnego rodzaju natchnienia, jakże więc dzieje się wówczas, gdy sami myślimy? Czym jest owo powstawanie, owe narodziny idei, wywołane przez poczucie natury i poszukiwanie prawdy? Jak opisać ten akt woli, czy też pamięci, za sprawą którego dusza niejako się odradza, każąc jednej idei iść śladem innej do niej podobnej, aby z podobieństwa i skojarzenia dwóch idei zrodziła się trzecia. Podziwiaj więc Pan twory natury. Działa ona z taką jednostajnością, że wszystkie jej twory powstały w ten sam sposób.
Rozkosze zmysłowe tracą całą swoją żywość i charakter, gdy źle są kierowane. Rozkosze umysłu podobne są do nich w pewnym stopniu. Chcąc ożywić te rozkosze, należy je czasowo wstrzymać. Wreszcie i badaczom naukowym nieobce są zarówno uniesienia, jak i miłość do przedmiotu ich studiów. Jest to, że pozwolę sobie tak powiedzieć, katalepsja czyli znieruchomienie umysłu. Wszystko, co przykuwa umysł, wszystko, co umysł zachwyca, upaja go wówczas tak rozkosznie, że wydaje się, jakoby oderwany był w zupełnej nieprzytomności od własnego ciała i od całego otoczenia, aby pozostać niepodzielnie przy badanym przedmiocie. Tak opanowany jest przez uczucie, że niczego nie odczuwa. Takiej rozkoszy doznaje się przy poszukiwaniu i odkrywaniu prawd. Z uniesienia Archimedesa sądź Pan o potędze takich rozkoszy, wiesz bowiem, że kosztowało go życie.
Niechaj inni rzucają się w tłum, aby zapomnieć o sobie albo raczej aby siebie znienawidzić; mędrzec ucieka od wielkiego świata i poszukuje samotności. Czemu przestaje on chętnie tylko z sobą lub z podobnymi do siebie? Albowiem dusza jego jest wiernym zwierciadłem: oglądanie się w tym zwierciadle zaspakaja jego upragnioną miłość własną. Człowiek cnotliwy nie powinien zgoła obawiać się samopoznania, chyba że narażony będzie na przyjemne niebezpieczeństwo umiłowania własnej osoby.
Jak przed oczyma człowieka, który spoglądałby na ziemię z wysokości niebios, zniknęłaby wielkość innych ludzi, jak najwspanialsze pałace przemieniłyby się w jego oczach w chaty, najliczniejsze zaś armie upodobniłyby się do rojowiska mrówek, staczającego z najzabawniejszym szałem walkę o jedno ziarnko — tak znikomymi wydają się rzeczy mędrcowi, jakim Pan jesteś. Śmieje się on z daremnych poruszeń ludzkich, gdy tłum tłoczy się i zmaga o drobnostkę, z której na pewno nikt nie byłby zadowolony.
Jakże wzniośle występuje Pope w swym Szkicu o człowieku! Jakże maleją przy nim wielcy mężowie i królowie! O Panie, Ty, co jesteś bardziej przyjacielem moim niż mistrzem, Ty, coś otrzymał od natury takąż zdolność genialną, jak tamten, którejś wszakże nadużył, niewdzięczniku, niezasługujący na pierwszeństwo w naukach, Tyś mię nauczył śmiać się, jak ów wielki poeta, albo raczej wzdychać nad igraszkami i fraszkami, które zajmują poważnie nawet monarchów. Tobie to, Panie, zawdzięczam całe moje szczęście. Nie, zdobycie całego świata niewarte jest rozkoszy, jakiej doznaje filozof w swym gabinecie, w otoczeniu niemych przyjaciół, którzy mu jednak mówią — wszystko, co pragnie słyszeć. Oby Bóg nie zabrał mi zdrowia i nieodzownych środków do życia; jest to wszystko, o co Go proszę. Gdy bowiem cieszyć się będę zdrowiem, wówczas serce moje przezwycięży odrazę do świata i nabierze upodobania do życia. Skoro zaś będę zaopatrzony w niezbędne zasoby materialne, umysł mój z zadowoleniem uprawiać będzie stale naukę.
Zaprawdę, nauka jest rozkoszą dla każdego wieku, w każdym miejscu, o każdej porze roku, w każdej chwili. Kogóż Cycero nie zachęcił do doświadczenia tej prawdy na własnej osobie? Rozkosz ta jest w młodości
Uwagi (0)