Darmowe ebooki » Rozprawa » Człowiek-maszyna - Julien Offray de La Mettrie (darmowa biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Człowiek-maszyna - Julien Offray de La Mettrie (darmowa biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Julien Offray de La Mettrie



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Przedmowa przekładcy
I. O biografii i osobistości de la Mettriego1 (1709–1751)

Jeden z pierwszych badaczy dziejów materializmu, Friedrich-Albert Lange2, poświęcając przed przeszło półwiekiem3 obszerny rozdział epokowej Historii filozofii materialistycznej de la Mettriemu, uważał za stosowne rozpocząć go od „spłacenia długu prawdzie” i rewindykacji „jednego z najbardziej pohańbionych imion w historii literatury4”. Tradycja ta powstała już w kołach współcześników de la Mettriego. Puściła tak mocne korzenie, że nie zdołały jej obalić ani własne wysiłki Langego, ani też późniejsze badania źródłowe Assézata5, Du Bois Reymonda6, Quépata7, Picaveta8 i innych. Wciąż jeszcze bowiem napotykamy w nowszych opracowaniach historii filozofii sądy o charakterze de la Mettriego, przejęte bezkrytycznie od poprzedników właściwego historyka, nieoparte na żadnym dochodzeniu źródłowym, dyktowane jak gdyby, że użyję dosadnego wyrażenia Du Bois Reymonda, przez „moralność guwernantek i dogmatyzm kapłanów”. I dziś zaiste, jak ongiś, mienić się może de la Mettrie „obijanym urwisem materializmu francuskiego w wieku XVIII”. Podobnie zaś jak ów kierunek należy dotychczas do najmniej wyświetlonych w dziejach filozofii, pozostaje również jego główny i najskrajniejszy przedstawiciel po dziś dzień postacią o rysach wykrzywionych złośliwie przez nienawiść i zawiść współczesnych, uprzedzenia i antypatie potomnych.

Przyczyny takiego stosunku do osobistości de la Mettriego tkwią, po pierwsze, w rodzaju działalności tego autora, po drugie — w charakterze jego epoki. De la Mettrie nadawał się doskonale do roli wyznaczonej mu przez okoliczności dziejowe: sławny lekarz, jeden z najzdolniejszych uczniów znakomitego „wspólnego nauczyciela całej Europy” Boerhaave’a, nie zasklepiał się wyłącznie w swym zawodzie ściślejszym, interesując się również w ogóle postępami wiedzy przyrodniczej, czując się w zakresie anatomii i fizjologii jak u siebie w domu. Idąc za przykładem mistrza, stosującego zasady systematu kartezjańskiego do badania życia organicznego, studiował de la Mettrie filozofów starożytnych i nowoczesnych, mając zaś, jako jeden z najwybitniejszych wychowanków kolegium jansenistowskiego w Caen, sposobność wykształcenia się w krasomówstwie i rozwinięcia zamiłowania do literatury pięknej, mógł całym jestestwem poprzeć słuszną według swego najgłębszego przekonania sprawę oczyszczenia psychologii z naleciałości spirytualistycznych i utorować drogę czysto przyrodniczemu sposobowi myślenia.

Gdyby przyszedł na świat o wiek wcześniej, musiałby poprzestać na roli gabinetowego uczonego, przesłaniając wycieczki przeciwko teologom gęstą siecią niedomówień, dwuznaczników, niby jakichś wyroczni delfickich, z których by dopiero późniejsi badacze myśli autora potrafili wydobyć na jaw jej sens istotny. Z drugiej jednak strony nie naraziłby się wówczas na zniesławienie za życia i po śmierci, na opinię „zuchwałego szaławiły”, który „w materializmie szukał tylko uniewinnienia własnego łobuzowstwa”.

Stało się przecież inaczej: w XVII w. nauki przyrodnicze musiały jeszcze walczyć o prawo do bytu, a ówczesna myśl filozoficzna w osobie jej głównego przedstawiciela, Kartezjusza9, stawiała sobie za cel „zamiast teoretycznej filozofii szkolnej pozyskanie praktycznej”, zdobycie powszechnie pożądanych sposobów „stawania się panami i władcami natury10”, natomiast w następnym stuleciu, po opowiedzeniu się wszystkich postępowych żywiołów społeczeństwa francuskiego za Kartezjuszem, zmienił się charakter i cel walki umysłowej. Stosunki społeczno-polityczne, które za czasów autora Rozprawy o metodzie nie przeszkadzały rozwojowi sił wytwórczych kraju, a zarazem zdobywaniu wymienionych „sposobów”, stały się o wiele później zawadą w rozwoju gospodarczym Francji. Usunięcie tej zawady wymagało zniesienia na wpół jeszcze feudalnego ustroju społeczeństwa i państwa, to zaś zadanie nie dało się pomyśleć bez obalenia przestarzałych pojęć, rozkrzewionych na gruncie „ancien régime’u11”. Taka oto praca przypadła w udziale filozofom Oświecenia, a wobec jej doniosłości społecznej musiało zejść na plan dalszy badanie bezpośrednie natury dla celów praktycznych cała zaś energia ideologów ówczesnych skupiła się dokoła walki z „przesądami” w imię „nauki”, z „tyranią” — w imię „prawa naturalnego” — walki o charakterze bardziej namiętnym i ostrym niż polemiki jansenistów z jezuitami.

Człowiek, który w tej walce wysunął się na czoło, który włożył w nią niepośledni talent polemiczny i temperament urodzonego szermierza, powinien był z góry liczyć na to, że narazi sobie całą „armię wrogów”, składającą się, jak powiada żartobliwie de la Mettrie w Liście do mojego umysłu, „podobnie do Stanów Generalnych12 ze szlachty, kleru i stanu trzeciego”. Musiał również wiedzieć, że ci wrogowie nie cofną się przed żadnymi skrupułami, nie zaniechają ani jednego argumentu „ad hominem13”. Jakoż istotnie, wydział lekarski Wszechnicy Paryskiej czuł się boleśnie dotknięty licznymi wycieczkami polemicznymi, satyrami i pamfletami de la Mettriego, chłoszczącymi zacofanie, nawet formalne nieuctwo lekarzy paryskich; kler wszystkich wyznań upatrywał w Człowieku-maszynie „najszkodliwszą książczynę” (pestilentissimum libellum), wolnomyśliciele ówcześni, jak Voltaire14, Maupertuis15, d’Argens16, Algarotti17 zazdrościli de la Mettriemu łaski króla pruskiego, Fryderyka II18, który udzielił gościnnie schroniska filozofowi prześladowanemu i zagrożonemu w „wolnej” Holandii przez wymiar doraźnej „sprawiedliwości” rozwścieczonego tłumu, wreszcie nawet materialiści, jak Diderot19, nie mogli de la Mettriemu przebaczyć, że występując z całą otwartością, zdyskredytował w mniemaniu ogółu poglądy podzielane i przez nich.

Z tych namiętności i antypatii, wywołanych przez bezwzględny sposób wystąpienia de la Mettriego, pochodzą liczne plotki literackie na temat „wyuzdanego” trybu życia „lubieżnego wyznawcy Epikura”, który miał umrzeć rzekomo wskutek własnego nieumiarkowania. Słynna opowieść o pasztecie truflowym20 zdołała tak skutecznie zaszkodzić pamięci de la Mettriego, że zbladły wobec niej zarzuty fuszerki we własnym zawodzie oraz plagiatorstwa w działalności literackiej, podniesione przeciwko niemu swego czasu przez wielkiego fizjologa i poetę Albrechta Hallera21.

Badania źródłowe, przeprowadzone dopiero w drugiej połowie zeszłego wieku, wykazały zarazem zupełną bezpodstawność wymienionych zarzutów i naczelnego oskarżenia o rozwiązły tryb życia, kwalifikując również między bajki opowieść o fatalnym pasztecie. Pierwszym autorem, któremu należy przypisać zasługę wydobycia z zapomnienia głównego dzieła de la Mettriego oraz podjęcia rewindykacji niesłusznie pohańbionego imienia autora, był Juliusz Assézat. Wydał w r. 1865 w Paryżu Człowieka-maszynę, jako drugi tom serii Osobliwości filozoficznych (Singularités Philosophiques), poprzedzając go wstępem biograficzno-historycznym. W roku następnym ukazała się, jak wiadomo, Historia filozofii materialistycznej Langego, rzucająca również spory pęk światła na postać i otoczenie de la Mettriego. Ale i bezstronny na ogół sąd Langego nie zdołał, niestety, wyzbyć się pewnej domieszki podświadomej, niewyrozumowanej antypatii.

„Nieznane są nam wcale jego czyny gorszące — powiada o de la Mettriem znakomity historyk materializmu. — Ani dzieci swoich nie oddawał do domu podrzutków, jak Rousseau, ani nie oszukał dwu narzeczonych, jak Swift, ani nie był uznany winnym oszustwa, jak Bacon, ani nie ciąży na nim podejrzenie fałszerstwa aktów, jak na Voltairze... Jest to rzeczywiście zadziwiające, że wśród tak olbrzymiego oburzenia, jakie się zewsząd podniosło przeciw de la Mettriemu, nie przytaczano ani jednej pozytywnej winy, dotyczącej jego życia22”.

Istotnie zadziwiające — gotowiśmy powtórzyć w ślad za Langem. W następnym jednak zdaniu czytamy: „Wszystkie deklamacje o nieprawości tego człowieka, którego zaiste i my nie liczymy do najlepszych, są wysnute jedynie z jego pism, które znowu obok całej swej tendencyjnej (!) retoryki i pustego (!) dowcipkowania, zawierają jednak poważną ilość zdrowych myśli23”. Gdzie indziej znów mówi Lange, wymieniając okoliczności łagodzące: „Nie zapominamy tu o wpływie czasu i narodu, nie przeczymy, że działała osobista pożałowania godna skłonność de la Mettriego”; o kilka zaś wierszy niżej przyznaje, że „bądź co bądź jednak tradycja nie przekazała nam niczego, co by usprawiedliwiało jej opinię, że był »zuchwałym szaławiłą«, który »w materializmie szukał tylko uniewinnienia swego łobuzowstwa«24”.

Sprzeczność między powyższymi wypowiedzeniami nie wymaga oczywiście żadnych komentarzy. A więc po badaniach Langego utrzymuje się owa „nieusprawiedliwiona opinia tradycji” i to tak dalece, że w r. 1870 Gustaw Desnoiresterres25, ogłaszając sumiennie opracowane dzieło O Voltairze i społeczeństwie francuskim w w. XVIII, zawierające obszerny rozdział poświęcony de la Mettriemu, traktuje go znów jako „obijanego urwisa materializmu francuskiego”, posługując się w charakterystyce autora Człowieka-maszyny rozmaitymi plotkami, pochodzącymi z salonów literackich w. XVIII, tudzież — anegdotami współczesnymi26.

Natomiast Nérée Quépat27 podejmuje w dalszym ciągu badania Assézata i Langego na kartach swej wielkiej monografii, będącej owocem rozległych studiów i mozolnych długoletnich poszukiwań28, prostując m.in. karykaturalny obraz de la Mettriego, nakreślony przez znakomitego historyka literatury Hettnera2930. W dwa lata później ukazuje się w osobnej odbitce przemówienie wielkiego przyrodnika-myśliciela, Emila Du Bois Reymonda, wygłoszone na publicznym posiedzeniu „Królewsko-Pruskiej Akademii Nauk” w Berlinie, ku uświetnieniu pamięci jej reformatora Fryderyka II31 i poświęcone całkowicie osobistości i dziełom de la Mettriego. Jest to, mimo szczupłych rozmiarów, bardzo ważny przyczynek do biografii autora Człowieka-maszyny, komunikujący nieznane dotąd szczegóły z pobytu de la Mettriego na dworze króla pruskiego oraz okoliczności towarzyszące śmierci autora Człowieka Maszyny.

Broszura znanego historyka filozofii, autora Ideologów, Picaveta32, rozpatrująca postać de la Mettriego w świetle krytyki niemieckiej33, traktuje o najbardziej burzliwej epoce w życiu de la Mettriego, związanej z ukazaniem się Człowieka-maszyny i polemiką z Hallerem, o której wypadnie mi szerzej pomówić we właściwym miejscu. Ostatnie dzieło, które należy wymienić tutaj, mianowicie wydana w r. 1900 obszerna monografia Poritzkiego, oparta w znacznym stopniu na badaniach Quépata i Du Bois Reymonda, podaje nadzwyczaj cenne wyniki samodzielnych studiów autora, opartych na nieznanych dotychczas źródłach biograficznych, odkrytych przezeń w czasopismach niemieckich z w. XVIII34.

Gdybyśmy nawet nie posiadali powyższych przyczynków biograficznych, rozwiewających złośliwe plotki i ustalających niezbicie szereg faktów z życia de la Mettriego, to już sam rzut oka na jego działalność literacko-naukową mógłby nas przekonać, że miał słuszność, twierdząc o sobie, iż „jest lepszy, niż fama o nim głosi”. Ów „zuchwały szaławiła” potrafił przecież w przeciągu 18 lat praktyki lekarskiej — a był w swoim czasie jednym z najbardziej wziętych lekarzy — obok wypraw wojennych, odbytych w charakterze generalnego lekarza wojskowego armii francuskiej, wreszcie obok inspekcji szpitali wojskowych — słowem obok zajęć, przerzucających ustawicznie autora w zmiennej kolei losów z miejsca na miejsce, potrafił napisać w okolicznościach najmniej sprzyjających pracy naukowej 40 dzieł treści lekarskiej, filozoficznej i satyrycznej. Dzieła naukowe de la Mettriego świadczą o starannym i pilnym śledzeniu ruchu przyrodniczo-naukowego, z satyr zaś wyziera doskonała znajomość ówczesnej literatury pięknej. Zawód lekarski uprawia de la Mettrie z całym zamiłowaniem. Wyrzeka się tedy znacznej a intratnej praktyki w mieście rodzinnym Saint-Malo, gdzie po śmierci starszego kolegi lekarza Hunaulda otwierały się dlań najponętniejsze widoki zysków materialnych — czyni tak po to, aby udać się do Lejdy i podjąć tam znów od początku studia zawodowe pod kierunkiem wspomnianego już poprzednio Boerhaave’a. Po powrocie do kraju tłumaczy de la Mettrie najważniejsze dzieła mistrza na mowę ojczystą celem podźwignięcia wiedzy lekarskiej w kraju ojczystym. Niebawem narazi na szwank świetne stanowisko lekarza gwardii, które udało mu się uzyskać — narazi je, występując przeciwko nieuctwu lekarzy paryskich, zarzucając im oszustwo i niecną chciwość.

Wydając na świat równocześnie dzieła filozoficzne, rzuca de la Mettrie śmiałe wyzwanie deistom i teologom rozmaitych wyznań. A nie czyni tego bynajmniej jako warchoł, napadający przez wrodzoną złośliwość lub marną zazdrość na tę lub ową „powagę” naukową, ni też jako pieniacz, dla którego nieustanne prawowanie się z kimkolwiek jest samo przez się celem — całą polemikę autora Człowieka-maszyny cechuje jeden wielki rys zasadniczy: oto ciągle i wszędzie, we wszystkich dziełach podnosi dwa zadania chwili bieżącej, zwalczając z jednej strony, jak już o tym wspomniałem, lichych, niewykształconych zawodowo lekarzy, z drugiej zaś — przeciwników wolności badań naukowych. Ośrodkiem, z którego rozchodzą się jego wycieczki w tych dwóch kierunkach, jest niezłomna wiara w jedynie zbawienną dla rodzaju ludzkiego potęgę wiedzy przyrodniczej w ogóle, w szczególności zaś wiedzy lekarskiej, w której, zdaniem mistrza de la Mettriego w zakresie filozofii, Kartezjusza, należy wyłącznie poszukiwać środka, zdolnego „uczynić ludzi mądrzejszymi, niż dotąd35”.

Wobec powyższych faktów z zakresu działalności de la Mettriego traci zupełnie rację bytu pytanie Langego, „czy jego36 działalność piśmiennicza miała swe źródło w zepsuciu osobistym, czy też uległ on potężnemu, jako punkt przejściowy usprawiedliwionemu, duchowi czasu37”. Słusznie powiada o de la Mettriem przekładca niemiecki Czlowieka-maszyny, Max Brahn: „gdyby to samo38 był uczynił w służbie idealizmu lub religii, nazwano by go męczennikiem, nie zaś, jak dotąd, lekkomyślnym i nierozsądnym człowiekiem39”.

Dziś, gdy znamy obyczajowość w. XVIII daleko lepiej niż przed półwiekiem, nie gorszy nas zgoła „rozwiązły tryb życia” de la Mettriego. Trafnie zauważył już Du Bois Reymond, że do obyczajów autora Człowieka-maszyny należy przyłożyć miarę jego epoki. Był on zresztą pod tym względem bardziej raczej umiarkowany od wielu ludzi współczesnych, aczkolwiek nie przywdziewał togi katońskiej, jak inni, że wspomnę Voltaire’a, Diderota, Rousseau.

Jako człowiek posiadał de la Mettrie wybitne zalety towarzyskie: sposób jego obejścia odznaczał się prostotą i szczerością, mowa mieniła się iście francuskim dowcipem subtelnym, a wolnym przecież od świadomej złośliwości i nacechowanym raczej pewną dobrodusznością,

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:

Darmowe książki «Człowiek-maszyna - Julien Offray de La Mettrie (darmowa biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz