Myślenie - Władysław Witwicki (biblioteka chłodna txt) 📖
„Trudno ręczyć za to, co ma na myśli ktoś, kto się wyraża nieściśle” — zauważa autor tej książeczki. Dlatego właśnie jest to lektura bezcenna: pomaga uporządkować własne myślenie. Ale też uchronić się przed niebezpieczeństwami, ponieważ: „Nieraz mętne powiedzenia wyglądają na głębokie, doniosłe prawdy i ludzie wielkie przez to ponoszą szkody”.
Zasłużony dla kultury polskiej tłumacz dzieł Platona, nauczyciel, filozof i psycholog, podjął się tu wyjaśnienia w sposób prosty i przystępny podstawowych terminów filozoficznych. Na końcu zaś umieścił zestaw pytań pozwalający na sprawdzenie i powtórzenie omówionych treści. Publikacja niniejsza może przydać się również na zajęciach z propedeutyki filozofii, która oby zawitała w każdej szkole.
- Autor: Władysław Witwicki
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Myślenie - Władysław Witwicki (biblioteka chłodna txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Witwicki
Taki sam stosunek zachodzi pomiędzy jakimkolwiek sądem ogólnym i szczegółowym o tych samych rzeczach. Np.: 1) „wszystkie zwierzęta oddychają” i 2) „przynajmniej niektóre zwierzęta oddychają”. Tu widać, iż z prawdziwości pierwszego sądu wynika prawdziwość drugiego, a to też, że gdyby fałszywy był sąd drugi, to musiałby być fałszywy pierwszy. Ten pierwszy uważamy za prawdziwy, ale nie dlatego tylko, że jest prawdziwy ten drugi. I gdyby nieprawdą było, że wszystkie zwierzęta oddychają, mogłoby nie być fałszem to, że tak robią przynajmniej niektóre. Bo na przykład prawdą jest, że niektóre zwierzęta latają, a z tego wcale nie wynika, żeby latały wszystkie, i to ostatnie nie jest prawdą.
Podobnie ma się rzecz z sądami przeczącymi ogólnym i szczegółowym. Jeżeli żaden przedmiot pewnego rodzaju nie ma pewnej cechy, to oczywiście i niektóre przedmioty tego rodzaju nie mogą tej cechy posiadać. I z tego, że jakiejś cechy nie posiadają niektóre przedmioty pewnego rodzaju, nie wynika wcale, żeby jej nie posiadały wszystkie. Tak już jest. Sąd ogólny o jakimś rodzaju przedmiotów jest racją dla sądu szczegółowego o tym samym rodzaju rzeczy, a sąd szczegółowy o nich jest następstwem sądu ogólnego. Dlatego, kto dobrze uważa i pamięta, nie zaprzecza w szczególności temu, na co się zgodził w ogólności. Co innego, gdy stwierdzamy jakieś wyjątki od reguły lub zasady ogólnej. Wtedy mówimy np., że jutro oddajemy do prania wszystką bieliznę z wyjątkiem tych rzeczy, które leżą w szafie na półkach. Albo że w wojsku służyć muszą wszyscy z wyjątkiem tych, których władze wojskowe uznają za niezdolnych. W takich razach myślimy nie o wszystkich przedmiotach pewnego rodzaju, tylko o wszystkich z wyjątkami. A to jest coś innego niż „wszyscy bez wyjątku”. W mowie potocznej nie zawsze na to uważamy. Tak się może trafiło i temu, który mówił, że po widowisku wszyscy poszli do domu, a niektórzy zostali jeszcze. Być może, miał na myśli „wszystkich z wyjątkami”, a nie „wszystkich w znaczeniu ścisłym”. Trudno ręczyć za to, co ma na myśli ktoś, kto się wyraża nieściśle.
RozumowanieWymieniliśmy kilka rodzajów sądów zostających w związku logicznym i wiemy, że prawdziwość jednego sądu zależy nieraz od prawdziwości lub fałszywości sądów innych, a tak samo fałszywość jednych sądów pociąga za sobą nieuchronnie fałszywość lub prawdziwość sądów innych. Jeden łatwiej potrafi dostrzec związek logiczny między dwoma rodzajami sądów, a drugi mniej łatwo, bo albo nie uważa, albo zapomina o sądzie pierwszym, kiedy wydaje sąd drugi. Ale kto uważa i pamięta, ten nie wydaje sądów sprzecznych ani przeciwnych sobie i jeżeli wydał jeden sąd z takich dwóch, to już dzięki temu wystrzega się drugiego z nich, bo go z góry uważa za fałszywy. I jeżeli uznał za prawdę jakąś rację, to uznaje za prawdę i jej następstwo, a jeżeli widzi, że z pewnego sądu wynika fałszywe następstwo, to jest pewny, że i ten sąd musiał być fałszywy. Nigdy nie mówi: „Pan ma słuszność, ale ja się z panem nie zgadzam”, bo to jedno zaprzecza drugiemu. Chyba żeby jeden sąd uważał za słuszny, a nie zgadzał się na jakiś inny.
U każdego, kto uważa i dobrze pamięta, zjawia się przy wydawaniu jakiegokolwiek sądu na serio lub „na niby” gotowość do wydawania sądów będących następstwami sądu wydawanego i do odrzucania, do zaprzeczania sądom, które by były z sądem wydawanym sprzeczne. Możemy to wyrazić krótko, mówiąc, że sądy i supozycje człowieka przytomnego w całej pełni posiadają tendencję5 logiczną. „Przytomnym być” to tyle, co „uważać i pamiętać”. Kiedy jesteśmy roztargnieni albo zasypiamy powoli, wtedy zanikają tendencje logiczne naszych sądów i znosimy spokojnie, gdy ktoś mówi lub czyta zdania sprzeczne, nie dostrzegamy związków logicznych, mylimy się i plączemy w rachunkach. Przytomność ma różne stopnie. Dlatego mówimy tu o człowieku przytomnym w całej pełni. Przytomność obniża się przy wielkim zmęczeniu, wyczerpaniu, wzburzeniu, w gorączce, w chorobach psychicznych, pod wpływem trucizn, jak np. alkoholu. Trudno samemu rozstrzygać o tym w danej chwili, czy jesteśmy przytomni w całej pełni, czy nie bardzo. Łatwiej ktoś drugi potrafi to zauważyć, kiedy się nam język zaczyna plątać, albo nas coś przebudzi i do przytomności doprowadzi, choćby na chwilę. Dopiero w przypomnieniu nieraz dostrzegamy, żeśmy nie chwytali związków w tekście czytanym wczoraj do poduszki albo w monotonnym opowiadaniu przydługim, w którym się opowiadający zacinał i plątał, i cedził.
Otóż dostrzegać związek logiczny między dwoma sądami i dzięki temu uważać za prawdziwy lub za fałszywy sąd drugi, skoro się wydało lub zrozumiało sąd inny — to znaczy tyle, co rozumować. Rozumuje każdy, kto dostrzega, co z danego sądu wynika i na czym się dany sąd opiera. Dostrzegać następstwo danego sądu i wysnuwać je, to znaczy wnioskować. A dostrzegać rację pewnego sądu i na niej prawdziwość danego sądu opierać — znaczy dowodzić lub tłumaczyć. Kto wnioskuje, ten mówi: „a więc”. Kto dowodzi lub tłumaczy zjawiska, ten mówi: „ponieważ” lub: „dlatego że”. Czasem ktoś mówi: „znakiem tego, że”. Ale to zwrot niewłaściwy, bo nie wiadomo, o co w nim chodzi. Czy o to, że coś jest skutkiem czy objawem, czy znakiem, czy następstwem czegoś innego, czy też chodzi jeszcze o inne rzeczy. We wnioskowaniu sąd będący racją nazywa się przesłanką, a ten, który jest następstwem, nazywa się wnioskiem. Wzywamy kogoś do wnioskowania słowami: „I co z tego wynika?”. W dowodzeniu następstwo nazywa się tezą, a racja nazywa się argumentem. W tłumaczeniu zjawisk racja to hipoteza. Pytamy o argumenty, mówiąc: „Z czegóż to wynika?” lub: „Na czym się to twierdzenie opiera?”. O hipotezy pytamy: „Czemu tak jest?”, „Czym się to tłumaczy?”. Wiemy już, że człowiek uważny zgadza się na wniosek, jeżeli się zgodził na przesłanki i jeżeli sądy, które rozpatruje, zostają naprawdę w stosunku wynikania. I to wiemy, że gdy ktoś stawia pewną tezę i próbuje jej dowodzić, to każdy uważny człowiek o dobrej pamięci będzie musiał uznać słuszność jego tezy, jeśli podane argumenty będą prawdziwe i jeśli teza z nich naprawdę wynika. Jeżeli by teza była prawdziwa, nie świadczy to jeszcze o prawdziwości argumentów, na których ją ktoś opiera. Choćby nawet zachodził związek wynikania między nią a argumentem. Niejeden opiera prawdziwą tezę na fałszywym argumencie. Zauważył np. w pociągu kilku Duńczyków brunetów i potem próbuje dowodzić, że dlatego 2) niektórzy Duńczycy są brunetami, ponieważ 1) wszyscy Duńczycy mają czarne włosy. A to jest jaskrawa nieprawda. Tutaj sąd ogólny był racją dla sądu szczegółowego, ale był fałszywy. Nasz podróżny popełnił w swym dowodzeniu błąd rzeczowy. Nie popełnił błędu formalnego. Byłby popełnił błąd formalny, gdyby był dowodził, na przykład, w ten sposób: „Ci tutaj są brunetami, ponieważ tamci, spotkani przed chwilą, byli blondynami”. Tu brakłoby związku logicznego między jego dwoma sądami i on nie umiałby rozumnie odpowiedzieć na pytanie: „Co ma jedno do drugiego?”.
Ktokolwiek podaje jako argument twierdzenie, które nie może być racją dla danego sądu, ten popełnia błąd formalny. Tak samo kto jako wniosek wysnuwa sąd, który nie może wynikać z jego przesłanki. Zawsze błąd formalny polega na mylnym dostrzeżeniu związku logicznego tam, gdzie go wcale nie ma, albo na przeoczeniu związku logicznego tam, gdzie on naprawdę zachodzi. Błąd rzeczowy to po prostu sąd mylny o przedmiocie, o którym się mówi. Rozumowanie może być błędne rzeczowo, a poprawne formalnie i może być wolne od błędu rzeczowego, a zawierać błąd formalny. Może być w końcu błędne i rzeczowo, i formalnie. Wszystkie trzy rodzaje błędów zdarzają się tym, którzy nie potrafią dobrze uważać i nie pamiętają swoich i cudzych myśli poprzednich.
Rozumowanie pośrednieNie każdy nasz sąd wymaga racji, jeżeli mamy go uznać za prawdziwy. Są takie sądy, których prawdziwość narzuca się nieodparcie każdemu, kto tylko dany sąd zrozumie. Takie sądy nazywają się bezpośrednio oczywiste. Na przykład: „Dwie ilości, z których każda jest równa tej samej ilości trzeciej, są między sobą równe”. Albo: „Żaden przedmiot nie posiada cech, które się wykluczają”. Albo: „Co się stało, to się nie odstanie”. Albo: „Co dotyczy każdego z osobna, to dotyczy i niektórych”. Tego rodzaju sądy wydajemy bez obawy pomyłki i to słuszne, bo to już tak jest naprawdę. Takich sądów bezpośrednio oczywistych nie ma dużo, ale nie podobna ich wszystkich wyliczyć i porachować. Tym bardziej, jeżeli do sądów bezpośrednio oczywistych zaliczymy sądy dotyczące treści wrażeń doznawanych w danej chwili, jak np.: „czuję teraz zimno, widzę kolor czerwony, słyszę głos jakiś” itp. Ale ten rodzaj sądów bywa też i mylny; wiemy o złudzeniach zmysłowych i to wiemy, że nieraz trudno jest ująć i nazwać to, czego doznajemy. Które sądy i jakiego rodzaju są oczywiste i pewne, a które nie są pewne, a więc którym przeczyć nie można i nie należy, a o których wątpić można, tym zajmuje się teoria poznania6. My tutaj stwierdzamy tylko, że oprócz sądów oczywistych są liczne sądy nieoczywiste, czyli takie, które się nam nie narzucają same przez się, a uważamy je za prawdziwe dlatego, że są następstwami logicznymi, czyli wynikają z innych sądów, które już uważamy za niewątpliwie prawdziwe. Wykazywać, że jakiś sąd jest logicznym następstwem innego sądu prawdziwego, znaczy: uzasadniać dany sąd. Inaczej to samo: podawać dla niego niewątpliwą rację.
Jeżeli rację jakiegoś sądu stanowi jeden tylko sąd inny, wtedy mówimy, że dany sąd wynika bezpośrednio z tego innego, i takie rozumowanie nazywamy bezpośrednim. Jeżeli zaś dany sąd nieoczywisty wymaga do swego uzasadnienia dwóch sądów albo więcej, mówimy o rozumowaniu pośrednim. Nauka logiki podaje liczne wzory rozumowania pośredniego. My się tym nie będziemy zajmowali, poprzestaniemy na przykładzie najprostszym.
Wiemy, że: 1) wszystkie zwierzęta żyjące stale pod wodą oddychają skrzelami. I wiemy, że: 2) raki żyją stale pod wodą. Pytamy się, co z tych dwóch przesłanek wynika? Wynika z koniecznością wniosek, że raki oddychają skrzelami. Było to rozumowanie pośrednie, bo wniosek opierał się na dwóch przesłankach. Było to też rozumowanie dedukcyjne7, bośmy w nim pewną znaną ogólną regułę stosowali do pewnej grupy przedmiotów.
A bywa i na odwrót. Naprzód czynimy szereg spostrzeżeń jednostkowych na jakimś rodzaju przedmiotów, a potem pytamy się, czym się te spostrzeżenia tłumaczą, to znaczy: jaki sąd ogólny mógłby być wspólną racją dla sądów zawartych w naszych licznych spostrzeżeniach. Szukamy takiego sądu i jeżeli się nam jakiś sąd wydaje dobry do tego celu, przyjmujemy go na razie jako hipotezę, mającą poczynione spostrzeżenia tłumaczyć. Nie możemy jej być pewni, bo świata nie znamy dostatecznie, więc musimy czynić spostrzeżenia dalej i czekać, czy się nie zdarzy jakieś spostrzeżenie, które będzie z daną hipotezą sprzeczne. Gdyby się takie spostrzeżenie trafiło, odrzucamy dotychczasową hipotezę, a oglądamy się za inną, lepszą, bo zgodną z nowym i starymi spostrzeżeniami. Tak np. w dawnych wiekach ludzie spostrzegali, że jakkolwiekby ktoś daleko pojechał, zawsze, stojąc pod gołym niebem, widzi najbliższą sobie okolicę jako okrągłą tarczę pod kopułą nieba, a na tej tarczy góry, doliny, rzeki i jeziora. I nigdy nie można dojechać do obwodu tej tarczy. Więc pytali się, czemu to tak wygląda wszędzie i czym się to tłumaczy. Odpowiadali sobie na to pytanie, mówiąc, że chyba cała ziemia jest wielką tarczą płaską i okrągłą, z górami, dolinami i rzekami, a że jest bardzo rozległa, dlatego nie można dojechać do granicy kopuły niebieskiej i ziemi lub nieba i morza. Długi czas zadowalali się tą hipotezą. Tymczasem inni spostrzegali dalej i zauważyli, że gdy statek odpływa daleko, wtedy naprzód się chowa pod horyzontem jego kadłub, a maszty jeszcze widać. Maszty chowają się później. Skądże to zjawisko? Jeżeliby powierzchnia morza była wielką płaszczyzną naprawdę, nie mogłyby się okręty odjeżdżające chować powoli, jakby zachodziły za pagórek. Wobec tego porzucili hipotezę o płaskości ziemi, a przyjęli inną, lepszą. Pomyśleli sobie, że ziemia musi być bardzo wielką kulą i jej powierzchnia — zarówno lądów, jak i mórz — nie jest płaska, tylko jest okrągła, kulista. To przypuszczenie, czyli hipoteza, lepiej tłumaczyło poczynione spostrzeżenia niż hipoteza poprzednia. Oprócz tego tłumaczyło i to, że cień ziemi, rzucony na księżyc, jest okrągły, jak zwykle cień kuli. Z hipotezy, iż ziemia jest wielką kulą, wynikało i to, że płynąc wciąż przed siebie na zachód, można by ziemię opłynąć naokoło i wrócić do domu z przeciwnej strony. To się naprawdę udało, chociaż dopiero po wielu wiekach. Dziś nie znamy żadnego zjawiska, które by się nie dało pogodzić z hipotezą kulistości ziemi, a wszystkie dotychczas poznane zjawiska godzą się z nią doskonałe i jasno z niej wynikają. Znaczy to, że przemawiają za nią. Dlatego i dziś uważamy tę hipotezę za niezmiernie prawdopodobną8.
W nauce o życiu na ziemi przyjęto hipotezę ewolucyjną, to znaczy twierdzenie, że dzisiejsze istoty żywe są potomkami istot żywych z dawnych okresów. Przy pomocy tej hipotezy tłumaczy się niezliczoną ilość spostrzeżeń dotyczących szkieletów zwierzęcych odkopywanych z ziemi i mnóstwo
Uwagi (0)