Darmowe ebooki » Rozprawa » Uczta - Platon (ogólnopolska biblioteka cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Uczta - Platon (ogólnopolska biblioteka cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Platon



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:
nie mam, ale gonić za tym nie myślę. Nie potrzeba mi, mówił sobie. Tamci biedacy gonią i jak się każdy z nich musi czuć we wnętrzu marnym, zależnym, niby głodny szakal, a nie jak Herakles59 w brązie”. Coraz głębszymi fałdami marszczył brwi ukośne.

Tłum goniący za karierą i interesami po rynku i w porcie, i zdobywający dobra życiowe wydał mu się, stojącemu z założonymi rękoma i w podartym himationie60, tłumem istot nie złych, ale głupich, boć61 oni to robią nie z rozumnej decyzji, tylko ze ślepego instynktu, z afektu, z potrzeby, bez namysłu, czy to warto w ogóle robić.

Pospolity błąd intelektualistów

Oczywiście. Zapominał, że zdrowy, normalny człowiek nie namyśla się zazwyczaj, czy warto żyć, bo nie żyje dla celu jakiegoś, tylko żyje z konieczności jakiejś, podobnie jak się nie namyśla jabłoń, czy lepiej jest szyszki wydawać, czy żołędzie, czy może w ogóle lepiej liści nie wypuszczać, a pędy rozdać zającom i pójść za grabami na opał, tylko wydaje jabłka, bo taka już jej natura szlachetna i zdrowa.

Tak też i Ateny żyły przyrodzonym życiem instynktów społecznych, instynktów potęgujących objawy życia zbiorowego i materiały jego; Sokrates, rozporządzający znaczną ilością wolnego czasu, skłonny do refleksji i z przekąsem patrzący na życie, które go gdzieś po drodze zapomnianym zostawić chciało, uważał, że żyć tak, po prostu, bo się nie może inaczej, to nie jest rzecz godna. Potrzeba się zastanowić naprzód, czy to warto i co to jest właściwie ten i ów objaw życiowy. Nie dość składać ofiary i uczyć wymowy, ale potrzeba wiedzieć, co to właściwie jest pobożność i co to jest wymowa, na czym to polega i czy to warto robić. Nie ten jest coś wart, który coś robi, a nie wie co — ten jest wart coś, który wie, co kto robi; który duma i rozumie świat i życie. On sam przecież robił znacznie mniej niż inni, a rozumiał więcej niż drudzy.

Prymat rozumu

Dla rozumu miał kult. Czuł, że to daje człowiekowi wyższość nad otoczeniem i nad sobą samym w chwili słabej. To i jemu dawało wyższość; ten naturalny chłopski, jasny rozum, stroniący od wszystkiego, co dwuznaczne, niedośpiewane i mgliste. Nie książkowa wiedza ani wykształcenie systematyczne, bo na to go nie było stać. Pisma Heraklita były mu za trudne. Rzucił je. Anaksagoras go nie zadowalał; sofistów słyszał naokoło i słuchał, co mówili ich wyperfumowani uczniowie karierowicze: „Ty masz rację, ja mam rację, on ma rację — wszyscy jesteśmy równie mądrzy, tylko jeden ma siłę i jest coś wart, a drugi jej nie ma i jest mniej wart. Wszystko jest płynne. Prawda nie ma określonych granic”.

„Nigdy, myślał Sokrates, wy przecież wszyscy jesteście głupi i mało warci mimo waszych bibliotek i szat cienkich, i wpływów na tłum radzący. Wy się nieraz godzinami kłócicie, a nie możecie się pogodzić ani porozumieć, bo jednego i tego samego wyrazu jeden w tym znaczeniu używa, a drugi w innym. Ustalcie znaczenia wyrazów: zgódźcie się raz, co znaczy „dobry”, co znaczy „odważny”, co znaczy „sprawiedliwy”, co znaczy „pobożny”, co znaczy „piękno”, co znaczy „wymowa”, a zobaczycie, że zaraz przestanie „wszystko być płynnym”, zaraz do porozumienia dojdzie i pokaże się, że nie każdy z was ma rację i jest mądry, tylko ten, który zna i potrafi określić, ująć znaczenia słów. Na tym polega cały rozum. Na tym i wartość człowieka polega. Ludzie nie są źli przez złą wolę, myślał, patrząc na wystrojonych oszustów i lichwiarzy z pobłażaniem: tylko są źli z głupoty. Nie wie jeden i drugi, co to znaczy „dzielność” czy „sprawiedliwość”, i dlatego broi. Nie może inaczej. Gdyby jeden z drugim rozumiał, co to jest i że w tym siedzi zło i szkoda dla niego samego, gdyby widział, że brud go plami i poniża, gdyby nie był głupi, jednym słowem, byłby dzielnym mężem. Ale on ma oczy zasłonięte. Ciemny jest ten i ów, mimo swego pozornego blasku. Ciemny jest solista i fizyk, mimo swoich subtelnych badań nad istotą świata i początkiem wszechrzeczy. Wolałby się nad sobą samym zastanowić i nad tym, jaki on sam niewolnik jest w gruncie rzeczy i ilu ma paziów nad swoją duszą, choć niby rozkazuje drugim”.

Tak to Sokrates, dumny a obdarty syn ludu, nie tyle z przekąsem, ile raczej z politowaniem patrzał na rozkwit życia ateńskiego, a psychikę ludzką pojmował na obraz własny. Myślał, że u ludzi w ogóle rozum zajmuje i powinien zajmować takie naczelne, kierujące stanowisko, jak to chciał widzieć we własnym wnętrzu.

Toteż z tych wszystkich powodów, z tych konieczności wewnętrznych, z tej organizacji psychicznej i stosunków, wśród których wyrósł, wypłynął jego żywot cały i działalność.

Powierzchnia życia

Zrobiła się z niego ta powszechnie znana w Atenach figura, ten olbrzym z głową satyra, niby strasznie poważny, a szelmowsko dowcipny i z głupia frant zarazem. Ten człowiek o dwóch twarzach, czy człowiek smutny w masce sylena62. Lada jak ubrany, kudłaty i bosy chodził od niechcenia ulicami w towarzystwie młodych ludzi wszelkich sfer, żył byle czym i jak, mieszkał za miastem w jakiejś z wdzięczności darowanej chałupie; przyjął ją jako ofiarę — nigdy jako jałmużnę lub zapłatę — tym bardziej że płacić mu nie było za co właściwie. Bo wykładów żadnych nie miewał, tylko wolny czas mając zawsze, gadał z młodymi ludźmi o znaczeniach wyrazów i o panowaniu nad sobą, o tym szczególnym królowaniu w czterech ścianach, i nie nauczał ich sam, tylko za język ciągnął pytaniami. Mówił, że ma to wyciąganie w zwyczaju po matce. Dowcip miał zawsze gotowy, a tak rozmawiał, że nikt nie wiedział, czy serio mówi, czy udaje i nabiera tylko drugiego.

Najlepsze było, kiedy na rynku czy w sali gimnastycznej spotkał jaką grubą rybę: nadętego kapłana albo ufryzowanego mówcę i demagoga, który troskliwie pilnował fałdów narzutki i z wielką pewnością siebie rozprawiał szeroko a płynnie o sprawach bieżących czy też o rzeczach ogólnych. Młodzi ludzie wtedy milkli; każdy wiedział, że teraz będzie czego posłuchać, a Sokrates, skrobiąc się w głowę, robiąc głupie miny i prztykając palcami, o co mu nawet najbliżsi robili uwagi, pytał poważanego męża zupełnie pokornym głosem i tonem tego biedaka, który rad by się czegoś dowiedział i nauczył, jak to właściwie jest z tą „pobożnością”, co to jest właściwie. I niech tylko zapytany dał jakąś odpowiedź, następowało zaraz drugie pytanie, zmuszające zapytanego do małej poprawki lub zmiany stanowiska. Za tym szło dalsze, równie skromne pytanie, po odpowiedzi trzecie i tak dalej, bez najmniejszej litości dla starszego, poważanego obywatela i kapłana, który się musiał przed młodzikami kompromitować, że właściwie nie ma pojęcia o tym, co to jest pobożność.

Bo i trudno: wyrazy mają zmienne i krzyżujące się znaczenia. Jeśli ich człowiek od razu nie złapie i nie poodgranicza, a na to trzeba mieć czas i nic nie robić chyba, gotowe się wydawać słuchającym jego odpowiedzi, że to mówi jakiś partacz, który się na własnej robocie nie zna. Zupełnie jakby kto stolarza pytał, co to właściwie jest stolarstwo, albo artysty, co to jest piękno.

Definicje

Można przecież być doskonałym stolarzem, a nie mieć o tym pojęcia, co to właściwie jest. Stolarz robi stoły, a nie definicje. Sokrates pasjami wydobywał definicje od zawodowców życiowych, co oczywiście strasznie bawiło młodych ludzi, a śmiertelnie obrażać i zrażać musiało zacnych obywateli.

Dla Sokratesa to było potrzebą nieprzepartą, to było jego poskramianie i opanowywanie tych, którzy i jemu, i drugim imponować próbowali, to było jego szerzenie własnego intelektualizmu tak namiętne, że je za swoje wyższe posłannictwo uważał.

Definicje nie zawsze się znachodziły63. Niekiedy i Sokratesowi trudno było powiedzieć, jakby właściwie należało określić to lub owo pojęcie; wówczas się rozmowa urywała; jednak i wtedy każdy był przekonany, że Sokrates dalej udaje tylko głupiego, a naprawdę to on musi wiedzieć, jak to jest, ale nie powie, bo nie chce. Toteż sława jego rosła.

Wpływ na młodych

Przepadali i chodzili za nim młodzi ludzie i coraz więcej było takich w Atenach, którzy zaniedbani jak nieboskie stworzenia gardzili dobrami tego świata, nie brali się do żadnej roboty, tylko trawili dni i noce na dyskusjach z Sokratesem i ze sobą nawzajem. Patrzyli z góry na życie czynne. Teoria, definicje — to był ich żywioł, a wyzbycie się potrzeb i ambicji było ich dumą. Dziwni ludzie; jednych miano w Atenach za nieszkodliwych wariatów, a drudzy wywoływali zgorszenie.

Bo też i wyobrazić sobie można, jak się do zacofanych rodziców i do familijnych powag, do ludzi pracy musiał odnosić taki młodzik ladaco, który się przy Sokratesie nauczył kpić z autorytetów, a posłyszał kilka definicji i dowodów, bo i na tych Sokratesowi nie zbywało w razie potrzeby.

Nie było potem dla niego świętości ani powagi, a robić mu się nie chciało. Obywatele ateńscy widzieli w tym tylko zgorszenie i wpływ gorszy od wpływu innych sofistów. I nie można się im dziwić.

Sokrates był bardziej popularną i dostępną figurą niż uczeni sofiści, znaną na mieście i znienawidzoną przeważnie przez poważne, pobożne, tępe koła obywateli, toteż jego sobie obrał za przedmiot komedii konserwatysta Arystofanes64, kiedy w r. 423 wystawiał w teatrze Chmury. Sokrates jest w nich podany właśnie jako popularny symbol i personifikacja tej kultury czysto intelektualnej, która się szerokim, zazdrosnym a ciemnym masom zawsze wydaje bzikiem, a niedowarzonym mydłkom65 przewraca w głowie. Przeciętny obywatel ateński musiał podobnie złośliwie widzieć Sokratesa, jak go tam Arystofanes daje.

Religijność

A jednak Sokrates to nie był człowiek wyzuty z przesądów i wiary wyniesionej z domu, przy całym swym racjonalizmie. Wierzył, ile możliwości, w bogów, czy też w Boga, zapytywał, podobno, wyroczni, składał niewielkie ofiary i modlił się, ogólnikowo co prawda, o dobro, bo mawiał, że bogowie sami najlepiej wiedzą, co dobre, więc lepiej ich nie krępować zastrzeżeniami. Świat uważał za rozumne dzieło rozumnych rąk bóstwa, które ludzi kocha i dba o nich, bóstwa, które mimo to po śmierci zarządza nad nimi sąd. To pojmowanie bóstwa świadczy, że nie znał strasznych, nieludzko okrutnych rządów „matki” przyrody i za mało myślał nad bezsensownymi nieszczęściami jednostek i walkami ludów i klas, a ulegał tradycji, która bez skrupułu logicznego z dawna wyposażała bóstwa w przymioty, które się wykluczają nawzajem.

Syn fabrykanta świętości nie mógł brać politeizmu zbyt naiwnie; bałwochwalcą przecież nie mógł być nawet jego ojciec. Tym bardziej Sokrates pojmować musiał wiele mitów jako symbole, mniej lub więcej pouczające i moralne; ale jakaś potrzeba złożenia zmęczonej głowy w ręce potężne, szczęśliwie a dobre, byle nie ludzkie, potrzeba dziękowania komuś poza i ponad ludźmi w chwilach dobrych była w jego duszy. Siłą przyzwyczajeń w końcu z młodych lat odczuwał i wierzył w bóstwo nad sobą, bóstwo, którego czuł się apostołem. Nasuwającą się chwilami wewnętrzną trudność przed wykonaniem jakiegoś obojętnego na pozór postępku nazywał głosem bożym — a był to zwyczajny takt etyczny.

Był z niego obywatel prawy. Kiedy było potrzeba, szedł pod broń przeciw Lacedemończykom66. Był w ciężkiej piechocie pod Potidają, pod Delium i pod Amfipolis, i oczywiście zadziwiał wszystkich odwagą i spokojem w chwilach popłochu.

A jednak za mądry był jak na pospolitego obywatela i zbyt niepospolity, zbyt się codziennemu, instynktownemu życiu przeciwstawiał, zbyt kochany i popularny u młodych; zadziobany być musiał.

W r. 399 oskarżono go, jak wiadomo, o ateizm, herezję i psucie młodzieży. Tymi kamieniami tłum i w starożytności najchętniej ciskał w zbyt wybitne jednostki, jeśli tak były nieostrożne, że przed tłum szły z tym, co nie jest dla mas; tym kamieniem trafiony padł i Sokrates.

Jeszcze raz przed śmiercią miała błysnąć jego indywidualność, kiedy groźnemu tłumowi sędziów zaczął po swojemu pobłażliwe morały prawić, a z oskarżycielami dialog prowadził, jak gdyby tu nie o jego śmierć szło, tylko o dyskusję na rynku.

Obrona świadkiem samobójczym

Nie mógł inaczej zrobić. Po siedemdziesięciu latach władania duszami drugich i własną nie wypadało mu się dziś kompromitować prośbami, łzami czy pokorą. Owszem, sędziowie i oskarżyciele robili mu pewną przysługę. Przecież mu nie wypadało umierać w łóżku, zmożonemu chorobą.

On sobie za młodu powiedział, że będzie panem aż do końca. Kilkadziesiąt lat się męczył w tej koronie wyższości nad wszystko, za czym ludzie gonią z natury; kilkadziesiąt lat wmawiał w siebie i w drugich, że mu na dobrach życiowych nie zależy; zmęczony już i śmierci bliski, miałże teraz wzywać lekarzy, bać się pogorszenia, nie móc się podnieść, potrzebować pomocy, być biednym naprawdę i wdzięcznym za objawy miłosierdzia znajomych?

Za nic w świecie. Skorzystał ze sposobności skargi i procesu, i wiedząc, że tym sposobem popełnia samobójstwo, zaczął w drugiej części swej mowy obrończej otwarcie drwić z sądu. Wnosił, żeby go za karę, którą mu kazano, wedle prawa, samemu zaproponować, żywiono aż do śmierci na koszt państwa w Ratuszu. Chyba dobrze znał lud ateński i wiedział bardzo dobrze, że się w tych ludziach żółć wzburzy po takiej obronie.

Słońce jeszcze nie było zaszło. Widział przecież w różowym blasku, pośród paruset głów sądzących, znane mu dobrze twarze kapłanów, demagogów, rzeźników i w ogóle tych wszystkich, których tyle razy poniżył i ośmieszył na rynku wobec młodzieży. Czekali jego łez, jego strachu, jego próśb, jako jedynej rekompensaty za swój własny wstyd i za to, czego musieli w domu słuchać od pół zmądrzałych synów. Nie dał im jej Sokrates; tylko spokojne nauki i kpiny w poważnym tonie. Wziął też z ich rąk to, czego chciał: wyrok śmierci.

Jakże go mało pojmował Kriton67, kiedy mu przyszedł proponować, po ludzku, ucieczkę z więzienia. Czuł Sokrates, jak mu w gruncie rzeczy ten serdeczny człowieczysko daleki, jak mało rozumie jego skrytą maszynerię duchową; przeto68, żeby go nie ranić, a nauczyć czegoś, rozprawiał z nim szeroko o obowiązkach obywatelskich i o poświęceniu się dla powagi prawa.

Ostatnia godzina

A kiedy nadszedł ostatni dzień i znajomi się zeszli pożegnać go i wydobyć mu dławione

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 20
Idź do strony:

Darmowe książki «Uczta - Platon (ogólnopolska biblioteka cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz