Darmowe ebooki » Rozprawa » Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Karol Marks



1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 28
Idź do strony:
jeżeliby kapelusznik otrzymał dwie pary butów za jeden kapelusz — wciąż przy powyższych założeniach — to jasne jest, że wymiana byłaby niesprawiedliwa. Kapelusznik poszkodowałby szewca o jeden dzień pracy i gdyby tak postępował przy wszelkich swych wymianach, wtedy za wytwór półrocznej pracy otrzymałby całoroczny wytwór drugiej osoby”.

„Dotychczas trzymaliśmy się wciąż tego w najwyższym stopniu niesprawiedliwego systemu wymiany: robotnicy oddawali kapitalistom pracę całego roku w zamian za wartość półroczną — i stąd, nie zaś z rzekomej nierówności fizycznych i umysłowych sił jednostek, powstała nierówność majątków i nierówność władzy. Nierówność w wymianie, rozmaitość cen przy kupnie i sprzedaży może istnieć tylko pod tym warunkiem, że kapitaliści pozostaną na zawsze kapitalistami, a robotnicy robotnikami, jedni klasą tyranów, drudzy klasą niewolników... Ta transakcja zatem jasno wykazuje, że kapitaliści i właściciele dają robotnikowi za tygodniową pracę tylko część bogactwa, którą od niego otrzymali ciągu tygodnia, tj. że za coś nie dają mu nic. Transakcja kapitalistów z robotnikami to istna komedia: faktycznie w tysiącach wypadków jest ona jedynie bezwstydną, chociaż legalną kradzieżą” (Bray, str. 45, 48, 49, 50).

„Zysk przedsiębiorcy dopóty będzie stratą dla robotnika, dopóki wymiana między stronami nie będzie równa; a wymiana dopóty nie będzie równa, dopóki społeczeństwo dzielić się będzie na kapitalistów i wytwórców, przy czym ci ostatni żyją ze swej pracy, pierwsi zaś tuczą się z zysków tej pracy”.

„Oczywiście — powiada dalej p. Bray — że na próżno wprowadzalibyście taką czy inną formę rządów... deklamowali na temat o moralności i bratniej miłości... wzajemność nie da się pogodzić z nierównością wymiany. Nierówność wymiany to źródło nierówności majątkowej, jest zamaskowanym, pożerającym nas wrogiem” (str. 51 i 52).

„Rozmyślanie nad celem i zadaniem społeczeństwa upoważnia mnie do wniosku, że nie tylko wszyscy ludzie powinni pracować, by mieć co wymieniać, lecz że równe wartości powinny być wymieniane na równe. Co więcej: ponieważ korzyści jednego nie powinny być stratą dla drugiego, wartość zatem powinna być określana kosztami produkcji. Tymczasem widzieliśmy, że w obecnym ustroju społecznym zysk bogaczy i kapitalistów zawsze idzie w parze ze stratą dla robotnika, że ten rezultat musi niechybnie następować i że biedak pod wszelką formą rządu oddany jest na łaskę i niełaskę kapitalisty, dopóki istnieć będzie nierówność wymiany, oraz że równość wymiany może zostać zapewniona jedynie w takim ustroju, który przyjmie powszechność pracy... Równość wymiany sprawiłaby, że bogactwo stopniowo przeszłoby z rąk obecnych kapitalistów w ręce klas pracujących” (str. 54 i 55).

„Dopóki istnieć będzie ten system nierówności wymiany, wytwórcy będą nadal w takiej nędzy, tak ciemni, tak przeciążeni pracą, jak obecnie, nawet gdyby zniesiono wszelkie podatki... Jedynie całkowite przeistoczenie systemu, wprowadzenie równości pracy i wymiany może zaradzić takiemu porządkowi rzeczy i zapewnić ludziom istotną równość praw. Wytwórcy muszą tylko zdobyć się na jeden wysiłek — a dla własnego ocalenia powinni podjąć wszelki wysiłek — a ich kajdany zostaną raz na zawsze skruszone... Równość polityczna jako cel to błąd, jest ona błędem nawet jako środek”.

„Przy równości wymiany korzyść jednego nie jest wynikiem straty drugiego, wszelka bowiem wymiana jest wtedy jedynie prostym przeniesieniem pracy i bogactwa, nie wymaga żadnej ofiary. W ustroju opartym na równości wymiany wytwórca może dojść do bogactwa przez swą oszczędność, lecz jego bogactwo będzie tylko nagromadzonym wytworem jego własnej pracy. Będzie mógł wymieniać swoje bogactwo lub komukolwiek je podarować, lecz będzie rzeczą niemożliwą, by przez dłuższy czas pozostawał bogaczem, przestawszy pracować. Wskutek równości wymiany bogactwo utraci swą dzisiejszą właściwość odnawiania się i pomnażania, że tak powiemy, samo przez się. Powstałego ze spożycia ubytku nie będzie w stanie uzupełnić, gdyż skoro nie będzie stwarzane na nowo przez pracę, wtedy, raz spożyte, pozostanie na zawsze stracone. To, co zwiemy dziś zyskiem i procentami, nie może istnieć w systemie równej wymiany. Wytwórca i ten, kto zajmuje się podziałem produktów, będą jednakowo wynagradzani, a suma ich pracy posłuży do określenia wartości każdego przedmiotu wytworzonego i przekazanego do spożywcy...”

„Zasada równości wymiany musi więc z konieczności powołać do życia powszechność pracy” (str. 76, 88, 89, 92, 109).

Odparłszy zarzuty ekonomistów przeciw komunizmowi, p. Bray powiada dalej:

„Jeżeli potrzeba koniecznie zmiany charakterów, aby urzeczywistnić ustrój społeczny oparty na wspólnocie w jego doskonałej postaci, jeżeli, z drugiej strony, obecny ustrój nie przedstawia ani możliwości, ani warunków do przeprowadzenia tej zmiany charakterów i do przygotowania ludzi do lepszego i przez nas wszystkich pożądanemu porządku — to jest oczywiste, że rzeczy musiałyby z konieczności pozostać takie, jak obecnie, chyba że się wynajdzie i wykorzysta pewien przygotowawczy proces rozwoju — pewien proces mający w sobie coś zarówno z ustroju dzisiejszego, jak i coś przyszłego (systemu wspólnoty) — pewien rodzaj stadium przejściowego, na drogę którego społeczeństwo może wstąpić mimo swych wszystkich wad i szaleństw, by je potem opuścić, gdy stanie się bogate w te własności i zdolności, które są warunkiem systemu wspólnoty” (str. 136).

„Cały ten proces wymaga jedynie współpracy w jej najprostszej postaci... Koszty produkcji będą określać wartość produktów we wszelkich okolicznościach, a równe wartości zawsze będą wymieniane na równe. Jeżeli z dwóch osób jedna pracowała pół tygodnia, a druga cały tydzień, to jedna otrzyma dwa razy tyle wynagrodzenia, co druga; ale ta nadwyżka płacy nie będzie ze szkodą dla drugiej: strata, którą jedna poniosła, zgoła nie staje się zyskiem drugiej. Każdy będzie wymieniać swoją indywidualną pracę na rzeczy tej samej wartości, co jego praca, a zysk, otrzymany przez jakąś osobę lub jakiś przemysł, bynajmniej nie będzie stanowił straty innej osoby lub jakiejś innej gałęzi przemysłu. Praca każdej jednostki byłaby jedynym miernikiem jej strat lub zysków”.

„...Ogólne i miejscowe biura (boards of trade) będą określać ilość różnych przedmiotów konsumpcji oraz względną wartość każdego z nich w porównaniu z innymi (liczbę robotników niezbędnych w różnych gałęziach pracy), jednym słowem wszystko, co dotyczy społecznej produkcji i podziału. Czynności tych można będzie dokonywać z tą samą łatwością i w tak samo krótkim czasie dla całego narodu, jak obecnie dla prywatnego towarzystwa... Jednostki będą się łączyły w rodziny, rodziny w gminy, jak to ma miejsce obecnie. Podział ludności na miejską i wiejską nie zostanie zniesiony od razu, chociaż jest on bardzo szkodliwy. W tym zrzeszeniu każda jednostka, jak obecnie, będzie posiadała swobodę nagromadzania, ile jej się spodoba, oraz używania tego, co zbierze, według swej chęci i upodobania... Nasze społeczeństwo, że tak powiemy, stanie się wielkim towarzystwem akcyjnym, złożonym z nader znacznej liczby małych stowarzyszeń akcyjnych, zgodnie pracujących, wytwarzających i wymieniających swe produkty na zasadzie zupełnej równości... Nasz nowy system towarzystw akcyjnych, stanowiący jedynie ustępstwo na rzecz teraźniejszego społeczeństwa, aby dojść do komunizmu, jest w ten sposób urządzony, że indywidualna własność wytworów będzie istniała obok kolektywnej własności sił wytwórczych. System ten składa los każdej jednostki w jej własne ręce i zapewnia jej równy udział we wszystkich korzyściach, jakie daje przyroda i postęp techniczny. Wskutek tego może być zastosowany do obecnego społeczeństwa, by je przygotować do dalszych zmian” (str. 158, 160, 162, 168, 194, 199).

Pozostaje nam odpowiedzieć tylko kilka słów p. Brayowi, który niezależnie od nas wyrugował p. Proudhona, z tą różnicą, że p. Bray zgoła nie ma zamiaru wypowiadać ostatniego słowa ludzkości, a proponuje jedynie wnioski, jakie uważa za odpowiednie dla epoki przejściowej między naszym teraźniejszym ustrojem a przyszłym.

Godzina pracy Piotra wymienia się na godzinę pracy Pawła — oto zasadniczy pewnik p. Braya.

Dajmy na to, że Piotr ma dwanaście godzin pracy, a Paweł jedynie sześć. Wówczas mogą dokonać wymiany jedynie sześciu godzin za sześć godzin. Piotrowi pozostanie więc jeszcze sześć godzin. Co z nimi zrobi?

Albo nic nie zrobi, tj. będzie miał sześć godzin straconych, albo będzie przez inne sześć godzin próżnować, by przywrócić równowagę, lub też, i to będzie ostatnim środkiem ratunku, podaruje te sześć godzin, z którymi nie wie, co począć, Pawłowi przy wymianie.

Cóż na tym zyskał Piotr w porównaniu z Pawłem? Sześć godzin pracy? Nie. Zyskał tylko kilka godzin spoczynku, bo zmuszony jest sześć godzin siedzieć z założonymi rękami. I aby to nowe prawo do próżnowania było przez nowy ustrój nie tylko tolerowane, lecz i cenione, społeczeństwo musi w próżnowaniu widzieć szczęście i na pracę patrzeć jako na brzemię, od którego należy się za wszelką cenę wyswobodzić. I gdyby przynajmniej — że znów powrócimy do naszego przykładu — te godziny spoczynku, które Piotr zarobił na Pawle, stanowiły istotną korzyść! Ależ gdzie tam. Paweł, który zaczął od tego, że pracował tylko sześć godzin, ostatecznie, pracując regularnie i prawidłowo, osiąga ten sam rezultat, co Piotr, który zaczął od nadmiernej pracy. Każdy będzie chciał być Pawłem i wszyscy będą się ubiegać o palmę próżniactwa.

Do czegóż więc doprowadziła wymiana równych ilości pracy? Do nadprodukcji, zniżki cen, nadmiernej pracy, po której następuje stagnacja, wreszcie do stosunków ekonomicznych właściwych obecnemu ustrojowi, tylko bez konkurencji ze strony pracy.

Lecz nie, mylimy się. Pozostaje jeszcze jeden środek na ocalenie nowego społeczeństwa, społeczeństwa Piotrów i Pawłów. Niech Piotr sam spożyje wytwór sześciu godzin pracy, które pozostają. Lecz z chwilą, gdy nie będzie potrzebował wymieniać tego, co wytworzył, nie będzie też potrzebował wytwarzać w celu wymiany, a wówczas runie całe założenie społeczeństwa opartego na wymianie i podziale pracy. Równość wymiany zostanie ocalona przez zaprzestanie wszelkiej wymiany; Paweł i Piotr znajdą się w położeniu Robinsona.

Jeżeli zatem przyjmiemy, że wszyscy członkowie społeczeństwa są samodzielnymi wytwórcami, to wymiana równych godzin pracy będzie możliwa jedynie pod warunkiem, że będziemy się z góry umawiać co do liczby godzin przeznaczanych na produkcję materialną. Jednak taka umowa przeczy indywidualnej wymianie.

Do tego samego wniosku dojdziemy, jeżeli za punkt wyjścia brać będziemy nie rozdzielanie wytworzonych produktów, lecz sam akt produkcji. W wielkim przemyśle Piotr nie może dowolnie sam sobie ustalać swojego czasu pracy, ponieważ praca Piotra jest niczym bez współdziałania wszystkich Pawłów i Piotrów tworzących wspólnie jeden warsztat. To właśnie wyjaśnia ten zawzięty opór, który stawiali fabrykanci angielscy ustawie o dziesięciogodzinnym dniu pracy. Wiedzieli aż za dobrze, że zmniejszenie czasu pracy kobiet i dzieci o dwie godziny koniecznie pociągnie za sobą zmniejszenie czasu pracy dorosłych. Leży to w samej naturze wielkiego przemysłu, że czas pracy musi być równy dla wszystkich. To, co dzisiaj powoduje kapitał i konkurencja robotników pomiędzy sobą, to jutro, z zaniknięciem stosunku kapitału do pracy, stanie się wynikiem umowy opartej o stosunek sumy sił wytwórczych do sumy istniejących potrzeb.

Lecz taka umowa to wydanie wyroku skazującego na indywidualną wymianę — a tym samym znowu doszliśmy do naszego pierwszego rezultatu.

W zasadzie nie ma wymiany produktów, jest wymiana prac współdziałających przy wytwarzaniu produktu. Sposób wymiany sił wytwórczych określa sposób wymiany produktów. Ogólnie biorąc, sposób wymiany produktów odpowiada formie produkcji; skoro zmienimy drugie, zmieni się też pierwsze. Dlatego też w dziejach społeczeństw widzimy, że wymiana produktów odpowiada sposobom ich wytwarzania. Tak np. indywidualna wymiana odpowiada określonemu sposobowi produkcji, odpowiadającemu znowu określonej fazie antagonizmów klasowych; nie mamy więc indywidualnej wymiany, jeżeli nie istnieją antagonizmy klasowe. Ale sumienia poczciwców nie chcą zauważyć tego widocznego faktu. Dopóki się stoi na stanowisku burżuazji, niepodobna w tych antagonizmach widzieć nic innego, jak tylko harmonijny porządek i wieczną sprawiedliwość, niepozwalające nikomu zwiększać swej wartości kosztem innych. Dla burżua indywidualna wymiana może istnieć bez antagonizmu klasowego. Są to dla niego dwie zupełnie różne i niezależne od siebie rzeczy. Indywidualna wymiana, jak ją sobie wyobraża burżua, zgoła nie odpowiada rzeczywistej wymianie indywidualnej.

P. Bray z iluzji poczciwców czyni ideał, który chciałby urzeczywistnić; zdaje mu się, iż przez oczyszczenie indywidualnej wymiany, uwolnienie jej od sprzecznych pierwiastków, jakie się w niej znajdują, znajdzie pewien stosunek równościowy, który należałoby zaszczepić społeczeństwu.

P. Bray nie domyśla się, że ten równościowy stosunek, ten ideał udoskonalający, jaki chce wcielić w życie, nie jest niczym innym, jak tylko odbiciem obecnego świata, i że wskutek tego nie sposób reformować społeczeństwa na podstawach będących jedynie upiększonym widmem tego samego społeczeństwa. W miarę jak to widmo przyjmuje określone kształty, widać, że bynajmniej nie jest wyśnionym marzeniem, lecz dokładnym obrazem obecnych stosunków.85

III. Zastosowanie prawa proporcjonalności wartości

a) Pieniądze

„Srebro i złoto — to pierwsze towary, których wartość została ukonstytuowana”.

A więc złoto i srebro stanowią pierwsze przypadki zastosowania „wartości ukonstytuowanej” przez p. Proudhona. I ponieważ p. Proudhon ustanawia wartość produktów, określając ją wcielonym w nie wydatkiem pracy, więc potrzebował jedynie dowieść, że zmiany w wartości złota i srebra zawsze znajdują swe wyjaśnienie w zmianie czasu pracy potrzebnej do ich wyprodukowania. P. Proudhonowi jednak nie przeszło to nawet przez myśl. O złocie i srebrze mówi nie jako o towarach, lecz jako o pieniądzu.

Cała jego logika — o ile może być mowa o niej u Proudhona — zasadza się na tym, że właściwość srebra i złota do służenia za pieniądz przypisuje wszystkim towarom, które mają tę własność, że ocenia się je według czasu pracy. Bez wątpienia takie postępowanie wykazuje więcej naiwności niż złej woli.

Użyteczny produkt, oszacowany czasem pracy niezbędnym do jego wyprodukowania, jest zawsze wymienialny. Za dowód tego — powiada p. Proudhon — mogą służyć złoto i srebro, znajdujące się w pożądanych przeze mnie warunkach „wymienialności”. A zatem srebro i złoto to wartość, która doszła do swego stanu ukonstytuowania, stanowią wcielenie idei p. Proudhona. Nie sposób być szczęśliwszym w wyborze swych przykładów. Srebro i złoto oprócz tej własności, że są towarami, których wartość określa się, jak wszelkich innych towarów, czasem pracy, posiadają jeszcze tę własność, że stanowią uniwersalny środek wymiany —

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 28
Idź do strony:

Darmowe książki «Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz