Darmowe ebooki » Reportaż podróżniczy » Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla



1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 26
Idź do strony:
Słomiankę, stajemy przed położoną w dolinie drugą z kolei stacją pocztową zwaną Kamiennym Łohem.

Stacja po jednéj, karczma po drugiéj stronie drogi, góry zamykają ze trzech stron widok. Na jednéj z gór widnieje wioska, — a tuż przy drodze spory kawał łąki, tak gęsto usypany ogromnemi kamieniami, iż kosić jéj niepodobna. Zdaje się, że ta łąka (po rusińsku łuh) dała nazwę miejscu, nie zaś loch kamienny, jak to miejsce nazywa się w dawnych dokumentach: o żadnym bowiem lochu ani śladu, ani podania dopytać się na miejscu niepodobna.

Wioska Kamienny Łoh należała do dóbr nieruchomych stołu biskupiego. Za Waleriana Protassewicza biskupa wileńskiego liczyło się w niéj 10 chat włościańskich. Tenże Protassewicz na dniu 25 sierpnia 1578 nadał tę wieś wespół z Miednikami i innemi licznemi dobrami, jezuitom wileńskim, jako fundusz ich akademii, — co Stefan Batory w dniu 1 kwietnia następnego roku potwierdził. W téj ustronnéj od gwaru miejskiego zaciszy, przemieszkiwali zajęci pracą umysłową poważniejsi ojcowie. Tu za rektorstwa swojego przebywał wiekopomny Piotr Skarga, o którym Niesiecki177 zapisał podanie, będące w związku z Kamiennym Łohem. „Gdy był w Wilnie rektorem, pokazał mu się brat jeden tegoż zakonu (ten rzemiosłem mularz, rodem Włoch, mając już zaręczoną sobie oblubienicę, wstąpił w Polsce do zakonu Societatis, gdzie tak pilno i usilnie pracował, że od wapna i ciężkiéj owéj pracy ręce mu się krwią oblewały; zachęcał go do takiéj roboty częstokroć ks. Skarga, obiecując mu w niebie nagrodę), tejże godziny, któréj z ciała wyszedł, w Kamiennym Lochu, cztery mile od Wilna (właściwie 5) będącemu Skardze, ukazał się, rękami zbytnie jasnemi, mówiąc do niego: »Otoż, ojcze, wziąłem zapłatę w niebie, którąś mi obiecywał za pracę moję178«”.

Po kasacie jezuitów, komisja rozdawnicza dobra Kamienny Łoh, przynoszące 5400 zł. p. rocznego dochodu, oddała Michałowi Karędze, staroście okołowskiemu, przyjmując ewikcję na jego majątku Bułhakowsku, położonym w województwie trockiém179.

Dwie mile z niewielką frakcją z Kamiennego Łogu do Oszmiany, stanowi pozycja górzysta i urozmaicona; migają dwory, dworki i bieleją karczmy przy drodze, ale niewierna pamięć nasza niedobrze zanotowała ich fizjonomię, nazwiska lub przywiązane do nich historyczne wspomnienie. Lud, jaki po drodze spotykamy, daje się niekiedy słyszeć z mową litewską, ale ta, już się u młodego pokolenia zapomina i ustępuje miejsca rusińsko-polskiéj. Lud ten jest miernego wzrostu, nosi białe siermięgi, uszate czapki; kobiety noszą od święta granatowe bekiesze z wielką liczbą żółtych metalowych guzików. Wieśniak tutejszy, jak w ogólności wszyscy podwilnianie, nie odznacza się ani rozwiniętą inteligencją, ani trzeźwością.

Ze wzgórka ogarniamy okiem Oszmianę. Murowana wieżyca katolickiego kościoła, zielona bania cerkwi greckiej i parę murów błyszczy z daleka. Czerwona cegła kościoła niegdyś franciszkańskiego, piękne wzgórki, srebrna struga rzeki Oszmianki roztoczona po zieleniźnie, dalekie dworki i lasy stanowią dokoła bogaty i rozległy krajobraz.

Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Dodatek do tego, co się rzekło o Tatarach litewskich

Królowie Polscy śmiało ufali wierności Tatarów zamieszkałych w Litwie, podczas krwawych najazdów hord ich współbraci; owszem uzbrajali całe ich chorągwie do walki. Z materiałów, które ogłosił uczony profesor Mochliński („Teka Wileńska”, t. VI. s. 142 i 143), widzimy, że Zygmunt I posyłał uniwersały we wrześniu 1533 do chorążych i marszałków wojennych, zawiadamiając o otrzymanych wiadomościach, iż Tatarowie perekopscy pod wodzą Sap-gereja wyruszyli z Krymu i są już o 13 mil od zamku Czerkasow, wzywa ich, aby konno i zbrojno stawili się na oznaczony czas i miejsce, „aby się nie stała szkoda państwu naszemu od tych nieprzyjacielskich ludzi z powodu czyjegoś niepośpiechu lub zaniedbania”.

Uzbrajać całe chorągwie na odpór współplemieńców i współwyznawców jednej wiary i być pewnym, że te chorągwie nie zdradzą i nie połączą się z wrogiem — zaprawdę, piękny przykład zaufania, na które Tatarowie litewscy musieli przez swoją poprzednią wierność zasłużyć.

Inny jeszcze w téj chwili widzimy dowód zaufania królewskiego względem Tatarów litewskich.

Wiemy, że Achmet szach zawołżańskich Tatarów, utraciwszy swe państwo, szukał ucieczki w Polsce, gdzie go w Trokach wpół gościem, wpół więźniem trzymano. Usiłował raz uciec, lecz mu się to nie powiodło. Herberstein w 1517 widział go w Trokach, Bielski twierdzi, że był więziony w Kownie, gdzie miał umrzeć. Ale słusznie domyśla się uczony M. Baliński, że go Zygmunt I musiał z więzienia wyswobodzić (Starożytna Polska, t. III, s. 314), bo go wyswobodził rzeczywiście i odesłał aż do granic jego państwa, pod strażą czy honorową eskortą litewskich Tatarów.

Mamy na to dowód w uprzejmie nam udzielonym ekstrakcie pewnych funduszów kościoła radoszkowickiego (pod Mińskiem), którego oryginał ma się znajdować w archiwum kapituły wileńskiej. Tatarowie litewscy (Szczepan, Pietrasz, Adam i Waśko Bultykowiczowie, Andrzéj i Aksak Mackiewiczowie oraz Horam Bohdanowicz) odprowadzający zawołgskiego szacha z ziem litewskich aż za Kijów, nie mając na drogę pieniędzy, sprzedali plebanowi radoszkowickiemu, a raczéj podstawionemu przezeń kościelnemu, Michałowi Puńce, za osiemdziesiąt pięć kop groszy litewskich swoje posiadłości: Biemaszowszczyznę, Austuncowszczyznę, Zankowszczyznę, Ihnatowszczyznę oraz pustosze po swych poddanych w Lewonowszczyźnie, Itaszowszczyznie i Syrokwaszy. Zygmunt August w r. 1554 potwierdził tę wyprzedaż. Wyraźnie wspomina w konfirmacyjnym przywileju, iż chana zawołgskiego wyprowadzili Tatarowie z Polski aż za Kijów180, że to uczynili dla posługi królewskiej181. Zdaje się z brzmienia przywileju, że jeszcze wtedy Tatarowie nie mieli prawa dowolnie się rozporządzać nadanemi sobie posiadłościami, bo przywiléj Zygmunta Augusta mówi: „Lubo zdawna w Litewskiém państwie naszém nigdy się nie praktykuje aby Tatarowie, nieposiadający żadnych swobod, mieli komu bądź odprzedawać swych ludzi i ziemię, wszakże bacząc, że ci Tatarowie nasi potrzebując pieniędzy w swym niedostatku, zwłaszcza w głodne czasy, jadąc na naszą służbę, za sł. pani. Ojca naszego, Króla J. M. przy Carze Zawołgskim te swoje ziemi sprzedali itd. zatwierdzony (w sposobie wyjątku)” odno z osobliwojej łaski naszojej182

Ten przywilej potwierdził Władysław IV dnia 2 stycznia 1644 r.

W późniejszym czasie wyjątki zamieniły się w prawidło. Tatarom wolno było przedawać nadane sobie ziemie, a zubożenie przyprawiło ich o konieczność takowych przedaży. W okolicach Niemieża była z kilku folwarkow złożona posiadłość tatarska Kiena, która niegdyś wystawiała siedmiu żołnierzy. Lecz w r. 1631 jedna główna scheda była już w rękach wileńskiego mieszczanina Korsaka Wołkoroba (dziś Wołkorabiszki), druga w rękach Konstantyna księcia Ostrogskiego, trzecia dostała się Władysławowi Moniwidowi (obacz cytowany artykuł prof. Mochińskiego); dziś tam jest tylko jedna posiadłość tatarska, ze czterema chatami poddanych.

I.

Wyjazd — Przedmieście Snipiszki — Góra Szeszkinia — Karczmy — Wspomnienia pijarów — Suderwa — Dwór i kościół — Słówko o ludu wiejskim — Jeziora — Dukszty — Kościół — Ks. Dębiński i historia założenia i budowy kościoła — Konsekracja — Wieś Ojrany — Glejsiszki — Europa — Źródło téj nazwy.

Zawsze od Wilna zapuszczając promienie naszych wycieczek, — mamy kolejno zwiedzić jeszcze jedną niegdyś stolicę Litwy, i to najstarszą, bo przedgedyminowy Kiernów, miasto (jeżeli wierzyć kronikarzom) od 800 lat istniejące, gdzie monarchów Litwy podnoszono na ich dostojność, gdzie mieszkała Pojata córka Kiernusa, gdzie za Jagiełły ostatni Krywe Krywejta Litwy, schronił się z ostatnią czcią swych bogów — słowem Kiernów okryty mityczną mgłą litewskiej przeszłości, która dla nas posiada tak wiele niewypowiedzianego uroku.

I to wszystko nie daléj jak o sześć mil od Wilna — tylko o jeden dzień drogi dla pieszego pielgrzyma! Nie zazdroszcząc przeto tylu naszym ziomkom, którzy w téj chwili gonią wiatry po bulwarach Paryża lub górach włoskich, idźmy je gonić na rodzinnych polach. Jeżeli z téj pogoni nie odniesiemy rzeczywistych naukowych korzyści, to przynajmniej nakarmimy do syta chciwą złudnych marzeń wyobraźnię, wylejemy łezkę na cześć przeszłości — a od takiéj łezki zawsze zdrowiej na sercu.

Kiernów leży od Wilna w kierunku zachodnio-północnym, tak jak płynie Wilia, od któréj brzegów droga nasza mało co się oddala, chociaż w ciągu całéj wycieczki tylko w Wilnie i w Kiernowie z nią się spotykamy. Góry i lasy po lewéj ręce podróżnego zasłaniają całkiem „strumieni naszych rodzicę” od naszych oczu; tylko chłodek w powietrzu, tylko sina mgła, czepiająca się niekiedy nad lasami, każą się domyślać, że tu gdzieś w pobliżu większa rzeka przepływać musi.

Mając jechać kawał drogi traktem wiodącym z Wilna do Wiłkomierza, przebywamy Zielony Most w Wilnie, a skręciwszy się na lewo, mimo cudownéj kolumny Pana Jezusa i kościoła św. Rafała (niegdyś pojezuickiego), wyjeżdżamy na przedmieście Snipiszki.

Liche to przedmieście, w jedną ulicę na pół mili rozciągnięte, złożone z drewnianych domków i kramików żydowskich, oraz z mieszkań strycharzy, czyli wypalaczy cegieł i kafli — z początku niczém się nie odznacza. Wnet za rogatką widzimy na lewo świéżo wymurowaną synagogę żydowską, na drugim planie wygląda spomiędzy dachów meczet tatarski — położony nad Wilią w końcu przedmieścia Łukiszek — mignęły wieże kościoła świętego Jakuba będącego na témże przedmieściu, — i znowu zakryły nam widok niepoczesne po większéj części, drewniane mieściny. Ale od połowy Snipiszek spomiędzy lichych domków poczyna na lewo przeglądać jeden z tych widoków, które stanowią prawdziwą ozdobę, bogatego w ozdobne widoki Wilna. Kościół św. Jakuba, zwierciadlana Wilia ze swemi żółtemi i zielonemi brzegami, daléj ciemny las sosnowy sinawą mgłą obleczony, stare, nędzne, ale w malowniczym bezładzie rozrzucone chatki rybaków — dają widok, który się ciągle rozwijając, towarzyszy nam z lewéj strony aż do wyjazdu z miasta, a jeszcze się wzbogaca kilku z daleka widzianemi wieżami, kiedy wezbrawszy się na górę Szeszkinię, rzucamy na gród litewski pożegnalne spojrzenie. Tu jeszcze przybywa nam widok posiadłości w lesie nad Wilią położonéj, zwanéj Zwierzyńcem, będącej rezydencją dzisiejszego wileńskiego jenerał-gubernatora, którą przecudnie ozdobił.

Ale opis okolic Wilna, wchodzi tylko ubocznie w zakres naszéj pracy. Góra zakryła nam miasto, od którego o 4 wiorsty podjeżdżamy pod karczmę Widłówkę, a zostawiwszy trakt pocztowy na prawéj stronie, udajemy się szeroką drogą na lewo. Przy drodze, w dolinie, murowana, zniszczona karczma, opodal zniszczony dworek Lewandowszczyzna (obok którego w brzozowym gaiku spoczywają zwłoki dziedzica tych miejsc), są przypomnieniem jakichś lepszych czasów. Murowane, ale dzisiaj zniszczone słupy parkanowe w ogrodzie, takież słupy strzegące ogrodzenia mogiły dziedzica, świadczą, że tu kiedyś starano się o ozdobę miejscowości. I warto było — bo miejscowość prześliczna: wzgórki to zbożem, to gaikami, to liściową zaroślą pokryte, uśmiechają się każdy inaczéj; spomiędzy nich przegląda jeszcze trochę miasta, świecą się białe wieże monasteru św. Ducha oraz kościołów p.p. wizytek i św. Stefana, najdalsze stąd świątynie, a jednak najbliższe dla oka, bo miasto zapadło w dolinę.

Przejechawszy las sosnowy i po ciągle falujących się wzgórkach, mijamy karczmy Bujwidziszki, Biegankę, Pustołówkę i należące do nich dwory i dworki. Ujechaliśmy blisko półtory mili wciąż górzystym i pięknym krajem; ale tu na odmalowanie każdego wzgórka, każdej włościańskiéj lub szlacheckiéj osady potrzeba by pędzla, a nie pióra, potrzeba by znajomości litewskiéj mowy dla wytłumaczenia wam nazwisk miejsc, tak dziko brzmiących dla ucha tych wszystkich, którzy tej mowy nie rozumieją, potrzeba by na koniec długich miejscowych studiów, których przelotny wędrowiec czynić nie może, przypuściwszy, że te ciche okolice, mają coś w sobie godnego do studiowania.

Podarta karczma, uboga wioska, grusza na polu — wszystko takie same jak wszędzie, z dodatkiem chyba trochę smutnych obłoków, jakie wiszą nad wszystkiemi naszemi krajobrazami. Karczma Bieganka, o którejśmy wspomnieli, należy do niedaleko położonego folwarku Ginejciszek, który wespół z Duksztami należał dawniéj do pijarów wileńskich z zapisu Doroty Dowborowéj. Włościanie pamiętają jeszcze pijarskie czasy; wspominają ze czcią imiona kilku rektorów, imiona, które w historii nauk zajęły znakomite miejsce. Za laskiem liściowym, nieopodal od folwarku Bukiniszek, widnieje z góry majestatyczna rotunda kościoła w Suderwic; a przejechawszy jeszcze parę wzgórków mimo wsi Widowciszek i Grykieni, jesteśmy na koniec w samém miasteczku.

Kilkanaście chat od wjazdu, niczém nieróżnych od zwyczajnéj wioski, kościół na górze, pięknej doryckiéj architektury, ładny pałacyk dziedziców, obszerny cienisty ogród, jezioro poza dworem, wszystko oblane jakąś miłą atmosferą, — oto fizjonomia Suderwy — fizjonomia dobrze nam pamiętna, dla wielu miłych chwil, któreśmy we dworze tutejszym spędzili, gdzieśmy po raz piérwszy w życiu, byli na przedstawieniu naszej Chatki w lesie przez miłe a życzliwe grono amatorów. Ale to wszystko rzeczy dotyczące się naszych osobistych wspomnień, cóż wam do nich, czytelnicy? Życzliwą cześć dla mieszkańców Suderwy zostawmy raczéj we własném sercu niż na kartach drukowanéj książki; trwalsze tam będą niż na druku, który za rok, za drugi, mole potoczą, zapomnienie przykryje.

Nazwisko Suderwy wywodzą z etymologii litewskiej, od wyrazów su przyimek z, i darwie: trzaska, błonka smolna. Mogła ta nazwa wziąć swój pierwiastek od rybaków ze smolném łuczywem w nocy łowiących rybę albo może od jakiego religijnego dawnych Litwinów obrzędu, odbywanego ze smolną pochodnią lub łuczywem. Cóżkolwiek bądź, nazwa Suderwy spotyka się w kilku innych miejscowościach w okolicach Wilna. Tę samą nazwę nosi rzeczka, — a Zameczek, dwór o milę od Wilna położony, nosił w XVI wieku i później nazwę Suderwy Wirszyłłowskiéj183.

Kościół suderwiański, wspaniały, jakich niewiele po wsiach i miasteczkach naszych spotykać można, po utworzeniu tutaj przez biskupa Massalskiego parafii w r. 1782, fundowany został przez Walentego Wołczackiego biskupa tomaseńskiego, który po Łopotach nabywszy Suderwę, był razem tu dziedzicem i pierwszym proboszczem. Wymurowano go, z dołożeniem znacznych pomocy księżnéj Teodory Sapieżynéj, podług planu, który skreślił Wawrzyniec Gucewicz, nasz znany architekt: wzniósł się w stylu doryckim, bez wież, z kopułą, blachą żelazną

1 ... 13 14 15 16 17 18 19 20 21 ... 26
Idź do strony:

Darmowe książki «Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna - Władysław Syrokomla (jak polubić czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz