Adam Zagajewski, Świat nieprzedstawiony - Julian Kornhauser (biblioteka dla dzieci txt) 📖
Świat nieprzedstawiony — wydana w 1974 roku książka krytycznoliteracka złożona z tekstów Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego. Książka stanowi zapis światopoglądu oraz poglądów estetycznych twórców tzw. Nowej Fali. Apeluje o realizm i kontakt literatury ze współczesnością, a z niechęcią podchodzi do wszelkich literackich technik zapośredniczonego opisu. Świat nieprzedstawiony stanowi unikatowe połączenie manifestu ze zbiorem szkiców krytycznoliterackich.
- Autor: Julian Kornhauser
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Adam Zagajewski, Świat nieprzedstawiony - Julian Kornhauser (biblioteka dla dzieci txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Julian Kornhauser
Poeta obojętny mówi do obojętnych; obojętny może znaczyć beznamiętny albo zrezygnowany. W wierszu Żart patetyczny znajdujemy wyjaśnienie: „będę mówił do wszystkich / którzy mnie nie czytają / nie słuchają / nie znają / nie potrzebują / oni mnie nie potrzebują / ale ja ich potrzebuję”. Zmieniła się więc dawna koncepcja funkcjonowania poezji. Przedtem dla istnienia poezji konieczny był odbiorca, ale on wierszy nie czyta ani ich nie potrzebuje, zatem właściwie go nie ma. Autor pisze wobec tego dla siebie, aby być lojalnym wobec swojego czasu. Ale i taka koncepcja jest przekorna. Poeta mówi do polityków, do biskupów, do generałów i do „prostych ludzi”, a więc jeśli mówi do społeczeństwa, to musi mimo wszystko przekazywać mu „pewne” prawdy, hasła, idee. Nie może zatem być obojętny. Różewicz konsekwentnie broni zwykłości „zawodu” poety: poeta to człowiek, który obojętnie reaguje na określone przejawy epoki. Drażnić go musi „załatwianie swoich potrzeb lirycznych” przez poetów, którzy „ogłaszają się w gazecie, że umierają” (Drobne ogłoszenia liryczne), a potem siedzą w kawiarniach i plotkują. Nowe, dojrzalsze ujęcie procesu twórczego, z większym naciskiem na stronę formalną utworu, zawarte jest w tomie Zielona róża (1961). Najbardziej uderzającą różnicą między tą nową koncepcją a dawniejszą jest to, że nowsza wprowadza cały schemat skomplikowanych operacji. Wcześniejszemu wierszowi Różewicza wystarczało samo stwierdzenie faktów, opis, mówienie, czyli bezpośrednie wprowadzenie rzeczywistości. Teraz nie. Teraz, żeby wiersz „znaczył”, trzeba dokonać następujących zabiegów: 1. utwór skończony trzeba „złamać”; 2. jeszcze raz złamać w miejscach, gdzie styka się z rzeczywistością (to jest właśnie to stwierdzenie późniejsze, że wiersz rodzi się z pęknięcia, ze skazy); 3. usunąć elementy pochodzące z wyobraźni (weryzm); 4. usunąć fundament, na którym wiersz (pomysł) się opiera, „ponieważ fundamenty ograniczają ruch”; 5. wtedy wiersz uniesie się ponad rzeczywistość, z którą ma się zderzyć; 6. to zderzenie jest początkiem nowego utworu, który zaskakuje, rozbija i przekształca rzeczywistość, z której powstał (Propozycja druga). Ta druga propozycja estetyczna jest równoznaczna ze zmianą postawy życiowej. Ponieważ obcy jest świat, nie przenoszę go od razu do dzieła, ale przekształcam go, by znaczył więcej, niż sam potrafi wytworzyć. Dlaczego jednak potrzebne jest przekształcanie rzeczywistości, skoro poeta nie jest już odpowiedzialny ani „za świat, ani za koniec świata” (Zdjęcie ciężaru). Bowiem poezja współczesna stała się — jak twierdzi Różewicz — „walką o oddech”112.
W Et in Arcadia ego (1961) — w tomie Głos Anonima — zdecydowanie opowiada się autor za radykalnym odbijaniem rzeczywistości: „nie zostawić ani jednego miejsca / dla wyobraźni”. Tożsamość rzeczywistości i poezji idzie tak daleko, że dewaluuje się całkowicie status poety. W Nic w płaszczu Prospera (1963) Różewicz dokonuje amputacji idei: „poeta jest ten który pisze wiersze / i ten który wierszy nie pisze” (Kto jest poetą). Poezja traci swe właściwości nie w określonych momentach, ale współcześnie, zamienia się w „garść słów pozbawionych życia”. (O pewnych właściwościach tak zwanej poezji). Nie powoła ich do życia ani poeta, świadomie odwracający się od ludzi, ani „bohater ulicy” nierozumiejący słów Hebbla113, że poezja jest samobójstwem. Poeta nie jest już poetą albo wszyscy jesteśmy poetami, a to znaczy, że mamy do powiedzenia tylko tyle: żyjemy.
Poezja rodzi się ze skazy, z pęknięcia, jest więc „jak otwarta rana / ostatnie krwi płynienie / znieruchomiały obraz świata” (Liryki lozańskie). Te słowa z tomu Twarz trzecia (1968) podtrzymują poprzednią koncepcję, zrodzoną w Zielonej róży (1961) i przypominają wiersz Próbuje z tomu Srebrny kłos, gdzie wyraźnie chodzi nie o ogarnięcie całości świata, ale o zatrzymanie się nad powszednim jego wycinkiem, który stanowić może o prawdzie całości. „Otwarta rana” to o wiele ostrzejsze sformułowanie od „skazy” czy „pęknięcia”. Znacznie więcej goryczy zawarł w nim autor. Poezja jest czymś wyciętym z rzeczywistości, pozbawionym chroniącego ją naskórka, pod którym widać teraz pulsujące, drażniące życie. Ponieważ jest raną, której się nie leczy, musi umrzeć, to nieuchronne. „Od kilku lat / proces umierania poezji / jest przyspieszony” (Od jakiegoś czasu). Proces umierania poezji i poety, który został zbezczeszczony, opluty, okłamany, żywcem pogrzebany. Cały czas Różewicz konsekwentnie przeprowadza swoją iście samounicestwiającą tezę o odchodzeniu poezji i poety: śmiercią artysty porażonego wojną i odchodzeniem narodu od poezji. Poezja jednak „wydobywa się na powierzchnię”, ale poeta „odchodzi” (W teatrze cieni). Wszystkie następne wiersze są już „niepotrzebnymi wierszami”, a jedynym problemem „pięćdziesięcioletniego Rimbauda114” staje się w końcu pytanie: „jaki będzie pierwszy dzień / na świecie bez poezji” (Na odejście poety i pociągu osobowego). Pytanie wypowiedziane jest ze ściśniętym gardłem115. Ściśniętym gardłem wypowiadał przedtem słowa o „pohańbionych i pomordowanych”, teraz mówi tym samym trwożliwym i zrozpaczonym głosem o zamordowaniu siebie samego. Ale to jeszcze nie koniec. Poezja wprawdzie samounicestwia się, ale „ma wiele zadań”. To nieważne, że nigdy im nie podoła i niczego nie wyjaśni. Ważne, że ma „miejsce zakreślone, które musi wypełnić” (Moja poezja). Ostatni tom Różewicza Regio (1969) zawiera symptomatyczny wiersz Reedukacja, który jest przełamaniem wątpliwości, nabraniem nowych sił i wiary, że można jeszcze językiem poezji coś zdziałać: „poeta rozmawia / tym samym językiem / z dzieckiem / prowokatorem / kapłanem / politykiem / policjantem / dziecko uśmiecha się / prowokator czuje się wykpiony / polityk dotknięty / kapłan zagrożony / policjant / zapina guziki / zawstydzony poeta / prosi o wybaczenie / i powtarza / jeszcze raz / ten sam błąd”. A więc już nie mówi, ale rozmawia. To ważne. To powrót do polemiki z rzeczywistością, na razie nie wiadomo, czy w celu rozpłynięcia się w niej, czy w celu wyszydzenia jej idiotycznych schematów. A może to przygotowanie do rozmowy ze śmiercią (motyw śmierci wysunięty zdecydowanie na czoło). Wszak „odpływasz / śmiech drwiący huczy dokoła / i śmierć ze śmiechu / umiera” (Bez tytułu). Czy łatwo odpowiedzieć na pytanie, czym dla Różewicza jest poezja: odpowiedzialnością „za kształt nowego człowieka”, czy nudną przygodą poety walczącego o oddech? Nie jest łatwo, gdyż Różewicz nigdy nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Raz widzi w poezji zdolności sprawcze, drugim razem nazywa ją bezradną, najpierw żąda od poezji upamiętniania codzienności, później wymaga od niej przekształcania rzeczywistości, na początku widział w poecie szczerego wyraziciela sumienia narodu, pod koniec uczynił go obojętnym wyrazicielem pustki. Ta rozterka, autentyczna i mająca wiele wspólnego z przeżyciami całej inteligencji powojennej, wkraczającej w życie po bolesnych doświadczeniach okupacji, wiąże się przecież ze zmianami nastrojów społecznych, jest niczym innym, jak ich czułym instrumentem.
Porażki, jakich doznaje poeta, niemoc, jaka go ogarnia, nienawiść, która nim targa, bezradność, jaka go obezwładnia, wściekłość, która nie daje mu ogarnąć całości, wiara, która zamienia się w obłudę, nie zagłuszają w nim jednak prawdy, która jest jednocześnie własnością społeczeństwa. Dla Różewicza problem poezji nie jest sporem estetycznym. Śmierć poezji, jaką głosił, była przede wszystkim śmiercią odwagi i indywidualizmu społecznego. Wewnętrzna walka poety o prawo dla słowa poetyckiego, o znalezienie wspólnego języka z publicznością jest także walką o głos wolny wolność ubezpieczający. To nieprawda, że Różewicz proponował nihilizm, a jego wiersze były puste w środku, to nieprawda, że jest mdłym moralistą. Jego wiersze nie proponują i nie zmieniają. W jego poezji odbija się banalność i płaskość naszej cywilizacji.
1971 r.
Coleridge116 mówi, że alegoria jest „przekładem pojęć abstrakcyjnych na język obrazowy, który sam nie jest niczym innym niż abstrakcją wywiedzioną z przedmiotów poznania zmysłowego”, podczas gdy istota symbolu „polega na przeświecaniu specyficzności (cech gatunkowych) w jednostkowym przedmiocie lub ogólności (cech rodzajowych) w specyficzności [...], a zwłaszcza na przeświecaniu pierwiastka wieczystego przez rzeczy doczesne i w rzeczach doczesnych”117. Alegoria jest więc przekładem, przy czym zwykle jako przykład alegorii podaje się obrazowe przedstawienie pojęć ogólnych, np. sprawiedliwości, chciwości, przede wszystkim zatem cnót i nieprawości. Alegoria jest jednoznaczna, symbol jest wieloznaczny. Symbolika alegorii jest kontrolowana, przewidziana i zaplanowana. Symbol, przeciwstawiony alegorii, wymyka się spod kontroli, nabiera znaczeń niespodziewanych. Praca nad symbolem, jeśli tak można powiedzieć, jest bardziej spontaniczna, niezamierzona. Znaczenia symbolicznego nabrać może przedstawienie o intencji realistycznej, jeśli jest dość reprezentatywne dla swej sfery zjawisk lub jeśli sprzyja temu kontekst.
Alegoria prawie zawsze zmierza okrężną drogą do rzeczywistości, jeśli bowiem w wyszukany sposób przedstawia chciwość, to moralnym i ontologicznym adresatem tego przedstawienia są realni chciwcy, młynarze i kupcy. Natomiast symbol zazwyczaj odbywa wędrówkę w przeciwnym kierunku — wybranym fragmentom rzeczywistości nadaje nowy wymiar, spokrewnia je z innymi, oddalonymi, światami.
Alegoria jednak nie zawsze jest tak prosta, nowoczesna alegoria obraca się wokół osi, którą nie jest już pojęcie ogólne. Punktem odniesienia dla nowej alegorii może być ogląd pewnej sytuacji, dla którego naturalną obiektywizacją jest zazwyczaj postawa epicko-realistyczna, który jednak z takich czy innych pozaliterackich i wewnątrzliterackich powodów zostaje przeniesiony do środowiska alegorycznego i tam, w sposób pośredni, właściwy alegorii, zrealizowany. Taka właśnie alegoria dominuje we współczesnej literaturze polskiej. Przedstawione światy, historyczne lub futurologiczne, mitologiczne lub „manierystyczne”, są tylko pewnego rodzaju znakiem, który w dalszej perspektywie ma wskazywać współczesną rzeczywistość. Dzieje się tak u Lema118, w powieściach Kuśniewicza119, Parnickiego120, Bocheńskiego121, a także w poezji, w wielu wierszach Herberta122, w niektórych wierszach Grochowiaka123, w inny sposób w wierszach Karpowicza124, gdzie alegorycznym znakiem rzeczywistości staje się doprowadzony do nieprzejrzystości język.
Przykładem tego rodzaju alegorii niech będzie „long short story125” Stanisława Lema Ze wspomnień Ijona Tichego. Kongres futurologiczny z tomu Bezsenność126. Podwójnie wyobrażona, bo śniona rzeczywistość tego opowiadania, rzeczywistość dwudziestego pierwszego wieku, przedstawia społeczeństwo zróżnicowane „poznawczo”. Są tam mianowicie warstwy ludzi, których tajemniczy władcy dopuszczają do mniej lub bardziej szczegółowej znajomości świata. Powszechnie stosowane środki farmakologiczne (narkotyki, prahalucynogeny, psychofakalizatory i maskony-halucynogeny „zamącają i przesłaniają cały świat”, „maskony świat fałszują”) pozwalają na przesłonięcie rzeczywistej nędzy tej rzeczywistości. Oto opis przeżycia bohatera Kongresu futurologicznego, który zażył „antych, z grupy ocykanów, potężny środek przeciwpsychemiczny”: „Trzęsącymi się rękami odkorkowałem flaszeczkę. Profesor odebrał mi ją, ledwie się zaciągnąłem ostrym migdałowym oparem; do oczu napłynęły mi obfite łzy. Gdy je strąciłem końcem palca i otarłem powieki, straciłem dech. Wspaniała sala, wyłożona kobiercami, pełna palm, o majolikowych ścianach, z wykwintnie roziskrzonymi stołami, z dworską kapelą w głębi, co przygrywała nam do pieczystego, znikła. Siedzieliśmy w betonowym bunkrze, przy nagim stole drewnianym, ze stopami zanurzonymi w porządnie już starganej, słomianej macie. Muzykę słyszałem nadal, ale widziałem teraz, że płynie z głośnika zawieszonego na pordzewiałym drucie. Kryształowo tęczujące kandelabry ustąpiły miejsca zakurzonym nagim żarówkom; najokropniejsza przemiana zaszła jednak na stole. Śnieżysty obrus znikł; srebrny półmisek z dymiącą kuropatwą na grzance obrócił się w fajansowy talerz, na którym leżała nieapetyczna, szarobrunatna bryja, klejąca się do cynowego widelca, bo i jego stare szlachetne srebro zgasło”127.
„Antych, z grupy ocykanów”, ocykany oczywiście od „ocknąć się”, spowodował rozpad iluzji, zneutralizował działanie „maskonów”. Ijon Tichy znalazł się oko w oko z rzeczywistością. Społeczeństwo śnione w Kongresie futurologicznym dzieli się na grupy: jedni są mniej, drudzy bardziej poddani iluzji. Funkcjonariusze wyższego stopnia zaopatrzeni są w środki przeciwdziałające złudzeniom. Postęp w tym urojonym państwie odbywa się nie na drodze przebudowy świata, lecz poprzez udoskonalanie środków farmakologicznych, które w mózgach szeregowych obywateli wytwarzają obraz coraz to doskonalszej rzeczywistości. W przytoczonym fragmencie przeskok równa się kontrastowi między magnacką ucztą w którymś z polskich filmów historycznych a zupą regeneracyjną zjadaną przez robotników budowlanych w baraku. Autor zaopatrzył Kongres futurologiczny datą: „listopad 1970”. Jak zbudowana jest alegoria Lema? Przede wszystkim uwagę zwraca język opowiadania. Jest to język, którym autor wyraźnie się bawi. Lem tworzy mnóstwo futurologicznych neologizmów, choćby nazwy środków maskujących rzeczywistość — „chemaskujących”, jak mówi autor. Wyższe sfery określone są jako sfery „chemokratyczne”, jako że władają poprzez chemię. Są także „śnidła”, „paradyzjaki” — przez analogię do „afrodyzjaków”, bo upodabniają rzeczywistość do raju, „hedoniczki”. Tej futurologicznej wizji towarzyszy jednak także świadoma archaizacja języka, nie tylko w doborze słów (puzdra, pigularze), ale także
Uwagi (0)