Darmowe ebooki » Powieść » Dzieje grzechu - Stefan Żeromski (zdigitalizowane książki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dzieje grzechu - Stefan Żeromski (zdigitalizowane książki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stefan Żeromski



1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74
Idź do strony:
duchową prowincję pruską, a romantyczne państwo po czwarty raz zostanie podzielone, wojska polskie zostaną zapewne rozpuszczone na mocy dekretu tak zwanej „siły” i ustanie walka ich o całego człowieka, o wyrwanie ducha, leżącego pod męką ciała.

Dlatego to chciałem potargać mój list przypowiedni...

Bo jak niegdyś z romantycznego państwa szło się na Sybir cielesny, tak teraz idzie się w stokroć gorszy Sybir ducha — na mocy zesłania z nowożytnej pruskiej prowincji ducha. Na tym naszym nowym Sybirze trudno spotkać współwygnańca, a kto nie zmarznie na śmierć, kto z głodu w drodze nie padnie, biega po ziemi samotnej tu i tam, w Shelleyowskich sandałach, uszytych z płomienia.

Oto były paragrafy naszej romantycznej konstytucji, nasze najwyższe, jedynie narodowe Habeas Animam222, nadane nam z tronów geniuszu, kanclerską mocą pisarskiego urzędu:

1. Ty nie jesteś mi już krajem, miejscem, domem, obyczajem, Państwa zgonem albo zjawem, ale cnotą, ale prawem.

2. O ile polepszycie i rozszerzycie dusze wasze, o tyle polepszycie prawa wasze i rozszerzycie granice.

3. Każdy, kto stąpił na ziemię polską, wolnym jest.

4. [Rękopis nieczytelny].

5. Lud — to człowiek cierpiący, człowiek tęskniący i człowiek wolny na duchu.

6. Każdej rodzinie rola domowa pod opieką gminy.

7. Pielgrzymie — stanowiłeś prawa, miałeś prawo do korony, a oto na obcej ziemi wyjęty jesteś spod opieki prawa, abyś poznał bezprawie, a gdy wrócisz do kraju, abyś wyrzekł: Cudzoziemcy razem ze mną współdziedzicami są.

Kiedy jako duch narodziła się Polska, kiedy samej sobie bez trwogi spojrzała w oczy, te o sobie najwyższe wyrzekła słowa usty tak miłosiernymi i tak nieugiętymi i nieustraszonymi, jakoby usty Sakya Muni223.

Stratowały twoje złoża kopyta koni najeźdźców i rozgrodziły twój stary płot ręce katowskie w chwili twojego świętego natchnienia.

Koła ich wozów porznęły w nowe drogi twój grunt, tylekroć zajechany.

A teraz krew junacza i krew bratnia, i krew bandycka polały się w twe skiby.

O, Matko, Matko!

Nigdy bezdenniej ukochana nie byłaś nam wygnańcom jak dziś, gdy w darnię tej nowej wiosny porastasz. Wiatr wiosenny wieje w pióra twych traw i suszy kałuże krwi po twoich „polskich” drogach.

Sfruń, wietrze, westchnienie wiosny z tutejszych czystych błękitnych mórz, odleć z białych gałęzi kwitnącego migdała i różowych witek kwitnącego morela, spomiędzy mirtów nadmorskich — ku północy. Niech zakwita w Polsce wiśnia po sadach, a tarnina przy drogach. Rozgarnij, wietrzyku, murawę aż do korzenia i ucałuj miejsca nieznane, na które czoła padały. Zbierz łzy przedśmiertelne i pot krwawy, wynieś na skrzydłach ze ziemi i zawieś na złotych chustach, na białych z amarantowym wstęgach obłoków nad zajechaną wokół dziedziną, nad rozgrodzonymi drogami.

(B)

Ty to wiesz najlepiej, cudnowłosa, która wówczas nadeszłaś... Widziałaś sama, że należało mi odejść. (Odejść — to znaczy — kazać uprawomocnionym drabom za odpowiednim wynagrodzeniem zakopać trupa Jaśniachowego w glinę i nakryć go trzyłokciową pierzyną piasku).

Oddaliłem się siostro, cokolwiek za forsownie od świata, zabrnąłem w taką odległość, że niepotrzebną stała mi się przyroda, a ciężarem i nudą stała mi się ostatnia miłość i najwyższa łaska tej ziemi, najwyższe szczęście, czyli złuda — to znaczy sztuka.

Nic mi już z błękitu obłoków wiosennych, płynących nad puszczą Śródziemnego Morza! Jego otchłań nigdy się nie zmieni, wieczna zostanie jak powietrze, słońce i wiatr. Nie dla mnie ściemniasz się daleko, błękitne morze, gdzie biała, złośliwa wełna błyska jak śnieżyste zęby w złowieszczo śmiejących się ustach. Darmo wybuchasz w górę wśród suchych, wyssanych skał słupem piany, wysokim i strzelistym jak mediolańska wieża, kunsztownym jak dach świętego Marka.

O, falo pienista, śnieżna wełno, co przybiegłaś na ten brzeg w cudne zaloty, a spadasz nieopisanymi strofami ze szczelin, z karbów, z wyłomów do swojej chłodnej tajni!...

Wydajesz z siebie głos dla siebie samej, pomruk radości, kąpiesz się sama w sobie...

Już cię nie widzę, falo, już cię nie słyszę... Różowe drzewo gorzkiego migdała zakwitło w sadach otoczonych kamiennym murem, winograd z obciętymi pędami rozprowadzony na laskach tworzy złotawą sieć nad ziemią pracowicie skopaną. Tam i sam przeziębłe róże zwieszają się ze sczerniałego muru...

Nadaremnie nie dajesz mi umrzeć, o morze, na próżno wzywasz mię ku tej wielkiej drodze, którą samo przeżyłoś i którą przeżyjesz. Twoje dno lazurowe przy brzegu, przeczyste jak oczy dziecka, twoje dalekie rozpostarcie, obszerniejsze niż wzrok człowieka, twój huk nauczający, jak męską prawicą uderzyć w podłe piersi — odtrąciłem.

Wiem, jakie jesteś, lecz cię już czuć nie chcę224

(C)

Powiedziałem to do siebie, że powinienem już odejść, to znaczy: spocząć w ziemi. Jestem sam. Życie nie ma dla mnie wartości...

To, co bym mówił, nie zostałoby wysłuchane przez współczesnych. To, co jest we mnie potężne, mocne i wieczne, leży w sobie i targa się ślepo jak wilk łańcuchem przykuty do słupa... Wiem o tym, że przyjdą czasy, kiedy byłbym zrozumiany. Moi słuchacze stoją w przyszłości pod złotą jej zorzą. Twarze ich zwrócone są ku mnie i oczy ich patrzą we mnie, gorejąc od tego samego ognia, który mi piersi przepalił za życia. Lecz świat dzisiejszy nie chce słyszeć poetów. Czeka na skinienie szpady wodza, który by jego niewolę zdusił prawicą Wdałego Walgierza... A skoro wodza nie ma, słucha pierwszej lepszej dziennikarskiej szui, pierwszego z brzegu karierowicza, który z pieniędzy publicznych żyje.

 

Nigdy nie kochałem cię boleśniej, jak dziś, gdy się z kajdan zwłóczysz, chora i stratowana. Muszę odejść i nie zobaczę twych przemian, nie zobaczę twych skurczów boleści, walk i wysiłków. Bądź pozdrowiona w sercu mym, Matko!

My więc jesteśmy tym pokoleniem szczęśliwym, które sandał oparło na wyniosłej górze moabskiej i własnymi oczyma oglądać może Hanaan, obiecaną ziemię. Za nami zostało czerwone morze ojczystej krwi i pustynia zasiana kościami.

My więc jesteśmy dziedzicami wszystkiego. Zstąpimy w wyśnioną dolinę i orać będziemy, zasiewać i żąć. Co wypłakali z męczeńskich dusz krwawymi łzami, co błogosławiły aż do ostatka tchnienia ich serca, włócznią przemocy przebite, to my ujmiemy rękami.

Skończyły się dzieje Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i dzieje „miłej” Ojczyzny. Zaczęły się dzieje Najjaśniejszej Rewolucji. W jej ogień patrzą rozwarte oczy, orle źrenice wieszczów... Wieszczowie! Niechaj nas Wasze dźwigają duchy. Niechaj Wasz rozkaz nasze wytęża ramiona. W ogniach się przepala wielka Ojczyzna, na pół się łamie dwór i pęka chata, płoną parkany i płonie dach.

Wieszczowie!

Niech spłonie polska podłość, niech się na żużel nikczemny stopi przemoc Polaka nad Polakiem, nad Żydem, nad Rusinem, nad Żmudzinem!... Niechaj zostaną same popioły. My w nie wsiejemy...

 

Byłem samotny, nie mogłem się nigdy pogodzić z politycznymi bandami.

Ilekroć wszedłem w ich środek, zawsze musiałem wyjść jak z szopy zatrutej fetorem.

Nie należałem nigdy do żadnej partii, do żadnego stronnictwa politycznego ani literackiego, nawet do żadnej redakcji, do żadnej kaplicy. Natomiast wszedłem w lud i byłem jednym z ludu.

Byłem nieraz jak dobosz, który biegnie z walczącymi pułkami, wybijając znajomy tłumowi takt, chwytając powietrze resztkami płuc, i nieraz pospolity kapral pułkowy dawał mi rozkaz, nieraz prosty szeregowiec spoglądał na mnie z lekceważeniem, żem nie niósł jak inni karabina. Ni ten, ni ów nie pamiętał, że kula i dobosza idącego w szeregu również dosięga, że nie nieść karabina, lecz nieść umiłowany takt, dźwięk święty wybijać — to za broń starczy.

Znajduję, że do wykonania prac z ducha należy brać ludzi z wielkich stronnictw. Ale to nie ma być kompromis, lecz najdalej biegnący postęp. Każda partia z chwilą, kiedy stawia sobie za zadanie egoizm partyjny, staje się reakcyjną.

Należy tworzyć braterstwo pomiędzy ludźmi prawymi. Należy podnieść oczy ludzkie ku wieszczom, należy ukazać prawdę i miłość. Ale tego nie można uczynić, stojąc na ziemi reakcji ani narodowej demokracji, to należy uczynić, niwecząc wszelkie przesądy. Do tego też musi być stworzony zakon ludzi świeckich, którzy by między sobą wskrzesili braterstwo. Musi być stworzone na nowo pozwanie dusz prawych i bezinteresownych, musi być znowu rzucone w świat uczucie socjalizmu!

Jestem towarzyszem wszystkiego, co cierpi, co walczy, co dąży do wolności...

Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Przypisy:
1. pniów — dziś popr. forma D.lm: pni. [przypis edytorski]
2. zdrowymi, prześlicznymi kroki — daw. składnia; dziś popr. forma N.lm: (...) krokami. [przypis edytorski]
3. na gniado — na kolor ciemnobrązowy; wyrażenie utworzone od nazwy maści konia o sierści brązowej, lecz z czarną grzywą, ogonem i dolnymi częściami kończyn. [przypis edytorski]
4. obiedwie — dziś: obydwie. [przypis edytorski]
5. pierzchnęły — dziś popr.: pierzchły. [przypis edytorski]
6. Choix des monuments primitifs de l’Eglise (fr.) — wybór pamiątek (pomników) początków Kościoła. [przypis edytorski]
7. De la conduite prescrite aux viérges (fr.) — o przepisowym prowadzeniu się dziewic. [przypis edytorski]
8. ma foi (fr.) — doprawdy, dalibóg, słowo daję. [przypis edytorski]
9. mię — daw. forma zaimka, co do zasady występująca w pozycji nieakcentowanej w zdaniu; w pozycji akcentowanej zastępowana formą mnie, analogicznie do form cię/ciebie. [przypis edytorski]
10. prostracja — wycieńczenie psychiczne. [przypis edytorski]
11. mówił (...) słowy (daw.) — dziś popr. forma N.lm: słowami. [przypis edytorski]
12. Panthèon littéraire (fr.) — panteon literacki, tj. zbiór najważniejszych dzieł (tu: ulubionych). [przypis edytorski]
13. szeptają — dziś popr. forma: szepczą. [przypis edytorski]
14. zwojami, skręty, kłęby pędzącą — dziś popr. forma N.lm: (...) skrętami, kłębami (...). [przypis edytorski]
15. ongi — dawniej, niegdyś. [przypis edytorski]
16. wart (neol.) — wartki nurt. [przypis edytorski]
17. Skała Tarpejska — nazwa zbocza w płd. części rzymskiego Kapitolu, skąd w starożytności strącano w przepaść przestępców winnych krzywoprzysięstwa, złożenia fałszywego świadectwa, cudzołóstwa i zdrady stanu, a także niewolników, którzy dopuścili się kradzieży; nazwa od imienia zdrajczyni Tarpei, która zakochawszy się w wodzu Sabinów, wydała Kapitol w ręce najeźdźców, zwiedziona obietnicą małżeństwa. [przypis edytorski]
18. pincetem — dziś popr. r.m.: pincetą. [przypis edytorski]
19. cubiculum (łac.) — pokój sypialny. [przypis edytorski]
20. sapristi (fr.) — dobre nieba, do licha itp. (emocjonalny wykrzyknik). [przypis edytorski]
21. nie mam fenia — nie mam ani feniga; nie mam grosza. [przypis edytorski]
22. a friend in need is a friend indeed (ang.) — przyjaciel w potrzebie jest prawdziwym przyjacielem; prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. [przypis edytorski]
23. co nie jest rzecz łatwa — dziś popr.: co nie jest rzeczą łatwą. [przypis edytorski]
24. niepowściągniony — dziś: niepowściągnięty. [przypis edytorski]
25. merum nomen sine re (łac.) — słowo jedynie bez odpowiednika w rzeczywistości (dosł. czyste słowo bez rzeczy); czcze słowo bez pokrycia. [przypis edytorski]
26. markiz de Sade właśc. Donatien Alphonse François de Sade (1740–1814) — francuski arystokrata, filozof i pisarz, a także polityk doby rewolucji; jego nazwisko jest właściwie jednoznacznie kojarzone z nurtem libertynizmu oraz eksplorowaniem tych sfer seksualności, gdzie fantazje erotyczne stykają się z przemocą i występkiem; od jego nazwiska utworzono termin sadyzm. [przypis edytorski]
27. pan de Harcanville — pseudonim Pierre’a François Hughesa. [przypis edytorski]
28. Histoires secrètes des dames romaines (fr.) — sekretne historie dam rzymskich. [przypis edytorski]
29. parlons d’autre chose (fr.) — mówmy o czym innym. [przypis edytorski]
30. listy ispołnitielnyje (z ros.) — dosł. wykonawcze; tu: rodzaj listów wierzytelnych uprawniających do ściągnięcia należności z dłużnika; tytuły wykonawcze. [przypis edytorski]
31. excusez le mot (fr.) — proszę wybaczyć, że użyję słowa; przepraszam za słowo. [przypis edytorski]
32. suit of clothes (ang.) — garnitur. [przypis edytorski]
33. silk-hat — cylinder. [przypis edytorski]
34. dresscoat (ang.) — frak. [przypis edytorski]
35. cadaver (łac.) — trup. [przypis edytorski]
36. Un bon curé vaut mieux que dix gendarmes (fr.) — dobry ksiądz (proboszcz) wart jest więcej niż dziesięciu żandarmów. [przypis edytorski]
37. spowiedzie — dziś popr. M.lm: spowiedzi. [przypis edytorski]
38. Renan, Joseph Ernest (1823–1892) — francuski historyk, filozof, pisarz; profesor języków starożytnych w College de France, orientalista, filolog, znawca cywilizacji środkowowschodnich, Biblii i wczesnego chrześcijaństwa; zasłynął jako autor prac: Historia początków chrześcijaństwa (wyd. fr. 1863–1883; szczególnie znany jest tom I pt. Żywot Jezusa), Historia ludu Izraela (1887–1893) oraz Co to jest naród? (1882). [przypis edytorski]
39. Rien n’accuse d’avantage une extrême faiblesse d’esprit, que de ne pas connaître, quel est le malheur d’un homme sans Dieu (fr.) — Ostateczny to dowód słabości umysłu nie wiedzieć, jak nieszczęśliwy jest człowiek bez Boga (Pascal, Myśli, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński). [przypis edytorski]
40. przenikniono — dziś popr. forma: przeniknięto. [przypis
1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74
Idź do strony:

Darmowe książki «Dzieje grzechu - Stefan Żeromski (zdigitalizowane książki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz