Darmowe ebooki » Powieść » Zwierciadlana zagadka - Deotyma (czytanie książek w internecie za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Zwierciadlana zagadka - Deotyma (czytanie książek w internecie za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Deotyma



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 24
Idź do strony:
Mój panie — dodała siadając na ławce — nie pojmuję doprawdy takiej wytrzymałości. Jak to? Pan z głodu przymierasz, a masz pod ręką przedmioty, za których cenę przynajmniej rok wyżyć można? Ja, na miejscu pańskim, byłabym je dawno sprzedała, a za lepszych da Bóg czasów nowe sobie kupiła. (Gdybym się notabene tak przepaściście w nich kochała.) Przecież zwierciadeł nigdy nie zabraknie?

Pan Cezary gorzko się uśmiechnął.

— Z przeproszeniem pani — odrzekł — słowa te przypominają mi scenę, jakiej raz byłem świadkiem na popasie, w podróży po kraju; czekałem, aż konie przyjdą z łąki; tymczasem do karczmy weszli ludzie wracający z pogrzebu; gospodarz pochował żonę i — co rzadko można widzieć między ludem — zdawał się nieutulony w żalu. Przyjaciele namawiali go do kieliszka, pocieszali żartami, wszystko na próżno, aż jeden odezwał się niecierpliwie: „E, kumie, nie żałujta znów tak bardzo kobiety; jak tylko zechcecie, będzie druga, i jeszcze ładniejsza, przecież o żonę nietrudno”. A wdowiec odpowiedział: „Tak, będzie druga, ale już nie tamta!” A on właśnie tamtą kochał. Ach, czyż to jedna drugą tak łatwo zastąpi? Przecież każda ma swoją duszę, swoją osobistość?

— No — zawołała, śmiejąc się, pani Marta — jeżeli pan zwierciadło obrałeś sobie za żonę, jeżeli według pana zwierciadło ma duszę...

— Nie, pani, tego nie twierdzę, zwierciadło nie ma duszy ani osobistości, żona...

Tu wzdrygnął się i ręką przesunął po oczach.

— Nieszczęśliwa ofiara... ach, jeszcze o tym nie mówmy... Nie, pani, użyłem tylko porównania, ale sam teraz widzę, że nie było szczęśliwe. Poszukajmy właściwszego: przypuszczam na przykład, że pani posiadasz manuskrypt rodzinny, tak zwane Silva rerum14, gdzie dziady i pradziady spisywały wszystkie koleje domu, albo dajmy na to, sama pani przez lat wiele pisałaś Pamiętnik, gdzie możesz odnaleźć myśli, rozmowy i obrazy całego twego życia; gdyby kto przyszedł i radził: Sprzedaj, pani, rękopism15, za tę cenę dostaniesz kilka innych, przecież i to, i to papier zapisany; zawołałabyś z oburzeniem: A co mnie po innych? Nie chodzi mi o papier, ale o treść. Tak i mnie tu nie chodzi o taflę szklaną, ale o treść w niej zawartą. Każde zwierciadło także jest rodzajem księgi, i to olbrzymiej, liczącej krocie, tysiące, miliony kart malowanych, do których ciągle nowe przybywają — cała sztuka umieć otworzyć tę księgę.

Wstrzymał się przez chwilę, po czym dokończył mocnym już i pewnym głosem:

— Każdy wie, że zwierciadło odbija wszystko, co się przed nim dzieje, ale czego nikt nie wie — oprócz wtajemniczonych — to, że zatrzymuje w sobie te wszystkie obrazy, jakby miliardy odbić fotograficznych. Nie możemy wszystkich widzieć od razu, bo każdy nowy wizerunek zasłania dawniejsze, tak jak na obrazie olejnym ostatnia farba zakrywa pierwsze; ale zmywszy farbę wierzchnią, dostrzega się tamte. Otóż wywołać ze zwierciadła na powrót wszystkie te obrazy, odczepiać je kolejno od tła, na jakim przyległy, oto odkrycie, za którym gonię, odkrycie doskonale znane kilku dawnym mistrzom, wiele razy zdobywane i tracone, a które dzisiaj znów może zaginąć na długo, jeżeli nie potrafię skorzystać ze wskazówek, jakie mi przypadek w ręce podał.

Zamilkł. Pani Marta zwróciła ku mnie wzrok niepewny i badający, jakby odwoływała się do mego sądu, bo dla niej podobne zadania były prawdziwą terra incognita. Ja także, niestety, za mało jestem biegła w naukach przyrodniczych, ażebym się ośmieliła najmniejszą w nich wątpliwość rozstrzygać. Zdawało mi się jednak, że pomysł rzeczony nie ma w sobie nic takiego, co by się wyraźnie sprzeciwiało prawom rozsądnej możebności. Kto wie? Ileż innych wynalazków musiało daleko nieprawdopodobniej wyglądać, dopóki je odkrywca ciemnymi słowami zapowiadał?

— I pan to widziałeś? — zapytałam.

— Widziałem, słowo honoru.

Kiedy mężczyzna jakiekolwiek twierdzenie pieczętuje słowem honoru, uniemożebnia dalszy ciąg rozprawy; od tej chwili najmniejsza wątpliwość staje się ubliżeniem.

Toteż już nie do niego, ale do niej zwróciłam się, odpowiadając niejako na ciągłe, nieme pytanie jej oczu:

— Tak, pani, żyjemy w wieku, gdy dzieje się tyle rzeczy cudownych, że człowiek o niczym już nie śmie wątpić. Co by ludzie przed wiekami byli powiedzieli, gdyby im jaki prorok wróżył cuda dzisiaj spowszedniałe, armaty, koleje żelazne, statki parowe, telegrafy!...

— A byli tacy prorocy! — zawołał pan Cezary. — Taki na przykład Roger Bacon16 z trzynastego wieku, trzeba uważać, że nie mówię o drugim Baconie, z Werulamu17, co żył w wieku szesnastym, ale o pierwszym, Rogerze, mnichu franciszkańskim, który urodził się, coś tak... jeśli dobrze pamiętam... w tysiąc dwieście czternastym... Pozwólcie, panie, abym wam przeczytał króciuchny urywek z jego genialnych, proroczych utworów; to będzie najlepsze potwierdzenie słów pani.

Tu zdjął z okna księgę i rozłożył ją na kolanach, opierając o poręcze fotelu, bo ogromna była i ciężka.

Spojrzałam na kartki.

— Co to jest? — rzekłam — rękopism? A jaki nabity! Ja sądziłam, że pan masz drukowaną edycję Bacona?

— Nie, pani, to nie sam Bacon. To wszystko przeze mnie tłumaczone i moją ręką wypisywane z tysiącznych autorów, a jest też tu niemało i moich własnych wspomnień. To moje Silva rerum. Od lat wielu miałem zwyczaj robić wyciągi ze wszystkich dzieł, gdzie znalazłem jakikolwiek szczegół stosujący się do mego pomysłu. Tu spisałem także przygody mego życia, opowiedziałem wszystkie sceny widziane w zwierciadłach, wszystkie legendy i tradycje ściągające18 się do nich. I szczerze sobie teraz winszuję tej pracy, bo kiedy party przez biedę musiałem kolejno powyzbywać się wszystkich książek, dziś ta księga stanowi całą moją bibliotekę, i nie bardzo tamtych żałuję, tu jest wyskok wszystkiego. Zacząłem tę robotę po amatorsku, trochę dla zabawki, trochę z lenistwa, bo mi się nie chciało zaglądać co chwila do dziesięciu różnych pisarzy; dziś ona jest skarbem. Żadna praca nigdy nie stracona, ani człowiek się spodziewa, kiedy i gdzie ją odnajdzie.

— Ciekawa książka, nie ma co mówić — przerwała pani Marta. — Proszę pana, przychodzi mi na myśl, czyby jaki księgarz jej nie kupił? Przecież to jednak ma wartość.

— Myślałem i ja o tym, jednak boję się, czy takim przedwczesnym wystąpieniem nie popsułbym raczej sprawy? Ta księga ma wartość olbrzymią, nieobliczoną, ale dotąd ma ją tylko dla mnie. Gdybym kiedy moje odkrycie doprowadził do urzeczywistnienia, o! wtedy dopiero ta księga zostałaby oceniona należycie. Dzisiaj świat gotów by ją wziąć za czysty wybryk wyobraźni, ogłosić mię za wizjonera, i po wszystkim.

Ale otoż są owe ustępy z Bacona. Jest na przykład recepta na robienie prochu, uważcie, panie, że to na półtora wieku przed Schwartzem, wprawdzie podana w kształcie sfinksowej zagadki, ale dziś łatwo ją rozwiązać, a co więcej, przy końcu autor umieszcza te słowa już zupełnie jasne:

„Jeżeli można kawałkiem takiej mięszaniny19, nie większym od palca, wywołać światła i huki wyrównywające piorunom, cóż by to było dopiero, gdyby jej użyto w ilości i jakości właściwej?”

Teraz inny ustęp, jeszcze nierównie ciekawszy. W pysznym dziele, De secretis operibus artis et naturae et nullitate magiae, w pierwszym rozdziale mówi:

„Teraz chciałbym zwrócić waszą uwagę na kilka zjawisk przyrodzenia i sztuki, z których się przekonacie, ile one przewyższają wszelkie wymysły magii. Do żeglowania można budować machiny takie, że największe okręty, kierowane ręką jednego człowieka, będą przepływały rzeki i morza z większą nierównie szybkością, niż gdyby je tłum wioślarzy popychał. Można jeszcze — uważajcie, panie — można jeszcze robić wozy, które bez żadnego zaprzęgu będą pędziły z szybkością nieobrachowaną. Można stworzyć przyrząd, za pomocą którego człowiek w postawie siedzącej, pewną dźwignią poruszając pewne sztuczne skrzydła, podróżowałby w powietrzu na kształt ptaka... Są też przyrządy, z którymi wędruje się bez niebezpieczeństwa po dnie oceanu. Wszystkie te rzeczy bywały już znane, albo u starożytnych, albo za dni naszych, wyjąwszy mechanizm do latania, który został dopiero teraz odkryty przez pewnego mędrca dobrze mi znanego. Można jeszcze wynaleźć wiele innych rzeczy, jak na przykład mosty, co się przerzucają przez najszersze rzeki bez żadnych pośrednich filarów ani podpór...”

— Aha! — zawołała pani Marta — nasz nowy most kraciasty przy zjeździe do Wisły coś już na to zakrawa.

Czytający skinął głową i ciągnął dalej:

— „Ale spomiędzy tych wszystkich cudowności, co najbardziej zasługuje na uwagę, to rozmaite gry światła. Możemy szkła przezroczyste i zwierciadła poustawiać w taki sposób...”

Na tych słowach pan Cezary się zatrzymał.

— Tu — dodał — Bacon wyraźnie przepowiada mikroskop i teleskop, i różne jeszcze inne dziwy optyczne, których teraz wolę nie tykać...

To rzekłszy zamilkł i zamknął księgę.

— Jak to? — zawołałam szczerze zdumiona. — I to było pisane w trzynastym wieku?

— Ale proszę pana — pytała pani Marta — jeżeli ten ksiądz znał już te wszystkie wynalazki, czemuż ich ludziom nie wytłumaczył wyraźnie? Czemuż zaraz ich nie przystosował?

— A? Czemu? Czy to tak łatwo? Najprzód20, w owych wiekach, byliby go ludzie spalili na stosie jako czarownika. I tak całe lata przesiedział w więzieniu. Dziś już uczonych świat nie pali ani więzi, ale ich bierze na powolne tortury opuszczenia, ironii, odmawia im środków, a bez środków żadna idea nie może się urzeczywistnić. I co okropne, to że owe środki muszą być ogromne, muszą się powtarzać wielokrotnie, bo każde odkrycie przechodzi tysiąc prób nieudanych, nim się raz na koniec uda. Te pierwsze niepowodzenia zniechęcają tłumy, ba! i nie tylko tłumy. Napoleon nie chciał słuchać Fultona. Tak, i Fulton pisał, prosił, czekał...

Na tych słowach pan Cezary położył nacisk i spojrzał ku mnie znacząco.

— A wszechwładny konsul co? Wahał się, radził różnych mierności, kazał robić próby, po których ostatecznie odrzucono pomysł jako niewykonalny. I Napoleon nic nie przeczuł! O zaślepiony, wielką szkodę wyrządził Fultonowi, ale jeszcze stokroć większą sobie! Ani się domyślał, że w chwili, w której odsuwa tę skromną prośbę, podpisuje wyrok swojej zatraty. Bo tylko uważ pani: gdyby Napoleon umiał skorzystać dla swego kraju z nieobrachowanej potęgi pary, której żaden inny kraj nie znał jeszcze, nic by mu się nie oparło. Byłby globem zawładnął. Sam Bóg w tej zagadce podawał mu berło świata, a on nie zrozumiał Boga.

— Proszę pana, gdybym rozporządzała Napoleońską władzą, nie czekałbyś pan długo na pomoc. Przy moich wielce ograniczonych środkach to tylko mogę solennie obiecać, że będę myśl pańską rozszerzała, i w tym celu mam ochotę poprosić, abyś mi pan pozwolił wypisać owe ustępy z Bacona; będzie to wyborna broń przeciw niedowiarkom.

Wyrażając to życzenie, miałam i drugi, ukryty cel na myśli; chciałam gwałtem zajrzeć do owej księgi, której widok rozbudził we mnie różne literackie ciekawości; chciałam także przyjrzeć się z bliska pismu pana Cezarego, kierowana powszechnym wyobrażeniem, że można z pisma sądzić o duszy, a przynajmniej o stanie umysłowym piszącego. W każdym razie winszuję sobie pomysłu, dzięki któremu dzisiaj mogłam się przed wami pochwalić cytatą, co będzie największą, jeżeli nie jedyną ozdobą tego pisemka.

Zazdrosny posiadacz księgi nie zdawał się bardzo rad memu żądaniu, jednakże nie śmiał odmówić i podał mi ją, cedząc przez zęby:

— Służę pani.

Wydobyłam pugilaresik z ołówkiem i położywszy księgę na kulawym stole, zabrałam się do roboty, powolutku studiując wszelki szczegół; pismo było śmiałe, ale spokojne i okrągłe, nie zdradzające żadnych zboczeń nerwowych. Dwa urywki z Bacona stały w dwóch osobnych działach, co mi pozwoliło przerzucić kilkanaście kartek i uchwycić kilka tytułów niezaprzeczenie zaciekawiających, jak na przykład:

Historya dogaressy widziana w weneckiem źwierciedle.

Prawdziwy portret Barbary Radziwiłłówny, oraz osobliwsza scena między Boną a kabalarką (vulgo czarownicą), wszystko podług zwierciadła znajduącego się niegdyś w Wiśniczu, dawnej własności Kmitów.

Niektóre nieznane szczegóły Kongresu Wiedeńskiego, znalezione w źwierciedle.

Sposób w jaki panna Rachel dochodziła do swoich poz klassycznych, podchwycony w źwierciedle, przed którem się ról uczyła.

Itd. Itd.

Przypuściwszy raz możebność wynalazku, wszystkie te opowiadania mogły być wiarogodne. O! cóż bym nie była dała, aby je wypisać! A tu nawet czytać nie wypadało. Czułam wzrok pana Cezarego ciążący na mnie jak chmura. Wstrzymałam oczy, ale postanowiłam tak dobrze zasłużyć się argusowi, ażeby kiedyś otworzył mi te skarbnice, w każdym razie powabne, jeżeli nie dla dziejopisa, to dla poety i powieściopisarza.

Podczas przepisywania straciłam nić rozmowy; kończąc, słyszę panią Martę żywo dowodzącą:

— Jest racja, nie ma co mówić; może też to dlatego zwierciadła bardzo stare bywają takie mętne i, jak zwykle mówimy, fałszywie pokazują; nie dziwota: obraz pakuje się na obraz, robi się na koniec jakaś bohomaza21, w której nic już rozeznać niepodobna. Gdybyś pan umiał zdejmować te niepotrzebne warstwy, byłby to wyborny sposób odnawiania starych zwierciadeł i przynajmniej wynalazek pański na coś by się przydał.

Pan Cezary brwi ściągnął; dostrzegłam, jak uśmiech wzgardliwy już rysował się na jego ustach. Ale pewno wspomniał, że niebezpiecznie jest obrażać możną protektorkę, i widoczny sobie gwałt zadając, odpowiedział:

— Nie pomyślałem jeszcze o podobnym przystosowaniu. Z czasem nie omieszkam korzystać z łaskawych rad pani.

Skończyłam wypisy. Nie było już sposobu na dłuższe zatrzymanie księgi. Oddałam ją, mówiąc:

— Dziękuję, ale jeszcze jedno pytanie: chciałabym też wiedzieć, co pana mogło naprowadzić na podobne poszukiwania? Wspominałeś pan, że przypadek podał pierwsze wskazówki?

— Moja pani, zwykliśmy nazywać przypadkiem wszelki szereg zdarzeń, których łączności dobrze nie pochwytujemy. I mnie dziwne moje życie przez długi czas wydawało się pędzone ślepą siłą; dziś jednakże, kiedy zaczynam nań spoglądać z wysokości mogiły, która już przede mną

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 24
Idź do strony:

Darmowe książki «Zwierciadlana zagadka - Deotyma (czytanie książek w internecie za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz