Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski (coczytać .txt) 📖
Życie Anny Cosel, kochanki Augusta II Mocnego, przedstawione w formie powieści dworskiej. Zaskakująco wierna historycznym faktom powieść Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Pierwsza część tzw. trylogii saskiej skoncentrowana jest na osobie Anny Cosel, hrabianki ogromnej urody, która wpadła w oko Agustowi Mocnemu. Po szybkim rozwodzie zostaje nałożnicą króla i matką jego dzieci. Jej wpływowa pozycja oznacza jednak, że wiele osób widzi w niej wroga i konkurencję. W efekcie staje się ofiarą intrygantów i na ostatnie czterdzieści lat swojego życia trafia do więzienia. Kraszewski pisanie powieści poprzedził intensywnymi studiami historycznymi, a książka wypełniona jest anegdotami i opowieściami o Auguście II Mocnym.
- Autor: Józef Ignacy Kraszewski
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Hrabina Cosel - Józef Ignacy Kraszewski (coczytać .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski
Wkrótce po téj scenie zręczni nieprzyjaciele w inny sposób postarali się króla z nią poróżnić. Zaproszenie tanecznicy Duparc do Drezna, dało im w ręce oręż. Wiedzieli jak Cosel była zazdrosną i ile razy August musiał od niéj znosić najprzykrzejsze wymówki i groźby z powodu bałamuctw swoich. Użyto Glasenappową. Zamawiając pannę Duparc, król nie przyznał się jéj wcale kim był, poznała go pod imieniem hrabiego Torgau, a przybywszy do stolicy biegała napróżno szukając tego nazwiska... Miała ona tu ciotkę w teatrze...
Ta zaprowadziła ją do szambelana Murdachs, dyrektora zabaw królewskich, który był o wszystkiém uwiadomiony. Zdziwiła się ciotka niezmiernie gdy pan szambelan przyjął Duparc ze szczególnemi względami, ofiarował zaraz wszelkie jéj żądania spełnić i wyraził życzenie aby wystąpiła w balecie Księżnéj Elidy, który właśnie przygotowywano na powrót królewski. Wszystko to miało być dziełem hrabiego Torgau, w którym ciotka i panna zaczęły się już króla domyślać. Domyślano się go więcéj jeszcze po bezimiennych darach jakie jéj przysłał.
Cały dwór zaraz wiedział, że Duparc ujrzawszy króla w teatrze i poznawszy w nim hrabiego Torgau, omdlała z radości; że król aktorowi Beltour kazał ją ratować, i że Cosel uraziła się tą wielką troskliwością Augusta o zdrowie awanturnicy.
— Zdaje mi się, N. Panie — odezwała się hrabina urażona, — że to jest zbytek łaski, opiekować się tak nieznaną jakąś istotą, wcale zapewne nie zasługującą na te względy.
August się obraził i odparł sucho:
— Prawda, że nieraz mi można było wyrzucać zbytek dobroci dla osób, które jéj nadużywały; sądzę wszakże, iż ta Duparc skromniejszą będzie.
Scena w loży się odbywała. Cosel nie poskramiając ani ruchu ani głosów, rzuciła się w głąb na siedzeniu wołając:
— W. Kr. Mość masz szczególny gust do ulicznic.
Lękając się aby z tych słów scena nie wybuchła publiczna, o którą nie było trudno, król wstał i wyszedł do loży królowéj, z którą był brat jéj margrabia Brandeburg-Bareuth.
Chwilę wystawiona na oczy całego dworu i szyderskie uśmiechy, hrabina przesiedziała ze spuszczoną głową, zawołała że jéj się robi słabo. Kazała podać lektykę i powróciła do domu. Tym razem król, który sobie w fantazyach swych zawadzać nikomu nie dawał, rozgniewany, ani poszedł do niéj, ani się kazał dowiedzieć.
We łzach, w rozpaczy, w gniewie Cosel spędziła wieczór cały. Już się gościa żadnego spodziewać nie mogła, gdy późno w noc wdarła się prawie przemocą bar. Glasenappowa.
Nieprzyjaciołom hrabiny zdawało się że już rozjątrzoną, podbudzając jeszcze do wybuchów zazdrości, których król widocznie na ten raz znosić nie chciał, zdołają, przyspieszyć zerwanie.
Duparc wprawdzie nie mogła się mierzyć z Anną, ani się jéj kiedy śniło by dostąpiła tego szczęścia; lecz szło tylko o to, aby obalić panią Cosel lub przynajmniéj zachwiać jéj potęgę. Glasenappowéj powierzono rolę dla niéj bardzo właściwą. Wbiegła udając nadzwyczajną litość i współczucie, a zastawszy Annę we łzach leżącą na kanapie, przypadła do niéj szczebiocząc.
— Nie możesz uwierzyć — zawołała — jak mi się serce ściska nad losem twoim. Wiem wszystko, widziałam! oburzam się... boleję... ale to nie koniec. Nie wiesz nic. Król brawuje się... Król zaraz po wyjściu twém zapowiedział panu Murdachs, że kazał do niego zanieść wieczerzę i że ma na nią Duparc i trzy inne aktorki zaprosić. Wiem to z najlepszych źródeł, po teatrze król poszedł do szambelana. Duparc przed nim na kolana upadła... przy wieczerzy król był w najlepszym humorze i zapewne tam jest dotąd, odprawiwszy trzy inne aktorki, którym dano po sukni i po sto talarów.
Cosel wysłuchała plotki, z lekka odtrącając natarczywą Glasenappowę.
— Wcale mnie to nie dziwi — odpowiedziała — nie sądź bym była zazdrośną, przeżyłam już wiele... odnowioną miłość dla ks. Teschen i Henryetty Duval i innych wiele, ale płaczę nad poniżeniem króla, który sobie większą niż mnie krzywdę czyni.
To mówiąc wstała Cosel z kanapy, ocierając łzy; przybycie improwizowanéj téj przyjaciółki, pośpiech jéj, dały uczuć hrabinie podstępną intrygę i skutek sprawiły przeciwny, pozornie ją uspokoiły.
Glasenppowa napróżno usiłowała gniew w niéj rozbudzić: wrzał on w sercu, lecz nie występował na usta... Cosel potrafiła się pokonać.
— Kochana baronowo, — rzekła w końcu — zbyt stoję wysoko ażeby mnie kaprys króla miał dotknąć; nie jest on pierwszym, nie będzie pewnie ostatnim... my kobiety powinnyśmy być do nich przywykłe. Wstydzę się za króla, ale nie sądzę ażeby mi to serce jego wydrzeć miało.
Nazajutrz król ochłonął z tych zapałów, zrana nie przydał wprawdzie do Cosel, lękał się jéj porywczości, posłał na zwiady Vitzthuma.
Vitzthum nie należał dotąd do żadnych intryg przeciw Annie, żyli z sobą dobrze. Przyszedł jakby od siebie dowiedzieć się o jéj zdrowie. Znalazł ją cale niespodzianie, starszą córeczkę trzymającą na kolanach, smutną ale spokojną. O wczorajszym wypadku nie wspomniała mu ani słowa; on także zapytawszy jak się miała, nie śmiał potrącić o draźliwe wspomnienie.
— Jestem zdrowa, jak hrabia widzisz — ze smutnym uśmiechem odezwała się Cosel — czy znać co po mnie? powiedz mi.
— Pani jesteś zawsze piękną.
— Hrabia jesteś zawsze dobry i grzeczny.
Rozmawiali o rzeczach obojętnych. Vitzthum widząc, że ona pierwsza nie pocznie pewnie o królu i Duparc, zabawił chwilę i powrócił oznajmić iż Cosel znalazł nadspodziewanie spokojną.
Zdaleka cała partya przeciwna z niezmierną ciekawością oczekiwała czy król zbliży się do Cosel, wczoraj okazawszy jéj gniew tak wyraźny. Nad wieczór August poszedł.
Wieść gruchnęła i twarze się przedłużyły. Rachowano nieco na gwałtowność hrabiny jeszcze.
Tym czasem i ona i August okazali przy spotkaniu zbyt wiele rozwagi, aby do zerwania przyjść mogło. Król nie chciał porzucić Anny, nawykł do jéj towarzystwa, a choć gwałtowna miłość dla niéj, dawno już była wygorzała w sercu nie stałém, nałóg w nim pozostał. Do Duparc przyznać się nie mógł. Cosel sądziła się żoną, była matką i postanowiła naśladując królowę znieść bałamuctwa męża.
— Zrobiłaś mi wczoraj nie miłą scenę w teatrze — odezwał się król — nie znoszę takich publicznych swarów, które mnie i wam nie przystały.
— N. Panie, moja miłość dla was...
— Niechże będzie rozsądną — przerwał król.
— Miłości cechą, że rozsądną być nie może, — dodała Cosel. — Ja również niepodobnéj rzeczy wymagam od miłości pana mojego, to jest, żeby była stałą.
— Ja zaś od was byście śmiesznéj pozbyliście się zazdrości.
— Nie dawaj do niéj powodu, N. Panie — szepnęła Cosel.
Król ramionami ruszył. — Dzieciństwo.
Cosel powstrzymała się od wybuchów, wiedziała że jéj nic nie grozi.
Stosunki z królem nie zmieniły się wcale, stały się tylko mniéj serdecznemi: galanterya, ceremonialna nieco, zastąpiła dawną miłość.
Glasenappowa przyszła drugiego dnia oznajmić iż Duparc ciągłe ma z królem schadzki, że król obsypuje ją podarunkami. Hrabina przyjęła to zimno.
Towarzystwo hr. Ress i Fürstemberg, którzy się spodziewali innego przebiegu téj sprawy, zrozumieli iż Cosel z ofiarą uczuć swych, przemagając charakter, zadając gwałt uniesieniom postanowiła się utrzymać. Przestraszyło to nieprzyjaciół. Cosel jaką znali nie tyle zdawała się niebezpieczną, ta nowa, pamiętająca o sobie, trudniejszą się stawała do obalenia.
Scena dramatyczna z panną Duparc, omdlenie jéj za kulisami, upadnienie do nóg króla, wieczerza u Murdachsa, cała ta historya karnawałowa, z któréj usiłowano wysnuć coś wielkiego, skutek zrobiła zupełnie przeciwny, król który się w piérwszéj chwili niecierpliwił zazdrością Cosel, późniéj znalazł w téj zazdrości dowód namiętnego przywiązania. Pochlebiało mu to... kłócili się niemal codzień o pannę Duparc, ale spory czułością się kończyły... August nie przyznawał się do winy.
— Moja droga hrabino — mówił uśmiechając się — tworzysz sobie fantazye jakieś aby się dręczyć niemi? Dlaczegoż sądzisz że mam kochać inną? Jakież dowody? czy mniéj jestem czuły, chętny, posłuszny i dogadzający wszystkim twym zachceniom? czy na chwilę znalazłaś mnie oziębłym? Czyż mi nie wolno spojrzeć na kobiétę, przemówić do niéj, żebym zaraz o zakochanie się posądzonym nie był? Nie kryję się z tém wcale, mówię otwarcie, gdybym cię nad wyraz wszelki nie kochał, porzuciłbym dla tych nieustannych zazdrości...
Cosel odpowiadała wpół żartem...
— Wiém że cię męczę wymówkami, ale muszę miéć ciągłe i baczne oko na miłostki mego pana... Pomimo to, niezda się na nic moja podejrzliwość i obawy, będę oszukaną i ja i tysiąc równie jak ja zazdrosnych.
Król się uśmiechał, ta rola jakiegoś Jupiter’a pochlebiała mu... tłumaczył się, gniewał niby i stawał coraz czulszym... Duparc téż nie umiała go długo zająć, bo to była istota, która tylko tak zepsutemu i zdziczałemu panu jak król, i to chwilowo chyba podobać się mogła.
Gminne obejście się jéj i towarzyszek teatralnych, oburzało w N. Panu tém większe pragnienie przyzwoitszego towarzystwa... W krótkim przeciągu czasu Cosel nie tylko odzyskała władzę dawną, ale z przerażeniem tych co na jéj zgubę czychali, zdawała się ona rosnąć i ustalać...
Najlepszym dowodem że hrabina nie straciła nic w sercu króla kochanka, były w następnym roku odwiedziny króla duńskiego Fryderyka IV, powracającego z Włoch, i po drodze chcącego widziéć królową Eberhardynę swą ciotkę. August, który chwytał każdą taką zręczność nastręczającą się do tracenia pieniędzy na uroczystości i zabawy, któremi zdumiewał Europę, postanowił z przepychem jak największym przyjmować swego dostojnego siostrzeńca.
Sam on obmyślił plan świetnych zabaw jakiemi go chciał zachwycić, a dawna poddanka króla duńskiego (rodem z Holsztynu) hrabina Cosel, wyznaczoną została do grania w nich piérwszéj roli. Prawda że teraz nawet jeszcze hrabina była zawsze najpiękniejszą, że jéj nieprzyjaciele nawet nie mogli odmówić wdzięku jakim wszystkich czarowała. Szczególnie w takich razach gdy trzeba było wystąpić w postaci bogini, czarodziejki, królowéj, Cosel postawą, majestatem, urokiem przewyższała co ją otaczało. Król zdawał się niejako uniewinniony że składał hołdy tak wyjątkowéj istocie.
Jak tylko dowiedziano się w Dreźnie o dniu przybycia Fryderyka IV, ułożony został program na cały czas jego pobytu. Piérwszego wieczora wysłano na spotkanie młodego Kurfirsta, książęcia Fürstemberg namiestnika, hr. Flemminga, Pfluga z całym orszakiem szambelanów, paziów, dworzan, oddziałem wojska i muzyką.
Część tylko dnia tego hr. Cosel musiała pozostać w domu, aby królowéj w oczach siostrzeńca nie wyrządzić bolesnéj przykrości. Król w świetnym bardzo orszaku dworu wyjechał o dwie mile na powitanie i wprowadził do Drezna, wśród bicia z dział, napływu ludu, dźwięku muzyki, oświetlenia ulic i gmachów, czarodziejskiego. Gwardye od złota lśniące ustawione były przy zamku... U wielkich wschodów królowa z synem czekała nań i wziąwszy między siebie króla prowadzili go na górę: za niemi szedł król sam.
W wielkich apartamentach dworu zgromadzone czekały nań damy, które królowa przedstawiała. Ale całe to przyjęcie urzędowe trwało bardzo krótko; król duński po rozmowie z ciotką i z rodziną, dał się wziąść Augustowi pod rękę i wiéść do mieszkania, które dlań było przeznaczone. Tu zabawili chwilę... i przejściem krytém łączącém zamek z pałacem hrabiny Cosel udali się do niéj dla spędzenia wieczoru... Uroczysta wieczerza z całym ceremoniałem dworu Augusta, który na wzór Ludwika XIV, kochał się w obrzędach połączonych z przepychem, zastawiona była w zamku, w wielkiéj sali. Wszyscy urzędnicy dworu, krajczowie, podczaszowie, podkomorzowie, pazie w galowych ubiorach pełnili swe obowiązki u stołu...
Król duński siedział między królem a królową, a piérwszy toast wzniesiony powitały działa z wałów... Na galeryach grały muzyki, sale zielenią i kwiatami strojne połyskiwały złotem, obrazami, kryształami, bogactwy, jakim żaden może dwór w Europie nie zrównał.
Dokoła stołu którego serwis złoty i wysadzany kamieniami był prawdziwém dziełem sztuki, jak żywe kwiaty snuły się najpiękniejsze damy dworu Augusta, a wśród nich piękniejsza od wszystkich Cosel cała okryta dyamentami. Pas jéj, sznury, naszyjnik, przepaski włosów, bransolety świeciły temi kroplami rosy, w których wyglądała jak nadziemskie jakieś zjawisko.
Król duński na którym jéj piękność uczyniła wielkie wrażenie, a który był grzecznym i sądził że się tém przypodoba gospodarzowi, nie mógł znieść ażeby stała i prosił by jéj usiąść dozwolono... Na skinienie króla podano taboret hrabinie, a że inne panie stać musiały, pomnożyło to ich gniéw, oburzenie i zazdrość.
Pobyt króla duńskiego trwał dni czterdzieści, ale wyobraźnia króla starczyła na zapełnienie ich coraz odmiennemi zabawami, ułożonemi z tą sztuką, jaka Augustowi była właściwą. Nikt lepiéj nie umiał urozmaicić zabawy, urządzać niespodzianek, zachwycać pomysłami dziwacznemi i był to może jedyny talent niezaprzeczony, który współcześni i potomni w nim uznają.
Zabawy dworu były równie kosztowne i wyszukane, naśladowano je późniéj długo, ale nikt w tém Augustowi dorównać nie mógł. Karnawałowe igrzyska drezdeńskie, którym często za plac popisu służyły podwórce zamkowe lub rynek stary miasta, gromadziły dworaków i szlachtę przymuszoną jak najkosztowniéj o własnym groszu występować, przywdziewając stroje najrozmaitszych narodów.
Myśliwskie zabawy były téż najrozmaitsze: ściganie jeleni po lasach psami konno, szczwanie dzików w zwierzyńcach pod Dreznem, polowanie na zające, bażanty i kuropatwy w Wielkim ogrodzie, hece z niedźwiedziami w podwórcach zamkowych, szczucie lisów w zagrodach około pańskiéj rezydencyi. Najulubieńszemi łowy Augusta II były na dziki.
Igrzyska rycerskie, karuzele, uganianie się do pierścieni, piesze turnieje, strzelanie do celu przy pochodniach w umyślnie na to urządzonych strzelnicach na Zwingrze w rynku i t. p. zmieniały i urozmaicały myślistwo. Cel urządzano w ten sposób, iż trafny strzał zapalał fajerwerk i tysiące rakiet ulatywało do góry. Rozdawano nagrody, często bogate, czasem szyderskie, jak np. lisie ogony dla
Uwagi (0)