Fabryka Absolutu - Karel Čapek (biblioteki w internecie txt) 📖
Jeżeli Bóg jest wszędzie, to czy można go stamtąd wyekstrahować? Inżynier Marek jest wynalazcą technologii, która ze spalanej materii wzywa Absolut w stanie czystym.
W pobliżu ludzie zaczynają prorokować i uzdrawiać, a kiedy przedsiębiorczy kapitalista, pan Bondy, rozpoczyna masową produkcję Karburatorów, sprzedawcy masowo rozdają towar za darmo, pracownicy banków przekazują potrzebującym pieniądze, i tylko chłopi pozostają odporni na epidemię altruizmu. Kościół początkowo się wzbrania, ale ostatecznie kapituluje, zawiera umowę z Absolutem i uroczyście organizuje jego deifikację. Tymczasem uwolniony Absolut szuka sobie pracy. Można by pomyśleć, że powinno to rozwiązać wszystkie problemy ludzkości…
W swojej antyutopii z 1922 r. Karel Čapek ukazuje szeroką panoramę kapitalistycznego społeczeństwa: fabrykantów, dziennikarzy, duchownych, naukowców i zwykłych robotników. Historia oddziaływania przedziwnego wynalazku stanowi kanwę, na tle której wyraziście zarysowuje się krytyka stosunków społecznych, niosąca głęboko humanistyczne przesłanie.
- Autor: Karel Čapek
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Fabryka Absolutu - Karel Čapek (biblioteki w internecie txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek
— Nic — odpowiedział pan Rejzek.
— Ja sądzę, że jednak w tym coś jest — zaczął Keval, ale w tej chwili wszedł telefonista i rzekł:
— Z Monachium telefonują, że wczoraj wybuchła w Niemczech wojna domowa, czy religijna. Czy coś w tym guście. Czy warto zamieścić o tym wzmiankę w naszej gazecie?
Do godziny jedenastej wieczorem doszły do redakcji „Lidovych novin” następujące wiadomości telefoniczne:
Agencja Telegraficzna. Monachium. 12 bm. Według W. T. B. wybuchły wczoraj w Augsburgu125 krwawe demonstracje. Zabito siedemdziesięciu protestantów. Demonstracje trwają.
Ag. Tel. Berlin. 12 bm. Urzędowo komunikują, że liczba zabitych i rannych w Augsburgu nie przekracza dwunastu. Policja utrzymuje porządek.
Tel. Własny. Lugano. 12 bm. Według wiarygodnych informacji liczba ofiar w Augsburgu przekroczyła już pięć tysięcy. Komunikacja kolejowa z północnymi Niemcami przerwana. Bawarska rada ministrów obraduje w permanencji. Cesarz niemiecki przerwał polowanie i wraca do Berlina.
Ag. Tel. 12 bm. Dzisiaj o godzinie 3 rano rząd bawarski wypowiedział Prusom świętą wojnę.
Dnia następnego pan Cyryl Keval był już w Bawarii i z jego stosunkowo wiernego sprawozdania podajemy następujące fragmenty:
„W augsburskiej fabryce ołówków Schollera 10 bm. o godz. 18-tej wieczorem katoliccy robotnicy pobili protestanckiego majstra z powodu jakiegoś sporu dotyczącego mariańskiego kultu. W nocy było spokojnie, ale dnia następnego o godzinie 10 rano wszyscy katoliccy robotnicy opuścili fabryki i domagali się zwolnienia pracowników protestanckich. Fabrykant Scholler zabity, dwaj dyrektorzy zastrzeleni. Kler zmuszono przemocą, aby kroczył na czele pochodu z monstrancjami. Arcybiskup dr Lenz, który wyszedł, aby uspokoić manifestantów, został wrzucony do rzeki Lech. Socjalno-demokratyczni przywódcy próbowali przemawiać, ale musieli uciec do synagogi. O godzinie 15-tej synagoga została zburzona dynamitem. Podczas plądrowania żydowskich i protestanckich sklepów doszło do strzelaniny i licznych pożarów, rada miejska znaczną większością głosów uchwaliła specjalne nabożeństwo do P. M. P. i wydała ognistą odezwę do katolickich narodów świata, aby chwyciły za broń w obronie wiary świętej. Po rozpowszechnieniu tych wiadomości doszło do różnych manifestacji w innych miastach bawarskich. W Monachium o godzinie 19-tej wielkie zgromadzenie ludowe przy niesłychanym entuzjazmie przyjęło rezolucję o oderwaniu ziem południowych od związkowej Rzeszy niemieckiej. Monachijski rząd depeszował do Berlina, że bierze na siebie odpowiedzialność za wszystko. Kanclerz Rzeszy dr Wurm odwiedził natychmiast ministra spraw wojskowych, który skierował do Bawarii 10 000 bagnetów z garnizonów saskich i nadreńskich. O godzinie 1-ej po północy transporty te wykolejono na granicy bawarskiej. Rannych żołnierzy ostrzeliwano z karabinów maszynowych. O godzinie 3-ej rano rząd monachijski, łącznie z krajami alpejskimi, uchwalił wypowiedzenie luteranom wojny świętej.
Zdaje się, iż w Berlinie nie tracą nadziei co do pokojowego zlikwidowania całego nieporozumienia. Do tej chwili trwa mowa cesarza niemieckiego w parlamencie, w której powiada on, że nie zna katolików ani protestantów, lecz tylko Niemców. Północno-niemieckie wojska są jakoby koncentrowane na linii Erfurt — Gotha — Kassel. Katolickie wojsko idzie w ogóle na Zwickau i Rudolstadt, napotykając jedynie opór ludności. Miasto Greiz zostało spalone, mieszkańcy częściowo wymordowani, częściowo zabrani do niewoli. Wiadomości o wielkiej bitwie dotychczas nie potwierdziły się. Uchodźcy z Bayreuth opowiadają, że od północy słychać grzmot ciężkich armat. Dworzec kolejowy w Magdeburgu jest podobno zburzony bombami lotników bawarskich. Weimar płonie.
Tu w Monachium panuje nieopisany entuzjazm. We wszystkich szkołach pracują komisje poborowe, tłumy ochotników wyczekują kolei nieraz po dwadzieścia godzin. Na magistracie wywieszono głowy dwunastu pastorów. W przepełnionych świątyniach kler musi dniem i nocą odprawiać nabożeństwa. Poseł, proboszcz Grosshuber, umarł ze zmęczenia przy ołtarzu. Żydzi, moniści, abstynenci i inni innowiercy zabarykadowali się w swoich mieszkaniach. Bankier Rosenheim, przełożony religijnej gminy żydowskiej, został dzisiaj rano publicznie spalony na stosie.
Posłowie holenderski i duński zażądali swych paszportów. Amerykański poseł złożył protest przeciwko naruszeniu pokoju, natomiast rząd włoski zapewnił Bawarię, że zachowa neutralność szczególnie życzliwą.
Ulicami chodzą tłumy rekrutów i noszą sztandary z białym krzyżem w czerwonym polu. Wznoszą okrzyki: Bóg tak chce! Panie tłumnie zgłaszają się do służby samarytańskiej i przygotowują lazarety. Sklepy przeważnie pozamykane. Giełda także”.
*
Tak było 14 lutego. Nazajutrz doszło do dość poważnej bitwy na obu brzegach Werry. Wojska protestanckie nieco się cofnęły. Tego samego dnia padły także pierwsze strzały na granicy belgijsko-holenderskiej. Anglia zarządziła mobilizację floty.
16 lutego. Włochy zgodziły się na przemarsz wojska hiszpańskiego, wysłanego na pomoc Bawarii. Tyrolscy chłopi uzbrojeni w kosy rzucili się na helweckich Szwajcarów.
18 lutego. Antypapa Marcin telegraficznie pobłogosławił wojska bawarskie. Niezdecydowana bitwa pod Meiningen.
19 lutego. Irlandia wypowiedziała wojnę Anglii. W Brussie pojawił się antykalif i rozwinął zielony sztandar Proroka. Mobilizacja w państwach bałkańskich, rzezie w Macedonii.
23 lutego. Przerwanie frontu północno-niemieckiego. Powszechne powstanie w Indiach. Ogłoszenie wojny mahometan przeciwko chrześcijanom.
27 lutego. Wojna grecko-włoska. Pierwsze starcia na terytorium albańskim.
13 marca. Japońska flotylla wypłynęła na wschód przeciw USA.
15 marca. Krzyżacy katoliccy obsadzili Berlin. Jednocześnie w Szczecinie powstała Unia państw protestanckich. Cesarz niemiecki, Kacper I, staje osobiście na czele wojsk.
16 marca. Dwumilionowa armia chińska idzie naprzód, przekroczywszy granice syberyjskie i mandżurskie. Wojsko antypapy Marcina zdobywa Rzym. Papież Urban chroni się w Portugalii.
18 marca. Hiszpania domaga się od rządu lizbońskiego wydania papieża Urbana. Po odrzuceniu tego żądania wybucha ipso facto126 wojna hiszpańsko-portugalska.
26 marca. Południowo-amerykańskie państwa wysyłają ultimatum do Unii północno-amerykańskiej. Żądają zniesienia prohibicji i zakazu wolności religijnej.
27 marca. Japońskie wojsko wylądowało w Kalifornii i w Kolumbii Brytyjskiej.
Na prima aprilis sytuacja światowa przedstawiała się mniej więcej tak: w Europie środkowej rozgrywał się wielki konflikt katolicko-protestancki. Unia protestancka wyparła Krzyżaków z Berlina, trzymała się w Saksonii i okupowała także neutralne Czechy. Dowódcą Pragi był przypadkiem, zaiste szczególnym, szwedzki generał-major Wrangel, może potomek generała Wrangla z wojny trzydziestoletniej. Natomiast Krzyżacy opanowali Holandię, którą zatopili morzem, przekopawszy tamy, dalej cały Hanower i Holsztyn aż po Lubekę, skąd wdzierali się do Danii. Wojowano bez pardonu. Miasto równano z ziemią, mężczyzn mordowano, kobiety do lat pięćdziesięciu gwałcono. Ale najpierw niszczono nieprzyjacielskie Karburatory. Świadkowie tych nad miarę krwawych walk zapewniają, że po obu stronach walczyły siły nadprzyrodzone. Zdarzało się czasem, że jakaś niewidzialna ręka chwytała samolot i rzucała nim o ziemię, albo jak gdyby niewidzialna siła podchwyciła lecący jednomotorowy pocisk 54-centymetrowy i odrzuciła go nazad w szeregi nieprzyjacielskie. Szczególnie straszne były zjawiska przy niszczeniu Karburatorów. Gdy jakie miasto nieprzyjacielskie zostało zdobyte, nastawała w nim niewidzialna, ale rozpaczliwa bitwa wokół miejscowych Karburatorów. Czasem zdarzało się coś, jakby trąba powietrzna, miażdżąca i rozpraszająca cały gmach, w którym znajdował się Karburator, miało się wrażenie, jak gdyby ktoś dmuchnął w kupę pierza: cegły, belki i dachówki wirowały w powietrzu jak jakaś dzika karuzela i kończyło się to zazwyczaj straszliwą eksplozją, która niweczyła wszystkie drzewa i budowle w promieniu do dwunastu kilometrów i tworzyła lej przeszło dwóchsetmetrowej głębokości. Siła detonacji wahała się oczywiście, zależnie od wielkości danego Karburatora.
Wypuszczano gazy trujące na froncie szerokości trzechset kilometrów, a gazy te spalały nawet wegetację na rdzawy kolor. Ponieważ jednak te pełznące chmury niejednokrotnie — znowuż dzięki strategicznej interwencji sił cudownych — powracały do własnych szeregów, poniechano korzystania z oręża tak niepewnego.
Okazało się, że Absolut atakuje, ale z drugiej strony, że się także broni. W walkach używał broni niesłychanej (trzęsień ziemi, cyklonów, deszczów, siarki, potopów, aniołów, pomorów, szarańczy itd.) tak, że nie pozostawało nic innego, jak całkowita zmiana strategii. Zarzucono ataki masowe, stałe okopy, linie miejsca ufortyfikowane i tym podobne nonsensy. Każdy żołnierz otrzymywał nóż, kule i kilka bomb, i tak uzbrojony ruszał na własną rękę, aby zabić żołnierzyka, który miał na piersi krzyż innego koloru. Nie było dwóch armii stojących naprzeciwko siebie. Po prostu dane terytorium stawało się terenem walki i na nim oba wojska przenikały się wzajemnie i wymordowywały się łebek po łebku, aż się wreszcie pokazywało, do kogo dane terytorium należy. Jest to oczywiście metoda bardzo krwawa, ale w gruncie rzeczy była w niej niewątpliwa siła przekonująca.
Taka była sytuacja w Europie środkowej. Na początku maja wojska protestanckie wtargnęły przez Czechy do Austrii i Bawarii, podczas gdy wojska katolickie zajęły Danię i Pomorze. Holandia, jak już powiedzieliśmy, znikła z mapy Europy w ogóle.
We Włoszech szalała walka między Marcinistami a Urbanistami. Sycylia znalazła się w międzyczasie w rękach greckich euzonów. Portugalczycy obsadzili Asturię i Kastylię. W ogóle na południu wojna była wyjątkowo dzika. Anglia walczyła na terytorium irlandzkim, a później w koloniach. Na początku kwietnia posiadała już tylko przybrzeżny skrawek Egiptu. Inne posiadłości stracono, a koloniści zostali wymordowani przez autochtonów. Turcy przy pomocy arabskich, sudańskich i perskich wojsk zajęli całe Bałkany i opanowali Węgry, ale wtedy właśnie wybuchł między nimi spór szyitów i sunnitów z powodu jakiejś widocznie bardzo ważnej sprawy czwartego kalifa, Alego. Obie sekty goniły się na przemian od Konstantynopola po Tatry z zaciekłością i krwiożerczością bezprzykładną, którą na nieszczęście na własnej skórze poznawali także chrześcijanie. Tak więc w tej części Europy było i tym razem gorzej, niż gdziekolwiek indziej.
W tej chwili wojska rosyjskie zwracają się przeciwko żółtemu najazdowi, który wali się na północ i na zachód. W Ameryce Północnej wylądowało tymczasem dziesięć korpusów japońskich.
Jak widzicie, nie ma tu dotychczas mowy o Francji. Albowiem Francję zarezerwował sobie kronikarz dla rozdziału XXIV.
Bobinet, proszę państwa, Toni Bobinet, dwudziestodwuletni porucznik artylerii górskiej z garnizonu Annecy (Haute Savoie)127, chwilowo na sześciotygodniowych ćwiczeniach w Les Aiguilles128, skąd przy ładnej pogodzie widać na zachodzie jezioro Annecy i Genewę, a na wschodzie tępy grzbiet Bonhomme’a i wierzchołki Mont-Blanc. Już wiecie? Więc to tutaj Toni Bobinet siedzi na skalnym złomie i pociąga się za nikły wąsik. Prócz tego przeczytał gazety sprzed dwóch tygodni i rozmyśla.
Teraz powinien by kronikarz pójść za biegiem myśli przyszłego Napoleona. Ale spojrzenie jego (mianowicie kronikarzowe) ślizga się po zaśnieżonym zboczu w dolinie Arly, gdzie już śnieg topnieje i gdzie oczom przymilają się małe miasteczka Megève, Flument, Ugincs, z ich szpiczastymi kościołami, podobne do zabawek dziecinnych. O, wspomnienie dawnych minionych czasów dzieciństwa! O, wy marzenia małego budowniczego nad kolorowymi klockami!
Tymczasem porucznik Bobinet... Lecz nie! Zrezygnujmy z próby psychologizowania wokół wielkiego człowieka i wydawania sądu o powstawaniu tytanicznych myśli. Nie zdobędziemy się na to, a gdybyśmy się nawet zdobyć mogli, bylibyśmy może zawiedzeni. Wyobraźcie więc sobie, że taki mały porucznik siedzi na Iglicach (Les Aiguilles) pośrodku walącej się Europy, ma za sobą baterię górskich dział, a pod sobą znikomy świat, który dałoby się stąd, z tej wysokości wygodnie rozstrzelać, i że w starym numerze „Moniteur d’Annecy” przeczytał sobie akurat wstępniak, w którym niejaki pan Babillard dowołuje się mocnej ręki sternika, aby wyprowadził łódź Francji z szalejącej burzy ku nowej sławie i potędze, a także, że tutaj, na wysokości ponad 2000 metrów jest czyste, bezbogie powietrze, w którym myśli się jasno i swobodnie. Wyobraźcie sobie to wszystko i od razu zrozumiecie, że pan Toni Bobinet siedzący tu na kamieniu zamyślił się, a potem napisał do swej czcigodnej, pomarszczonej, białowłosej mamusi nieco mętnawy list, że „niedługo usłyszy o swoim Toni” i że Toni ma „wspaniałą myśl”. Potem robił jeszcze to i owo, w nocy zdrowo spał, a rano zwołał żołnierzyków swej baterii, przepędził starego safandułę — kapitana, zdobył posterunek żandarmski w Sallanches, zwięźle po napoleońsku, wypowiedział wojnę Absolutowi i znowu poszedł spać.
Nazajutrz rozstrzelał Karburator piekarni w Thônes, obsadził dworzec w Bonneville i zawładnął dowództwem w Annecy. Pod rozkazami miał już wtedy trzy tysiące ludzi. Przed upływem tygodnia rozstrzelał przeszło dwieście Karburatorów i w piętnaście tysięcy bagnetów i szabel szedł na Grenoble. Po obwołaniu go dowódcą Grenoble miał do dyspozycji armijkę liczącą czterdzieści tysięcy ludzi. Teraz zaczął schodzić w dolinę Rodanu, troskliwie oczyszczając z Karburotorów cały kraj przed sobą dalekonośnymi działami i wymiatając wszystkie motory atomowe. Na szosie wiodącej do Chambery wziął do niewoli ministra wojny, który jechał do niego samochodem, aby mu zmyć głowę. Nazajutrz tenże minister mianował go generałem, najwidoczniej pozyskany dla jego planów.
Pierwszego kwietnia Lyon był oczyszczony i wolny od Absolutu.
Dotychczasowy marsz Bobineta odbywał się jak dotąd bez wielkiego rozlewu krwi. Dopiero za Loarą zaczęli mu stawiać czoło głównie żarliwi katolicy i miejscami dochodziło do wielkich rzezi. Na szczęście dla Bobineta nawet w gminach całkowicie opanowanych przez Absolut nie brakło Francuzów usposobionych nie tylko sceptycznie, ale przejawiających wprost fanatyzm niedowiarstwa i wolnomyślności. Po ponownych masakrach i wznawianych nocach świętego Bartłomieja „les Bobinets” byli wszędzie witani jako oswobodziciele. I rzeczywiście, wszędzie, gdziekolwiek się pojawili, osiągali stopniowe uspokojenie w miarę jak rozbijali coraz więcej Karburatorów.
Stało się tedy, że już w lipcu wypowiedział się parlament, iż „Toni Bobinet dobrze zasłużył się ojczyźnie” i razem z tytułem Marszałka przekazał mu godność Pierwszego Konsula. Francja była skonsolidowana. Bobinet zaprowadził ateizm państwowy; jakikolwiek przejaw religijności karany był śmiercią na podstawie prawa wojennego.
Trudno przejść milkliwie ponad niektórymi scenami z życia wielkiego człowieka.
Bobinet i jego matka. Pewnego dnia Bobinet naradzał się w Wersalu z generalicją. Ponieważ było gorąco, podszedł do otwartego okna. Nagle ujrzał w parku starusieńką panią wygrzewającą się na słońcu. Wówczas przerwał Bobinet wywody marszałka Jolliveta i zawołał: „Panowie, oto moja matka!...” Wszyscy obecni, nawet najbardziej zahartowani w walkach generałowie, nie umieli opanować łez wzruszenia wobec przejawu takiej synowskiej miłości.
Bobinet i jego miłość ojczyzny. Kiedyś podczas deszczu Bobinet był obecny przy przeglądzie wojska na Polu Marsowym. Gdy defilowały ciężkie agregaty artyleryjskie, najechało auto wojskowe na kałużę; woda bryznęła i poplamiła płaszcz Bobineta. Marszałek Jollivet chciał na miejscu ukarać
Uwagi (0)