Pożegnanie domu - Zofia Żurakowska (jak czytać książki przez internet .TXT) 📖
Wojna! — powiedziała zdyszana Marta — będą się wszyscy zabijać.
Powrót do Niżpola w dużo mniej sielskich okolicznościach. Mali Charlęscy wciąż przeżywają dziecięce przygody, beztroskę Skarbów zdmuchnął jednak wiatr wielkiej historii. Zofia Żurakowska pokazała I wojnę światową z nietypowej perspektywy: widzianą oczami dzieci. Dobrze wiedziała, o czym pisze, w końcu Niżpol to literackie odbicie jej rodzinnego Wyszpola.
Lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce wiedzieć, co czytała młodzież w okresie 20-lecia międzywojennego. Książki Zofii Żurakowskiej, choć dziś zapomniane, cieszyły się wtedy dużą popularnością. Po II wojnie zostały usunięte z bibliotek przez cenzurę i przez pewien czas nie były wznawiane.
Pożegnanie domu, to druga po Skarbach część nieukończonej trylogii opartej na wspomnieniach autorki. Trzecia, Nieporozumienie, nie wyszła poza sferę notatek — Zofia Żurakowska zmarła w 1931 roku na gruźlicę. Na jej nagrobku widnieje napis: autorka Pożegnania domu.
- Autor: Zofia Żurakowska
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Pożegnanie domu - Zofia Żurakowska (jak czytać książki przez internet .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Zofia Żurakowska
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-4063-8
Pożegnanie domu Strona tytułowa Spis treści Początek utworu Część I. Pożegnanie domu Rozdział I. Morze ciche Rozdział II. Morze spienione Rozdział III. Inaczej — nie Rozdział IV. Muzyka wojskowa Rozdział V. Różne poglądy na pakowanie i rozpakowywanie Rozdział VI. Powitanie domu Część II. Wuj Dymitr Rozdział VII. Sprawka wuja Dymitra Rozdział VIII. Dyplomatyczne zapytanie Rozdział IX. Raz kozie śmierć Rozdział X. Wojska idą Rozdział XI. O tym, jak można napotkać w lesie to, czego się unikało na trakcie Rozdział XII. „Może właśnie dla waszej” Rozdział XIII. Chwila, w której nawet tajemnica nic nie znaczy Rozdział XIV. Rana Rozdział XV. Jak wuj Dymitr legionistę przemienił w panienkę Rozdział XVI. O św. Mikołaju, o szyszkach i o wartości życia Rozdział XVII Część III. „Ja się w chwili ofiarnej jak kadzidło spalę” Rozdział XVIII. Ostatni balik Rozdział XIX. Ostatni srebrnik Rozdział XX. Ostatnie zwycięstwo Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaDno morskie jest twarde i gofrowane.
Przy pierwszej kąpieli Ania twierdziła nawet, że jest za twarde i że ją nogi bolą. Powiedziała do panny Marii:
— Nie mas pojęcia, panno Mario, jak mnie te podeswy bolą!
Ale chłopcy ją wyśmieli.
— Ono pozornie tylko jest twarde — objaśnił Nik — ale poskrob palcem, a zobaczysz, jakie jest jedwabiste. Nie ma na świecie piasku bardziej jedwabistego niż na dnie morza.
Naturalnie więc Ania od razu uznała, że piasek na dnie morza jest bardziej jedwabisty niż gdzie indziej, bo Nik przecież zawsze wiedział, co mówił.
Pierwszy to raz w życiu Olek, Marta, Nik, Tom i Ania byli nad morzem. Zdawało się im dawniej, że doskonale znają morze z książek i z opowiadań ciotecznego rodzeństwa, Reni i Alego, którzy co roku spędzali parę miesięcy nad oceanem. Często nawet, w polu, patrząc na daleki siny rąbek lasu, Nik przymrużał oczy i mówił: „Tak właśnie musi wyglądać morze z daleka” — a w lecie, kiedy jezioro Niżpolskie wysychało trochę i robiła się plaża, bawili się w rybaków i połów śledzi.
Ale morze to było naprawdę zupełnie co innego. Kiedy po długiej i uciążliwej drodze, z Wołynia do Połągi1, po raz pierwszy wyszli na plażę i spojrzeli w bezmiar fal świecących w słońcu, wieczyście ruchliwych, a tak czarująco wesołych, przez dłuższą chwilę nie byli w stanie przemówić. W końcu Nik powiedział:
— Wolałbym, żeby było spienione.
— Ba! Przecież to morze, nie ocean — rzekł Tom — i w dodatku wcale nie ma wiatru, więc skąd się ma pienić?
— Sam czytałeś w przewodniku, że w lipcu Bałtyk jest spokojny i gładki jak staw — dodał Olek — za to na wiosnę zobaczyłbyś dopiero!
— Na wiosnę, to nawet jezioro w Niżpolu się pieni — rzekł z pogardą Nik — gdy dorosnę, zostanę marynarzem i nieraz zobaczę burzę na pełnym morzu i na oceanie.
Ta przyszłość niedaleka ogromnie go pocieszyła i zaraz morze zaczęło mu się bardzo podobać. Można sobie wyobrazić, że się wcale nie kończy — myślał, patrząc przymrużonymi oczyma na drgającą powierzchnię wody. Nigdzie się nie kończy... nigdzie...
Do Połągi przyjechali tylko z matką i panną Marią, pan Charlęski nie mógł bowiem opuszczać Niżpola w lecie, w czasie zbiorów.
Zajęli białą willę nad samą plażą i rozpoczęło się życie najbardziej urocze, między niebem, piaskiem a wodą.
Wkrótce cała gromada, spalona na słońcu, wyglądała jak plemię afrykańskich Murzynów, a panna Maria twierdziła stanowczo, że nie będzie miała odwagi wieźć z powrotem, przez cały kraj, takiego zastępu dzikich ludożerców.
Dnie płynęły tak do siebie podobne jak fala do fali. Wszystko przestało istnieć, poza tą przepaloną słońcem Połągą. Niżpol rozpłynął się w przestrzeni: ojciec, mieszkańcy Hołowina i wszyscy inni ludzie przestali istnieć. Zaledwie otwierało się nadeszłe listy, aby roztargnionym rzucić na nie okiem, a już gazet matka wcale nie brała do ręki.
Prawie co wieczór, przed zachodem słońca Olek z Nikiem szli na spacer, po plaży, w stronę granicy pruskiej. Panna Maria o tej porze kładła spać Anię i Toma, a matka siadała z Martą na stopniach balkonu willi i patrzała w czerwono płonące fale.
Olek z Nikiem szli
Uwagi (0)