Darmowe ebooki » Powieść epistolarna » Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Blaise Pascal



1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 46
Idź do strony:
dopiero wówczas kiedy im dali możność obmycia sumienia. Wszystko jest tu bardzo czyste; bardzo niewinne; mimo to, Kościół tak bardzo brzydzi się krwią, iż uchyla od służby ołtarza tych, którzy byli obecni przy wyroku śmierci, mimo iż z towarzyszeniem wszystkich tych względów i skrupułów. Łatwo można z tego wnosić, co sądzi Kościół o mężobójstwie!

Oto, moi Ojcowie, w jaki sposób świecka sprawiedliwość poczyna sobie z życiem ludzkim; przyjrzyjmyż się teraz, jak wy sobie z nim poczynacie. Wedle waszych nowych praw jest tylko jeden sędzia; a sędzią tym jest właśnie ów który został obrażony. Jest równocześnie sędzią, stroną i katem. Sam żąda od siebie śmierci swego nieprzyjaciela; nakazuje ją, wykonuje natychmiast; bez względów dla ciała i duszy swego brata, zabija i wydaje na potępienie tego dla którego umarł Jezus Chrystus. I to wszystko aby uniknąć policzka, obmowy, zelżywego słowa, albo innych podobnych zniewag! Sędzia, posiadający prawą władzę, byłby zbrodniarzem, gdyby skazał kogo na śmierć za te występki, ponieważ prawa bardzo są odlegle od takiego osądzenia. I wreszcie, na domiar wyuzdania, zwalniacie od grzechu i od przekroczenia dyscypliny tego kto zabije w ten sposób, bez prawa i przeciw prawu, choćby nawet był zakonnikiem, a nawet księdzem. Gdzież my jesteśmy, moi Ojcowie? Czy to zakonnicy i księża mówią w ten sposób? Czy to Chrześcijanie czy Turcy? Ludzie czy biesy? Czy to są „tajemnice objawione przez baranka członkom Towarzystwa”, czy też ohydy podsunięte przez czarta jego partyzantom?

Ostatecznie bowiem, moi Ojcowie, za kogo mamy was uważać? za dzieci Kościoła czy za wrogów Ewangelii? Można być jeno albo po jednej stronie albo po drugiej; nie ma środka: „Kto nie jest z Jezusem, jest przeciw niemu”. Te dwa rodzaje wyczerpują wszystkich ludzi. Są dwa ludy i dwa światy rozlane po całej ziemi, wedle św. Augustyna; świat dzieci bożych, tworzący ciało, którego Chrystus jest głową i królem, i świat wrogi Bogu, którego diabeł jest głową i królem. I dlatego Chrystus nazywa się królem i bogiem świata, ponieważ wszędzie ma poddanych i czcicieli, a diabeł nazywa się również w Piśmie św. książęciem świata i bogiem doczesności, ponieważ ma wszędzie poddanych i niewolników. Chrystus pomieścił w Kościele, który jest jego Państwem, prawa, które ustanowił wedle swej wiekuistej mądrości; a diabeł pomieścił w świecie, który jest jego królestwem, prawa, które spodobało mu się ustanowić. Chrystus położył swą cześć w tym aby cierpieć; diabeł aby nie cierpieć. Chrystus powiedział temu, kto otrzyma policzek, aby nadstawił drugi; diabeł zaś powiedział temu, komu ktoś chce dać policzek, aby zabił człowieka który mu chce wyrządzić tę zniewagę. Chrystus mieni szczęśliwymi tych którzy uczestniczą w jego hańbie; diabeł mieni nieszczęśliwymi tych którzy cierpią hańbę. Chrystus powiedział: Biada tym, o których ludzie będą mówili dobrze; a diabeł powiada: Biada tym, o których świat nie mówi z szacunkiem.

Zastanówcież się tedy, moi Ojcowie, do którego z tych dwu królestw należycie. Słyszeliście język miasta pokoju, które nazwane jest Jeruzalem Ducha; i słyszeliście nazwę miasta zamętu, które Pismo nazywa „duchową Sodomą”: który z tych dwóch języków rozumiecie? którym mówicie? Ci, którzy są z Chrystusem, mają — wedle św. Pawła — też same mniemania co Chrystus; drudzy zaś, będący dziećmi diabła, ex patre diabolo, który był mężobójcą od samego początku świata, trzymają się zasad diabelskich, wedle słów Jezusa Chrystusa.

Posłuchajmy tedy waszej mowy i spytajmy waszych autorów: Kiedy nam kto da policzek, czy powinniśmy raczej ścierpieć, czy zabić tego kto go nam dał; lub też czy wolno jest zabić dla uniknięcia tej zniewagi? „Wolno”, odpowiadają Lezjusz, Molina, Eskobar, Reginald, Filiucjusz, Baldellus i inni jezuici, „zabić tego kto nam chce dać policzek”. Czy to jest mowa Jezusa Chrystusa? Odpowiedzcie jeszcze raz. Czy byłby bez czci ten, kto by ścierpiał policzek nie zabijając napastnika? „Żali nie prawdą jest”, powiada Eskobar, „iż, dopóki człowiek zostawi przy życiu tego kto mu dał policzek, jest bez czci?” Tak, moi Ojcowie, bez tej czci którą diabeł przeszczepił ze swego pysznego ducha w swoje pyszne dzieci. Ta to cześć była zawsze bożyszczem ludzi zatrutych duchom świata. Aby zachować tę chwałę, której czart jest prawdziwym szafarzem, poświęcają jej swoje życie w szaleństwie pojedynków, swoją cześć w haniebnych kaźniach które im grożą i swoje zbawienie w niebezpieczeństwie potępienia na które się narażają i które, mocą kanonów kościelnych, broni im nawet pogrzebu.

Ale chwalmy Boga, iż oświecił umysł króla światłem czystszym niż wasza teologia. Jego edykty, tak surowe w tej mierze, nie sprawiły aby pojedynek był zbrodnią; sprawiły jeno iż zbrodnia nieodłączna od pojedynku spotyka się z karą. Obawą rygorów sprawiedliwości powściągnął tych, których nie wstrzymywała obawa sprawiedliwości bożej; pobożność jego objawiła mu, iż cześć Chrześcijanina polega na przestrzeganiu nakazów Boga i praw Chrystusowych, a nie na tym majaku honoru, o którym głosicie, mimo całej jego czczości, iż jest dostatecznym usprawiedliwieniem mordu. Tak więc, wasze krwiożercze maksymy są dziś omierzłe całemu światu; zaiste, lepiej byście uczynili zmieniając swoje poglądy, jeżeli nie z religii to z wyrachowania. Potępcie, moi Ojcowie, dobrowolnie te nieludzkie maksymy; uprzedźcie opłakane skutki które mogłyby się z nich zrodzić, a za które wy bylibyście odpowiedzialni. I, aby wzmóc w sobie wstręt do mężobójstwa, pamiętajcie iż pierwszą zbrodnią skażonych ludzi było morderstwo popełnione na osobie pierwszego sprawiedliwego; że ich największą zbrodnią było mężobójstwo na osobie Głowy wszystkich sprawiedliwych; i że zabójstwo jest jedyną zbrodnią która gwałci wraz Państwo, Kościół, naturę i religię.

Przeczytałem odpowiedź waszego obrońcy na mój trzynasty list. O ile nie lepiej odpowie na ten oto, który czyni zadość większości jego zarzutów, nie będzie zasługiwał na replikę. Litość bierze patrzeć jak co chwila opuszcza przedmiot, aby się miotać w potwarzach i obelgach na żywych i umarłych. Ale, jeżeli chcecie aby wierzono waszym memoriałom, nie powinniście przeczyć publicznie faktom tak publicznym jak ów policzek w Comptiègne. Wiadomo jest, moi Ojcowie, z zeznań obrażonego, iż otrzymał uderzenie w twarz z ręki jezuity; jedyną wątpliwość jaką zdołali stworzyć wasi przyjaciele, to to, czy go otrzymał dłonią czy grzbietem ręki, i czy uderzenie grzbietem ręki może być nazwane policzkiem czy nie. Nie wiem do kogo należy rozstrzygać o tym; sądzę wszelako, że jest to co najmniej „policzek prawdopodobny”. To rozprasza wątpliwości mego sumienia.

Piętnasty list do Wielebnych OO. Jezuitów

(Iż Jezuici wyłączają potwarz z rzędu zbrodni, i że nie wahają się nią posługiwać, aby zohydzić swoich wrogów).

25 listopada 1656

Wielebni Ojcowie!

Wasze łgarstwa rosną tak z każdym dniem, i posługujecie się nimi tak śmiało, aby znieważać wszystkie świątobliwe osoby, które są przeciwne waszym błędom, iż czuję się zniewolony, zarówno w ich interesie, jak w interesie Kościoła, odsłonić tajemnicę waszej taktyki, jak to przyrzekłem już od dawna, aby można było poznać z waszych własnych maksym, ile wiary można dawać waszym oskarżeniom i waszym zniewagom.

Wiem, że ci, którzy was dostatecznie nie znają, z trudnością mogą sobie tu wyrobić zdanie, ponieważ trzeba by im albo uwierzyć w niewiarygodne zbrodnie, o które oskarżacie przeciwników, albo was uważać za szalbierzy, co im się również wydaje niewiarygodne. Jak to, mówią, gdyby to nie była prawda, czyż zakonnicy ogłaszaliby to? czyżby się chcieli zapierać swego sumienia, gubić duszę oszczerstwem? Oto ich rozumowanie; gdy więc widoczne dowody, jakimi obalam wasze fałsze, ścierają się z opinią o waszej szczerości, umysł wielu osób pozostaje w zawieszeniu, między oczywistością prawdy ,której nie mogą zaprzeczyć, a obowiązkiem miłości bliźniego, którego boją się naruszyć. Tak więc, szacunek jakiego zażywacie jest jedyną rzeczą, która broni światu odrzucić wasze potwarze. Pokażmy tedy, iż wy macie o oszczerstwie inne pojęcia niżby kto przypuszczał; że sądzicie iż można osiągnąć zbawienie spotwarzając swoich nieprzyjaciół: wówczas nie ulega wątpliwości, iż, wobec oczywistości prawdy, świat odwróci się bezzwłocznie od waszych szalbierstw. To właśnie, moi Ojcowie, będzie przedmiotem tego Listu.

Nie tylko ukażę że wasze pisma pełne są oszczerstw, ale pójdę dalej. Można, zapewne, mówić rzeczy fałszywe uważając je za prawdę; ale cechą kłamcy jest to, że kłamie z intencją. Ukażę tedy, moi Ojcowie, że waszą intencją jest kłamać i spotwarzać; że świadomie i z zamiarem wmawiacie przeciwnikom urojone zbrodnie, ponieważ sądzicie iż możecie to uczynić nie wypadając ze stanu łaski. I, mimo iż znacie równie dobrze jak ja ten punkt waszych zasad moralnych, wyłożę go wam, moi Ojcowie, iżby nikt nie mógł wątpić o tym, widząc, iż mówię to wam w żywe oczy, a wy nie możecie zaprzeczyć, lub też, przecząc, potwierdzilibyście właśnie zarzut jaki wam czynię. Jest to bowiem nauka tak pospolita w waszych szkołach, iż głosiliście ją nie tylko w książkach, ale także i w tezach publicznych, co już jest szczyt zuchwalstwa; między innymi w waszych tezach z Louvain r. 1645, w tych słowach: „Iż spotwarzać i przypisywać urojone zbrodnie aby podkopać wiarę tych, którzy o nas źle mówią, jest to grzech tylko powszedni: Quidni nonnisi veniale sit, detrahentis auctoritatem magnam, tibi noxiam, falso crimine elidere?” I ta nauka przechowuje się u was tak stale, iż ktokolwiek ośmieli się ją zaczepić, mienicie go nieukiem i zuchwalcem.

Przekonał się o tym niedawno O. Quiroga, niemiecki kapucyn, kiedy chciał się temu sprzeciwić. Natychmiast wziął się do niego wasz O. Dicastillus; i powiada o tej dyspucie w następujących słowach: de Just. l. II, tr. 2, disp. 12, n. 404. „Pewien wielce poważny mnich, bosy i w kapturze, CUCULLATUS, GYMNOPODA, którego nie nazwę, ośmielił się zohydzać to mniemanie wśród kobiet i nieuków, powiadając że ono jest szkodliwe i gorszące, sprzeczne z dobrymi obyczajami, ze spokojem Państwa i społeczeństwa, wreszcie sprzeczne nie tylko ze wszystkimi Doktorami katolickimi, ale wszystkimi roszczącymi sobie pretensje do tego miana. Ale ja mu oświadczyłem i oświadczam jeszcze, że potwarz, kiedy się jej używa wobec potwarcy, choćby była kłamstwem, nie jest wszelako grzechem śmiertelnym, ani przeciw sprawiedliwości ani przeciw miłości bliźniego; i, aby tego dowieść, przytoczyłem mu mnogość naszych Ojców, i całe Uniwersytety, które z nich są złożone, a których się wszystkich radziłem, między innymi W. O. Jana Gansa, spowiednika cesarza Ferdynanda III; W. O. Daniela Bastela, spowiednika arcyksięcia Leopolda, brata cesarskiego; O. Henryka, który był nauczycielem tych dwóch książąt; wszystkich publicznych i zwyczajnych profesorów Uniwersytetu wiedeńskiego” (całego złożonego z jezuitów); „wszystkich profesorów Uniwersytetu w Grazu” (sami jezuici); „wszystkich profesorów Uniwersytetu w Pradze” (gdzie zwierzchnikami są też jezuici), „od których mam w ręku potwierdzenie mego mniemania, pisane i podpisane ich ręką: prócz tego mam jeszcze za sobą O. Penalossę, jezuitę, kaznodzieję cesarza i króla Hiszpanii; O. Pelliceroli, jezuitę, i wielu innych, którzy, przed naszym sporem, uznali to mniemanie za prawdopodobne”. Widzicie tedy, moi Ojcowie, iż mało które mniemanie staraliście się uzasadnić równie gruntownie, i mało które też było wam tak potrzebne. I dlatego uprawniliście je tak powszechnie, iż kazuiści posługują się nim jako niewzruszoną zasadą. „Bez żadnego wątpienia”, powiada Caramuel, n. 1161, „prawdopodobnym jest mniemanie, że nie jest grzechem śmiertelnym oczerniać fałszywie dla zachowania swojej czci: broni bowiem tego mniemania więcej niż dwudziestu poważnych autorów, jezuici Gaspar Hurtado i Dicastillus, etc., tak iż, gdyby ta nauka nie była prawdopodobna, nie byłaby nią chyba żadna w całej Teologii”.

O niecna Teologio, tak skażona u samych podstaw, iż, gdyby, wedle jej maksym, nie było prawdopodobne i pewne w sumieniu, że można bezpiecznie spotwarzać, aby ratować swą cześć, żadne inne z jej orzeczeń nie byłoby pewne! Jakże prawdopodobnym jest, moi Ojcowie, iż ci, którzy wyznają tę zasadę, wprowadzają ją niekiedy w życie! Znieprawione skłonności ludzi prą do niej tak silnie, iż nie do wiary jest, aby, z usunięciem zapory sumienia, nie rozlała się z całą swą przyrodzoną gwałtownością. Chcecie przykładu? Caramuel dostarczy go wam w tym samym miejscu: „Zasadę tę”, mówi, „O. Dicastilla tyczącą potwarzy wszczepiła pewna hrabina niemiecka córkom Cesarzowej; otóż, przeświadczenie iż oszczerstwo jest jedynie grzechem powszednim spłodziło w krótkim czasie tyle potwarzy i obmowy i fałszywych doniesień, iż cały Dwór zatrząsł się od plotek; łatwo bowiem sobie wyobrazić, jaki z tego umiały zrobić użytek. Tak iż, dla uśmierzenia tego niepokoju, trzeba było wezwać zacnego kapucyna, człeka przykładnego życia, imieniem O. Quiroga” (i o to właśnie O. Dicastillus, jezuita, tak napadł na niego), ”który je pouczył, że ta maksyma jest bardzo zgubna, zwłaszcza wśród kobiet, i bardzo pilnie nastawał na to, aby Cesarzowa zupełnie wytępiła jej praktykę”. Nie ma się co i dziwić złym skutkom, jakie sprowadziła ta nauka. Trzeba by, przeciwnie, podziwiać, gdyby nie sprowadziła tej swowoli. Miłość własna szepce nam zawsze, że, jeżeli kto nas zaczepi, to niesprawiedliwie; was zwłaszcza, moi Ojcowie, próżność zaślepia do tego stopnia, iż, we wszystkich swoich pismach, chcecie wmówić światu, że obrażać cześć waszego Towarzystwa, znaczy obrażać cześć Kościoła. Tak więc, moi Ojcowie, wielki byłby dziw, zaiste, gdybyście nie wprowadzili tej zasady w praktykę.

Nie trzeba tedy mówić o was, jak ci, którzy was nie znają: „Czyżby ci dobrzy Ojcowie chcieli spotwarzać swoich wrogów, i narażać się w ten sposób na utratę zbawienia?” Przeciwnie, należy mówić: „Dlaczego ci dobrzy Ojcowie mieliby się wyrzec korzyści zohydzenia swoich wrogów, skoro mogą to uczynić nie narażając zbawienia?” Niechże się tedy nikt już nie dziwi, widząc jezuitę potwarcą! Są potwarcami z czystym sumieniem; i nic nie może ich od tego powściągnąć, skoro, dzięki wpływom jakie mają w świecie, mogą spotwarzać bez obawy sprawiedliwości ludzkiej, mocą zaś wpływu jaki sobie nadali w sprawach sumienia, ustanowili maksymy, pozwalające im to czynić bez obawy sprawiedliwości bożej.

1 ... 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... 46
Idź do strony:

Darmowe książki «Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz