Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖
Zbiór tekstów Juliusza Słowackiego powstałych podczas jego podróży na Wschód. Wyruszywszy w podróż morską z Neapolu, 27-letni poeta odwiedził wówczas Grecję, Egipt, Syrię i Palestynę. Najobszerniejszy z utworów stanowi stanowi niedokończony poemat dygresyjny Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu. Oprócz najpopularniejszych wierszy Słowackiego z tego okresu, jak Hymn o zachodzie słońca na morzu, Grób Agememnona, Rozmowa z piramidami czy Ojciec zadżumionych, zbiór zawiera szereg mniej znanych utworów oraz wybór listów do matki. Całość poprzedza obszerny wstęp, omawiający historię wcześniejszych podróży Polaków na Wschód, szczegóły podróży Słowackiego oraz wpływ, jaki wywarła na twórczość poety.
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
Oto są wszystkie rozmaitości, jakie się na morzu przytrafiają. Teraz, bliscy Europy, spotykamy okręty. Przez pierwsze dnie 30 żywej duszy nie spotkaliśmy i dobrze nam z tym było, bo koło brzegów greckich jeszcze zdarzają się napady korsarzów. Napisz mi, droga, czy odebrałaś wszystkie moje cztery listy — jeden z Aten, drugi z Aleksandrii i dwa ostatnie z Bejrutu? Opisana w nich była pokrótce cała moja podróż i cały ten rok błędnego życia, z którego nareszcie kontent636 jestem.
Tyle nowych obrazów tkwi teraz w mojej pamięci — przyszłość będzie się dziwnie w mojej głowie na takim tle odbijać. — Pisz mi, droga, do Florencji. Uwiadamiam o moim powrocie H(ausnera) w Brodach. Potrzeba mi trochę grosza. — List ten muszę zapieczętować, nim na ląd wysiądę, bo potem trzeba by go było jakiemu ze strażników kwarantanny powierzać i nie być pewnym, czy go na pocztę odda.
Bądź zdrowa, droga moja... Oby twój pierwszy list uspokoił mnie zupełnie! Z jakim biciem serca myślę o tej poczcie, gdzie pójdę szukać wiadomości od ciebie. Odpędzam od siebie wszystkie złe myśli, ale ta jednostajność morza rodzi przywidzenia i pokazuje oczom duszy dziwne obrazy... Trzeba myśleć, a myśląc, nie można być panem imaginacji... Droga! bądź ty szczęśliwa, zdrowa; niech ta myśl, że twój J dalekie odbywał podróże, da ci choć chwilę przyjemnych myśli. Chciałbym kiedyś wszystkiego, com nabył pamięcią, na rozpłoszenie twoich smutnych myśli użyć — i być twoją książką wtenczas, kiedy już w innych przyjemności nie znajdziesz... Ściskam ciebie serdecznie, droga moja, a Filów kochanych uściśnij ode mnie.
Juliusz
Livourno, d. 11 lipca 1837 r.
Najdroższa moja! Dziś o godzinie pół do czwartej rano wyszedłem z kwarantanny. Z jakąż niecierpliwością czekałem godziny 9, o której otwiera się okno pocztowe. Wybiła nareszcie — biegnę — i odbieram dwa listy, jeden od ciebie, d. 21 kwietnia pisany, drugi od Egl(antyny)637. Idąc przez plac, otworzyłem pierwszy dla serca mego — i słowa twoje takie jakieś zimne i smutne mi się wydały, że bałem się rozpłakać na ulicy i uciekłem prędko do hotelu zgryźć boleść, jaką mnie napełniło takie powitanie, mnie, co przez 10 miesięcy nie miałem słowa od ciebie, który wreszcie już nie mam w świeżej pamięci czulszych listów twoich i myślę, że jużeś ty mnie kochać przestała... List Egl(antyny) powiększył moją boleść, z niego bowiem, to jest z daty widzę, że nie jest odpowiedzią na mój list ostatni, który przed wejściem do kwarantanny razem z listem do ciebie przed 25 dniami powierzyłem kapitanowi okrętu, aby go ofrankował638 i przesłał... Łajdak! pewnie dla zatrzymania kilku groszy nie wypełnił zlecenia i ty będziesz się jeszcze uskarżać na długie moje milczenie, a ja teraz dałbym część serca mego, żeby tylko ciebie uspokoić...
Droga! nie wystawisz sobie rozpaczy, jaka mnie przenika... Wierzę w przeczucia... wyskakując z łódki na ląd Europy, upadłem — i wczoraj tak się bałem wyjścia z kwarantanny, że wytłumaczyć sobie tej trwogi nie mogłem. Nie chcę ci się usprawiedliwiać z wyrzutu, który mi czynisz, że kiedy Zenon mógł siostrze o sobie wiadomości dawać, ja zaniedbałem korzystać z tej drogi... Gdybyś wiedziała, jak Zenona upraszałem, aby ciebie mój list z Alex(andrii) i z Athen doszedł — jak mi przyrzekał, że go ci przez swego plenipotenta w Odessie przeszle639! Zenon winien — on się jeszcze zobowiązał przesłać ci biały płaszczyk tunetański, lecz i ten pewnie los listów mieć będzie. O, gdybym go w tej chwili zobaczył, że łzami bym mu wyrzucał taką zdradę... Lecz stało się... Dziękuję Bogu, że ty zdrowa — a ty mu także podziękuj, że mnie spokojnie przez kraje różne i przez morza prowadził, i nie chciał mnie nawet widokiem niebezpieczeństwa przerazić... Ta cała podróż, którą ci kiedyś obszerniej opiszę, była pełna przyjemności i zachwyceń. Jakżebym chciał, abyś mój list z kwarantanny odebrała — miałabyś tam opisanie mojej czterdziestodniowej morskiej podróży. Dnia ostatniego siedząc na pokładzie, kiedy się okręt zbliżał do błękitnych brzegów, pisałem do ciebie, myśląc, że ten list ci chwilę spokojności i cichszego szczęścia przyniesie. Zapieczętowałem go i odkryłem głowę, bośmy wpływali do portu i cały ekwipaż640 i księża będący na okręcie śpiewali na kolanach ostatnią litanią do Najświętszej Panny na smutną jakąś nutę... łzy mi stoją w oczach... Przeczytałem drugi raz list twój, żeby się uspokoić i znaleźć w nim jeśli można co miłego... Pamiętaj ty, moja droga, że kiedy ja teraz płaczę, to mnie nikt nie pociesza — nie tak jak było w moim domku w Paquis, gdzie mię tulono, rozżalonego jak dziecko. Pisze mi Egl(antyna), że mnie dzieci nawet czule tam wspominają i pragną mojego powrotu. O, gdybym miał skrzydła gołębia, poleciałbym gdzieś daleko i znalazłbym spokojność641. Są to słowa Biblii.
Jestem w Livorno, w tym samym hotelu, gdzie 14 miesięcy przedtem przebyłem trzy dni, jadąc połączyć się z Teofilami — ten sam dano mi pokój — wszystko to podwaja jeszcze moje dziwne rozigranie nerwów. Piszę ten list i chciałbym papier podrzeć, aby go czym prędzej wysłać do ciebie, aby dniem jednym pierwej ciebie pozdrowić, i dać ci pocałunek duszy, najdroższa moja. Ale zaczynam rezonować z sobą i wmawiać w siebie, że powinienem być szczęśliwy, bo wczoraj w kwarantannie, gdyby mi kto tylko pokazał jedno słowo twoją ręką napisane, już by mnie to uspokoiło... Wreszcie może to tylko wewnętrzne usposobienie duszy, jakieś mimowolne rozczulenie, którego człowiek doznaje, powróciwszy z dalekiego wojażu i zaczynając nowe życie, jest przyczyną, że mi twój list się zimnym i niepełnym twojej miłości dla mnie wydał. Tak uspokoiwszy się nieco, chciałbym ci coś o mojej podróży napisać...
Grecja, pełna ruin przecudownych, podobała mi się bardzo i bardziej niż Rzym zachwyciła. Egipt zatarł Grecją w mojej pamięci — nic cudowniejszego nad ruiny nad Nilem będące. W liście z Alex(andrii) pisałem ci, jakiego wrażenia doznałem, widząc się po raz pierwszy w orientalnym mieście, i żałuję tego listu, bo już teraz niepodobna byłoby tego opisać — bo przywykłem powoli do Arabów, do wschodnich ubiorów, do ich miast i na końcu żadna sprzeczność z naszymi zwyczajami nie uderzała mnie. Może cię drugi list z Bejrutu pisany dojdzie — tam będziesz miała opis podróży mojej po Syrii. Przepędziłem całą jedną noc sam jeden w Grobie Chrystusa, modląc się za ciebie i za naszych. Ale cóż to jest moja modlitwa — gdybym był wiedział, że się modlić było potrzeba o to, abyś ty dla mnie w przywiązaniu nie ostygła, zrosiłbym gorętszymi łzami tablicę marmurową, która pokrywa grobowiec...
Pyszny jest dzikością widok Martwego Morza — zwłaszcza, że będąc tam, cała kawalkada nasza wjechała w trzęsawicę i konie zapadły z nami w ziemię aż po głowę... Widok to był dla mnie, który wyrwawszy mego konia, postawiłem go dęba przednimi nogami na krzaku, przypominający ustęp z Biblii, gdzie pisze o pożarciu przez ziemię całego wojska642. Towarzyszący nam Arab na pysznym koniu, walcząc z zapadającą się głębią, prawdziwie był podobny do jakiego dawnego bałwochwalskiego króla. Byłem w Betlehem, w Jerycho, w Nazaret... nad Jeziorem Genezeretańskim, gdzie Chrystus mi był przed oczyma. Zdawało mi się, że postać jego spokojna stoi jeszcze na błękicie fali, z głową otoczoną promieniami. Nad tym jeziorem spałem pod gołym niebem, bo się wszystkie domy przez trzęsienie ziemi były zapadły, i choć byłem z głową nakryty od rosy, obudził mnie wschód księżyca. Jaka to była chwila, ile pamiątek oświecał mi ten księżyc nad cichym Genezeretańskim Jeziorem, tego wypowiedzieć nie mogę. Przeczytaj ty droga Biblię — pomyśl, że ja widziałem Kanę Galilejską, te liije, czyli anemony czerwone, do których Chrystus równał Salomona, mówiąc, że nie był ubrany tak pięknie jako jedna z nich643, że te kwiatki, na które on patrzał, piękniejsze są od naszych purpurowych maków polnych — pomyśl, że byłem w grocie, gdzie pasterzom Anioł zwiastował Narodzenie Chrystusa, że wieśniak jakiś orał przed tą grotą... że byłem przy żłobie Chrystusa i słuchałem mszy odprawianej na nim za moją kuzynkę — i pomyślawszy o tym wszystkim, przebacz mi, że się włóczyłem, przebacz mi sześciomiesięczną twoją niespokojność — i kochaj mnie zawsze i bądź dla — mnie dobrą przyjaciółką w tych krajach, gdzie teraz może nie znajdę żywej duszy, co by mnie trochę lubiła. O Droga moja, dlaczegoś ty się lękała o mnie? Czy ty nie widzisz, że ja mam jakąś gwiazdeczkę nad głową, dla której złe nie przemoże nade mną, aż Bóg mnie zawoła?
Bądź zdrowa — na drugiej stronnicy piszę do Filów, a ty ją odciąwszy, odeszlij. Adieu, najdroższa moja.
Twój Jul.
Egl(antyna), do której tyle razy co do ciebie pisałem, wszystkie moje listy odebrała — lepiej nie spuszczać644 się na Panów Zenonów.
A wy, Filowie drodzy, coście pocieszali moją drogą, a potem nareszcie nie wiedzieliście co jej, płaczącej, powiedzieć, wierzcie mi ze z wielu względów, jak i z tej ostatniej przyczyny, p. Zenon zasługuje na Mackdonalda utyskiwanie. Miałem dosyć z niego niepoetycznego towarzysza podróży i nie wiem, dlaczego rozstaliśmy się tak mile, jakby nas ten wojaż braćmi uczynił, choć prawda, że nigdyśmy się nie rozumieli wzajemnie645.
Ale dosyć tego. Oto jestem w znajomych wam Włoszech. Gdybyś mi był w liście swoim adres Zeidlera646 napisał, zrobiłbyś mi wielką przyjemność, bo jutro wyjeżdżam do Florencji i dobrze by mi było, żebym się prosto do niego, nie szukając pomocy lokai i fakinów647 włoskich, mógł udać się dla wyszukania stancji itd. Będę więc we Florencji, gdzie, jak mi pisze tak mile Hersylka, oczekiwanie dawniej mego przybycia zostało jej w pamięci jak jakie światełko uczuciowe, rzucone na wspomnienie o tym mieście. Nie zaniedbam pójść do sklepiku modniarki i może szczęśliwszy będę niż z moją Panną Malagambą, dla której pojechałem do Syrii, a tu podług648 przyrzeczenia napiszę Sylce, jak los zawistny przeszkodził mi i zawiódł nadzieję...
Siedzę kwarantanną na pustyni w El-Arish — odwiedza mnie doktór młody, który widząc, że mi chleba debrze upieczonego po europejsku braknie, przysyła mi w prezencie chleb dość biały, mówiąc, że go własna jego żona piekła. Podziękowałem... i wyjeżdżając, chciałem coś zostawić brzęczącego Panu Doktorowi. Nie przyjął — ale owszem usilnie zapraszał, abym (wszedł) do jego domku na filiżankę kawy. Wielbłądy stały okulbaczone i osiodłane, raczej klęc(zały). Jakże się było oprzeć prośbom klęczących wielbłądów. Odmówiłem przyjęcia kawy i udałem się w dalszą drogę przez pustynię do Gazy... Nie pojmiesz, Sylko, co to wszystko ma za związek z Panną Malagambą — otóż dowiedz się, jakie nieszczęście: Panna Malagamba przez pewne metampsychosis649 stała się Panią Doktorową — Pani Doktorowa podałaby mi zwyczajem wschodnim kawę i nawet pocałowałaby mię w rękę, bo taki jest zwyczaj na wschodzie — i to wszystko opuścić przez jakiś dziwny pośpiech! Ale przynajmniej jadłem chleb jej, najpiękniejszymi rączkami pieczony: a Diabeł-że mógł wiedzieć, że jest teraz Panią Doktorową kwarantanny i że na pustyni mieszka między Gazą i Kairem! — Otóż tak uchybiłem jednego celu mej podróży. Niech mię Sylli o niezgrabność i małą domyślność serca nie obwinia.
Zazdroszczę wam, moi drodzy, waszej wioseczki i spokojności... Żegnam was i życzę szczęścia. Nie piszę dłużej, bo list ten cały nagłymi błyskawicami różnych uczuć pisałem — i jestem jak z krzyża zdjęty — i senny... Chcę go jeszcze dziś oddać na pocztę. — Do Hauz(nera) piszę, prosząc o 200 r.650 Niech moja luba więc się na to przygotuje... Adio.
wasz Jul.
Wkrótce z Zenonem się zapewne zobaczę. Cholera w Neapolu — tutaj jej nie ma, więc już teraz z żadnego względu nie jestem wystawiony na niebezpieczeństwa. Młodszy H(ołyński) został w Kairze, zakochany w Arabce; starszy wkrótce wróci — zyskałem w nim przyjaciela ze świeżym sercem. — Kochajcie mnie...
1. A gdy przybył on — pisze Jan Długosz — szczęśliwie do Ziemi Świętej... — Jan St. Bystroń, Polacy w Ziemi Świętej, Syrii i Egipcie, Kraków 1930, str. 11. Ponieważ rozdział ten oparty jest przeważnie na pracy Bystronia, nie będziemy jej więcej cytować. [przypis redakcyjny]
2. peregrynant (daw.) — człowiek odbywający peregrynację, tj. długo trwającą podróż; podróżnik, pielgrzym. [przypis edytorski]
3. Jaffa — starożytne miasto portowe w Izraelu, do poł. XX w. jeden z głównych portów Palestyny; w 1950 połączone z sąsiadującym z nim Tel Awiwem w jedno miasto, ob. Tel Awiw-Jaffę. [przypis edytorski]
4. Te Deum (łac.) — właśc. Te Deum laudamus: Ciebie Boga wysławiamy; hymn kościelny, śpiewany przy szczególnie uroczystych okazjach. [przypis edytorski]
5. gwardian — przełożony klasztoru w zakonie franciszkanów. [przypis edytorski]
6. k’temu (daw.) — ku temu; do tego. [przypis edytorski]
7. nie masz (daw.) — nie ma, nie istnieje. [przypis edytorski]
8. cekin — tu: dawna złota moneta włoska, bita od XIII w. w Wenecji, nazywana później dukatem.
Uwagi (0)