Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖
Krótki opis książki:
Zbiór tekstów Juliusza Słowackiego powstałych podczas jego podróży na Wschód. Wyruszywszy w podróż morską z Neapolu, 27-letni poeta odwiedził wówczas Grecję, Egipt, Syrię i Palestynę. Najobszerniejszy z utworów stanowi stanowi niedokończony poemat dygresyjny Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu. Oprócz najpopularniejszych wierszy Słowackiego z tego okresu, jak Hymn o zachodzie słońca na morzu, Grób Agememnona, Rozmowa z piramidami czy Ojciec zadżumionych, zbiór zawiera szereg mniej znanych utworów oraz wybór listów do matki. Całość poprzedza obszerny wstęp, omawiający historię wcześniejszych podróży Polaków na Wschód, szczegóły podróży Słowackiego oraz wpływ, jaki wywarła na twórczość poety.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
grobie.
Masztalerz116 jechał i kijem rozganiał
Mrówki117 idące w przeznaczenia drogę
Z królewicami... Gdzie? zgadnąć nie mogę.
22.
Choć bardzo lubię filozofię Kanta118,
Gniewam się na nią, że ludzi nie uczy,
Gdzie iść po śmierci. Wolę piekło Danta119;
Właśnie je czytam podług120 nowych kluczy,
Które przyczyną może będą schizmu121,
Mówiąc, że Dant chciał republikanizmu122.
23.
I w poemacie używał języka
Sekretnych związków. A gdy tajemnicze
Kładł majuskule123, to podług krytyka
Na końcu rymu położone B. I. C. E.
Wcale znaczyło co innego w pieśni
Niż Beatricze124. Wam się o tym nie śni!...
24.
A ja dowodzę, że Dant o kochance
Nie śnił, a jeszcze mniej śnił o Vororcie125
Albo Konwencji126 — i nie topił w szklance
Cesarza Niemców, i w piekła retorcie
Nie smażył rządu lepszego, co przyjdzie,
Jak niegdyś Platon127, kiep128, na Atlantydzie.
25.
Z grobowca wieszcza widzę, jak nad głową
Wulkanu księżyc wysunął się biały,
A u stóp góry Castello dell Ovo129,
Zamek podobny do sterczącej skały,
Gmach, co się trzyma przez królewską wolę
W morzu, jak jaje Kolumba130 na stole —
26.
Sczerniał przy fali migającej złocie,
A gdy na niebie szafirowym ze dna —
Gwiazd zapalonych wychodziło krocie
I z okien zamku błysła gwiazda jedna
Czerwona, rubin zamglonych błękitów,
Siostra błyszczących gwiazd u Karmelitów.
27.
O gladiatory131, wydarci ludowi
W godzinie zgonu i mrący na słomie!
Idę powiedzieć o was Chrystusowi
Pod Jego krzyżem, w Jego męki domie;
Idę zapytać głośno w Oliwecie132,
Gdzie się zbudzicie i zmartwychwstaniecie?
28.
I tam, gdzie Chrystus zapłakał sam w sobie,
Z oliwy bladej gałązki rwać będę,
A jeśli znajdę, że już śpicie w grobie,
Liściami płaczu posypię tę grzędę,
Pod którą będzie cichy sen grobowy,
Kości bez czaszek i trupy bez głowy.
29.
O bracia moi, łańcuchami zbrojni,
O, nie targajcie wy się jak w rozpaczy!
O bracia moi, bądźcie wy spokojni!
Słońce was jutro po kratach zobaczy
Bledszych wilgocią, strawą i myślami,
A ja was żegnam... Niech śmierć będzie z wami!133
30.
Żegnam i ciebie, o garsteczko prochów
Leżąca zawsze pod laurem klasycznym;
Turkot powozów z Pauzylipu lochów134
Woła pod tobą hymnem romantycznym,
Że sława przejdzie, a bryki nie przejdą,
Że ta bryk droga jest wieku Enejdą...
31.
Most pod Tamizą135 jest kupców Iliadą —
I wiele będzie do sprzeczki powodów,
Czy jeden Rotszyld, jak wieszcz nad Helladą,
Czy też brzęczących kompania rapsodów136
Autorem mostu, gdzie w oknach przez szyby
Anglikom się w twarz przypatrują ryby.
32.
Lecz niech mię ciemność Erebu137 ogarnie,
Jeśli okłamię Pauzylipu grotę.
W ciemny korytarz spadają latarnie
Jedna za drugą, jak gwiazdeczki złote.
A tam, gdzie nikną i gdzie ciemność krucza,
Światło dnia wpada jak z dziurki od klucza.
33.
I jeszcze wyżej wzniósłszy się na duchu,
Powie ci muza w opisaniach szczytna,
Że na uwitym z latarni łańcuchu
Zawisła mała gwiazda dnia błękitna,
A w tej gwiazdeczki lazurowym łonie
Rodzą się ludzie, powozy i konie.
34.
Rodzą się, rosną i w latarni błyskach
Idą, większejąc, długim korytarzem.
Jeżeliś nie był w romantycznych spiskach,
A jesteś przyszłych wulkanów malarzem,
Tu, nie lękając się dyb i powroza,
Zbieraj modele, jak Salvator Rosa138.
35.
Lecz chodźmy w miasto! Już księżyc wysoko,
A golf ubrany latarni przepaską.
Stolico! gdzie nikt nie myśli głęboko,
Gdzie zabroniono nawet myśleć płasko,
Niech twój rząd stworzy jakie słowo święte
Na niemyślenie, jak na far niente139!
36.
Dyjogenesów140 lud rynki zasiada.
Czego chcesz? — pyta Wolność lazarona141:
Zejdź z mego słońca — nędzarz odpowiada.
Jeżeli nie ma karlinów142, to skona
Z głodu i pójdzie do łódki, gdzie Charon143
Dusze przepławia... Wolność? czy lazaron?
37.
Wolność!... Już dla niej uszyto symarę144
Z gazet „Giovine Italia”145... Lazaron
Będzie żył, póki ma frutti di mare146,
Niebo błękitne i żółty makaron,
I koszyk, w którym leży jak ostryga.
Pytasz się, co w dzień porabia? Dościga...
38.
A młodzież lepsza, co ma grosz w kieszeni,
Tytuły contów147 i w oknach firanki,
W cieniu dopiero się ledwo zieleni...
Kto temu winien? — Neapolitanki...
One to winne, że się lud nie budzi;
Bo kto z młodzieży umie robić ludzi?...
39.
Ja wiem, że wiele winienem kochance148;
Sama po włosku uczyła mnie czytać,
Improwizować (ale nie przy szklance),
Brwi smutnie marszczyć, we śnie płakać, zgrzytać,
Na Archipelag uciekać po laur
I awantury — jak Korsarz i Giaur149.
40.
Ona uczyła mię chodzić, jak scenarz
(Lepsze niż aktor słowo niech zostanie);
Wmówiła we mnie, że zamiast „Ojcze-nasz”
Lepszą modlitwą... księżyco-wzdychanie;
Dziś mię nawraca bez żadnego skutku
Na katolicyzm... Mam religię smutku.
41.
I odpisałem... Co? już nie pamiętam —
Coś odpisałem, lecz nie tak gorąco
Jak Russo150 ani tak sucho jak Bentham151:
„Jako dwie skały, kiedy je roztrącą
Strumienie rzeki, choć je nurt rozdziera,
Patrzą na siebie niebem” et cetera152.
42.
I znowu wspomnień pieśń dzika, echowa
Zagrała w sercu i łzy moje płyną.
O Ludko!153 dziecka kochanko, bądź zdrowa!...
Jeżeli kiedy pod tą jarzębiną,
Co nieraz kładła koralowe grona
Na twoje włosy, siądziesz zamyślona,
43.
Jeżeli książkę położysz przy sobie,
Jeśli szalona ta pieśń z tobą będzie,
Kart nie odwracaj... bo nim spocznę w grobie,
Będę ci śpiewał jak mrące łabędzie154,
Tak nieśmiertelnym płaczem, że raz jeszcze
Łez brylantowych osypią cię deszcze.
44.
I łzy się żywe rozbiegną po łonie155,
I strumień palce różowe otworzy,
Jeśli spłakaną twarz ukryjesz w dłonie.
Ja wtenczas będę spokojny, jak w zorzy
Gwiazda niknąca blady — lub z obliczem
Pełnym promieni boskich... albo niczem.
45.
Jednak jeżeli Ten, co jest na niebie,
Słyszał o słońca mówione zachodach
Modlitwy moje, wszystkie nie za siebie,
A tak rozlane na świat, jak na wodach
Mórz lazurowych rozlewał się cały
Krąg tonącego słońca — skrawo biały...
46.
Jeśli Bóg wiedział, jak mi było trudno
Do tego życia, co mi dał, przywyknąć
I nie przeklinać... i drogą bezludną
Iść po tym świecie szalonym, i niknąć,
Co dnia myśl jedną rozpaczy zaczynać,
Myślą tą modlić się... i nie przeklinać,
47.
Jeśli i Boga nie zwiodła udana
Spokojność moja, ta Chrystusa szata,
Krwią poplamiona i drugi raz wdziana
Na duszę pełną bólu... i ze świata
Uciekającą na chmurach jesiennych
We dnie tak smutne, jak noce bezsennych —
48.
To mojej duszy dobytej z popiołów,
Da wiele ciszy; i na jaką bladą
Gwiazdę do smutnych krainy aniołów
Przeniesie senną. „Trupi prędko jadą” —
Mówi poeta ballad w Leonorze156,
Więc na niemieckim chciałbym siąść upiorze
49.
I ruszyć w podróż; bo się pieśń przewlecze
Niejedną jeszcze przerwaną ideą.
Jutro kurierem wyjeżdżam do Lecce157,
Jutro więc zacznę śpiewać Odysseą,
Albo wyprawę o Jazona runach158 —
Na nowej lutni i na nowych strunach.
Pieśń trzecia. Statek parowy159
1.
Na morze statek wyleciał parowy;
Wre para, słychać dźwięk żelaza szklanny...
A jako z płaskiej wieloryba głowy
W niebo srebrzyste tryskają fontanny,
Tak spod okrętu młyńskim bita kołem
Wytryska piana, a dym leci czołem.
2.
Jeszcze nie rzucę porównania, chyba
Słów mi zabraknie. Ogień wre zamknięty
W drewniano-smolnym łonie wieloryba,
A jako niegdyś płynął Jonasz160 święty,
W łonie okrętu bez desek i miedzi,
Wesoło, w licznym towarzystwie śledzi,
3.