Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖
Jeden z pierwszych pamiętników wojskowych, najbardziej znane dzieło Ksenofonta, uczestnika wyprawy Dziesięciu Tysięcy, zwykłego żołnierza, który z czasem został jednym z wodzów.
Perski książę Cyrus potajemnie zbiera wojska przeciwko swojemu bratu, żeby odebrać mu tron Persji. Na jego służbę przystają oddziały greckich najemników. W wielkiej rozstrzygającej bitwie, stoczonej w samym w samym centrum perskiego imperium, książę ginie. Dziesięć tysięcy Greków rozpoczyna brawurowy odwrót do ojczyzny przez tysiąc mil nieznanego, wrogiego terytorium.
- Autor: Ksenofont
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Ksenofont
To uchwalono i wysłano z takim poselstwem Hieronima z Elidy, Arkadyjczyka Eurylochosa i Achajczyka Filesjosa. Ci udali się z tymi słowami na zamek.
Kiedy jeszcze żołnierze siedzieli, przybył do nich Kojratadas z Teb403, który wędrował po Helladzie nie jako wygnaniec, tylko szukał godności wodza i ofiarowywał swe usługi, jeśli jakieś miasto lub szczep potrzebował dowódcy. I wtedy przyszedł do nich z oświadczeniem, że gotów jest prowadzić ich do tak zwanej Delty w Tracji, gdzie można nabrać bogatej zdobyczy. Podczas marszu dostarczy pod dostatkiem żywności i napoju. Żołnierze wysłuchali tego razem z odpowiedzią Anaksibiosa. Odpowiedział mianowicie, że nie pożałują posłuszeństwa i że o ich dobrej woli doniesie władzom w Sparcie, a sam wedle sił będzie starał się im przysłużyć. Przyjęli Kojratadasa na wodza i wyszli poza obręb murów. Kojratadas zaś umawia się z nimi, że przyjdzie nazajutrz do wojska z bydlętami ofiarnymi, wieszczkiem, żywnością i napojem dla całej armii. Po ich wyjściu Anaksibios nakazał zamknąć bramy i ogłosić, że każdy żołnierz znaleziony w mieście, zostanie sprzedany jako niewolnik. Nazajutrz przybył Kojratadas z bydlętami ofiarnymi i wieszczkiem, szło też za nim dwudziestu ludzi dźwigających mąkę jęczmienną, drugich dwudziestu dźwigało wino, trzech ludzi niosło oliwę, jeden był obładowany ogromnym ciężarem czosnku, a jeden cebuli. To wszystko kazał położyć, jakby przeznaczał to do podziału, i zabrał się do składania ofiar.
Ksenofont tymczasem wezwał do siebie Kleandra i prosił go, by mu pomógł uzyskać pozwolenie na wejście w obręb murów i odpłynięcie z Bizancjum. Kleander przyszedł z odpowiedzią: „Bardzo mi trudno było to wyrobić. Mianowicie Anaksibios powiada, że to nie bardzo odpowiednie, by żołnierze byli blisko murów, a Ksenofont wewnątrz muru. Bizantyjczycy to buntowniczy naród i złośliwie siebie wzajemnie zwalczają. Mimo tego kazał ci przyjść, jeśli chcesz razem z nim odpłynąć404”. Ksenofont więc, pożegnawszy się z żołnierzami, poszedł do miasta razem z Kleandrem.
Kojratadas zaś pierwszego dnia nie miał pomyślnych ofiar i nic nie rozdzielił między żołnierzy. Na drugi dzień już stały bydlęta ofiarne przy ołtarzu i Kojratadas z wieńcem na głowie, bo miał ofiarować. Wtem przystąpili do niego Timasjon z Dardanos, Asinajczyk Neon i Kleanor z Orchomenos i powiedzieli mu, żeby nie składał ofiary, bo nie będzie wodzem wojska, jeśli nie dostarczy żywności. Ten zaś każe rozdzielać. Kiedy wiele jeszcze brakowało do tego, by każdy z żołnierzy dostał dzienną rację, zabrał swoje bydlęta ofiarne i odszedł, wyrzekłszy się nawet dowództwa.
2. Asinajczyk Neon, Achajczyk Fryniskos, Filesjos i Ksantikles, też Achajczycy, i Timasjon z Dardanii zostali przy wojsku i rozłożyli się obozem po wsiach trackich opodal Bizancjum. Wodzowie różnili się w zdaniach ze sobą. Kleanor i Fryniskos chcieli wieść wojsko do Seutesa, gdyż ich nakłaniał do tego i dał jednemu konia w darze, drugiemu kobietę. Neon zaś chciał iść na Chersonez, w nadziei, że jeśli będą pod Lacedemończykami, on obejmie komendę nad całą armią. Timasjon znowu pragnął przeprawić się z powrotem do Azji, bo spodziewał się w ten sposób dostać się do domu. Żołnierze natomiast wszyscy chcieli tego samego, to jest wrócić do domu. Z biegiem czasu wielu z żołnierzy odpłynęło, jak kto mógł, posprzedawawszy oręż w okolicy. Inni, dostawszy się do miast, znikli w miejskim tłumie. Miło było Anaksibiosowi słyszeć, że wojsko niszczeje, spodziewał się bowiem, że w ten sposób najbardziej przysłuży się Farnabazosowi.
Gdy Anaksibios odpływał z Bizancjum, spotkał się z nim w mieście Kyzikos Arystarch, bizantyjski harmosta, następca po Kleandrze. Mówiono, że i admirał Polos, następca Anaksibiosa, jest już prawie na Hellesponcie. Anaksibios poleca Arystarchowi sprzedać wszystkich żołnierzy Cyrusa, jakich zastanie w Bizancjum. Mianowicie Kleander nie sprzedał nikogo, lecz z litości kazał pielęgnować chorych i zmuszał przyjmować ich do domów, Arystarch natomiast zaraz po przybyciu sprzedał co najmniej czterystu. Anaksibios zaś popłynął wzdłuż brzegu do Parion405 i posłał do Farnabazosa w sprawie ich umowy. Ale kiedy ten się dowiedział, że Arystarch przybył do Bizancjum, a Anaksibios już nie jest admirałem, przestał o niego dbać zupełnie, a w sprawie wojska Cyrusa prowadził układy z Arystarchem, tak samo jak przedtem z Anaksibiosem.
Wtedy Anaksybios, wezwawszy Ksenofonta, każe mu wszelkimi środkami i sposobami popłynąć jak najprędzej do wojska, nie dopuścić do jego rozsypki, a z już rozproszonych zebrać jak najwięcej, przyprowadzić ich do Perintu i przeprawić jak najprędzej do Azji. Daje mu trzydziestowiosłowiec i list, i posyła człowieka do Perintyjczyków z rozkazem, by zaopatrzyli Ksenofonta w konie i jak najszybciej wyprawili do wojska.
Ksenofont więc, przeprawiwszy się przez morze, przybywa do wojska. Ci przyjęli go radośnie i w tej chwili poszli ochotnie za nim, spodziewając się przejść z Tracji do Azji. Seutes zaś, dowiedziawszy się o jego powrocie, posłał do niego nad morze Medosadesa z prośbą, by do niego prowadził wojsko, czyniąc mu takie obietnice, jakimi według swego mniemania mógł go nakłonić. Odpowiedź jednak brzmiała, że to jest niemożliwe, i z tym poseł odszedł.
Gdy Hellenowie przybyli do Perintu, Neon oderwał się ze swymi prawie ośmiuset ludźmi i rozłożył się obozem osobno. Reszta wojska była razem przed murami Perintyjczyków. Następnie Ksenofont rozpoczął starania o statki, by jak najszybciej się przeprawić. Wtedy Arystarch, harmosta Bizancjum, przybył za namową Farnabazosa z dwoma trójrzędowcami i zakazał właścicielom okrętów kogokolwiek przewozić, wojsku zaś zapowiedział, by nie przeprawiało się do Azji. Ksenofont zauważył, że taki jest rozkaz Anaksibiosa i że w tym celu go wysłał. Arystarch odpowiedział: „Tak, ale Anaksibios już nie jest admirałem, a ja tu jestem harmostą. Jeżeli kogoś z was złapię na morzu, zatopię”.
Po tych słowach udał się do miasta. Nazajutrz zaś wezwał do siebie wodzów i setników. Gdy już byli w obrębie murów, ktoś doniósł Ksenofontowi, że jeśli wejdzie z innymi, zostanie ujęty i albo na miejscu mu coś złego wyrządzą, albo wydadzą Farnabazosowi. Usłyszawszy to, Ksenofont posłał innych przodem, a sam powiedział, iż chce złożyć jakąś ofiarę. Oddaliwszy się, pytał ofiar, czy bogowie pozwalają mu czynić starania o prowadzenie wojska do Seutesa. Widział bowiem, że przeprawa jest niebezpieczna, gdyż ten, kto zamierzał im przeszkodzić, miał na swe rozporządzenie trójrzędowce; z drugiej strony zaś nie chciał pójść na Chersonez i tam się dać zamknąć; wojsko musiałoby wtedy znosić silny niedostatek, bo w takim wypadku trzeba by było słuchać tamtejszego harmosty, a żywności z tym wszystkim nadal by nie było. Otóż tym był zajęty, a wodzowie i setnicy wrócili od Arystarcha i opowiadali, że teraz kazał im odejść, a przyjść po południu. Zasadzka więc wydawała się jeszcze wyraźniejsza.
Kiedy Ksenofontowi się zdawało, że ofiary wypadły pomyślnie i może razem z wojskiem bezpiecznie pójść do Seutesa, wziął ze sobą setnika Polikratesa z Aten i od każdego wodza, pominąwszy Neona, po jednym człowieku, któremu każdy z nich najbardziej ufał, i ruszył z nimi406 w nocy do wojska Seutesa, odległego o sześćdziesiąt staj. Gdy już byli blisko, napotkał ogniska, przy których nikogo nie było. Z początku myślał, że Seutes gdzieś się oddalił, ale gdy usłyszał hałas i wzajemne nawoływanie się ludzi Seutesa, zrozumiał, że Seutes dlatego rozkazał palić ognie daleko przed strażami nocnymi, by w ciemności nie można było dostrzec ani liczby, ani stanowisk straży, nikt natomiast nie mógłby podejść niedostrzeżenie, bo oświetliłoby go ognisko. Domyśliwszy się tego, posłał naprzód tłumacza, którego miał przypadkiem ze sobą, i kazał powiedzieć Seutesowi, że czeka tu Ksenofont i chciałby się z nim widzieć. Gdy na ich pytanie, czy to ten Ateńczyk z wojska, dał odpowiedź twierdzącą, pobiegli czym prędzej. Chwilę później nadeszło ze dwustu peltastów i odprowadzili Ksenofonta wraz z jego towarzyszami do Seutesa. Ten przebywał w wieży, otoczywszy się silną strażą, a dokoła wieży stało wiele okulbaczonych koni. Z obawy bowiem pasł konie tylko za dnia, a w nocy kazał pozakładać wędzidła i pilnować. Opowiadano mianowicie, że jego przodek, Teres, z silnego wojska stracił w tej krainie z powodu napadów mieszkańców wielu ludzi i cały bagaż. Byli to Tynowie, szczep uchodzący za najbardziej wojowniczy, a zwłaszcza niebezpieczny w nocy.
Kiedy już byli blisko, kazał wejść Ksenofontowi i pozwolił mu wziąć ze sobą dwóch towarzyszy, jakich chce. Gdy byli wewnątrz, naprzód przywitali się wzajemnie, przepijając do siebie trackim zwyczajem wino rogowych kubków. Był przy Seutesie także Medosades, który z jego zlecenia posłował w różne strony. Następnie Ksenofont zaczął mówić: „Najpierw posłałeś do mnie, Seutesie, do Kalchedonu tego oto Medosadesa z prośbą, bym się przyczynił do przeprawy wojska z Azji, i z obietnicą, że mi się odwdzięczysz, jeżeli do tego doprowadzę, tak jak mi to Medosades powiedział”. Po tych słowach spytał Medosadesa, czy to prawda. Ten potwierdził, „Po raz drugi przybył ten Medosades, gdy wróciłem do wojska z Parion, obiecując, że jeśli przywiodę wojsko do ciebie, to będziesz odnosił się do mnie jak do przyjaciela i brata i dasz mi grody nadmorskie, nad którymi władasz”. Potem znowu spytał Medosadesa, czy to mówił. Ten zaś i to potwierdził.
„Powiedzże teraz, co ci odpowiedziałem po raz pierwszy w Kalchedonie”.
„Odpowiedziałeś, że wojsko tak czy owak przeprawi się do Bizancjum i dlatego król nie potrzebuje płacić ani tobie, ani komu innemu. Ty zaś sam oświadczyłeś, że opuścisz wojsko po przeprawie. I tak się stało, jak mówiłeś”.
„A co mówiłem, kiedy przybyłeś do Selimbrii407?”
„Mówiłeś, że to niemożliwe, bo idziecie do Perintu i przeprawiacie się do Azji”.
„Teraz więc — rzekł Ksenofont — przychodzę ja i jeden z wodzów, mianowicie ten oto Fryniskos, to jest Polikrates, jeden z setników, a na dworze czekają najzaufańsi wysłannicy każdego z wodzów, z wyjątkiem Lakończyka Neona. Jeżeli więc chcesz, by nasze układy budziły większą ufność, zawołaj ich także. A ty, Polikratesie, idź i powiedz, że kazałem zostawić broń, i sam zostaw swój miecz, zanim tu wejdziesz”.
Na to Seutes powiedział, że do żadnego Ateńczyka nie odnosi się z nieufnością, gdyż wie, że są z nim spokrewnieni408, i mniema, że są życzliwymi przyjaciółmi. Gdy wszyscy weszli, Ksenofont spytał naprzód Seutesa, do jakiego celu chce użyć wojska. Ten odpowiedział: „Moim ojcem był Majsades, który rządził Melandytami, Tynami i Tranipsami. Gdy sprawy Odrysów się pogorszyły, ojciec mój, wypędzony stąd, zapadł na zdrowiu i umarł, a ja, jako sierota, wychowałem się u Medokosa, obecnego króla. Kiedy wyrosłem na młodzieńca, nie mogłem tak żyć, oglądając się na cudzy stół. Siadłem więc przy nim na jego siedzisku, pokornie prosząc409, by mi dał tylu ludzi, ilu może, abym wedle sił swych wyrządzał szkody tym, co nas wyrzucili, a równocześnie mógł żyć, nie spoglądając jak pies na cudzy stół. Wtedy dał mi tych ludzi i te konie, które zobaczycie, gdy tylko dzień nastanie. I dziś żyję z nimi, łupiąc swą ojcowiznę. Jeślibyście się do mnie przyłączyli, to myślę, że przy boskiej pomocy łatwo bym odzyskał należną mi władzę. Otóż to jest moim celem”.
„A jeślibyśmy przyszli, to cóż byś mógł dać — spytał Ksenofont — wojsku, setnikom i wodzom? Powiedz, aby ci ludzie mogli o tym donieść”. Ten obiecał każdemu żołnierzowi po kyzikenie, dla setnika dwa razy tyle, dla wodza zaś cztery i tyle ziemi, ile sobie zażyczy, zaprzęg wołów i warowną miejscowość nad morzem.
„A jeśli — rzekł Ksenofont — mimo wysiłków nie zdołamy tego przeprowadzić, bo strach przed Lacedemończykami będzie zbyt silny, to przyjmiesz do swego kraju tego, kto zechce przyjść do ciebie?”
„Bratem go swoim uczynię, towarzyszem stołu i udział mieć będzie we wszystkim, co tylko zdołamy zdobyć. Tobie zaś, Ksenofoncie, nawet dam córkę i jeśli sam masz córkę, kupię ją trackim zwyczajem i dam jej na mieszkanie Bisante, najpiękniejszy gród, jaki mam nad morzem”.
3. Wysłuchali tego, wzajemnie uścisnęli prawice i odjechali. Przed świtem stanęli w obozie i każdy zdał sprawę tym, co go wysłali. Z nastaniem dnia Arystarch znowu wezwał wodzów, jednak oni postanowili nie iść do niego, tylko zwołali wojsko na zgromadzenie. Zgromadzili się wszyscy z wyjątkiem żołnierzy Neona; ci byli oddaleni o jakich dziesięć staj. Skoro się zaś zeszli, powstał Ksenofont z takim przemówieniem:
„Żołnierze, przeprawić się morzem tam, dokąd chcemy, nie pozwala nam Arystarch, który ma trójrzędowce na swoje rozkazy. Toteż nie jest bezpiecznie wsiadać na statki. Natomiast każe nam siłą przedrzeć się przez Świętą Górę do Chersonezu. Jeżeli przejdziemy przez tę górę i tam się dostaniemy, to już was nie będzie, mówi, sprzedawał, jak w Bizancjum, już nie będziecie więcej oszukiwani, tylko wypłaci się wam żołd, ani nie będzie patrzył obojętnie, jak teraz, na to, że wam brak żywności. Takie są jego obietnice. Natomiast Seutes obiecuje, że się wam odwdzięczy, jeżeli przyjdziecie do niego. Teraz zastanówcie się, czy będziecie nad tym radzić tutaj, czy dopiero kiedy udamy się tam, gdzie można zdobyć żywność. Skoro tu nie mamy pieniędzy na kupno, a bez pieniędzy brać nie pozwalają, to moim zdaniem lepiej pójść do wiosek, gdzie wolno nam brać, bo ich mieszkańcy są słabsi od nas. Tam, mając pod dostatkiem żywności, wysłuchamy, do jakiego celu nas potrzebują, i wybierzemy to, co się nam wyda najlepsze. Kto się z tym zgadza, nich podniesie rękę”. Podnieśli wszyscy. „Idźcie zatem pakować się, a na dany rozkaz maszerujcie w ślad za czołową kolumną”.
Uwagi (0)