Międzymorze - Stefan Żeromski (gdzie moge czytac ksiazki za darmo txt) 📖
Poemat prozą opiewający niezwykłość nadmorskiej przyrody i życia codziennego. Każda chwilauchwycona z precyzją uważnego obserwatora i oddana w bogactwie metafor, porównań iwyszukanych epitetów.
Żeromski zasłynął jako autor literatury marynistycznej. Pisał powieści, szkice i opowiadaniapoświęcone tej tematyce, a nawet przewodniki po Pomorzu. Z każdego wersu poematu„Międzymorze” przebija wielka miłość jaką żywił do Bałtyku, jego krajobrazów i nadmorskiejnatury. Specyficzną liryczność języka najlepiej odda fragment utworu: „Twórca dnia, wiekuisty inigdy nie gasnący ogień niebieski, doskonały krąg żywota, światów i bytów, złote słońce stacza sięoto z nieboskłonu. W szkarłat niestrzymany dla oka nabrzmiałej kuli przemienia złoto swojegokręgu, rozciąga kulę w kształt wydłużonego elipsoidu — i w wodach puckich, kędyś naprostkrólewskiego Rzucewa tonie w rozpłomienionym Małego Morza obszarze”.
- Autor: Stefan Żeromski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Międzymorze - Stefan Żeromski (gdzie moge czytac ksiazki za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stefan Żeromski
Kościół, w roku 1142 przez Ratibora na Helu zbudowany, jest pod świętego Piotra wezwaniem, taksamo, jak pierwszy kościół pod murami miasta Szczecina.
Poświęcił zaś ów kościół biskup, imieniem Adalbertus, czyli Wojciech, kapelan króla Bolesława i uczestnik wyprawy w celu nawrócenia Pomorza.
Kielich darowany przez żonę Wartysława do kościoła na Helu, był doniedawna przechowywany w skarbcu obecnego kościoła, lecz, wywieziony do Gdańska, nie wiadomo gdzie jest teraz.
*
Albrecht Niedźwiedź i Henryk Lew, książę saski, zdeptali już byli ziemie Słowian za Odrą.
Polska rozdrobniona na cztery dzielnice straciła dawną potęgę.
Daremnie opierał się naporowi niemieckiemu Nikłot, książe zaodrzański, z rodu tegoż Kruta, syna Gryna, króla Ranów.
Przez lat trzydzieści nadaremnie walczył ze Lwem i Niedźwiedziem, albo usiłował ich podejść oszustwem, zdradą, udaniem.
Zamki tego bohatera i ostatniego poganina, Iłowo, Weligrad czyli Meklemburg, Zwierzyn, czyli Szweryn, Dąbin i Worle na pograniczu ziemi Chyżanów wydarte mu zostały przez zastępy Lwa i Niedźwiedzia.
Wreszcie sam Nikłot na polu bitwy mężnie poległ.
Lud słowiański musiał uchodzić na wschód, na wschód przed zastępami, okutemi w żelazo, pod których stopą ziemia drżała.
Tak mówi Helmold, kronikarz niemiecki, chwalca Albrechta Niedźwiedzia: „Bóg hojnie księcia naszego i naszych książąt zwycięstwami obdarzył, — Słowianie wszędzie wytępieni zostali, lub wypędzeni, a od granic oceanu sprowadzone zostały ludy silne i niezliczone, które ziemię Słowian posiadły, pobudowały miasta i kościoły i w bogactwa nad wszelką miarę urosły”.
Synowie Nikłota Przybysław Pierwszy, książę Obodrytów, i Wratysław, książę Chyżanów, musieli również uchodzić dalej a dalej.
Gdy zaś książę Wratysław, ujęty w niewolę, został z rozkazu Henryka Lwa, jak pies powieszony, Przybysław nie miał już siły najeźdźcom się opierać.
W czasie wojny krzyżowej, wszczętej przeciwko Słowianom szczecińskim przez Albrechta Niedźwiedzia i Henryka Lwa, przez opata korbejskiego Wibalda, który chciał do swego opactwa wyspę Ranę, czyli Rugię przyłączyć, — przez biskupa werdeńskiego Dytmara i innych dostojników kościoła, — przez królewiczów duńskich Swena i Knuta, — gdy wszystkie te ludy północy w sile niezmierzonej obległy twierdzę Dąbin nad Zwierzyńskiem jeziorem, — książę Ratibor szczeciński, brat Wartysława, wspólnie z biskupem Wojciechem bronił się przeciw Niemcom i Danom.
Biskup Woliński Wojciech, jeden z pierwszych apostołów Pomorza, wystawił na wałach obleganego Szczecina krzyż przeciwko krzyżowcom, niosącym jakoby chrześcijaństwo w te kraje.
A wyszedłszy do obozu nieprzyjaciół wyrzucał biskupom, ciągnącym z książętami na wyprawę wojenną, iż zapomocą krwi i grabieży przychodzą niby to nawracać — dawno nawróconą krainę.
Uchodząc przed naporem niemieckim, Słowianie dosięgali brzegów morza, uchodzili w puszcze, na błota i piaski bezpłodne, kryli się w dalekich przylądkach i niedosięgłych międzymorzach.
*
Król Danii Waldemar Drugi, „Zwycięsca”, który pokonał zaodrzańskie Pomorze, zdobył wyspiarskie państwo Ranów, ściął i spalił posąg Swantewita i złamał chorągiew niepodległości, „stanicę”, zajął Gdańsk, Prusy, Estonię i całe morskie wybrzeże, aż po fińską zatokę, — nie ominął starego miasta na Helu.
W tysiąc okrętów i sześćdziesiąt siedm tysięcy wojownika zajął Rygę, zburzył Lyndanissę i na tem miejscu założył miasto Rewel, przebiegł całe Inflanty i posiadł daleką wyspę Oesel.
Mieszkańcy miasta na Helu płacili daninę Duńczykom i niezwyciężonemu ich wodzowi.
Lecz Waldemar Drugi, porwany i uwięziony przez księcia Henryka ze Szwerynu, zrzekł się swych praw do Pomorza.
Wciąż jednak, aż do śmierci Waldemara Drugiego synowie Wartysława Pierwszego Kazimierz Pierwszy i Bogusław Pierwszy, ożeniony z Anastazyą, córką Mieszka Starego, byli wasalami duńskimi.
Po śmierci Waldemara Drugiego markgrafowie Jan i Otto Trzeci otrzymali od cesarza Fryderyka Drugiego wszelkie prawa nad Pomorzem.
Rybacy, zarzucający swe sieci, wokół starego miasta na Helu zmienili tedy panów.
Komuinnemu mieli składać daninę ze swojej pracy na morzu i ze swej pracy na suszy.
*
Oto co głosi jedna z najstarszych wyspiarskich powieści.
Na początku XIII stulecia Eryk Czwarty, król duński, zwany „Plovpennig”, czyli „Szeląg od pługa”, syn Waldemara Drugiego, prowadził wojny zaciekłe.
Studyując za lat swych młodzieńczych zagranicą nauki, w italskiej Bononii i w Paryżu, — jak głosi kronika, — książe Eryk zaprzyjaźnił się i pobratał z Sinibaldem Fiescho, synem Hugona, hrabiego Lawonii, genueńskim magnatem, znakomitym wnet prawnikiem, noszącym dla wielkiego znawstwa kanonów, miano pater et organum veritatis, który z czasem pod imieniem Inocentego Czwartego zasiadł na tronie papieży.
(Ten to znakomity znawca kanonów, pater et organum veritatis, za opłatą daniny na rzecz Stolicy Apostolskiej, zatwierdził Krzyżaków we władaniu Ziemią Chełmińską i darował im kraje, które na Prusakach zdobędą).
Posiadłszy część władzy królewskiej nad Danią północną, jeszcze za życia Waldemara Drugiego, Eryk zwany dla podatku nałożonego na rolników „Szelągiem od pługa”, wysłał poselstwo do swego ongi przyjaciela, papieża Inocentego Czwartego z prośbą o wszczęcie dochodzeń przeciwko dwu duńskim biskupom.
Papież Inocenty, uwikłany w srogie walki orężne z cesarzem Fryderykiem, nie lekceważył przyjaciela, siedzącego na tronie północy.
Posłał do Danii legata w osobie minoryty, nazwiskiem Sedensa, z darami składającemi się ze szczątków krzyża świętego i z czaszki świętej Barbary.
W srebrnej szkatule, rytym ozdobionej napisem, mieściła się czaszka męczennicy.
Legat, przybywszy do Danii, zastał tam srogie wojny, toczące się między królem Jutlandyi Erykiem i starszym jego bratem Abelem, panującym w Szlezwigu.
Nadto mór pustoszył tę krainę tak dalece, iż król Eryk na jednę z wysp odległych się schronił.
Legat, wsiadłszy na okręt, podążył za królem Erykiem.
Skoro tylko odbił od brzegu, straszna burza poczęła nosić statek w dzikiem morzu północnem, a wreszcie po dniach wielu wyrzuciła go na wybrzeże jakiejś ziemi, którą — insula Helae — nazywa kronika.
Czatujący w tem miejscu rozbójnicy, na mocy swego prawa łupu, obdarli ze wszelkiego mienia rozbitków, porwali i uwięzili legata, a dary papieża dla króla Eryka zrabowali.
Tak to cudne oblicze wielkiej męczennicy egipskiej, dziewicze czoło świętej panny, Barbary, która śmierć samą z ręki rodzonego ojca przeniosła nad złamanie wiary swego serca świętości, zajaśniało w blasku ogniów, przed oczyma pogan północy.
Głowa samotnicy, nazwanej imieniem Barbara, — czyli obca wśród swoich, wśród najbardziej rodzonych, — głowa zamkniętej w wiecznej wieży nie tylko materyalnego więzienia, lecz zamkniętej w wieży zupełnej ducha samotni, upadła znowu pod nogi barbarzyńców.
Za życia obnażona w niewysłowionej piękności swej cielesnej, bita, kaleczona, szarpana żelaznemi szponami, po wyrwaniu piersi, popędzana ku pośmiechu miasta Heliopolis, — teraz znowu rzucona została na łaskę dzikich chłopów i grubych siepaczów.
Któż to wie, — dla tego może, iż zanadto była uczczona przez drogi metal okucia głowy świętej, przez piękne emalie wizerunku i górne słowa pochwalnych napisów, — dla tego może, iż stała się darem potężnego papieża dla króla, — ona, co była samą pokorą i samą jeno nieskazitelną, nagą cnotą...
Lecz jako niegdyś, gdy w trwodze dziewczyńskiej przed gniewem i zemstą własnego ojca uciekała, kamienna góra, z wielkich złożona głazów, rozstąpiła się była i czulej, niż matka rodzona w łono ją swoje przyjęła, a pilny i pamiętny jej losu anioł karmił ją we wnętrznościach ziemi niebieskiem pożywieniem, tako i wówczas się stało.
Bardziej twarde od skał, serca rybaków i piratów międzymorza, w wichrze i burzy wychowane, karmione trwogami zabobonów Trygława i srogiemi biczami praw panów dalekich, nieznanych, osunęły się, zadrżały i otwarły.
I jako niegdyś, gdy pod ojcowski miecz mężną głowę skłaniała, piorun śmiercią poraził kamienne ojca serce, tako i teraz piorun strachu przeszył nieulękłe serca wyspiarzy.
Patrzyli się w zdumieniu na lica malowane, jakich nigdy jeszcze nie widzieli i na milczenie białej kości czoła.
A potem, czuciem tajemniczem popchnięci, skoczyli w łódź, nastawili szaty żaglów i na spienionych denegach pobieżeli do księcia, do Swantopołka we Gdańsku, trzymając wysoko w ręku a ponad głowami puszkę przeraźliwą.
*
Świętopełk, książę gdański, zrozumiał znaczenie zdobyczy i potrafił ją uczcić.
Zamknął szkatułę z głową świętej Barbary w swojem niezdobytem zamczysku, w komorze najtajniejszej Sartawic.
Świętopełk, syn Mszczuja i Zwienisławy, wnuczki Ratibora, (który na Helu kościół świętego Piotra zbudował), po wygaśnięciu rodu Ratiborowiców, opanował ich dziedzinę orężem czy podstępem.
Na wschód od tej dziedziny Ratiborowiców całe gdańskie Pomorze należało do Polski.
Zarządzali niem książęta, spokrewnieni z władcami zachodniego Pomorza, uznający nad sobą zwierzchnictwo Polaków.
Lecz ojciec Świętopełka Mszczuj Pierwszy, dziad Sambor i pradziad Subisław pisali się książętami gdańskimi i rządzili samodzielnie nadmorską krainą.
Świętopełk, zagarnąwszy dziedzictwo Ratiborowiców, Słupsk, Sławno, Białogard i całe pobrzeże, stał się również panem na Helu.
Podzieliwszy się z braćmi, Raciborowi oddał Białogard z całą ziemią, Samborowi Lubieszew, Tczew i Starogard, a sam objął Gdańsk, Puck, Świecie, Nowe, Wyszogród.
Gdy bracia przeciw niemu poczęli spiskować, pobił ich i zajął ich udziały.
Wyłamał się spod władzy Leszka Białego i stał się panem niezależnym, „królem Pomorzanów”.
Leszka w Gąsawie zabił.
Zrazu sojusznik krzyżackiego Zakonu w dziele ujarzmienia i podboju zawiślańskich Prusaków, wnet, poznawszy się na wartości przybyszów, stał się najzacieklejszym ich wrogiem.
Osadził ludem zbrojnym swoje zamki nad Wisłą, chwytał statki krzyżackie, żywność łupił, a Krzyżaków i ich służbę bez litości mordował.
Rycerze krzyżowi z Elbląga i Bałgi, siedzący na swych zamkach wśród ludu wrogiego, głód i nędzę cierpieli.
Nadaremnie papież wyprawił legata, Jakóba Pantaleona, późniejszego papieża Urbana Czwartego, żeby skłonić gdańskiego władykę do zgody z Zakonem Krzyżaków.
Lecz ani groźby legata, ani prośby nie zdołały Świętopełka ugłaskać, gdy bracia jego Racibor i Sambor nanowo spiskować z Krzyżakami zaczęli.
Podburzył ludy Pomezanii, Warmii, Natangii, Bartonii.
Ludy te, przez Krzyżaków niedawno ochrzczone, porzuciły chrześciaństwo i szły pod chorągwie Świętopełka, który przybyszów niemieckich w pień wycinać polecał.
Wszystkie zamki krzyżackie z ziemią zrównane zostały, z wyjątkiem Elbląga i Balgi.
Z Pomezanii wódz Gdański poszedł ze swemi hufcami wpoprzek Ziemi Chełmińskiej pod Chełmno, Toruń i Radzyń.
Śmiercią ginął, ktokolwiek do tych trzech zamków nie zdołał się schronić.
Legat, Wilhelm z Modeny, ogłosił krucyatę przeciwko odszczepieńcy i tyranowi północy, który szerzył apostazyę wśród ludów ochrzczonych i w jarzmo ujętych.
Rycerze krzyżowi zdobyli Sartawice niespodziewaną napaścią.
Teodoryk von Bernheim, marszałek Zakonu, we czterech rycerzy i dwudziestu ośmiu pachołka w nocy naszedł zamczysko i załogę wyrąbał.
Plądrując książęce komory, zdobywcy znaleźli szkatułę, której napis wyryty zaświadczał, że się w niej relikwia bezcenna, głowa świętej Barbary znajduje.
Marszałek zostawił w Sartawicach załogę, a sam, szczupłym otoczony oddziałem, uwiózł pod płaszczem krzyżowym zdobycz ponad wszystko znaczniejszą.
W grudniową zawieję, ciemną nocą, wskok popędził do Chełmna.
Lud cały, z duchowieństwem na czele wyszedł na powitanie świętości.
Wniesiono srebrną skrzynkę w procesyi do pierwszego po drodze kościoła.
Świętą Barbarę uznano za patronkę powiślańskiej krainy.
Świętopełk odbijał Sartawice wszelkiemi sposoby, podstępem, układami i szturmem.
A nie mogąc nic wskurać, nocą oblężenie porzucił, przeszedł Wisłę po lodzie i przeszył Ziemię Chełmińską, pustosząc ją ogniem i mieczem.
Marszałek Teodoryk von Bernheim zebrał wszystkie swe siły, stoczył bitwę i pobił Świętopełka na głowę.
Dziewięciuset Pomorzan legło na placu porażki, — znaczne łupy i czterysta koni dostało się w ręce zwycięsców.
Świętopełk wrócił na tamten brzeg Wisły i znowu Sartawice oblegał.
Marszałek poszedł za nim po lodach wiślanych, lecz książę spalił swój obóz i uszedł w bezludną, nadmorską krainę, przypadł na dalekim międzymorzu, w pustkach leśnych się ukrył.
Wtedy polscy książęta, — kujawski Kazimierz, Bolesław Pobożny kaliski i wielkopolski Przemysław, — pospołu z Krzyżakami Nakło oblegli i zdobyli.
Krzyżacy spustoszyli leśną ziemię Kaszubów, szukając w niej Świętopełka, i zagarnęli zachodnie Pomorze.
Książę gdański ukorzył się przed Zakonem, wydał Krzyżakom Sartawice, a w zakład wierności, najstarszego ze swych synów, Mestwina.
Lecz skoro tylko krzyżackie załogi odeszły spod Gdańska, podburzył ludy Sudawii nanowo, pociągnął Prusaków pod swoje chorągwie i ruszył w niziny Chełmińskie, do nogi mordując mieszkańców.
Brata Racibora, który z książętami polskimi się zmawiał, do więzienia wtrącił, a całą ziemię powiślańską, z wyjątkiem Chełmna, Torunia i Radzynia, spustoszył i spalił.
Berlewin, nowy marszałek Zakonu, zgromadził siły Krzyżackie i uderzył w najeźdźcę.
Początkowo Krzyżacy sukces w bitwie odnieśli, lecz, rozbiegłszy się za łupami, otoczeni zostali przez zastępy Pomorzan i Prusów.
Marszałek Berlewin poległ.
Z całego wojska Krzyżaków tylko dziesięciu rycerzy zdołało ucieczką się ocalić.
Rycerze, z Torunia na pomoc przybiegłszy, zastali już pole bitwy trupami zasłane, to też sromotnie uciekli.
Świętopełk popędził za nimi i niemałą klęskę im zadał.
Wróciwszy się pod Chełmno, oblegał tę twierdzę, ażeby syna Mestwina odebrać, który tam był więziony, oraz bezcenną szkatułkę z głową świętej Barbary.
Chełmno było tak wyludnione, iż biskup zachęcał dostojne niewiasty, by się łączyły z pachołkami i służbą.
Kobiety chełmińskie przywdziały były zbroje mężczyzn i wyszły na wały obronne do boju.
Komtur Chełmna i jego rycerze sekretnym sposobem, po nocy wysłali Świętopełkowica Mestwina do zamku Sartawic.
Ojciec powziął tę o synu wiadomość i we dwa tysiące żołnierza poszedł śladem synowskim, niszcząc wszystko po drodze, do ostatniej przyciesi i do ostatniego człowieka.
Tymczasem przy obleganiu twierdzy Chełmna poniósł klęskę i całą prawie siłę swoją utracił.
Rycerze zakonni wysłali Mestwina z tej ziemi zakrwawionej na dwór księcia Austryi, żeby go ojciec nie dostał.
Potrzecie Świętopełk podburzył Prusaków, splądrował Kujawy, mszcząc się na księciu Kazimierzu za Nakło.
W widłach starego i nowego Wisły koryta, poniżej zamku w Gniewie, pobudował zamek Zantyr w celu powstrzymywania rzecznych transportów krzyżackich.
Na lewym brzegu Wisły, niżej Chełmna, Świecie, jako miejsce swego wypadu, obwałował.
Lecz nowe poniósłszy porażki, powielekroć doznawszy
Uwagi (0)