Szkoła żon - Molière (Molier) (czytaj książki online za darmo txt) 📖
Krótki opis książki:
Szkoła żon to komedia, która powstała w 1662 roku.
Główny bohater Arnolf, czterdziestoletni mieszczanin chce poślubić dużo młodszą, Anusię. Uważa on, że najlepiej wybrać dziewczynę głupiutką i niewinną aby go nie zdradziła. Jednak do miasta przyjeżdża syn jego przyjaciela, który zakochuje się w jego wybrance.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Molière (Molier)
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Szkoła żon - Molière (Molier) (czytaj książki online za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)
moje prysły;
Widzę, że łotrzyk umiał opętać jej zmysły,
Że już ze wszystkiem ukradł mi całe jej serce,
I wściekłość mnie porywa na tego wydziercę.
Podwójna dzisiaj rozpacz w duszy mojej gości,
I nie mniej niż w czci mojej, cierpię w mej miłości.
Wściekam się, że jej chęci ku innemu płoną,
I wściekam się, że moją czujność tak zwiedziono.
Wiem, że aby ukarać tę nieskromną chętkę,
Dość byłoby pozwolić jej chwycić tę wędkę,
Że sama swym występkiem gubi się ta płocha;
Lecz ciężko jest utracić to, co się tak kocha.
O nieba! rozważywszy mój wybór tak długo,
Trzebaż, abym jej wdzięków dziś uczuł się sługą?
Wszakci nie ma rodziny, majątku, znaczenia,
Zdradza moją opiekę, łaskę, me pragnienia,
A jednak, ja ją kocham, pomimo jej zdradę,
Tak, że życie me całe w tej miłości kładę.
Ha, głupcze! Sam do siebie wściekam się z odrazy,
Chciałbym się spoliczkować bodaj tysiąc razy.
Pójdę do niej na chwilę, okiem tylko rzucę,
Jak się zachowa po tej niegodziwej sztuce.
Boże, oddal tę zmorę od mojego czoła,
Lub też, jeśli twa wola odmienną jest zgoła,
Daj mi choć, razem z smutną ozdobą na głowie,
Hart ducha, którym błyszczą dzisiejsi mężowie.
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZA
ARNOLF sam.
W istocie, że mi trudno dzisiaj zagrzać kąta:
Umysł mój się tysiącem trosk ciągle zaprząta,
Jak w mym domu przywrócić spokój raz zmącony
I znaleźć przed tym drabem środki do obrony.
Z jakiem czołem przyjęła mnie znów ta zdrajczyni!
Gdybyż bodaj cień żalu na to, co mi czyni:
Nie! choć w me życie godzi jej zamach zbrodniczy,
Widząc ją, rzekłby człowiek, że to trzech nie zliczy!
Im bardziej ona zda się spokojna, pogodna,
Tem okropniej się we mnie żółć porusza do dna;
Cóż, gdy gniewu zapędy, od których drżę cały,
Zwiększają jeszcze moje miłosne zapały.
Byłem zły, zrozpaczony, wściekły na tę zdradną,
A jednak nigdy mi się nie zdała tak ładną,
Nigdy nie lśniły oczy jej równie błyszczące,
Nigdy mnie tak nie parły pokusy palące;
I czuję, że mi chyba przyjdzie zdechnąć marnie,
Gdyby los na zawodu skarał mnie męczarnie.
Jak to! miałżebym czuwać nad jej wychowaniem,
Z czułością tak gorliwą, z tak szczerem oddaniem,
Miałbym ją w domu swoim chować od maleństwa,
Nadziei tyle wiązać do tego małżeństwa,
Budzące się jej wdzięki śledzić tkliwym wzrokiem,
I lat trzynaście chować ją tutaj pod bokiem,
By młody błazen, co jej dziś przypadł do smaku,
W mych oczach obrabował mnie z tego przysmaku!
I to dzisiaj, gdy jest mi przez pół zaślubioną!
Nie, tam do licha! jeszcze tego nie sądzono;
Próżno się kręcisz, bratku; albo ja kark skręcę,
Albo potrafię złamać te fochy dziewczęce,
I odejdzie ci jeszcze ochota do śmiechu.
SCENA DRUGA
REJENT, ARNOLF.
REJENT
Otóż i on. Dzień dobry. Przybywam w pośpiechu,
By wygotować kontrakt wedle pańskiej myśli.
ARNOLF
myśląc, że jest sam, nie widząc ani nie słysząc rejenta:
Co tu robić?
REJENT
Form prawnych trzymać się najściślej.
ARNOLF
jak wyżej:
Trza dobrze rzecz obmyślić, bo znów się wykręci.
REJENT
Nic się tu nie uczyni przeciw pańskiej chęci.
ARNOLF
jak wyżej:
Muszę rzecz całą poddać największej rozwadze.
REJENT
Wystarczy, że ja pańską sprawę poprowadzę.
Póki ja czuwam, nikt tu pana nie zaskoczy,
Byś kwitował to, czegoś nie widział na oczy.
ARNOLF
jak wyżej:
Lękam się, że gdy sprawę uczynię widoczną,
W całem mieście się z tego gadania rozpoczną.
REJENT
Ech, cóż, na to najłatwiej jest zaradzić przecie,
I kontrakcik możemy ułożyć w sekrecie.
ARNOLF
jak wyżej:
Doprawdy, nie wiem, która tu droga wskazana?
REJENT
Zapis wdowi33 zależeć będzie od jej wiana.
ARNOLF
jak wyżej:
Kocham ją, i ta miłość całą sprawę wikła.
REJENT
Można więc cząstkę przyznać jej większą niż zwykła.
ARNOLF
jak wyżej:
Jak z nią postąpić? z której wziąć tę sprawę strony?
REJENT
Prawo jest, że mąż składa, na rzecz przyszłej żony,
Trzecią część jej posagu; lecz to nic nie znaczy:
Możemy wpisać więcej, gdy wolisz inaczej.
ARNOLF
jak wyżej:
Czyż...
Spostrzega rejenta.
REJENT
Praeciput34 z wspólnego majątku się złoży.
Słowem, mówię, że przyszły jak zechce pomnoży
Legat swej przyszłej.
ARNOLF
Co? Hę?
REJENT
Może się to zdarzyć,
Jeśli ją bardzo kocha i chce ją obdarzyć:
Czy zapis na przeżycie, prefix35, tak zrobiony,
Że traci moc wszelaką z śmiercią pomienionej;
Lub wieczysty, co na jej dziedziców też spada;
Zwyczajowy, zależnie, jak go się układa;
Lub wreszcie darowizna w formalnym sposobie,
Co wiąże jedną stronę, lub też strony obie.
Cóż wzruszasz ramionami? Czy ja na wiatr gadam?
Czy pan myślisz, że pierwszy raz kontrakt układam?
Któż mnie tu będzie uczył? Nikt, jak mi się zdaje.
Czyż nie wiem, że w małżeństwie stanowią zwyczaje
Wspólność dóbr nieruchomych, nabytych i własnych,
Chyba, że się zastrzeże tę rzecz w punktach jasnych?
Czyliż nie wiem, że trzecia część dóbr zaślubionej
Wchodzi do wspólnej masy...
ARNOLF
Tak, co do tej strony,
Wiesz pan wszystko dokładnie, lecz któż ci to przeczy?
REJENT
Pan, co mnie masz za głupca, gdy w tak ważnej rzeczy
Wzruszasz mi ramionami, o, i miny stroisz.
ARNOLF
Człowieku, bestio, czy ty Boga się nie boisz?
Ruszaj stąd, pókiś cały; nie drażnij mnie, proszę.
REJENT
Z pańskiej woli wezwano mnie tutaj, jak wnoszę?
ARNOLF
Tak jest, lecz odłożyłem sprawę po namyśle,
I, gdy nadejdzie pora, znów po niego przyślę.
Widzicie tę figurę! a natręt uparty!
REJENT
pokazując na głowę:
On zdaje się ma tutaj, i to nie na żarty.
SCENA TRZECIA
REJENT, GRZELA, AGATKA.
REJENT
Wszak wyście mnie wzywali od niego.
GRZELA
Tak, panie.
REJENT
Nie wiem, jakie o swoim panu macie zdanie,
Lecz ode mnie powiedzcie mu, proszę was o to,
Że jest skończonym bzikiem.
AGATKA
Powiemy, z ochotą.
SCENA CZWARTA
ARNOLF, GRZELA, AGATKA.
GRZELA
Panie...
ARNOLF
Chodźcie tu bliżej, niech was już nie straszę;
Wy dobre, wierne druhy; znam oddanie wasze.
GRZELA
Panie, rejent...
ARNOLF
Zostawcie, nie ucieknie sprawa.
Słuchajcie, na honor ktoś niecnie nastawa;
Cóż za wstyd dla was, dzieci, hańba niesłychana,
Gdybyście mieli stracić honor swego pana!
Nie śmielibyście szukać ludzkiego widoku,
Palcem by wytykano was na każdym kroku.
Zatem, gdy rzecz obchodzi was nie mniej ode mnie,
Musicie bacznie czuwać, by nikt potajemnie
Nie wkradł się tu do domu; i, gdyby u bramy...
AGATKA
O, my nauki pana dobrze pamiętamy.
ARNOLF
Nawet gdyby usilnie starał się nakłonić...
GRZELA
Oho!
AGATKA
Już my tam wiemy, jak się trzeba bronić.
ARNOLF
Gdyby śpiewał cieniutko: „Grzesiu, serce moje,
Wspomóż tkliwej miłości ciężkie niepokoje”.
GRZELA