Ptaszki podług Arystofanesa - Johann Wolfgang von Goethe (gdzie czytac za darmo ksiazki .TXT) 📖
- Autor: Johann Wolfgang von Goethe
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Ptaszki podług Arystofanesa - Johann Wolfgang von Goethe (gdzie czytac za darmo ksiazki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Johann Wolfgang von Goethe
Ależ jakiegoż to miasta szukacie właściwie?
BURZYCKINiezrównanego! takiego co by to było miękko, dobrze wyścielone; kędy by zawsze było błogo, szczęśliwie!
PUCHACZAleż, bo są różne rodzaje szczęścia.
BURZYCKIA więc szukamy miasta, kędy by co dzień nieochybnie na wyborne obiadki zapraszano.
PUCHACZHm.
DUDASTakiego miasta, kędy by znamienici ludzie korzystne położenie swoje z nami, pospolitszemi, chętnie podzielać chcieli.
PUCHACZHe!
BURZYCKIWłaśnie takiego miasta, kędy by rządzący czuli, co lud, co biedaków dolega38.
PUCHACZDobrze!
DUDASTak jest! takiego miasta, kędy by majętni ludzie chętnie odsetki płacili, by tylko ich kapitały wziąć — do przechowania.
PUCHACZTak!
BURZYCKIMiasta, kędy entuzjazm żyje, kędy by człowiek, skoro raz co dobrego zrobił albo dobrą książkę napisał, natychmiast uzyskał prawo żądania przez resztę żywota, by mu wszystko, co pragnie, bezpłatnie dostarczano.
PUCHACZWaćpan literatem, pisarzem jesteś?
BURZYCKIA! zapewne.
PUCHACZWaćpan też?
DUDASTak jest! jak wszyscy moi współobywatele.
PUCHACZWięc przed mój trybunał należycie!
DUDASGdybyś pan zechciał użyć wpływu swego, by nam lepiej płacono.
PUCHACZNie troszczę się o to.
BURZYCKIBy z dzieł naszego nakładu przedruków nie robiono.
PUCHACZTo mnie nie obchodzi.
DUDASMiasta, kędy by ojciec i matka tak okropnie się nie krzywili, gdy się człek do ich nadobnych zbliży córeczek.
PUCHACZJak?
BURZYCKIMiasta, kędy by małżonek o utrapieniach życzliwego, bezżennego młodzieńca miał przecie zdrowe pojęcia!
PUCHACZCo?
DUDASMiasta, w którem szczęśliwy autor, ni szewcom, ni krawcom, ni rzeźnikom, ni szynkarzom opłacać by się nie potrzebował, w którem by się nadobna lubcia z wdziękami swemi gwałtem narzucała, bo tam kiedyś serduszko jej wzruszyłem.
PUCHACZA cóż wy to sobie myślicie? Do kogo żeście to przyszli?
BURZYCKIJak to?
PUCHACZKędyż znajdę słowa, któremi bym swawolę waszą zdołał wyrazić?
DUDASKędy indziej, był na doręczu zapas nie lada! —
PUCHACZHaniebnie! a co gorzej szkaradnie! a co jeszcze gorzej bezbożnie! a co najgorzej głupio39!
BURZYCKINa najwyższym stanął szczeblu.
PUCHACZDla was nie ma innej drogi, tylko albo do domu — wariatów — albo do domu poprawy.
Ależ na Boga! Panowie! co robicie? Tak rozsądnymi ludźmi być się zdajecie, a mój pan taki rozsądny mąż!
BURZYCKIToteż rozsądni ludzie właśnie najmniej się między sobą zgodzić mogą.
PAPUGATaki poważny mąż ptak — ptaków!
BURZYCKIO! tak! on? istny dudek, bo się w błocie gnieździ.
DUDASRaczej kukułka, bo w cudzem gnieździe jaja niesie.
PAPUGAMoi panowie! okropnie cierpię.
BURZYCKIMy także — głód i pragnienie.
PAPUGAAch! cierpienia moje, nierównie są sroższemi! bo są cierpieniami duszy. Czyż to być nie może, by tak zacni, tyloma darami wyposażeni, tak znamienici mężowie, w jednym celu działać i połączeni Dobre, Doskonałe utworzyć zdołali?
BURZYCKIJakoś się to tam zrobi. — Myślę atoli, tymczasem ratując honor domu, co nam przedstawicie.
PAPUGAPanowie zdają się być szczególnymi znawcami. Nie zechcąż mi łaskawie pozwolić, bym się z swojemi słowiczkami i skowroneczkami mogła40 popisać.
DUDASWiatr i piana!
PAPUGANo! usłyszycie moich lubych, najmilejszych, chwile nasze wieczną radością wieńczących śpiewaków.
BURZYCKIPostępowiczu, kochany Postępowiczu!
PAPUGAO ty mój maleńki, ruchliwy, lekkoskrzydlny, świergoczący — czystodźwięczny skowroneczku, ty gościu świeżo zoranej grzędy, niech usłyszym twój głosik, wzbudź w nas podziw i radość!
BURZYCKIDoskonały do napisania ody na cześć miernej śpiewaczki.
Dzięki ci! niezmierne dzięki!
BURZYCKIGłód niezmierny głód!
DUDASPragnienie, niezmierne pragnienie! Nie masz tu gdzie w pobliżu jakiego źródła?
BURZYCKINie masz tu kędy borówek, malin, czernic — choćby głogu, by czemkolwiek zapełnić otchłań mego żołądka?
PAPUGAPosłuchajcie no jeszcze słowiczka mojego, błogo czarującego śpiewaka, ożywiciela nocy! Wzbudź, wywołaj uśpione uczucia! ożyw rozkoszą puch każdy i przetwórz mnie od szpony do dzioba w istne uczucie!
DUDASCzy tylko nierozwlekłe będą te trele?
BURZYCKIWłaśnie to jest jego forsą41. — Jak się słowiczek rozśpiewa, — to mu chyba kark trzeba skręcić, chcąc przerwać urocze tony.
Brawo! brawo! mój słowiczku! To mi wyraz! rozmaitość!
BURZYCKIIstna komedia niemiecka! końca jej trudno doczekać!
DUDASWcale ładny jego głosik — chciałbym go też z bliska zoczyć42.
PAPUGANa dobitek jeszcze rondeau43 najmilszego skowroneczka. W jego śpiewie, ręczę panom, jest coś humorystycznego.
Na Boga! któż takt wybija? na wyraz uważać trzeba!
BURZYCKIW muzyce takt tylko słyszę, to jedno nogi porusza.
Głód mnie już w szaleństwo wprawia.
Nie skończąże44 się te wrzaski?
Brawo! brawo!
Cóż ja słyszę! jakiż to wrzask! jakie szumy!
BURZYCKIWszystkie gałęzie ożyły.
DUDASSłyszę piski i krakania, widzę niezliczoną zgraję ptastwa się skupiającego.
Jakaż to pstra, śmieszna gawiedź! Same błyszczaki! Zwietrzyły nocnego wroga swego, potężnego krytyka!
DUDASCóż to za dziwaczny grzebień! jak się to stworzenie gapi!
BURZYCKIÓw się śmieszniej wyczupirzył, toteż pocieszniej wygląda.
DUDASPatrz! ów trzeci jaki sensat45! Już walną składa radę.
BURZYCKIZanim na jedno się zgodzą, to dobre nastaną czasy.
DUDASBiada! tłum się mnoży, skupia; złowrogim przylot drobiazgu! Jak to drypta46, jak się dziwi, podskakuje, płoszy, wraca! Biada nam! biada! przepadniem! Cóż to za zgraja stworzeń szkaradnych! Jakże ohydna śmierć nam zagraża, od nieprzyjaciół plugawych47.
BURZYCKICo ci się marzy. Mnie chętka bierze spożyć kilkoro.
DUDASŚmiałki zawsze kończą smutnie. Historia przykład podaje. I ty zginiesz, i ja zginę, nie doznawszy z tego i najmniejszej przyjemności.
BURZYCKICzytałeś Regula48 dzieje?
DUDASNiestety!
BURZYCKIA Cicerona49?
DUDASCzytałem!
BURZYCKINie każdy mąż wielki naturalną śmiercią umierać musi.
DUDASGdybyś mi pierwej był to powiedział!
BURZYCKIZawsze jeszcze dosyć wcześnie.
DUDASNa to żeś mi dawał takie nauki? Zawsześ mnie upominał, że człowiek tak żyć powinien, jakby stu lat chciał dożyć? że zawsze porządnym, umiarkowanym — powściągliwym i pod wszelkim względem skromnym być powinien? Nie przyrzekłeś mi prawej i nadobnej żonki, jeśli się tak sprawować będę, jak się nasi panicze nie sprawują? A teraz tak haniebnie mam zaginąć? Gdybym pierw był o tem wiedział, to bym tę odrobinę mej młodości przecie jakoś był użył.
BURZYCKINie żałuj, żeś był cnotliwym!
DUDASKnują zdradę, ostrzą dzioby, ścieśniają szeregi — uderzą na nas.
BURZYCKIZabezpieczże sobie plecy, ściągnij czapkę na uszy broń się — rękawem. Każdy zwierz i błazen, każdy otrzymał od bogów właściwe sobie środki obrony.
PTAK PIERWSZYNie traćcie ni chwili! To oni! najniebezpieczniejsze wrogi nasze! To ludzie!
PTAK DRUGIPtaszniki? Nie przebaczcie żadnemu z nich uderzcie na nich rączo; połączonemi siły.
CHÓR PTAKÓWKtóż tej zgrai opór stawi?
BURZYCKIJużci nie gołemi dziesięcio palcami50. Najlepsi jenerałowie wielbią okopy. Oto tu, mój przyjacielu! jest zbrojownia naszego starego wielko i szklanookiego krytyka. Te sprzęty i zbroje właśnie nam pożądane. Oto jedna, druga i trzecia bella.
Wszystko nowe dzieła! które powonieniem krytycznie rozbierał. — Oto wielkie encyklopedyczne słowniki, istne kramy literackie, z których każdy w potrzebie w porządku abecadłowym za szelążka nabyć może. — Z dołuśmy zabezpieczeni52, bo te drobne napastniki zdają się chcieć na nas uderzyć z najniebezpieczniejszej strony Trzymaj! trzymaj silnie.
DUDASCzy jeszcze mam znosić? Ej! powoli się szańcujem wobec naszych nieprzyjaciół.
BURZYCKIMilcz no milcz! to homerycznie!
Najprzód weź ten kij sękaty, którym krytyk młode owady od razu tłucze na miazgę! Weź ten batog, którym on uzbrojony przeciw swawoli, grubiaństwo grubiańszem czyni! Weź tę dmuchawkę, która szanownym osobom gdy ich dosięgnąć nie może, do ich peruk kulki gliniane poseła. Tem się więc broń przeciw każdemu w sposób właściwy. Weź ten kałamarz i to wielkie pióro, i pierwszemu jasnopióremu, gdy się do ciebie zbliży, pomaż skrzydła; bo kto się nie lęka niebezpieczeństwa, obawia się być obryzganym. Trzymaj się tego! Nic się nie bój, a jeżeli weźmiesz cięgi, pomnij, że tak mężnym jak i tchórzom pewną ich porcję bogowie wydzielili.
DUDASJam cały sercem.
CHÓRRozważcie przyjaciele moi! Usłuchajcie słów rozumu.
PTAK PIERWSZYI tyś tu? Rozedrzeć najpierw zdrajczynię!
PTAK WTÓRYOna ich wprowadziła; wraz z niemi umierać musi.
PTAK TRZECIPrzeklęta gaduło!
Zdają się nie zgadzać. Nie można im dać odetchnąć.
DUDASDalejże! dalej.
BURZYCKITa nacja w dzieciństwie jeszcze. Wiem to od żeglarzów, że podobne ludy pozorną53 szlachetnością najłacniej oszukać można. Ja kij rzucę i ty rzuć batog! Widzisz, jak spoglądają, jak się dziwią?
DUDASWidzę, jak dzioby ku nam zwracają; i grożą srogiem rozszarpaniem.
BURZYCKISkładam pióro — odsuwam kałamarz — burzę warownie!
DUDASCzyś oszalał?
BURZYCKIWierzę w ludzkość.
DUDASMiędzy ptakami?
BURZYCKINajpierw.
DUDASCo z tego będzie?
BURZYCKITajnoż ci54, że obecność wielkiego męża zjedna mu wszystkich nieprzyjacieli55.
DUDASJeżeli są głupcami!
BURZYCKIDlatego właśnie ja też spróbuję.
DUDASA więc wreszcie rozpoczynaj!
BURZYCKITylko na chwilkę, to nagłe, do niechybnej zaguby wiodące postanowienie wstrzymajcie rozwagą, a wieczną okryjecie się sławą, skrzydlate narody! wy szczególniej, którzy wśród waszego rodu tem się chlubnie odznaczacie, że nie tylko z krzykiem, z wrzaskiem tam i sam latając, powietrze zapełniacie, ale obdarzeni będąc niebiańskim darem mowy i wyrazów zrozumiałych zgromadzać się — wspólnie naradzać i działać zdołacie. Dar to wielki starej parki, każde przedsięwzięcie bezrozważne, na zgubę znajomych czy nieznajomych podjęte, może nas okryć zakałą, przeciwnie wielce chwalebnie, chociażbyśmy postanowienia nasze za słuszne uznawali, słuchać upomnienia tych, którzy dokładniej obeznani z tajnemi nam okolicznościami rączym postanowieniom naszym korzystniejszy kierunek nadać umią56.
PTAK PIERWSZYDobrze mówi.
PTAK DRUGIWcale ładnie!
PTAK TRZECIRaczej treści niż słów słuchajcie!
DUDASTu tak zupełnie się dzieje, jak kiedy Francuz wpośród nas57 się zjawi.
BURZYCKIAlbo wirtuoz wśród dyletantów.
PTAK TRZECINie dajcie im prawić58! pełńcie postanowienie wasze. Kto słucha wywodów — podaje się w niebezpieczeństwo ustąpienia.
DUDASTo ci nic nie pomoże.
BURZYCKIPosłuchaj, jak im zaśpiewam. do ptaków Ten szkodą goni, kto czyni co nagle. Jesteście w oczywistem niebezpieczeństwie wyrządzenia sobie samochcąc ogromnej szkody — bo wskutek nieporozumienia zamierzacie zabić waszych krewnych, waszych najlepszych przyjacieli59.
PTAK PIERWSZYZ nikim z ludzi nie mamy ni pokrewieństwa, ni przyjaźni. Zginiecie; dobrześmy to rozważyli60.
BURZYCKIA przecie się mylicie; jużci by zupełne niepodobieństwo przewidzieć i rozważyć, tego od żadnej rady spodziewać się nie można. My tu zdajemy się być wam nieprzyjaznymi, a istotnie jesteśmy najlepszymi, najszlachetniejszymi, najbezinteresowniejszymi przyjaciółmi. My nie jesteśmy ludźmi — my jesteśmy ptakami!
PTAK DRUGIWy ptaki? Co za bezczelne kłamstwo? Kędyż61 macie pióra?
BURZYCKIPierzym się właśnie. Wszystkieśmy postradali.
PTAK CZWARTYDo któregoż rodzaju liczyć się śmiecie?
BURZYCKIŻeglarze przywieźli nas od południowego zwrotnika. Ten oto jest... otahaitski
Uwagi (0)