Darmowe ebooki » Komedia » Zebranie amorów - Pierre de Marivaux (jak przeczytać książkę w internecie za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Zebranie amorów - Pierre de Marivaux (jak przeczytać książkę w internecie za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pierre de Marivaux



1 2 3 4
Idź do strony:
jedynie po to, aby doczekać się ich śmierci i które, ze szkodą spadkobierców, zgarniają cały zysk tej operacji. Leciwym damom dobierasz się do szkatuły, na rzecz męża, nicponia i próżniaka, którego nie sposób już odprzedać ani wymienić. Słowem, szelmostw bez końca, nie licząc innej rozpusty: przebąkują, że Bachus18 z tobą wyprawia co zechce. Plutus, mocą swego złota, ma twój kołczan na zawołanie; byle sypnął groszem, artyleria twoja jest na jego usługi, a to, dalibóg, nieładnie; zatem, radzę ci, siedź cicho i odmień konduitę19. KUPIDO

Skoro mnie zachęcasz do odmiany, widać sam myślisz o emeryturze, Merkury?

MERKURY

Dajmy pokój żartom.

PLUTUS

Co do mnie, mało mnie obchodzą te ambaje20. Wszystko, co biorę od niego, kupuję; targuję się, umawiamy cenę, płacę: to cała moja finezja.

KUPIDO

Paradny ten Merkury! skarżyć się, że lubię dobre życie i dostatek, ja, bożek Miłości! Czym więc, wedle ciebie, mam się zajmować? Traktatami moralnymi? Zapominasz, że to ja wszystko wprawiam w ruch, wszystkiemu daję istnienie; że moje zadanie wymaga niewyczerpanych zasobów dobrego humoru i że ja sam muszę być błyskotliwszy, bardziej kipiący życiem, niż wszyscy inni bogowie do kupy?

MERKURY

To twoja rzecz. Ale zdaje mi się, że Apollo się zbliża.

PLUTUS

Do widzenia, odchodzę. Z tym waszym panem bogiem od sztuk pięknych nie mamy sobie zbyt wiele do powiedzenia. Do zobaczenia, Kupidynie.

KUPIDO

Bywaj zdrów, śpieszę za tobą.

Scena IV
KUPIDO, MERKURY, APOLLO. MERKURY

Co tobie, dostojny Apollinie? wyglądasz jakiś posępny.

APOLLO

Powrót boga tkliwości gniewa mnie. Nie podoba mi się ta nagła sympatia Minerwy. Uprzedzam cię, Kupidynie, że niebawem go tu przyprowadzi.

KUPIDO

Co ona chce z tym gratem?

APOLLO

Posłuchać, jak każdy z was będzie rozprawiał o naturze swoich płomieni, i osądzić, którego darom należy oddać prym21 w tej potrzebie: o tym właśnie mam cię uwiadomić.

KUPIDO

Tym lepiej, do kroćset! Tym lepiej; to mnie rozerwie. Bądź spokojny, nie ma się co obawiać; mój szanowny kolega niewiele tężej rozprawia niż rani.

MERKURY

Wierzaj mi, idź przygotuj się bodaj przez chwilę.

KUPIDO

Na honor, dobra rada; idę skupić się nieco na łonie Bachusa; ma on winko szampańskie o cudownej wprost wymowie; znajdę w nim mą obronę gotowiuteńką. Do widzenia, przyjaciele, gotujcie mi wieńce wawrzynu.

Scena V
MERKURY, APOLLO. APOLLO

Darmo nadrabia miną: w kancelarii Olimpu wiatr wieje nie na jego korzyść, lękam się o wynik.

MERKURY

No i cóż? Co tobie na tym zależy? Choćby jego rywal i wrócił do mody, i tak będziesz źródłem natchnienia tych, którzy zapragną opiewać swoje kochanki.

APOLLO

Ech, do kaduka! To wielka różnica; piosenki nie będą tak ładne. Będzie się opiewało tylko uczucia, a to jest temat dość płaski.

MERKURY

Płaski? A cóż ty chcesz aby opiewano?

APOLLO

Co ja chcę? Czy potrzeba Merkuremu łopatą kłaść do głowy? Pieszczotę, płochość22, szał: w ogóle coś, co się dzieje.

MERKURY

Och, masz słuszność, nie zastanowiłem się: w istocie, to przedmiot pieprzniejszy, żywszy.

APOLLO

Bez porównania; i o wiele przystępniejszy. Cały świat zrozumie fakta, czyny.

MERKURY

Tak, wszyscy po trochu uprawiają gesty.

APOLLO

A czują nie wszyscy. Są serca tak materialne, że pojmują uczucie dopiero wówczas, gdy je przenieść na kanwę bardzo zrozumiałą.

MERKURY

Można im wytłumaczyć duszę jedynie za pośrednictwem ciała.

APOLLO

Masz słuszność; i trzeba przyznać, że poezja miłosna o wiele lepiej przemawia w tych wypadkach. Dziś, kiedy pobudzam natchnienie do kupletu, piosnek lub innych wierszyków, czuję się jakoś swobodniej, mogę sobie dać folgę. Cóż za tematy! Filis, którą się oblega, która walczy, i broni się dość licho; piękne ramię, które tulimy do swego; ubóstwiana ręka, którą przyciskamy do ust; Filis się gniewa; już, żywo, jesteś u jej nóg; roztkliwia się, łagodnieje; westchnienie wydziera się jej z piersi... Ach! Sylwandrze!... Ach! Filis!... Wstań, ja każę... Jak to! Okrutna, moje zapały... Przestań, nie mogę już; zostaw mnie... Spojrzenia, żary, słodycze — to czarujące. Czujesz całą żywość, łatwość tych przedmiotów? Rodzić takie natchnienia to dla mnie zabawka: toteż nigdy nie widział świat tylu poetów.

MERKURY

I których poezja niewiele cię kosztuje. Filis ponosi wszystkie koszta.

APOLLO

Bez wątpienia: natomiast, gdyby bóg tkliwości znowu wrócił do mody, bywajcie zdrowe rączki, bywajcie zdrowe ramiona: Filidy wnet postradałyby to wszystko.

MERKURY

Tym bardziej byłyby urocze i z pewnością ceniono by je wyżej. Ale pozwól mi powitać Prawdę, która nadchodzi

Scena VI
MERKURY, APOLLO, PRAWDA. MERKURY

W porę przybywasz, bogini; zgromadzenie zacznie się niebawem.

PRAWDA

Oto jestem. Zabawiłam się tylko chwilę, rozmawiając z Minerwą o wyborze, jakim się kierowała, zapraszając bóstwa na wiadomą ceremonię.

APOLLO

Wolno zapytać, o kim mówiłaś, bogini?

PRAWDA

O kim? O tobie.

APOLLO

Prosto powiedziane. I cóż mówiłaś?

PRAWDA

Mówiłam... Ale to niemała śmiałość w ten sposób zapytywać Prawdę! Obstajesz przy tym?

APOLLO

Nie lękam się niczego. Mów.

MERKURY

Śmiało!

APOLLO

Co mówiłaś o mnie?

PRAWDA

Dobre i złe; więcej złego niż dobrego. Pytaj dalej, a dopytasz się.

APOLLO

I cóż można złego powiedzieć o bogu, który mocen jest natchnąć darem wymowy i miłością sztuk pięknych?

PRAWDA

Och, twoje dary są wyśmienite; mówiłam o nich jak najlepiej; ale tyś do nich niepodobny.

APOLLO

Czemu?

PRAWDA

Temu, że pochlebiasz, że kłamiesz i że jesteś kazicielem dusz ludzkich.

APOLLO

Powoli, jeśli łaska; ależ cię ponosi!

PRAWDA

Jednym słowem, prawdziwym szarlatanem.

APOLLO

Przestań, bo czuję, że się pogniewam.

MERKURY

Daj jej skończyć; to zabawne, co mówi.

APOLLO

Mnie to wcale nie bawi. Cóż to wszystko ma znaczyć? Czym zasłużyłem...?

PRAWDA

Rumienisz się: nie dla23 swych błędów, ale z przyczyny wyrzutów, jakie ci za nie robię.

MERKURY
do Apollina

Nie zachwycają cię te jej subtelne rozróżnienia?

APOLLO

Bogini, przywodzisz mnie do ostateczności.

PRAWDA

Stawiam ci zwierciadło przed oczy. Pomścij się swoją poprawą.

APOLLO

Z czegóż się mam poprawić?

PRAWDA

Z przedajnego i kupieckiego rzemiosła, jakie uprawiasz. Ot, za wszystkie wody trwogo Hipokrenu24, twego Parnasu25, twego dowcipu i poloru nie dałabym ździebełka; jak i za twoich dziewięć Muz, które noszą nazwę „czystych sióstr”, a to po prostu dziewięć starych hultajek, którymi się posługujesz do płatania figlów. Jeśliś bogiem wymowy, poezji, dowcipu, podtrzymujesz te posłannictwa z godnością! Mówmy szczerze: czy nie ty dyktujesz wszystkie pochlebstwa i panegiryki, jakie rozdaje się dokoła? Jesteś tak nawykły kłamać, że, kiedy zdarzy ci się chwalić cnotę, nie znać ani śladu twego dowcipu: nie wiesz wprost, jakich słów użyć.

MERKURY

Ona niezupełnie mówi od rzeczy. Zauważyłem, że udawanie idzie ci lepiej niż co insze.

PRAWDA

Powiadam wam, nie ma nic równie płaskiego jak on, kiedy nie kłamie. Jeśli kto w istocie zasługuje na pochwałę, komplement pana Apollina zawsze wypadnie dość licho. Ale w świecie bajeczności, oho! tam święci tryumfy. Zbiera pęk wszelakich cnót i rzuca je na głowę: Bierz, masz, upij się tym stekiem bredni i szalbierstwa!

APOLLO

Ależ...

PRAWDA

Nie ma ależ. Twoje szumne dedykacje, na przykład?

MERKURY

Och, daruj mu je, z łaski swojej. Nikt ich nie czyta.

PRAWDA

Tu i ówdzie zdarzy się to lub owo, na co mogę się zgodzić. Kiedy otwieram książkę i widzę nazwisko zacnej osoby na czele, cieszy mnie to; ale otwieram inną; również zwraca się do osoby nieporównanej, wyjątkowej; otwieram setną, tysiączną, wszystkie przypisano samym cudom cnoty i zasługi. Gdzież przebywają te wszystkie cuda? Gdzie się kryją? Czym się dzieje, że osoby naprawdę godne pochwały są tak rzadkie, a owe wspaniałe dedykacje tak częste? Cyfry powinny być równe, albo nie jesteś w mych oczach uczciwym bogiem. Toć więcej niż tysiąc spotkałam dedykacji, w których powiadasz: „Niech skromność Waszej Wysokości się uspokoi”. Zatem, musiałbym spotkać tysiąc skromnych Wysokości. Rzetelnie powiedz: podejmujesz się wskazać miejsce ich pobytu? Sam wyciągnij wniosek.

APOLLO

Powiedz, Merkury, czy ty przyznajesz słuszność wszystkiemu, co ona mówi?

MERKURY

Ja? Nie wydajesz mi się tak bardzo winny, jak ona mniema. Nie czuje, że jest kłamcą, kto kłamie nałogowo.

APOLLO

Pocieszające!

PRAWDA

Słowem, oblekasz w maskę wszystko: a najzabawniejsze, że ci, których przebierasz w ten sposób, biorą maskę za własne oblicze! Znam bardzo szpetną kobietę, którą nazywasz „uroczą Iris26”. Ta wariatka nic nie chce spuścić z tego przydomku. Nie pomaga lustro: widzi w nim tylko Iris. Na ten ton nastraja swoje minki: tymczasem „urocza Iris” to szympans, przed którym byś uciekł gdzie pieprz rośnie. Darowałabym ci to wszystko, gdyby pochlebstwa twoje nie sięgały do samych monarchów; to już wydaje mi się ohydne.

MERKURY

Bagatela! To rzecz wspólna całemu światu.

APOLLO

Jak to! Mówić prawdę książętom!

PRAWDA

Największy wśród śmiertelnych to władca, który ją kocha i jej szuka; niemal tuż obok stawiam poddanego, który śmie mu ją mówić; zaś najszczęśliwszy ze wszystkich ludów jest lud, w którym spotkali się ów książę i ów poddany.

APOLLO

Na honor, zdaje mi się, że masz słuszność.

PRAWDA

Zresztą, Apollinie, to wszystko nie znaczy, abym się ciebie obawiała. Wiesz, o którego księcia dzisiaj chodzi. Rób, co ci się podoba: Mądrość i ja napełnimy duszę jego taką miłością cnoty, że pochlebcy twoi będą musieli mówić o nim tak, jak mówiłabym ja sama. Żegnaj.

APOLLO

Trudno; poddaję się, bogini, i godzę się z tobą: wierzaj, gotów jestem poświęcić ci swoje bezsennne noce. Dostarcz tylko monarsze czynów, a ja biorę na siebie trud opiewania ich.

Scena VII
MERKURY, APOLLO. MERKURY

Apollinie, winszuję ci twoich chwalebnych postanowień. Co to znaczy ludzie z głową! Prędzej, później, przychodzą do opamiętania.

Scena VIII
KUPIDO, MERKURY, APOLLO. KUPIDO

Baczność, panowie! Oto Minerwa zbliża się z moim rywalem.

MERKURY

Więc cóż? Znajdzie się i dla nas miejsce; co do mnie, rad będę przy tym.

APOLLO

Nieźle byś uczynił, zwierzając mi, co masz zamiar powiedzieć. Mógłbym cd podsunąć jaki pomysł; ale tyś nie zwykł się radzić.

KUPIDO

Handlarzu poezji, ubliżasz mi.

APOLLO

Czemu?

KUPIDO

Wyobrażasz sobie, że masz tyle talentu co ja?

MERKURY
śmieje się

Hi, hi, hi, hi.

APOLLO

Umiem przekonać sam rozum!

KUPIDO

A ja kazać mu zmilczeć. Milcz-że i ty.

Scena IX
MINERWA, AMOR, KUPIDO, MERKURY, APOLLO. MINERWA

Wiesz, Kupidynie, jakim zleceniem obarczył mnie Jowisz. Może będziesz miał urazę, że zataiłam przed tobą to zebranie; ale uważałam, iż twoje ognie palą nazbyt żywo. Jak bądź się rzeczy mają, nie chcemy, aby książę miał duszę nieczułą. Jeden z was powinien zyskać prawa nad jego sercem; ale trzeba, aby rozsądek górował nad wszystkim innym, ciebie zaś obwiniają, iż zgoła go nie oszczędzasz.

KUPIDO

Hm, tak, zaprószam mu niekiedy głowę. Ma ze mną trudne momenty; ale to nie trwa długo.

APOLLO

Kiedy się kocha, trzebaż to czymś opłacić.

MERKURY

Zapewne, w teorii, bóg tkliwości góruje nad nim, ale, co się tyczy praktyki, wolę tego malca.

MINERWA

Panowie, chciejcie pozostać jedynie w roli widzów.

MERKURY

Już ani słówka.

APOLLO

Co do mnie, gdy trzeba milczyć, sługa uniżony. Ulatniam się.

MINERWA

Z przyjemnością.

Scena X
MINERWA, AMOR, KUPIDO, MERKURY. MINERWA

No, Kupidynie, gotowam cię wysłuchać mimo błędów, jakie ci zarzucają.

KUPIDO

Cóż to za jakieś moje błędy? Dokąd to zmierza? Mówią, to prawda, że jestem trochę ladaco; ale nikt nigdy nie powiedział, abym był dudek.

AMOR

A o kimż to mówią?

KUPIDO

Na twoim miejscu nie pytałbym...

MINERWA

Nie o to chodzi. Kończmy. Przybyłam tu jeno po to, aby was wysłuchać. Zaczynajmy.

do Amora

Ty jesteś starszy, Amorze, mów pierwszy.

AMOR
chrząka i spluwa

Roztropna Minerwo, ty, wobec której czuję się szczęśliwy, iż mogę bronić swych praw...

KUPIDO

Zabraniam machania kadzielnicą.

MINERWA

Opuść kadzidła.

AMOR

Sądziłbym, iż uchybię szacunkowi, jaki mam dla ciebie i że uczynię zniewagę jasności twego widzenia, przypuszczając iż możesz się wahać między nim a mną.

KUPIDO

Świetny trybunał raczy zauważyć, że on pochlebia.

MINERWA

Pozwól-że mu mówić.

KUPIDO

Ja się nie wtrącam, ja tylko punktuję jego introdukcje.

AMOR

Ha! Tego nadto. Twoje zuchwalstwo oburza mnie i wyprowadza z umiarkowania, jakie pragnąłem zachować. Któż ty jesteś, aby się spierać ze mną o cokolwiek? Ty, który za całą własność masz jeno wyuzdanie, godne dziedzictwo nieczystego pochodzenia! Bóstwo ohydne, którego kult jest zbrodnią; któremu jedynie zepsucie ludzi wzniosło ołtarze! Ty, któremu najświętsze obowiązki ledwie starczą za ofiarę! Ty, którego można uczcić jeno zbywając się cnoty! Złowrogi sprawco najhaniebniejszych występków, co swoim czcicielom, za jedyną nagrodę, zostawiasz hańbę, wyrzut i niedolę! Ty śmiesz przyrównywać

1 2 3 4
Idź do strony:

Darmowe książki «Zebranie amorów - Pierre de Marivaux (jak przeczytać książkę w internecie za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz