Darmowe ebooki » Komedia » Ciężkie czasy - Michał Bałucki (ogólnopolska biblioteka cyfrowa .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Ciężkie czasy - Michał Bałucki (ogólnopolska biblioteka cyfrowa .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Michał Bałucki



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:
okno. JULIUSZ
Po wyjściu wszystkich.

A! nareszcie! Spotrzega Aurorę i Idalię. Panie tutaj?

AURORA

Idalii się słabo zrobiło!

JULIUSZ

Bo też tu tak duszno! parno. Świeże powietrze orzeźwi panią. Służę.

Podaje ramię i wyprowadza obie głębią. SCENA CZWARTA
LECHICKI, po chwili BRONIA, potem JULIUSZ wreszcie KAROL. LECHICKI
Wchodzi z prawej.

Cóż ten Matlachowski naplótł mi jakieś niestworzone rzeczy, że w pokoju Broni jest jakaś dama uwięziona, że wzywała pomocy próbuje drzwi. A w istocie zamknięte!... Cóż to ma znaczyć? Hej, kto tam jest, proszę otworzyć!

BRONIA
wchodzi z lewej.

Ojciec! Boże! Pewno się już dowiedział.

LECHICKI
szarpiąc drzwi.

Cóż u licha! Bije pięścią. Proszę otworzyć!

BRONIA
rzucając mu się do kolan.

Ojcze! Błagam cię! Zlituj się!

LECHICKI

Bronia? A ty tu czego chcesz?

BRONIA
j. w.

Ojcze daruj! Ona niewinna, ona go kocha.

LECHICKI

Kto? Kogo... co ta plecie?... Podnosi ją. O kim ty mówisz?

BRONIA

No, o tej nieszczęsnej, która tam jest ukryta.

LECHICKI

Więc tam jest rzeczywiście jakaś dama ukryta? Widziałaś ją?

BRONIA

I mówiłam z nią. Wyznała mi całą prawdę.

LECHICKI

Jaką prawdę?

BRONIA

Że się z Julkiem kochają oddawna. Że jest jego narzeczoną — więcej niż narzeczoną.

JULIUSZ
Wraca środkiem i spostrzegłszy ojca, n. s.

Teraz ojciec znowu, a co za fatalność!

Chce się cofnąć. LECHICKI

Julek? Co to wszystko ma znaczyć? Co tam za kobieta? Bronia mi mówi.

JULIUSZ

Przedewszystkiem każ jej ojciec odejść. Oddal się Broniu proszę cię!

LECHICKI
do wahającej się Broni.

No idź, kiedy Julek sobie życzy.

BRONIA
składa błagalnie ręce.

Ach, ty jej nie przeklniesz ojcze, nie odepchniesz, prawda?

JULIUSZ
bierze ją za rękę.

Proszę cię, zostaw nas samych, ja już ojcu wszystko wyjaśnię.

BRONIA
całuje ojca w rękę.

Bądź pobłażliwym ojczulku! Do Juliusza, który ją do drzwi odprowadza. Odwagi bracie!

Wychodzi. LECHICKI

A teraz wytłumacz się co to wszystko znaczy? Czy to prawda, że tam jest osoba, którą kochasz?

JULIUSZ

E! cóż znowu.

LECHICKI

Bronia mi mówiła.

JULIUSZ

Plecie sama, nie wie co!

LECHICKI

Więc któż to jest?

JULIUSZ

No, taka sobie zwyczajna znajomość; któryż z młodych ludzi niema podobnych grzeszków na sumieniu.

W czasie tej rozmowy Bronia wprowadza Karola, pokazuje mu giestem ojca i Juliusza i odchodzi. LECHICKI
surowo.

Jakto? I taka awanturnica miała czelność wejść w nasz dom, profanować pokój twojej siostry, i ty pozwoliłeś na to?

JULIUSZ

Cóż miałem robić. Przyszła tu bez mojej wiedzy, Musiałem ją gdzieś ukryć, aby nie zobaczono...

LECHICKI

I czegóż chce od ciebie ta kobieta?

JULIUSZ

Rości sobie jakieś pretensye, żąda wynagrodzenia.

LECHICKI

Skoro żąda musi mieć do tego jakieś prawa. Należało zapłacić i wyprawić ją co prędzej.

JULIUSZ

Nie miałem pieniędzy.

LECHICKI

Jak to? A te co wziąłeś za las?

JULIUSZ

Wszak wiesz ojcze, że byłem we Lwowie.

LECHICKI

No, to co?

JULIUSZ

Podróż — pobyt przez parę tygodni.

LECHICKI

I dwa tysiące reńskich?

JULIUSZ

Musiałem przecież żyć na odpowiedniej stopie, przyjmować u siebie, bywać w klubie.

LECHICKI

I dwa tysiące reńskich? I ty chcesz się nazywać praktycznym człowiekiem? Sprzedać las, który był świętą relikwią babki, osłodą jej starości, aby w ciągu paru tygodni roztrwonić te pieniądze na hulanki i parady — to twoja praktyczność! Oddałem ci gospodarstwo, abyś je podniósł i stworzył nowe źródła dochodów, a ty co zrobiłeś? Nic, prócz wielkich projektów i długów. O nic z tego, mój paniczu, wolę ja stary system i od dziś sam znowu będę gospodarował.

JULIUSZ

Ojciec chciałbyś mnie tak kompromitować wobec ludzi?

LECHICKI

Wolę to, niż narażać nasz majątek na ruinę. Naucz się ty pierwej szanować grosza, a teraz przedewszystkiem wypraw mi z domu tę lafiryndę. Powiedz jej, że zapłacę, co żąda, tylko niech mi się wynosi co prędzej. Jeżeli nie zechce dobrowolnie, każę wypędzić, psami wyszczuję.

JULIUSZ

Ależ zastanów się ojcze — skandal — wstyd!

LECHICKI
chodzi wzburzony.

Niech będzie. Wstydź się, kiedyś zasłużył na to.

Wychodzi na prawo. KAROL
n. s.

Biedny Julek — trzeba go ratować.

Wychodzi na lewo II-gie drzwi. SCENA PIĄTA
JULIUSZ, BAJKOWSKI, po chwili PETRONELA, LEONIDAS, KWASKIEWICZ, potem GIĘTKOWSKI, AURORA, IDALIA. BAJKOWSKI
naprzód zagląda, potem wchodzi — cicho.

A cóż mówiłeś z nim?

JULIUSZ
roztargniony.

Mówiłem! mówiłem!

BAJKOWSKI

No i cóż powiedział?

PETRONELA
chodzi z mężem i synem i staje z drugiej strony Juliusza.

Panie Juliuszu, cóż książę?

BAJKOWSKI
do Petroneli i wchodzących Giętkowskich.

Przepraszam państwa, ale tu nie można teraz wchodzić.

Chce ich usunąć. PETRONELA
stawiając się.

Ciekawam dlaczego nie można. Jeżeli panu wolno...

GIĘTKOWSKI
który wszedł z żoną i córką.

My wszyscy mamy tutaj równe prawo.

JULIUSZ
zniecierpliwiony.

Ależ powiedziałem państwu już raz, że książę nie życzy sobie z nikim mówić i nikogo widzieć nie chce.

Wchodzi Lechicki drzwiami z prawej. GIĘTKOWSKI
wskazując na Juliusza i Lechickiego.

Jeżeli jednak panowie mogliście być dopuszczeni przed jego oblicze, to dlaczegóż my tylko mamy być wyłączeni? Do Lechickiego. No bo przecież pan się nie zaprzesz, że rozmawiałeś z księciem.

LECHICKI
Patrzy osłupiały na Giętkowskiego i wszystkich.

Z jakim księciem? Juliuszu, co to ma znaczyć!

KWASKIEWICZ

Mój kochany nie udawaj. My wiemy dobrze, że książę jest tutaj.

LECHICKI

Czyście powaryowali?

PETRONELA
do Leonidasa — z oburzeniem.

Jak udaje.

LEONIDAS

Swiętosek.

KWASKIEWICZ

Znamy się na tem. Chcecie dla siebie wyłącznie mieć księcia i dlatego nie dopuszczacie nas przed jego oblicze.

BAJKOWSKI

I nie pozwalacie nam wyrazić naszych najserdeczniejszych afektów.

Bije się po piersi. GIĘTKOWSKI

Ale my coute que coute musimy widzieć się z księciem.

LECHICKI
w pasyi.

Z jakim księciem? Gdzie? Co?

PETRONELA
z gniewem, wskazując pokój.

Tam! Tam!

LECHICKI

Czyście zmysły stracili, tam jest...

JULIUSZ
cicho.

Ojcze, na miłość boską, nie wyprowadzaj ich z błędu, bo mnie zgubisz! Będę skompromitowany.

KWASKIEWICZ
do Bajkowskiego.

Uważasz jak się zmawiają, coś kręcą.

BAJKOWSKI

Ale im się nie uda podnosi głos. My musimy widzieć księcia, żeby tam nie wiedzieć co.

LECHICKI
z politowaniem.

Ależ waryaty, miejcież trochę zastanowienia. Gdyby książę był w istocie, dlaczegóż bym go ukrywał? Jakiż miałbym powód?

KWASKIEWICZ

My już wiemy jaki!

PETRONELA

Bardzo dobrze wiemy.

BAJKOWSKI

Chce się wam wyłącznie dla siebie zagarnąć wszystkie korzyści z pobytu księcia.

LECHICKI
oburzony.

Korzyści? ja?

GIĘTKOWSKI

Tak pan, pan i pański synalek!

AURORA
z przekąsem.

A może i ktoś trzeci jeszcze.

PETRONELA

My się znamy na takich sztuczkach.

LECHICKI

Jakto? Więc posądzacie mnie, że dla osobistego interesu mógłbym dopuścić się takiej podłości, zadrwić sobie z was w tak niegodny sposób. Po chwili. Milczycie? A więc przypuszczacie, że byłbym zdolny do tego?

GIĘTKOWSKI

Jeżeli tam niema księcia, to dlaczegóż zamykacie drzwi? Dlaczego wzbraniacie nam wstępu?

KWASKIEWICZ
wytykając do Lechickiego palcem.

A!

LECHICKI
do Kwaskiewicza.

Więc i ty śmiesz przypuszczać?

KWASKIEWICZ
stula ramiona.

Nie ja jeden!

LECHICKI

Skoro tak, skoro mi nie wierzycie, zaraz się przekonacie. Julek otwórz drzwi...

JULIUSZ

Ale ojcze! Cicho. Zlituj się!

KWASKIEWICZ
do Giętkowskiego i Petroneli.

A co? Widzicie? nie chce!

GIĘTKOWSKI

Bardzo wierzę!

LECHICKI
do Juliusza groźnie.

Otwórz drzwi mówię.

JULIUSZ
cicho.

Ojcze pomyśl jaki wstyd.

LECHICKI

Wolę to, niż żeby mnie miano posądzać o szelmostwo. Gdzie jest klucz?

JULIUSZ

Ojcze!

LECHICKI

Daj mi klucz. Juliusz wyjmuje powoli klucz. — Lechicki wyrywa mu niecierpliwie i rzuca go na ziemię. Macie, idźcie, zobaczcie tego księcia!

JULIUSZ
W czasie gdy Bajkowski i Kwaskiewicz otwierają drzwi n. s.

Takie upokorzenie to okropność.

SCENA SZÓSTA
CIŻ i KAROL. WSZYSCY
ujrzawszy wchodzącego Karola.

Pan Karol? Karol?

Cofają się gromadnie. JULIUSZ
n. s.

Karol? Co to znaczy?

KAROL
z uśmiechem.

Tak! To ja panowie. Mieliście zupełną słuszność, utrzymując, że książę we własnej osobie raczył ukrywać się w tym domu.

KWASKIEWICZ
do Lechickiego tryumfująco.

A co, słyszysz?

KAROL

Pan Lechicki nie wie o niczem, bośmy to przed nim trzymali w sekrecie. Ja tylko i Julek byliśmy wtajemniczeni.

GIĘTKOWSKI

Więc książę jest tam?

Chce iść do pokoju. KAROL
zatrzymując go.

Już go niema. Przed chwilą opuścił ten dom.

BAJKOWSKI

To nieprawda!

KAROL

Nie wierzycie państwo. Możecie się sami przekonać, proszę

odstępuje od drzwi, do których się cisną wszyscy, prócz Lechickiego i Juliusza. LECHICKI

Panie Karolu? Co to wszystko znaczy!

JULIUSZ
z wyrzutem.

Coś ty zrobił.

KAROL
wesoło.

Nie obawiajcie się, już jej tam nie ma. Zaspokoiłem jej żądania i wyprowadziłem tylnemi drzwiami przez kredens do ogrodu.

JULIUSZ
ściska go za rękę.

O mój drogi, tego ci do śmierci nic zapomnę.

LECHICKI

Poczciwy z ciebie chłopiec. Przyjmij i od biednego ojca serdeczne dzięki, żeś mu oszczędził wstydu i upokorzenia.

KAROL
do wchodzących i skonfundowanych.

A co, przekonaliście się państwo!

KWASKIEWICZ

Jak pech, to pech.

KAROL

Pocieszcie się jednak panowie tem, że książę odjeżdżając polecił mi zapewnić panów z galanteryą i panie, o swojej wysokiej życzliwości i powiedzieć wam, że długo w pamięci zachowa tę krótką chwilę, spędzoną na naszej ziemi. Kazał z tego powodu wyrazić wam serdeczne podziękowanie za przyjęcie, jakie zgotowaliście dla niego.

BAJKOWSKI
wzruszony ociera łzy i mówi czule.

Więc wie o naszych zasługach?

KAROL

Wie i będzie umiał je ocenić.

KWASKIEWICZ
j. w.

Jak tu nie kochać takiego pana?

BAJKOWSKI
j. w.

Ale dlaczegóż odjechał? Dlaczego tak prędko?

KAROL
tajemniczo.

Względy polityczne.

Szepce do ucha Bajkowskiemu. BAJKOWSKI
Wysłuchawszy ze czcią robi ważną minę.

A!

KWASKIEWICZ
Z ciekawością do Bajkowskiego.

Co takiego? Gdy mu Bajkowski powiedział do ucha, robi także poważną minę. A!...

GIĘTKOWSKI
do Kwaskiewicza.

Co powiedział? Gdy mu Kwaskiewicz mówi do ucha. Domyślałem się tego.

Szepce żonie, ta Idalii,
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:

Darmowe książki «Ciężkie czasy - Michał Bałucki (ogólnopolska biblioteka cyfrowa .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz