Ciężkie czasy - Michał Bałucki (ogólnopolska biblioteka cyfrowa .TXT) 📖
W dworze pana Lechickiego spotykają się różni przedstawiciele i przedstawicielki szlachty. Odbywa się wiele rozmów, podczas których obnażane są w satyryczny sposób liczne szlacheckie wady, szczególnie związane z próżnością, chciwością, uleganiem zachciankom.
Bałucki wyśmiewa także ślepe zapatrzenie w postęp, matczyną nadopiekuńczość, młodzieńczą lekkomyślność i skąpstwo, a jego bohaterowie to nie tylko ucieleśnienia tych przywar, lecz także postaci komiczne.
Ciężkie czasy to komedia autorstwa Michała Bałuckiego, jednego z najsłynniejszych polskich autorów pozytywizmu polskiego. Bałucki znany jest przede wszystkim jako powieściopisarz i komediopisarz, był również publicystą. W twórczości prozatorskiej odwoływał się do tradycji powstańczych, a także propagował idee pozytywizmu, jako autor dramatów nawiązywał do Aleksandra Fredry. Do jego najsłynniejszych utworów należą Dom otwarty i Grube ryby.
- Autor: Michał Bałucki
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Ciężkie czasy - Michał Bałucki (ogólnopolska biblioteka cyfrowa .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Michał Bałucki
Dobrze, dam, ale później, teraz nie mogę, nie mam.
NATALKAObiecanki cacanki, nie ma głupich.
Klnę ci się na wszystko, że nie mam.
NATALKATo daj mi weksel.
JULIUSZPal cię licho, dam nadsłuchuje. Cicho, ktoś tutaj idzie. Wejdź tymczasem do tego pokoju wskazuje pierwszy pokój na lewo. Ukryj się tam. Za chwilę przyniosę ci weksel.
NATALKACóż ja się mam chować? Albom ja to kogo zabiła, albo okradła?
JULIUSZNatalko, bój się Boga, zgubisz mnie. Tu idzie o moją reputacyę. Zrobię wszystko, co zechcesz, tylko ukryj się.
NATALKAJakiś ty zabawny w tej chwili.
JULIUSZNatalko, zmiłuj się...
NATALKANo, idę już, idę... Ale pamiętaj, że ja mam obrońców.
JULIUSZDobrze, już dobrze. Popychając ją delikatnie do pokoju, zamyka prędko drzwi i chowa klucz. A tom wlazł w kabałę!... Niech licho porwie. Karol miał racyę.
Panie Juliuszu! Co to znaczy? Dlaczego nie chcecie pozwolić, żeby Leonidas wygłosił swój wiersz przed księciem?
LEONIDASTo jest nikcemna intryga!
JULIUSZAleż ja o niczem nie wiem. To zapewne Bajkowski...
PETRONELAŻeby stu Bajkowskich, to mój Leonidas będzie mówił!
LEONIDASJa musę sam, bo ten wirs potsebuje wymowy, ucucia.
PETRONELAJa pójdę do niego i zrobię mu awanturę.
JULIUSZA róbcie państwo, co wam się podoba, tylko mnie dajcie święty pokój.
Tu spocznij, ma chère...
Idalio, przyjdź do siebie do Kwaskiewicza. Ona biedaczka taka nerwowa, ten wypadek z ogniami ją przeraził.
Panowie!... banderye już widać na gościńcu!... Spieszmy na powitanie księcia!
Wy go tu przyjmiecie. Idalia wręczy mu bukiet, a ja idę wysadzić księcia z powozu...
KWASKIEWICZPrzepraszam, ale Bajkowski mnie ten zaszczyt powierzył.
GIĘTKOWSKIA mnie Juliusz. — On tu gospodarzem!
KWASKIEWICZNiech sobie będzie — ja nie ustąpię!
GIĘTKOWSKIAni ja!
KAROLAleż panowie — książę zapewne ma dwie ręce, to przecież wystarczy dla was obu.
GIĘTKOWSKIC’est vrai...
KWASKIEWICZA więc spieszmy!
A ty?
LEONIDASJa mamecko? Jak ten lord angielski królowej Elżbiecie, zucę mu mój oberrok pod nogi. Zobacy mama, jaki to salony efekt zrobi!
Spiesz mój synu!
ŻURYŁOGdybym nie wiedział kto to, przysiągłbym, że lokaje!
BRONIAJuż jedzie — prawda?
KAROLPodobno!
BRONIAChodźmy do okna. Stąd najlepiej zobaczymy.
IDALIAMaman — jak mi serce bije.
Aurora daje jej flakonik. Courage — ma chère!
ŻURYŁONo — cóż tam?
BRONIAPowóz zajechał już przed ganek!
Jakoś nikt nie wysiada!
BRONIASłużący oddaje Julkowi jakieś pismo!
KAROLTelegram!
BRONIACzyta głośno...
PETRONELACoś musi być niedobrego — bo wszyscy mają jakieś powarzone miny!
BRONIAI muzyce kazali przestać!
PETRONELACo to być może?
KAROLIdą tutaj wszyscy!
A bodaj to siarczyste pioruny!
PETRONELACo to jest?... co się stało?... Gdzie książę?
KWASKIEWICZA dyabli go wiedzą!
Więc przyjazd odłożony?
BAJKOWSKI„In secula seculorum”!
AURORAJakto?
GIĘTKOWSKITrafiło mu się kupić jakieś inne dobra w Styryi.
BAJKOWSKII nas w trąbę puścił! — O! te arystokraty!
IDALJAMaman — słabo mi!
AURORAIdaljo!... Alfredzie!
GIĘTKOWSKIMasz babo redutę!
KWASKIEWICZJa przeczuwałem, że się to nie uda, bo my już mamy takie psie szczęście.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Oj! coś naszym panom dyablo miny spadły na kwintę po tym wypadku z księciem. Siedzą przy stole jak struci — mało co jedzą. Nawet Bajkowski stracił apetyt. A nasz pan — Chryste Jezu — taki zły, że strach. Nic nie mówi, tylko wąsy kręci. I coby nie, tyle przypadków, przygotowań — a tu nic z tego, tylko wstyd, bo jak się to rozniesie po okolicy, to będzie z tego śmiechu nie mało. Oj! dyablo sobie ten książę zadrwił z naszych panów. A to wszystko przez pana Juliusza, bo gdyby nie on słychać pukanie w pierwsze drzwi na lewo. A tam co? któż się tam dobywa? Idzie do drzwi. Kto tam?
NATALKAProszę mnie puścić, bo ja nie myślę tu siedzieć Bóg wie dokąd!
MATLACHOWSKIJakaś kobieta!... Kto to być może.
JULIUSZTrzeba korzystać z czasu i zanim goście wstaną od stołu, wyprawić tę... spostrzega Matlachowskiego. Masz tobie!... gł. Czego Matlachowski się tu kręci? Tu nie ma żadnej roboty. Proszę iść sobie.
MATLACHOWSKIBo tam proszę pana, jakaś obca kobieta w pokoju naszej panienki słychać przewracanie stołka. O! jak się tłucze!
JULIUSZNiech Matlachowski nie wtrąca się do tego co do niego nie należy, i idzie sobie do wszystkich dyabłów!
MATLACHOWSKIO! coś mi się to podejrzanem wydaje. Muszę ja to powiedzieć starszej pani, bo to jakaś nieczysta sprawa!
Dlaczego wyprawiasz hałasy, skoro prosiłem, żebyś siedziała cicho.
NATALKACóż ty myślisz mnie tu głodem zamorzyć. — Skończmy już raz tę sprawę, bo mnie to nudzić zaczyna. Ja muszę iść, tam czekają na mnie.
JULIUSZWstają od stołu. Teraz niepodobna. Popycha ją lekko ku drzwiom. Goście tu idą, schowaj się... tędy w żaden sposób wyjść nie można!
NATALKAA tamtędy? Tam są jakieś drzwi z tamtej strony.
JULIUSZIdź do kredensu. Tam służba ciągle się kreci.
NATALKATo dopókiż ty mnie myślisz trzymać w tym areszcie?
JULIUSZMusisz zaczekać do zmroku, goście się tymczasem rozjadą, a wtedy łatwiej mi będzie przeprowadzić cię. Przyjdę sam po ciebie. — A teraz idź, bo nadchodzą.
NATALKAAleż ja głodna jak pies!
JULIUSZKażę ci przynieść co z obiadu — sam przyniosę — tylko idź już... idź popycha ją i zamyka. Ach, żeby się to już skończyło!
Julek — Julek — pst! słysys! Poleciał jak salony!... Do ojca, który chmurny, zły, kwaśny idzie za nim, paląc cygaro. Ucieka psed nami, bo mu wstyd, że się tak okrutecnie zblamował z tym księciem.
Ach, skończył się nareszcie ten obiad.
KWASKIEWICZObiad? Wzrusza ramionami. To obiad?!... To stypa pogrzebowa! Do Leonidasa. A dajże u sto dyabłów pokój z tymi papierosiskami! Dymi i dymi, jak z komina!
Ciekawym, co ojcu moze skodzić, ze ja kuzę!
KWASKIEWICZJak ja byłem w twoim wieku, tom jeszcze nie wiedział, co to papieros albo cygaro.
LEONIDASTo tez z ojca i teraz jesce nie tęgi kuzac.
KWASKIEWICZBędziesz ty cicho!... Ja ci dam odzywać się tak do ojca!
PETRONELAAleż dajżesz chłopcu pokój.
LEONIDASTatko dziś nie w humoze, to mu wsystko skodzi.
PETRONELAA z czegóż to mam mieć humor, trutniu jakiś. Namówiliście mnie z matką na te zbytki, zaciągnąłem nowe długi, a teraz co? Pieniądze się rozeszły, a tyś mi został na karku. A!... Rzuca cygaro rozgniewany, potem staje nad siedzącym Leonidasem. I co ja teraz biedny człowiek zrobię z tym nicponiem?
LEONIDASJuż niech ojca o to głowa nie boli! Niech no ja tylko wysumię, to sobie potem posukam jakiej posaznej panny i ozenię się, a wtedy psy moich zdolnościach zobacy ojciec, jakie ja sobie stanowisko wyrobię na świecie.
PETRONELASłyszysz? Jeszcze będziesz się szczycił takim synem.
E!
Idalio, zmiłuj się, panuj nad sobą — regarde — patrzą na nas.
Ach Maman, taki zawód! „Je perdu tout expoir”.
AURORAUspokój się! Pojedziemy na karnawał do Lwowa, albo do Wiednia, gdzie zechcesz! Rozerwiesz się, zapomnisz o tym niewdzięczniku!... Wierz mi, to nie był mąż dla ciebie. Pomyśl tylko jaka różnica wieku! On sam
Uwagi (0)