Darmowe ebooki » Esej » Życie na niby - Kazimierz Wyka (co czytać przed snem txt) 📖

Czytasz książkę online - «Życie na niby - Kazimierz Wyka (co czytać przed snem txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Kazimierz Wyka



1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 26
Idź do strony:
podobnym do Byrona. Korespondował z właścicielami hrabstwa tęczyńskiego Norwid i miał dla dóbr niewykonane zamówienia. Wspomina mile w listach Orzeszkowa. Do willi Pareńskich w Tęczynku zajeżdżał Wyspiański. Do niedalekiej Rudawy zaglądał Sienkiewicz. Lata wojny spędził i zmarł w tej samej Rudawie Karol Koniński, tak mało znany, a tak niezwykły charakter i umysł Polski międzywojennej.

Tam, gdzie ów stok Krzeszowic wysyła nad dolinę swoją falę ostatnią, gdzie widokiem swoim ogarnia i wschód, i południe krajobrazu, dnia 25 czerwca 1850 roku położono kamień węgielny pod budowę pałacu Potockich, przyszłego Haus Kressendorf. Pałac zaś pomyślano tak, by fasadą swoją patrzył na „o milę stąd, na wyniosłej górze stojące, opuszczone już ze wszystkim ruiny ogromnego Tęczyńskich zamku”. Dnia tego w dziejach przyszłego Haus Kressendorf zadzierzgnął się jeden z najbardziej wymownych pod względem socjalnym punktów jego historii. By go zinterpretować należycie, zapytać musimy, z czego ten kamień węgielny powstał i dlaczego powstał.

Z czego? Jesteśmy w hrabstwie tęczyńskim. Tak zwał się rozległy kompleks dóbr, którego początek w tych ruinach o milę odległych. Były one siedzibą jednego z najpotężniejszych rodów Polski piastowskiej i jagiellońskiej. Autentyczni hrabiowie cesarstwa rzymskiego niemieckiego narodu. Losy ich podobne są losom tych wielu rodów małopolskich, co położywszy podwaliny pod Polskę jagiellońską, wygasają za tej dynastii i z początkiem XVII stulecia. Jak Firleje, Herburty, Kmity, Ostrorogi, Koniecpolscy, Szydłowieccy, Wapowscy i ileż pomniejszych.

Mury zamku odbiją wiernie przemiany rodu i późniejsze przemiany Rzeczypospolitej szlacheckiej: z gotyckiego, obronnego zamczyska wspaniały pałac renesansowy — to przemiany rodu, jedna z nici ogólnego zaniku rycerstwa średniowiecznego. Później, czasu wojen szwedzkich, szczególnie wojny północnej, pogorzelisko i ruina, ruina po dziś dzień imponująca swoim rozmiarem — to przemiany Rzeczypospolitej całej. Dobra i tytuł hrabstwa tęczyńskiego poprzez Sieniawskich, Czartoryskich i Lubomirskich przejdą małżeństwem na Potockich linii prymasowskiej.

Zatem: świetność warstwy, staczając się z wyniosłości zamku tęczyńskiego, na chwilę, chwilę równą latom 1850–1914, przystaje na pagórze o wiele niższym, by zejść z niego już w niepowrotne i nieodwracalne. Dlatego był w tym symbol mimowolny, że Haus Kressendorf w hrabstwie tęczyńskim od swego kamienia węgielnego ruinom patrzył w twarz, chociaż ich nazwę dziedziczył.

Dlaczego jego mury powstają? Przypomnieć musimy trzech pierwszych posiedzicieli Krzeszowic z rodu Potockich. W ich następstwie odbija się doskonale proces kotwiczenia arystokracji w rzeczywistości galicyjskiej. Pierwszy z nich to zapisany trwale w naszej literaturze swym Rękopisem znalezionym w Saragossie Jan Potocki. Jeden z najciekawszych okazów późnego oświecenia, z jego mistycznymi i naukowymi skłonnościami, pierwszy archeolog polski i etnograf ogólnosłowiański, podróżnik i literat. Dzisiaj, kiedy dla zniweczonej przez Niemców Słowiańszczyzny zachodniej budzi się tyle zainteresowania, godzi się pamiętać, że Potocki był pierwszym, który zwiedzał, opisywał i przekopywał ziemie Słowian zachodnich.

W dziejach hrabstwa tęczyńskiego ten „błąkający się duch, niepozbawiony uroku i szlachetności”, jak go nazwie panegirysta Potockich Ludwik Dębicki, niczym się nie zapisał. Trzy następne pokolenia Potockich budują Haus Kressendorf w sposób równie znamienny dla rozwoju swojej klasy, co... architektury XIX wieku.

Syn Jana Potockiego, Artur, oficer napoleoński, jest pierwszym, który widzi swoją przyszłość w porządku ustalonym przez Kongres Wiedeński. Stajemy u początku procesu, który na długie dziesięciolecia prymatu i dobrobytu wysuwa arystokrację na czoło przemian socjalnych Galicji. Pierwsze zamysły Artura posiadają jeszcze zakrój napoleoński. Plany pałacu zostają zamówione u głośnych architektów Perciera i Fontaine’a, twórców stylu Cesarstwa, budowniczych Palais Royal, nowych części Louvre’u. Plany pełne cesarskiego rozmachu, niemożliwe do zrealizowania na krzeszowickim pagórku. Następne projekty pochodzą od nie mniej głośnego architekta niemieckiego, Fryderyka Schinkla, posiadają sens i proporcję, i również nie zostają wykonane. Mimo to w dziejach pałacu odegrają rolę w stulecie później. Artur Potocki przedwcześnie umiera — 1832 rok, projekty są o dziesięć lat wcześniejsze.

Nowe wstrząsy, nowe daty. 1831, 1846, 1848. Lecz my przydajmy daty inne: Szujski73 rodzi się w roku 1835, Stanisław Koźmian74 1836, Stanisław Tarnowski75 1837, Bobrzyński76 1849. Kiedy w roku 1850 Adam Potocki, syn Artura, kładzie ów kamień węgielny, mamy w tym akcie przykładową komórkę socjologiczną. To przyszłe pokolenie konserwatystów galicyjskich, autorowie „Teki Stańczyka”, osadza się ostatecznie w polityczno-socjalnej rzeczywistości Galicji.

Osadzamy się, budując dom. Z domu na wzgórzu w Krzeszowicach nie wyjdzie żaden już pisarz ani twórca nowych idei. Jan Potocki był tu przypadkiem. Adam Potocki, budowniczy pałacu, jest za to jednym z naczelnych budowniczych stronnictwa Stańczyków. On pierwszy podpisuje adres hołdowniczy do Franciszka Józefa, gdy urodził się następca tronu — Rudolf z Mayerlingu, adres przez współczesnych zwany ironicznie „pieluszkowym”. Jego pióra są słynne słowa z roku 1888: „przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy”. Za młodu był pupilem Krasińskiego, jemu Krasiński poświęcił Pokusę, z myślą o nim pisał Resurrecturis. Jakimi ścieżkami od takiej poezji wieszczej dochodziło się do adresu pieluszkowego, pytanie to zbyt skomplikowane, by w krótkich uwagach móc je rozjaśnić. Lecz pytanie, którego pominąć nie sposób.

Syn Adama, Andrzej, zamordowany przez Siczyńskiego za politykę faworyzującą Starorusinów, namiestnik Galicji w latach 1903–1908, przebudowuje i zmienia pałac dalej. Czyni to w coraz fatalniejszy sposób. Kiedy przejrzyste i zwarte projekty Schinkla czy trzeciego z projektodawców, Lanciego, porównać z osiągniętym po roku 1890, po siedemdziesięciu latach przebudów, prób i projektów, stanem, trudno o jawniejszy przykład upadku sztuki architektonicznej w drugiej połowie XIX stulecia. Niekształtny, nieproporcjonalny, z fatalnym układem czterech pseudowież nad częścią środkową, pałac krzeszowicki charakteru reprezentacyjnego, chociaż go zamierzono, w swojej bryle nie posiada.

W zaraniu pierwszej wojny światowej kończy się świetność hrabstwa tęczyńskiego. Jak każda przejrzałość formy już martwiejącej ta świetność jaśnieje niejednym blaskiem. Część rozległych lasów przemieniona w zwierzyniec. Sarny i ministrowie. Specjalna bażantarnia. My, urodzeni w tych latach, już tego nie pamiętamy. Pragniesz wiedzieć, jak wyglądało — patrz do klasyka tej warstwy i tych lat: polowanie na bażanty w Sprawie Dołęgi Weyssenhoffa. Tor do wyścigów konnych i odrębny tor do biegów z przeszkodami. Kryte trybuny. Wreszcie — w miasteczku, skąd nie odgałęziają się żadne magistrale, przystawały pociągi pospieszne, dążące do „Widnia”. Miasteczko namiestnika. Dzisiaj z tych wszystkich urządzeń i świetności tylko wspomnienie i zapomnienie.

Ale w miasteczku rzeczonym, już w latach opowiadanych, odgałęziały się tory, których nie wyczytasz w żadnym rozkładzie jazdy, a przecie tory, jakie na podobieństwo nowej tkanki narosły niepostrzeżenie na miejscu tkanki martwiejącej. Bocznica kolejowa do kopalni węgla „Krystyna” w Tęczynku. Kiedy w latach niepodległości kopalnia nie wytrzymała konkurencji węgla górnośląskiego, bocznica nie była martwa, obsługiwała bowiem łomy bazaltu w Niedźwiedziej Górze. Bocznica do ładowni łomów porfiru w Miękini. Od ładowni zaś do samych kamieniołomów kilka kilometrów kolejki linowej. Bocznica niewielka do wapiennika w Gwoźdźcu.

Już pierwsza z tych bocznic symbolicznie przekroiła zwierzyniec i lokomotywa wypłoszyła sarny. Lata dalsze, międzywojenne i ostatnie, nie powstrzymały tego rozrostu. Przybyła bocznica do browaru i fabryki marmolady w Tęczynku. Wreszcie chłopcy z Baudienstu potem swoim i niedożywieniem wykroili długą i trudną technicznie bocznicę do nowych kamieniołomów w Czatkowicach.

Na krótki czas ten tor włączał nową tkankę Krzeszowic w system niemieckiego niewolnictwa. Kamieniołomy zainwestował centralny koncern niemieckiego przemysłu chemicznego, IG Farben-Industrie. Swoim wapieniem dewońskim, który dzięki wyjątkowemu układowi geologicznemu w tym jedynym miejscu Europy wyziera na powierzchnię ziemi o krok od wapieni jurajskich, obsługiwały one wytwórnię gumy syntetycznej i jej pochodnych w Dworach pod Oświęcimiem. Dla armii niemieckiej szła guma syntetyczna, dla robotników... niełamiące się grzebyki, w które dobrze była zaopatrzona kantyna kamieniołomów. Dwory zaś obsługiwali niewolnicy oświęcimskiego obozu. Krąg wyzysku, zwany „socjalistycznym” porządkiem pracy w „nowej Europie” (germańskiej), rozpoczęty na półniewolnikach z Baudienstu, z dziwną konsekwencją zamykał się tutaj.

Krąg prysł. Lecz nowy obraz hrabstwa tęczyńskiego, który tak nieprzerwanie i konsekwentnie narósł, pozostaje. Sieć rozprzestrzeniająca się z niewielkiego dworca pokryła już całkowicie dawną komórkę socjalną Potockich. Jej ostatnie ogniwo ujrzymy, kiedy dzieje Haus Kressendorf doprowadzimy do dni, w których piszę.

Rozpoczynaliśmy cytatem z Niemcewicza. Początek nowego procesu dostrzegł on równie dokładnie, co naiwnie: „Blisko Tęczynka znajdują się od dwudziestu kilku lat odkryte węgielne kopalnie częścią do księżnej Imci Lubomirskiej, częścią należące do innych. Węgiel ten nie jest lśkniący, nie jest najlepszego gatunku, lecz przez zakaz od austriackiego rządu wywożenia drzewa z Puszczy Niepołomickiej, węgle z tej kopalni, a nierównie więcej z kopalni narodowych w Jaworznie, opatrują opałem Kraków, Wieliczkę i inne miejsca pobliższe. Byłem przy wybieraniu szyby jednej: węgle leżą tam warstwami, warstwa iłowatej ziemi i warstwa węgli. Dobywający je górnicy o kilkadziesiąt łokci głębokości, biorą po 1 floren na dzień; skromna zaiste zapłata za tę ciężką podziemną pracę. Przyzwyczajenie, potrzeba, czynią tę pracę znośną, a może i przyjemną”.

Prymityw pracy i płacy niewiele się zmienił, kiedy miejsce hrabstwa tęczyńskiego zajął

Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Haus Kressendorf

Drugi węzeł dziejów przypadnie bowiem w stulecie później od dnia kamienia węgielnego. Zapowiedzieliśmy, dlaczego on przede wszystkim wart jest uwagi: przecinają się tutaj nici, wywodzące się nie tylko z obrębu hrabstwa tęczyńskiego, ale z zakresu przemian, roszczących sobie pretensje do panowania nad całą Europą.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego pałac wegetował. Nie oznaczał żadnych przemian, żadnego sensu nowego. Był i tyle. Mieścił cenne archiwa, zwłaszcza masońskie, jakie właściciele, przyznać to trzeba, przekazali latem 1939 roku do archiwum Akademii Umiejętności. Uchroniło je to przed zniszczeniem, którego wnętrze zaznało we wrześniu 1939 roku.

Którejś niedzieli pod koniec kwietnia 1940 roku, trudno dzisiaj powiedzieć, przez kogo naprowadzony, zjechał gubernator Frank. Oglądał pałac, folwark, okolicę. Całość musiała mu przypaść do smaku, albowiem w niewiele tygodni rozpoczęły się gorączkowe prace nad przebudową i urządzeniem wnętrza. Równocześnie dobra hrabstwa tęczyńskiego, zresztą maleńkie poza rozległymi lasami, miały przejść na własność każdorazowego gubernatora generalnego. Do tej dotacji dynastycznej jednak nie doszło, podobno dlatego, że Trybunał Administracyjny w Lipsku samej nieobecności właścicieli nie uznał za dostateczny powód do przelania ich majątku na imię Franka. Całość przeszła pod władzę Liegenschaftu77 jako Staatsbetriebe78 Kressendorf. Lasy, folwark, tartak, zakłady ceramiczne.

Przejęcie dóbr miano uczcić w sposób bardzo germański i bardzo makabryczny. W okolicy znajduje się zbiorowy grób kilkudziesięciu dywersantów, rozstrzelanych we wrześniu 1939 przez cofające się władze Śląska Górnego. Kazano już przygotować trumny i zwłoki miano przenieść uroczyście — gdzie? — właśnie na dziedziniec ruin zamku tęczyńskiego. Tym aktem przeszłość hrabstwa z jego wyglądem dzisiejszym miała być spięta jedną klamrą. Pomysł nie został wykonany. Szkoda, tak był charakterystyczny.

Prace nad przebudową trwały wiosnę i lato 1940 roku, pod koniec pracowano dniem i nocą. Projekt przebudowy pochodził od architekta Herberta Pohla, urządzili i wykonali wnętrze architekci Koetgen i Horstmann. Kierowali się w swoim przedsięwzięciu dwoma wskazaniami: higiena i reprezentacja. Higienę rozwiązano w prosty sposób, wedle powszechnej na Ostraum recepty niemieckiej: ten kraj posiada za mało WC i łazienek, by mógł być kulturalny. My ich posiadamy znacznie więcej, więc w tej samej proporcji jesteśmy bardziej kulturalni. Wmieszczono przeto w budowę niezliczoną ilość WC i łazienek. Wszystko z kafelkami.

O reprezentacji panów Koetgen i Horstmann warto pomówić szerzej. Najlepiej ją poznamy, zaglądając do kartek inwentarzowych, naklejonych po blejtramach obrazów wiszących na ścianach Haus Kressendorf. Nie spodziewano się zapewne, że będą je kiedyś oglądać polskie oczy, nikt bowiem nie pokusił się wcale, ażeby je usunąć, jak wydrapywano na przykład z pochodzącej z Belwederu sypialni napis w drzewie, do kogo należała. Kartki głoszą: Muzeum Narodowe w Krakowie, Warszawie, Muzeum Miasta Warszawy, Gmachy Reprezentacyjne Rzeczypospolitej, Łazienki, Belweder, Gabinet Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kolekcja Pinińskiego i tak dalej. Nawet naklejek, świadczących, że cykl Canaletta Warszawa znajdował się czasu ubiegłej wojny w leningradzkim Ermitażu, nie zdjęto. Na meblach, dywanach, zegarach, porcelanie, gobelinach rzecz podobna.

Kradzież? Nic podobnego. U początku sprawy stoi jesienią 1939 roku dekret gubernatora, jedno z pierwszych jego zarządzeń, którego mocą wszelkie dzieła sztuki będące w posiadaniu prywatnym i muzealnym „zabezpiecza się na rzecz ogółu”. Dekret umyślnie sformułowany tak ogólnikowo, by dawał podstawę prawną dla wszelkiego rabunku. Dla pani gubernatorowej dystryktowej, która podobający się jej świecznik muzealny „zabezpiecza” we własnym mieszkaniu, dla pana architekta, który meble muzealne „zabezpiecza” znów u siebie, i tak w nieskończonej ilości wydań. Panowie Koetgen i Horstmann z „własnych” składów „dostarczali” urządzenia gubernatorowi. Meble i przystroje „zakupywali” zaś u państwa, które je prawnie zabezpieczyło; „zakupiwszy” — „odprzedawali”.

Nawet krąg Dwory-Czatkowice nie zamyka się piękniej od tej ulegalizowanej i sypiącej piękne dochody grabieży. Kiedy bowiem nie starczyło z muzeów i pałaców polskich, urządzenie przyjeżdżało z Francji; zważmy synchronizm dziejowy — jesteśmy w okresie kapitulacji Francji. Był to zatem typowo hitlerowski nowy ład z rabunku.

Przejdźmy chociażby kilka sal. Z kredensu, urządzonego z wszelkimi szykanami, wkraczamy do kremowej sali jadalnej. Wspaniałe wazy, olbrzymi dywan perski. Czarną kawę pijemy już w ogrodzie zimowym, przylegającym do sali, wśród palm i egzotycznej roślinności, w wysokiej ośmiobocznej rotundzie z kopią Thorvaldsenowskiego Merkurego pośrodku. Jedyna to pozostałość dawnego pałacu Potockich. Muzykujemy, kwartet, mała orkiestra smyczkowa, obok w zielonej sali muzycznej. Odpoczywamy w dalszych gabinetach, ciesząc oczy pięknym meblem empirowym, zegarem stanisławowskim. Ci parweniusze „narodowego socjalizmu”, dla których usłano to gniazdko, umieli podpatrzeć smak wielkopański, potrafiliby się nim cieszyć, niestety — o parę pokoleń za późno i w sytuacji tak przedziwnej, że nie sposób pojąć ich pewności siebie.

Najpierw pewna przypuszczalna cyfra. Przebudowa w latach 1940 i 1941, kiedy siła kupna złotego niewiele się różniła od przedwojennej, kosztowała prawdopodobnie 6–8 milionów złotych. Nawet odliczając zarobki przy transakcjach, o jakich była mowa, nawet pomijając, że robotnikom i rękodzielnikom płacono, ile zaśpiewali, suma ogromna. Toczy się najstraszliwsza

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 26
Idź do strony:

Darmowe książki «Życie na niby - Kazimierz Wyka (co czytać przed snem txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz