Anafielas - Józef Ignacy Kraszewski (wirtualna biblioteka cyfrowa TXT) 📖
Krótki opis książki:
Anafielas to epos autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego, opowiadający o dziejach Litwy z czasów panowania wielkiego księcia litewskiego Witolda Kiejstutowicza.
Książę Witold jest jej głównym bohaterem, pojawia się również książę Jagiełło, który później doprowadził do powstania unii Litwy i Korony. Anafielas to jedno z dzieł, dzięki którym Kraszewski jest bardzo ceniony przez Litwinów — w swoich utworach ocalił pogańską i wczesnochrześcijąńską historię Litwy. Epos był wydawany w latach 1843–46.
Kraszewski był jednym z najważniejszych — i najpłodniejszych — pisarzy XIX wieku. Wciągu 57 lat swojej działalności napisał 232 powieści, głównie o tematyce historycznej, społecznej i obyczajowej. Zasłynął przede wszystkim jako autor Starej baśni.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Józef Ignacy Kraszewski
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Anafielas - Józef Ignacy Kraszewski (wirtualna biblioteka cyfrowa TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski
srogi mści się na téj wierze
Upokorzenia swojego, niewoli
I hańby, która dotąd jeszcze boli —
XXXIV
Wieczór był; w zamku ognie zajaśniały,
A wkoło ognisk lud rozłożył mnogi,
Menes1230 pół twarzy wychylił zza chmury,
I szedł, powoli wznosząc się do góry.
Wiatr od zachodu szumiał w chmurach dziki,
Niosąc daleko wojsk zebranych krzyki,
Bijąc się piersią o mury zamkowe.
Leciał, znów wracał, upadał i wznosił,
I świszczał głosy duchów nieziemskiemi.
A kiedy ucichł, w puszczy niedalekiéj
Ozwał się strasznéj wróżby krzyk peledy1231,
Bąk w trzęsawiskach jak strażnik zawołał,
Czajka ze gniazda od dzieci spłoszona
Krzyknęła biedna macierzyńskim strachem,
I stada kruków, i wron z drzew wierzchołków
Krakały, tuląc pod skrzydłami głowy.
Niebo pochmurne było, i na ziemi
Smutno pod nocy skrzydłami czarnemi,
Pod wichru Pana rozdąsaném skrzydłem.
Menes1232 krokami stąpał powolnemi,
Jakby się na wschód chciał jeszcze powrócić,
I wpół odbytą pielgrzymką porzucić.
A w zamku gwarnie, szumnie i wesoło;
Choć wicher świszcze, choć Peledy huczą,
Wszędzie trzaskają ogniska łuczywa,
A każde liczna otacza drużyna,
Róg z miodem z ręku do ręku przechodzi,
I piosnka z ust się na usta przenosi.
Dawne swe dzieje sobie powiadają,
Smolą oszczepy, łuki wyginają.
Palą się ognie w świetlicach zamkowych,
W wielkim podwórcu, przed wroty wielkiemi,
I za wałami w Żmudzinów obozie,
Mięszają1233 blaski ognisk i odgłosy
Pieśni i gwarów, wykrzyków i zwady,
A wicher szumi, a krucy krakają1234,
A chmury czarną pędzą na wschód zgrają.
Mindows wychylił obnażoną głowę,
Nadstawia uszu na wrzawy bojowe;
One mu milsze niżli głos słowika,
I wicher miło w jego uszach szumi,
I chmury czarne jak przyjaciół wita.
Kruków zaprasza na niemieckie trupy,
Wiatry na zgliszcza niemieckiéj stolicy,
Puhaczów1235 prosi, by w uszy krzyczały,
I z serc odwagę do reszty wygnały.
On słucha, ludu głosami się poi,
A czasem piosnkę, co mu lata młode,
Co jaką wspomni zwycięztwa1236 przygodę,
Kiedy do uszu doleci, uchwyci
I sam zanóci1237 — Aż wicher zawyje,
I głos mu szumem potężnym pokryje.
Wtém gdy wiatr upadł, pogasły ogniska,
Tentent1238 się rozległ — Razi jego uszy,
I mimowolnie odbija się w duszy.
Sam nie wié, czemu tentent go przejmuje,
Czegoś się lęka, spodziewa i czeka,
Wesołe czoło bez przyczyny chmurzy.
We wrotach głosów kilka się ozwało,
W podwórcu kilka kopyt zatętniało,
I któś już kroczy do świetlicy proga.
— Kto tam? — zakrzyczał Kunigas; sam bieży,
Staje i patrzy.
A w czarnéj odzieży,
Z długiemi włosy, młodą jeszcze twarzą.
Na któréj złoty mech się wysypywał,
Wchodzi człek jakiś i przed nim poklęka;
Pochylił głowę, kędziory jasnemi
Po prochu powlókł i pomiótł po ziemi.
Potém niebieskie wzniósł na Kniazia oczy,
I słowa, milcząc, czekał niespokojny.
— Ktoś ty? Kunigas groźno go zapyta.
Posłaniec zgody, czy posłaniec wojny?
Z sukni Rusina znać! Po co przybyłeś? —
— Czyliżeś nawet nie poznał mnie, panie!
Chłopię mu głosem rozpłakanym rzecze;
Czyliś tak bardzo zapomniał o synu,
Że ci twarz jego nawet nie przypomni? —
Wykrzyknął Mindows — Wojsiełk!! tyś to? synu! —
Ręce mu obie na szyję zarzucił,
I błogosławiąc w czoło go całował.
— Zkąd1239 idziesz? kędy1240 lat przebyłeś tyle?
Mów, u ogniska grzéj się domowego! —
Krzyknął na sługi — Wtém Marti przypada,
Z twarzą spłakaną, bez głosu i blada,
I pocznie syna sciskać, błogosławić,
Tysiącem pytań narzucać na niego,
Tysiącem pieszczot macierzyństwa swego,
Długie tęsknoty nagradzając sobie.
— Wojsiełku! rzecze, myśmy cię umarłym
Mieli, i nieraz płakali po tobie.
Rzadka wieść do nas dobiega od Rusi,
I tych nie stało; myśmy w sercu naszém
Pogrzebli ciebie, opłakali stratę.
O! Bóg to wielki, co cię nam powrócił.
Tyś nasz! tyś z nami, abyś nas nie rzucił! —
— Matko! mój ojcze! smutno Wojsiełk powie,
Jam nie swój, nie wasz, świat nie dla mnie waszy;
Mnich jestem biédny, bez rodu, imienia,
Modlitwom, Bożéj służbie poświęcony.
Przyszedłem jeszcze raz w życiu zobaczyć
Was, potém znowu powrócę do braci,
Do méj izdebki, do mego kościoła,
Z których mnie nic już na świat nie wywoła,
Bom się przysięgą zobowiązał życie
Na Bożéj służbie spędzić, w monastérze. —
— Tyś chrześcijanin?! krzyknął Mindows w gniewie.
Rusin mi syna przerobił na wroga,
Ale ty swego musisz rzucić Boga,
Wrócić do dawnych, jak ja powróciłem. —
— Wojsiełku! matka ze łzami przerywa,
Zostań przy wierze, nie porzucaj wiary;
Dość i za nasze przestępstwa już kary,
Niech nad twą głową nie wisi miecz Boży. —
— Milczeć, kobiéto! rzecze Mindows srogo;
Ty zrzuć te suknie, weź szłyk, i do boku
Oręż przypasuj — idź za mną na wojnę.
Cała się Litwa zbieżała do boju.
Syn Kunigasa pójdzie ze swym ludem. —
A Wojsiełk na to — Jam świętą przysięgą
Życie pokoju wziął na wieki ciche.
Nie mnie z orężem iść na wrogów Litwy,
Modlić się tylko za was i świat cały.
Boga mojego nie rzucę, bo w sercu
Wszczepiona wiara wrosła już głęboko —
A kto ją poznał, kto światło niebieskie
Ujrzał, ten więcéj w ciemności nie wróci —
Kto wziął tę suknię — w grobie jéj nie zrzuci.
Jam ciebie, ojcze, szedł za wiarę błagać;
Ty ją poznałeś, i tyś ją porzucił.
Ku złym się duchóm z modlitwą obrócił,
A z sobą ciągniesz lud swój na przepaście.
Błagam cię, ojcze, nie gub duszy swojéj,
Błagam cię, powróć do Chrystusa Boga! —
— I po toś przyszedł, byś ojcu twojemu
Rady przynosił, rzekł Mindows — starszemu?
Po toś w domowe zajrzał znów grodzisko,
Byś pamięć dawnéj wojny i sromoty,
Złą wróżbę z sobą przyniósł nieszczęśliwy?
Ale ty ojca nie znasz jeszcze swego —
Z niego masz życie — śmierć możesz mieć z niego.
— Śmierć! wtórzył Wojsiełk; Bóg mój dał mi siłę
Śmierci urągać —
— I urągać ojcu? —
Wołał Kunigas, popchnąwszy go nogą.
A matka w swoje chwytając objęcia,
Oczy na męża biadając zwracała.
— I ty, i syn twój, niepoczciwe plemię,
Nie krew litewska, nie moja w nim płynie —
Wołał im Mindows. Jam rzucił swe Bogi,
Abym dał usnąć Zakonu potędze,
Abym dał w siły porosnąć ludowi —
Lecz w sercu miałem i mam ich jedynie;
Was szał opętał, niemiecka zaraza;
Ciebie Rusini przeuczyli w swego. —
Biada wam, biada obojgu, z twą matką! —
I ku drzwiom podszedł, ode drzwi powrócił,
Smerdóm1241 swym kilka słów po drodze rzucił,
Milczał, a z gniewu trząsł się jeszcze cały. —
Wojsiełk wstał, ojcu pod nogi się wlecze.
Całuje, łzami gorącemi zléwa —
— Posłuchaj syna, o ojcze mój drogi!
O panie! daj się prośbami ubłagać.
Bóg chrześcijan1242 Bogiem prawdy i światłości;
Już wiarą Jego objęły świat cały,
Aż na granicach Litwy się opiéra,
O twoje piersi, ojcze, się rozbija —
Daj ją swojemu ludowi, a wieki
Imię twe będą błogosławić długie. —
— Zdrajco! chcesz, bym się dał w ręce Zakonu,
Lub w pęta ruskie! Wysłał cię kto pewnie,
Abyś Mindowsa rozbroił słowami,
Bo drżą sąsiedzi i miecza się boją.
Kajdany tobie, zdrajco, i śmierć tobie! —
— Tegożem tutaj idąc się spodziéwał.
Rzekł Wojsiełk klęcząc, gdym ojcowski zamek
Witał wejrzeniem, witał serca biciem,
By mnie tu więzy, sroga śmierć czekała
Za to, żem przyszedł z słowami pokoju.
Uderzyć czołem tobie ojcze, matko!
Wróg mnie nie wysłał, sam szedłem do ciebie,
I nie ze zgodą, ojcze, dla Zakonu. —
Walcz z niemi, jako ze złemi sąsiady —
Lecz na cóż przeciw Bogu się podnosisz? —
— Chrześcijanin1243 na nich, rzekł Mindows, nie pójdę —
Z krzyżem na piersi na ich krzyż uderzyć —
Litwini Bogów swoich wielkim głosem
Wołają, dawnych ofiar i ołtarzy;
A ty, posłańcze wroga bezrozumny,
Radzisz mi wojnę razem i przymierze —
Dopóki Mindows z Zakonem się bratał,
Lud się go zaparł — Lud wraca do niego,
Bo Mindows do swych dawnych Bogów wrócił. —
— Ojcze! więc wszystko na ziemi utracić,
Śmierć ponieść raczéj, niżli zgubić duszę —
Nad niebo chrześcijan1244 przenosisz zwycięztwo1245,
I szczęścia chwilę nad raj, wieczność całą! —
— Raj wasz niemiecki, — nie chcę tego raju!
Gdzie bym z Niemcami, Rusią i Lachami
Siedział, nie mogąc podnieść na nich ręki —
Mnie ojców moich czeka Ziemia Wschodnia! —
Marti płakała, tuląc twarz swą w dłoni,
Wojsiełk opuścił głowę, i znów nogi
Ojcu całował, pełzając po ziemi.
— Precz, zdrajco! słowy ani łzy twojemi
Nie wzruszysz mnie już — dość hańby i sromu,
Czas podnieść głowę i więzy pokruszyć. —
O! dobrze Litwie, dobrze Litwie było,
Póki jéj Zakon nie wpił się do boku,
Jak wilk do brzucha koniowi się wpija,
Dopóki sama, swobodna od morza
Do morza dwóma1246 ramiony1247 sięgała —
A gdzie stąpiła, ludy podbijała —
Przyszli, przynieśli wojny i niewolę!