Darmowe ebooki » Epos » Anafielas - Józef Ignacy Kraszewski (wirtualna biblioteka cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Anafielas - Józef Ignacy Kraszewski (wirtualna biblioteka cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 92
Idź do strony:
XXXI XXXII XXXIII XXXV> XXXVI XXXVII XXXVIII XXXIX XL XLI XLII XLIII XLIV XLV XLVI XLVII XLVIII XLIX Rauda Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjna
Anafielas
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Anafielas1 Pieśń z podań Litwy
Pieśń piérwsza2. Witolorauda3
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Wstęp I
Prostemi słowy do prostych serc ludu 
Idę z piosenką, kołatam do duszy, 
I słucham, pragnąc największego cudu, 
Czy piosnka serca zdrętwiałe poruszy? 
Czy Bogów dawnych i ojców wspomnienie 
Łzę choć wyżebrze, wymodli westchnienie? 
  II
Prostemi słowy4 śpiewam pieśni stare. 
Na twojéj, Litwo, wzrosły one ziemi, 
Sławiły męztwo5, wstyd, cnotę i wiarę, 
I ojców waszych kołysano niemi. 
Pieśni to z mlékiem macierzyńskiém6 ssane, 
Krwią bojów, łzami nieszczęścia skąpane. 
  III
Pieśni to, które burtynicy starzy 
Na ojców waszych nócili7 pogrzebie, 
U Bogóm8 waszym święconych ołtarzy; 
Pieśni-sokoły, co po waszém niebie, 
Dopóki słońce świeciło pogodne, 
Latały silne, wesołe, swobodne. 
  IV
Lecz wieki przeszły — świątynie zrzucone, 
Zapadłe groby pług synowski orze, 
I zamki klękły9 siwizną omszone, 
I wilcy10 wyją na xiążęcym11 dworze, 
A wały grodów, blizny ran zgojone, 
Dźwigają sosny i dęby zielone. 
  V
Słuchajcie pieśni! Pieśń ta z grobu wstała 
Przeszłości waszéj dzieje wam wyśpiéwa12; 
Na świecie wschodnim pradziadów widziała, 
I ich się głosem do synów odzywa; 
Pieśń to urodzin, wesela i bitwy, 
Staréj kolebki, starych mogił Litwy. 
 
Witolorauda
U brzegu Niemna jest gaj poświęcony, 
Stary, jak Litwa, jak Litwinów Bogi13. 
Niemen ramiony14 objął go sinemi, 
Zielone łąki padły mu pod nogi. 
Wzgórzem się ciągnie i ku niebu wspina. 
A na wierzchołku, wpośród lip zielonych, 
W gęstwinie krzewiem splecioném podszytéj, 
Gdzie tylko ptacy15 swobodni mieszkają, 
A człowiek rzadko dociśnie się kiedy, 
Jest ołtarz z darna16 i dzikich kamieni. 
Wiejski to ołtarz, i wiejskie ofiary 
Palą się na nim: bo wiele ołtarzy, 
Wiele po Litwie świątyń pięknéj Mildy17. 
Tu tylko wieśniak wśród nocy, po cichu, 
Przyjdzie ukradkiem z ubogą ofiarą, 
Koźlęciem młodém, lub gołębiąt parą. 
I sam je spali na Bóstwa ołtarzu; 
A jeśli dym z nich na Dungus18 nie wzleci, 
Jeśli modlitwy Milda nie usłyszy, 
To lip Ragany19 potém jéj doniosą, 
Lub Kaunis20 karzeł poszepnie do ucha. 
A Milda ładną nie gardzi ofiarą, 
Nikogo zemstą i gniewem nie ściga, 
Szczęściem nagradza, zapomnieniem karze. 
Raz w rok tu z Kowna mnogi lud się tłoczy, 
Kiedy Karwilis21 ze snu zbudzi drzewa, 
Kiedy się kwiaty w nowe suknie stroją, 
Łąki w majowe ubierają szaty. 
Gdy cała Litwa święto Mildy święci, 
I tu naówczas cisną się pobożni. 
Lecz prędko potém zarosną drożyny, 
I znowu przez rok głucho u ołtarza. 
 
Czemuż ten człowiek wpośród nocy ciemnéj, 
Co dzień tą górą ponad Niemna brzegiem, 
Czy Menes22 świeci, czy noc zajdzie czarna, 
Zawsze posłuszny cierpienióm23, nadziei, 
Do Mildy gaju sam jeden przychodzi? — 
Pewnie go piękna zpod24 Kowna dziewczyna 
Tu na miłośne25 zwabiła spotkanie? 
Pewnie to miłość noce w dni przemienia 
I głuchą puszczę ożywia dla niego? 
A może zemsta jeszcze krwią niezlana? 
Może wspomnienia, których tutaj szuka? 
Może pobożność? Lecz tylu ma Bogów, 
Czemuż ten ołtarz samotny polubił? 
Nad brzegiem morza, świątynia Praurymy26, 
Na Swintorozie płonie Znicz odwieczny, 
Gdzieś u Dubissy27 jest drugie Romnowe28, 
W Kiernowie29 świecą stare Bogów twarze, 
Jest dąb z jemiołą w Zantir u Perkuna, 
W Rikajoth ołtarz kapłana kapłanów — 
Czemuż tam modlić, czemuż do nich prosić, 
Czemuż się kłaniać nie pójdzie tam lepiéj? 
Czemuż ten prosty ołtarz wiejskiéj Mildy 
Milszy mu nawet od świątyń kowieńskich, 
Gdzie drogi bursztyn wonnémi wstęgami 
Płynie z różami usłanych ołtarzów? 
 
Kto jest ten człowiek? nie poznasz po sukni30. 
Prosty go ubior31 wieśniaka okrywa: 
Na nogach wiżos32 z kory wyplecione, 
Łuk ze strzałami przypięty na plecach, 
A głowę paszcza niedźwiedzia osłania, 
Rudemi włosy33 jeżąc się na skroni. 
Szłyk34 jego, odzież, obówie35 Litwina, 
Jak gdyby z numy36 wychodził na łowy, 
Lub wieść o wojnie niósł od kunigasów37 
Do chat wieśniaczych rozpierzchłych śród lasów. 
Tylko mu laski poselskiéj brak w dłoni, 
Tylko pośpiechu brak krokóm38, i czoło 
Chmurą się myśli sępi i osłania. 
 
Znana mu widać dobrze okolica, 
Zatoka Niemna i każda drożyna, 
Każdy krzak róży rosnący nad wodą, 
I każda ścieżka wijąca się w górę. 
 
Idzie — nie patrzy — same idą nogi, 
A myśl daleko gdzieś od niego lata; 
Błądzi tam, kędy białe Murgów39 cienie 
Z ojcami w złotych rogach alus40 piją 
I na skrzydlatych rumakach latają; 
Ale zaledwie w lipowy gaj wchodzi, 
Gdzie pod leszczyną słowiki śpiewają 
I białe róże słodką woń
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 92
Idź do strony:

Darmowe książki «Anafielas - Józef Ignacy Kraszewski (wirtualna biblioteka cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz