Darmowe ebooki » Dramat poetycki » Wesele - Stanisław Wyspiański (czytać książki online za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wesele - Stanisław Wyspiański (czytać książki online za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 24
Idź do strony:
z drogi, tyle328 błoto; 
lepiej gada się przy wenie329. 
  WERNYHORA
Kiej330 się nie rozchodzi o to; 
że to chwila osobliwa, 
możemy na osobności 
porozmawiać. 
  GOSPODARZ
Słucham Mości; 
a to chwila osobliwa. 
Wolnoć331 spytać o nazwisko... — ? 
  WERNYHORA
Nie poznałeś — ? 
  GOSPODARZ
Ktoś mi znany, 
ktoś serdeczny, ktoś kochany, 
ktoś, co groźny — dawny, stary, 
jak wiek cały... 
  WERNYHORA
Dawnej wiary. 
  GOSPODARZ
Ktoś mi znany, niespodziany... 
  WERNYHORA
Przypominasz krwawe łuny332 
i jęk dzwonów, i pioruny, 
i rzeź krwawą, krwawe rzeki? 
  GOSPODARZ
A sen, sen jakiś daleki, 
jeszcze w uszach mam te dzwony — 
mieszają weselne grajki: 
jakieś stare dumy, bajki. 
  WERNYHORA
Jeszcze w uszach mam te dzwony 
ponad ich weselne grajki: 
jęk posępny, jęk męczony, 
tyle krwi rzezanych ciał; 
ja tam był, przy trupach stał; 
jeszcze w uszach mam te dzwony. 
Patrzyłem się na lud święty, 
jako upadał przeklęty, 
przekleństwami potępiony: 
kiedy ojce klną na synów, 
kiedy syny przeklną ojce, 
takie jęczące ogrojce 
łez krwawiących, łez serdecznych 
słyszałem w tych głosach wiecznych: 
w głosach dzwonów jęk szalony — 
jeszcze w uszach mam te dzwony. 
  GOSPODARZ
Dawne czasy — dawne wieki, 
a sen, sen jakiś daleki, 
jęki przygłuszają grajki; 
jakieś stare dumy, bajki. 
  WERNYHORA
Ja stałem w pożarnej łunie 
na siwym, na siwym rumaku, 
czekając Bożego znaku. 
Za mną piorun po piorunie 
bije z chmur, przez niebo łyska. 
  GOSPODARZ
Rzecz daleka — taka bliska, 
ktoś mi znany, niespodziany; 
ktoś, o którym jeszcze wczora 
tylko we śnie, tylko w marze: 
Pan-Dziad z lirą333... 
  WERNYHORA
Wernyhora. 
  GOSPODARZ
Pan-Dziad z lirą — Wernyhora! 
Wy mnie znany — spodziewany, 
Wy, o którym jeszcze wczora 
tylko we śnie, tylko w marze: 
jak owi dawni mocarze, 
Wy na koniu, siwym koniu, 
poprzed dom mój, z wieścią. 
  WERNYHORA
Słowem! 
  GOSPODARZ
Wy ze Słowem — Wy ze Słowem! 
  WERNYHORA
Ja z Rozkazem. 
  GOSPODARZ
Rozkaz-Słowo! 
Dawno serce już gotowo334 
tem wezwaniem piorunowem. 
  WERNYHORA
Słowo-Rozkaz, Rozkaz-Słowo; 
dla serca serce gotowo. 
Słuchaj, panie Włodzimierzu: 
oto chwila osobliwa, 
pomówimy o Przymierzu. 
  GOSPODARZ
To jak ze snu prawda żywa, 
chwila dziwnie osobliwa. 
Jakiż rozkaz? 
  WERNYHORA
Trzy zlecenia. 
  GOSPODARZ
Chwila dziwnie osobliwa: 
żem niejako jest wezwany. 
  WERNYHORA
Roześlesz wici przed świtem335, 
powołasz gromadzkie stany. 
  GOSPODARZ
To jak ze snu prawda żywa; 
prawie że są wszyscy społem 
u mnie przez to weselisko. 
  WERNYHORA
Ma być jawne, co jest krytem; 
co dalekie było — blisko. 
Dziś u Waści weselisko; 
prawie że są wszyscy społem; 
roześlesz wici przed świtem; 
niech jadą we cztery strony. 
  GOSPODARZ
Porozsełam336 konno gońce, 
roześlę wici przed świtem; 
zaraz się poradzę żony — 
ona swoim chłopskim sprytem. 
  WERNYHORA
Niech jadą we cztery strony! 
Bądź gotów, nim wstanie słońce. 
Skoro porozsełasz gońce, 
zgromadzisz lud przed kościołem, 
jak są zdrowi, prości, mali; 
ażeby godność poznali, 
Bogiem powitasz ich kołem, 
a wtedy przykaż im ciszą337, 
niech żaden brzeszczot338 nie szczęknie, 
a skoro rzesza uklęknie, 
niech wszyscy natężą słuch: 
czy tętentu nie posłyszą 
od Krakowskiego gościńca — ? 
  GOSPODARZ
Wytężam, wytężam słuch. 
  WERNYHORA
Ja wiem, żeś jest Asan zuch 
Od Krakowskiego gościńca 
czy tętentu nie posłyszą, 
czy już jadę z Archaniołem — ? 
  GOSPODARZ
Wytężam, wytężam słuch — 
choćby i największy zuch, 
jak to, co to, rozpoczęcie — —? 
  WERNYHORA
Słuchać ślepo, wierzyć święcie; 
ja wiem, żeś jest Asan zuch. 
  GOSPODARZ
Ja mam stanąć przed kościołem? 
to jak we śnie prawda żywa. 
Któż mnie darzy tym zaszczytem; 
któż śle ku mnie dawne gońce: 
chwila dziwno339 osobliwa. 
  WERNYHORA
Bądź gotów, nim wstanie Słońce. 
  GOSPODARZ
Wstaną kosy w słońca świcie; 
będę gotów! 
  WERNYHORA
Przysiąż Słowo. 
  GOSPODARZ
Rzekłem. 
  WERNYHORA
Przysiąż. 
  GOSPODARZ
Rośnie życie. 
Czyli marą Wy widmową, 
czyliś Waść jest upiór grobów, 
czy ty próchno, czy ty czarem, 
żeś ze słowem przyszedł starem, 
żeś na mnie użył sposobów 
i co we mnie tajemnicą, 
ty mówisz jak rzecz prawdziwą; 
jako żywo, jako żywo — ! 
  WERNYHORA
Mówię Słowo — rzecz prawdziwą; 
chwila, chwila osobliwa: 
wybrałem dziś weselisko, 
twój dworek, dróżkę, zagrodę. — 
Słyszysz, jaki wicher wyje! 
Słyszysz, wielki deszcz się pluszcze! 
Słyszysz, chrzęszczą wielkie drzewa 
i jako trzaskają kuszcze340: 
to tam moja drużba341 śpiéwa, 
tysiąc koni grudy bije 
ze złotymi podkowami! 
  GOSPODARZ
Jezus, zmiłuj się nad nami — — ! 
  WERNYHORA
Leć kto pierwszy do Warszawy 
z chorągwią i hufcem sprawy, 
z ryngrafem342 Bogarodzicy; 
kto zwoła sejmowe stany, 
kto na sejmie się pojawi 
Sam w stolicy — ten nas zbawi! 
  GOSPODARZ
Jako żywo, jako żywo; 
Waść mi takie dziwa prawi, 
i to jako rzecz prawdziwą. 
  WERNYHORA
Wszystko święte, wszystko żywo: 
z daleka, a miałem blisko; 
wybrałem twój dom, zagrodę 
i wybrałem Weselisko. 
Waszmość rękę miej szczęśliwą: 
Daję Waści złoty róg. 
  GOSPODARZ
Złoty róg. 
  WERNYHORA
Możesz nim powołać chór. 
  GOSPODARZ
Bratni zbór. 
  WERNYHORA
Na jego rycerny głos 
spotężni się Duch, 
podejmie Los. 
Daję w twoje ręce róg. 
  GOSPODARZ
Dziękuj Bóg. 
  WERNYHORA
Waść masz porozsełać wici, 
lud zgromadzić przed kaplicą. 
  GOSPODARZ
Jutro? — skoro się zgromadzą? 
mają radzić? — co uradzą? 
  WERNYHORA
Jutro: wielką tajemnicą, 
jutro skoro się zgromadzą, 
niech nie radzą, nic nie radzą, 
jednoś343 niechaj w ciszy staną. 
Jutro wielką tajemnicą. 
A ty wstawszy bardzo rano, 
skoro zejdzie pierwsze słońce. 
ku drogom natężaj słuch. 
  GOSPODARZ
Jutro?! 
  WERNYHORA
Jutro!!! 
  GOSPODARZ
Wszelki duch!!! 
  SCENA XXV
Gospodarz, Gospodyni GOSPODARZ
Żono, słuchaj no, żonisia, 
pódź no, Hanuś! 
  GOSPODYNI
Cóz takiego?! 
  GOSPODARZ
Osobliwy ten dzień dzisia, 
tyle naraz wiem nowego. 
  GOSPODYNI
A złego co, cy dobrego? 
  GOSPODARZ
A wiesz, mama, tyle tego, 
że mi w głowie huczy, szumi; 
kto zrozumi, kto zrozumi? 
  GOSPODYNI
Cóz takiego, cóz takiego? 
możeś chory, któż ten stary? 
  GOSPODARZ
Kto ten stary: — Wernyhora; 
jeno nie mów to nikomu, 
to ci mówię po kryjomu, 
i on był tu w tajemnicy. 
  GOSPODYNI
Ka344 już posed345 — — ? 
  GOSPODARZ
Precz odjechał, 
bardzo ważne mówił rzeczy: 
trza się zbierać. 
  GOSPODYNI
A co tobie? 
  GOSPODARZ
Trza się zbierać, pasy, torby, 
moja flinta, pistolety 
i te szable wezmę obie — — ! 
  GOSPODYNI
O Jezusie, jakieś borby346 
po nocy, gdzież to, cóż znowu — — ? 
  GOSPODARZ
Mam być gotów. 
  GOSPODYNI
Gwałtu, rety! 
Ledwo stoisz, jesteś chory. 
  GOSPODARZ
Zaraz konno jechać muszę. 
  GOSPODYNI
Jeszcze spadniesz ka347 do rowu... 
  GOSPODARZ
Poprzysiągłem się na duszę; 
konno muszę — — ! 
  GOSPODYNI
Cary348, zmory, 
jakaś siła?! 
  GOSPODARZ
Od tej pory 
żyć zaczniemy — coś wielkiego! 
  GOSPODYNI
Chowaj Boże czego złego. 
  GOSPODARZ
Z daleka jechał, miał blisko; 
goniec, zwiastun, Wernyhora! 
Tam! już jakaś wielka Zgoda. 
Z daleka jechał, miał blisko — 
koniec i początek Sprawy. 
Kazał. — Słowo. Słuchać muszę, 
zaprzysiągłem się na duszę. 
Jego siła mnie urzekła: 
Duch narodu! 
  GOSPODYNI
Widmo z Piekła! 
gwałtu, rety, jesteś chory, 
cosi, gdziesi, kajsi, ktosi – 
piłeś duza349. 
  GOSPODARZ
Duch ponosi!   
  SCENA XXVI
Gospodarz, Jasiek GOSPODARZ
Jasiek!! 
  JASIEK
Pon co!? 
  GOSPODARZ
Sam tu!350 
  JASIEK
Juści! 
  GOSPODARZ
Siodłać konia, dosiądź szkapy, 
pojedziesz zwoływać chłopy! 
  JASIEK
Jechać, teraz, trzeba — — ? 
  GOSPODARZ
Musi! 
  JASIEK
Zagubię się w tej celuści, 
wszędy straszne błotne chlapy. 
  GOSPODARZ
Aleś Jasiek, co przeleci! 
  JASIEK
Konia se odwiąze z szopy! 
  GOSPODARZ
Musi! Ważne rzeczy. 
  JASIEK
Nasza351? 
  GOSPODARZ
Przeleć, przeleć w cztery strony; 
pukaj w okna, zakrzycz „musi”; 
niech tu staną przede świtem, 
niech tu staną przed kaplicą 
chłopy z ostrzem rozmaitem. 
  JASIEK
Chłopy z kosą — dobra nasza! 
  GOSPODARZ
Dobędzie się i pałasza. 
  JASIEK
Że pon wojak — dobra nasza! 
  GOSPODARZ
Dobra nasza! 
  JASIEK
Lecę duchem352! 
  GOSPODARZ
Tajemnica! 
  JASIEK
Chłopy z kosą! 
Same wichry mnie poniosą! 
  GOSPODARZ
Niech przed świtem staną. 
  JASIEK
Musi!! 
  GOSPODARZ
A nie słuchaj, choć czart kusi, 
jeno prosto. 
  JASIEK
Swego nosa. 
  GOSPODARZ
Nim na wrzosy padnie rosa, 
zanim ptaki zaświergocą... 
  JASIEK
Lecę duchem. 
  GOSPODARZ
A leć z mocą! 
  JASIEK
Hej! 
  GOSPODARZ
wręcza Jaśkowi złoty róg, który otrzymał był od Wernyhory
Masz w łapę, to jest dar. 
  JASIEK
Szczyre złoto, cóż to? 
  GOSPODARZ
Czar! 
Owiń se o szyję sznur 
i dzierż mocno cięgiem353 róg. 
Bacuj354 u rozstajnych dróg355, 
by cię jaki czart nie zmóg356. 
Nie chylaj się nigdzie po nic, 
ino leć. 
  JASIEK
Do samych granic! 
  GOSPODARZ
Wróć, nim trzeci pieje kur357; 
wrócisz, to se staniesz tu; 
wtedy zadmij tęgo w róg, 
to się taki wzmoże Duch, 
jaki nie był od lat stu — 
bo wszyscy wytężą słuch. 
Ino358 nie zgub, bo róg złoty, 
bo go zseła359 Jasny Bóg. 
  JASIEK
Wolę goreć w Piekle poty. 
  GOSPODARZ
Bez tego złotego dźwięku 
wniwecz pójdzie cały ruch. 
  JASIEK
Opasę sie. 
  GOSPODARZ
Nie szarp w ręku! 
  JASIEK
Hajże — ! 
  GOSPODARZ
Leć, krakowski zuch! 
  JASIEK
który był wybiegł, wraca, chylając się za czapką porzuconą na podłodze
Moja copka360 z pawim piórem. 
  GOSPODARZ
Stawaj tu przed trzecim kurem. 
  SCENA XXVII
Gospodarz, Staszek STASZEK
Cy pon słyszą, co sie dzioło: 
teraz sie tak wicher wzdon361, 
jak odjechał stary pon. 
  GOSPODARZ
Toś ty przywodził starego, 
tego pana w delii362, w pąsach? 
  STASZEK
Kiela363 tego, tela364 tego, 
złote iskry miał na wąsach, 
a ta delijo pąsowa, 
to jak ogień, jak płomieniec, 
a koń diabeł, czart, odmieniec365. 
  GOSPODARZ
Koń siwy, czaprakiem kryty, 
czaprak tkany, rozmaity. 
  STASZEK
U siodła pistolców dwoje. 
  GOSPODARZ
I lira przez siodło zwisła. 
  STASZEK
Wszystko jakbyście widzieli... 
  GOSPODARZ
Gdziesi, kiedyś coś widziałem... 
  STASZEK
Przy samiuśkim koniu stałem; 
szkapa jak ogonem świsła — 
skąd ta u niej tako siła
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 ... 24
Idź do strony:

Darmowe książki «Wesele - Stanisław Wyspiański (czytać książki online za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Podobne książki:

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz