Świadome macierzyństwo - Justyna Budzińska-Tylicka (gdzie czytać książki online TXT) 📖
Tekst doktor Budzińskiej-Tylickiej, lekarki prowadzącej w Poradni Świadomego Macierzyństwa w Warszawie, to broszura informacyjna, wydana zresztą w „Cyklu obyczajowym” Wydawnictwa Rój (tego samego, które nie wahało się publikować Gombrowicza, Schulza czy Jasieńskiego).
Celem zasadniczym tekstu jest pokazanie w kontekście społecznym, ekonomicznym, politycznym i medycznym, dlaczego świadomie planowane życie reprodukcyjne jest sprawą niezwykle ważną i — jak pisze autorka — dziejową koniecznością.
Przy okazji dla dzisiejszych czytelników jest to ciekawy dokument z dziejów obyczajowości w Polsce.
- Autor: Justyna Budzińska-Tylicka
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Świadome macierzyństwo - Justyna Budzińska-Tylicka (gdzie czytać książki online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Justyna Budzińska-Tylicka
Współczesna kobieta nie chce się biernie poddawać tej zasadniczej organicznej różnicy płci, chce ją opanować, chce oddzielić instynkt płciowy od instynktu rozrodczego: chce świadomie rodzić, świadomie tworzyć nowego człowieka, a żyć jak mężczyzna pełnią życia płciowego. To przeobrażenie idzie w tak szybkim tempie, z takim rozpędem tworzy się ta nowa etyka seksualna obojga płci, że zjawisko to wprowadza starsze pokolenie w zdziwienie i zakłopotanie.
Pośród tych emancypacyjnych zjawisk życia seksualnego dzisiejszej kobiety na plan pierwszy występuje najsilniej: 1) dążenie do zniesienia tak zwanej podwójnej moralności; 2) dążność do opanowania rozrodczości i z nią związanych nadmiernych obowiązków macierzyńskich, które obecnie niszczą i zamęczają kobietę więcej jak dawniej, przez jednoczesne zarobkowanie na rodzinę nie tylko na równi z mężczyznami, ale bardzo często jeszcze więcej jak ich mężowie i ojcowie rodzin.
Pierwsze zjawisko, walka z podwójną moralnością, uwidocznia się również w tej epidemicznej fali rozwodowej, która ogarnęła całą Europę i Amerykę. Dawniej mąż, mając żonę, również często posiadał kochankę czy utrzymankę, o czym często wiedziała żona, tonąc we łzach rozpaczy przy swej bezradności ekonomicznej; dziś zdradzający mąż ma prawie zawsze za zdradę ultimatum rozwodowe i... nowego narzeczonego żony. Dziś spotykamy bardzo często morderstwa wiarołomnych żon, ale i odwrotnie: wypadki zabijania, trucia, mordowania wiarołomnych mężów nie są rzadkością; często się wspólnie małżonkowie zabijają, mordują, strzelają do siebie lub czyni to żona ze swoim kochankiem do spółki... Współczesna kobieta, niezależnie, czy jest wolna, czy też niezadowolona z miłości swego męża, często szuka mężczyzny jako odpowiednika duchowego czy fizycznego, co dawniej tylko mężczyznom uchodziło w pościgu za podwójną moralnością. Czy jest to normalny dziejowy zwrot? Czy też jest to patologiczne, przejściowe zjawisko? Trudno osądzić. Jesteśmy na przełomie, żyjemy w momencie przewartościowania nowych wartości erotycznych obojga płci i dlatego te zjawiska seksualne tyle dziś zajmują miejsca w powszednim życiu nie tylko w wielkich zbiorowiskach dużych miast, ale nawet w miasteczkach, nawet w chacie wiejskiej straszne tragedie rodzinne powstają na tle małżeństw niedobranych. To już nie wyjątki, to życie się burzy, to życie fermentuje i domaga się gwałtownie reformy prawa małżeńskiego, które nie może dłużej się dusić w swej strupieszałej skorupie nierozerwalności na podstawie starożytnych rytualnych przesądów religijnych.
Także w orbicie walki z podwójną moralnością przy ekonomiczno-społecznym wyzwoleniu kobiety trzeba umieścić szybką ewolucję, która coraz bardziej dodaje młodej dziewczynie samodzielności i nawet aktywnej roli przy okazywaniu rodzącego się w niej uczucia miłości. Z dawnej biernej, tęskniącej i lękliwej panny powstaje kobieta o świadomej miłości, którą zależnie od okoliczności pierwsza wypowiada kobieta lub mężczyzna. Jest to objaw wynikający z samopoczucia równości i niezależności kobiety.
Duża również zmiana zasadnicza powstaje w psychice współczesnego mężczyzny co do żądania od przyszłej swej żony fizjologicznej niewinności płciowej i naiwności oraz nieuświadomienia zagadnień życia płciowego. Przeciwnie, obecnie zarówno mężatki, wdowy czy rozwódki są konkurencyjną siłą dla tak zwanych cnotliwych panien i cieszą się takim samym popytem w zdobywaniu serc męskich. Z tego można wywnioskować, że cnota dziewiczości powoli zanika i że zupełnie inną drogą idzie rozwiązanie kwestii podwójnej moralności.
My, pierwsze pionierki i emancypantki wyzwalających się kobiet, pragnęłyśmy, lat temu 30–40, rozstrzygnąć kwestię istniejącej innej moralności dla mężczyzn i innej dla kobiet przez podniesienie mężczyzn do wyżyn cnoty niewieściej: by za cnotę żądać od mężczyzn również cnoty, za czystość czystości.
Życie idzie drogą łatwiejszą: kobieta współczesna łatwo ześlizguje się w dół do mężczyzny, ku nizinom zabłoconym, zamiast go pociągnąć ku sobie, ku wyżynom duchowym i moralnym.
Te wszystkie wyżej podane przejawy wynikające z walki z podwójną moralnością, w której nowa kobieta nie chce nadal być bierną ofiarą, dają kobiecie jedno wielkie zwycięstwo: 1) pragnienie opanowania nadmiernej rozrodczości przez świadome macierzyństwo; 2) postawienie żądania prawa do macierzyństwa. Pierwsze zagadnienie, świadome macierzyństwo jest w toku zwycięstwa; drugie, prawo do macierzyństwa, niedaleka przyszłość rozstrzygnie. Bo dziś kobieta nie posiada tego prawa: kobiecie nie wolno mieć dzieci, kiedy ona pragnie je mieć, o ile nie posiada legalnego męża, zalegalizowanego aktem ślubnym, bo opinia krzyczy: „oto kobieta niemoralna, rozpustna”, a jej dziecko, którego pragnęła, to także specjalne dziecko: „nieprawe, nielegalne, naturalne, ot po prostu bękart”, bez żadnych praw, poza prawem. A gdy kobieta nie chce, nie może rodzić, gdy wzdryga się na myśl urodzenia dziecka niepożądanego, którego zajście nastąpiło pomimo jej woli i chęci, którego przyjście na świat może jak najtragiczniej zadecydować o całej przyszłości matki — to tej kobiecie przestarzałe, nieżyciowe, ciasne męskie prawodawstwo naszego nowego prawa karnego — każe takiej kobiecie rodzić, żąda od niej przymusowego macierzyństwa, woła kodeks nieludzkim głosem: „Kobieto, musisz rodzić!”.
Wszystko jedno, co się stanie z matką i noworodkiem wobec prawie nieistniejącej u nas opieki społecznej nad matką i dzieckiem — musisz, kobieto, rodzić! Jeżeli nasze prawodawstwo nie pozwala przerwać początkującej ciąży, to państwo musi najpierw zapewnić odpowiednią ochronę macierzyństwa przez dostateczną ilość schronisk dla ciężarnych, przez domy zarobkowe dla opuszczonej matki, a w pierwszym rzędzie przez odpowiednie ujednostajnione prawodawstwo dla dzieci nieślubnych w sprawie poszukiwania ojcostwa, a ubogim rodzinom z nadmiernym potomstwem dać pomoc materialną i moralną.
Zagadnienie karalności przerywania początkowej ciąży może być rozpatrywane ze stanowiska praw jednostki lub ze stanowiska państwowego.
Z punktu państwowego, jak mówiliśmy, polityka populacyjna Polski nie może podołać zbyt wielkiej naszej rozrodczości, więc przerywanie przez lekarzy zapoczątkowanej ciąży niepożądanej, a nawet szkodliwej, wrogiej dla przeludnionej rodziny lub dla nieszczęśliwej uwiedzionej, bezdomnej dziewczyny — jest tylko korzystne i wskazane wobec nadmiaru nędzy, bezrobocia i bezdomności; a z punktu prawa jednostki obrona przed przymusowym macierzyństwem powinna być elementarnym prawem kobiety. Zasadniczo ta obrona polegać powinna na świadomym stosowaniu środków ochronnych przeciwko zajściu w ciążę. Ale o ile one zawodzą, o ile nieprzewidziane warunki uczyniły kobietę bierną ofiarą tego niepożądanego macierzyństwa — to o ważności i konieczności przerwania początkowej ciąży może decydować tylko ta ofiara, która nie chce, nie może być matką. Ona ponosi moralną odpowiedzialność za pozbycie się zarodka; karnej odpowiedzialności podlegać nie powinna, bo dostateczną dla niej karą są te cierpienia fizyczne i moralne, jakie przenieść20 musi.
Dlatego też musimy uznać za nieżyciowe i za nierealne § 231–233 naszego nowego kodeksu karnego. Powinniśmy żądać zmiany tych paragrafów oraz punktu 3 § 12 Rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej z dnia 25 września 1932 r. o wykonaniu praktyki lekarskiej (że tylko ze względów zdrowotnych lekarz ma prawo usunąć ciążę), a żądać powinniśmy takiego prawa: że każdej kobiecie lekarz ma prawo przerwania ciąży w ciągu pierwszych trzech miesięcy, nie tylko z przyczyn zdrowotnych, ale również z przyczyn materialnych, społecznych i eugenicznych. Obecnie obowiązujące prawo karalności przerwania ciąży jest bardzo szkodliwe, szczególniej dla proletariatu i zubożałej inteligencji, które w dalszym ciągu są narażane na partactwo akuszerek, gdyż nielegalne zabiegi u lekarzy zawsze są kosztowniejsze i tylko dostępne dla zamożnych, a biedne kobiety padają tysiącami ofiar, narażonych na choroby, kalectwa i śmierć od zakażenia.
Oburzające jest, że takie ważne sprawy, bezpośrednio i prawie wyłącznie dotyczące kobiet, pomimo uobywatelnienia kobiety polskiej są w dalszym ciągu wyłącznie przez mężczyzn prawników rozstrzygane: przy układaniu i decyzji prawa dotyczącego przerwania ciąży nasza komisja kodyfikacyjna nie uznała za słuszne i niezbędne powołać rzeczoznawczyń, prawniczek i lekarek, pomimo że posiadamy ich całe setki w samej Warszawie. Bez nas panowie w togach prawniczych postanowili, że kobieta polska ma podlegać przymusowemu macierzyństwu i wyznaczyli kobiecie ciężarnej tyle a tyle lat więzienia, wraz z lekarzem, który na żądanie kobiety uwolni ją od zbytniego zarodka, mogącego tę kobietę unieszczęśliwić na całe życie.
Art. 231 brzmi: „Kobieta, która płód spędza lub pozwala na spędzenie go przez inną osobę, podlega karze aresztu do lat trzech”.
Art. 232: „Kto za zgodą kobiety ciężarnej płód jej spędza lub jej przy tym udziela pomocy, podlega karze więzienia do lat pięciu”.
Ci sami prawodawcy srodzy nie pomyśleli jeszcze do dziś o prawie poszukiwania ojcostwa dla nieszczęsnych dzieci, jeszcze mniej winnych jak ich matki. Występuje tu jawna i szkodliwa solidarność męska, którą ze wszech miar potępić należy.
Poza naszymi oficjalnymi prawnikami, patrzącymi nieżyciowo i bardzo reakcyjnie, mamy całe zastępy mężczyzn odczuwających tę niesprawiedliwość społeczną w stosunku do macierzyństwa kobiety.
Że powołam się tu na uchwały Pierwszego Ogólnego Zjazdu w Krakowie z 25 listopada 1934 r. w sprawie regulacji urodzeń i reformy seksualnej, które domagają się:
1) regulacji urodzeń w imię dobra jednostki i społeczeństwa;
2) Zjazd uznaje zbytnią rozrodczość jako wynik ślepego instynktu i przypadku i wypowiada się za koniecznością świadomego macierzyństwa;
3) chociaż sztuczne poronienia są złem masowo praktykowanym przez „babki” i partaczy, lecz najsurowsze zakazy prawne nie dadzą pożądanych rezultatów, o ile nie nastąpi zmiana § 231–233 kodeksu karnego, zmiana dozwalająca lekarzom dokonywania przerwania ciąży w pierwszych trzech miesiącach na żądanie każdej kobiety z przyczyn zdrowotnych, społecznych, materialnych i eugenicznych, o ile to możliwe w klinikach, szpitalach, ubezpieczalniach społecznych i bezpłatnie dla niezamożnych;
4) w sprawie ochrony dziecka Zjazd ten uchwalił: „Państwo powinno zapewnić matce i dziecku należytą opiekę. Obowiązujące do dziś ustawodawstwo, które dzieli dzieci na ślubne i nieślubne, jest krzywdzącym przeżytkiem. Nowa ustawa winna zrównać w prawach dziecko nieślubne ze ślubnym”;
5) w sprawie małżeństwa Zjazd żądał: jednolitej ustawy, oczyszczonej z teologicznych wymagań i przestarzałych obyczajowych przepisów. Nowa ustawa, reformująca prawo małżeńskie w Polsce, musi wprowadzić śluby cywilne i uznać pełne prawo do rozwodów cywilnych, jeśli wola obu albo jednej strony z ważnych przyczyn uzasadnią żądania rozwiązania małżeństwa.
Powyższe uchwały ludzi światłych, uspołecznionych, o różnych poglądach politycznych, dają wyraz opinii większości społeczeństwa polskiego, większości zasługującej w pełni, ażeby z tą opinią nasze czynniki miarodajne należycie się liczyły.
Uchwały te dają zarazem odpowiedź: czy macierzyństwo ma pozostać przymusowe, czy też należy uczynić to wielkie zagadnienie świadomym.
Rozpatrując politykę ludnościową w różnych państwach Europy, widzieliśmy, że w krajach szczerze demokratycznych, jak kraje skandynawskie (Szwecja, Norwegia, Dania, Finlandia), a także Holandia, Anglia, Czechosłowacja, racjonalizacja rozrodczości jest nie tylko niezabroniona, ale nawet uznana i popierana przez czynniki państwowe, samorządowe i społeczne; zaś w krajach faszystowskich, które zawsze opierają się o bardzo silne podstawy militarne i są w ciągłej gotowości do wojen zaborczych, jak Włochy Mussoliniego i obecne hitlerowskie Niemcy, a także faszystowska obecna Austria i Węgry — w tych krajach, gdzie wszelkimi sposobami zwalczają każdy objaw wolności osobistej czy zbiorowej, tym bardziej tę ważną sprawę rozrostu narodu podciągają pod swe egoistyczne faszystowskie cele i każą rozmnażać się ludności, by mieć jak najwięcej niewolników, a szczególniej wojska, a w razie wojny dużo wojska. Dużo „mięsa armatniego”.
Poza faszystami i militarystami, którzy jawnie zabraniają wszelkiego ograniczania potomstwa, a nawet wszelkiej teoretycznej w tym kierunku działalności, istnieje wielki wróg podświadomy, nieujawniający w tej sprawie swej opinii, ale za to potężny swymi wpływami i panowaniem na całym świecie — to ustrój kapitalistyczny. W interesie kapitalistów, przemysłowców, fabrykantów, w interesie wielkiej własności leży, żeby była jak największa podaż świata pracy, żeby była jak największa konkurencja zarobkowa, żeby robotnicy otrzymywali jak najmniejszą płacę; żeby liczne, bardzo liczne rodziny odstraszały robotników od strajków, od żądań, a w razie samoobrony strajkujących, żeby łatwo znajdować łamistrajków, nieszczęśliwców obarczonych nadmierną rodziną. Poza tym kapitalizm w stosunku do matki i dziecka wyrządza ogromną społeczną krzywdę, przed którą kobieta bronić się musi: 1) niskie zarobki kobiet pracujących, które zaledwie wynoszą 50% zarobków mężczyzn, nawet gdy robotnica posiada te same kwalifikacje, a czasem i większe niż mężczyźni; 2) kobieta-matka rodziny zmuszona została do pracy zarobkowej poza domem w fabrykach i warsztatach, ponieważ wynagrodzenie ojców rodziny nie wystarczało, a dziś tym bardziej nie starcza nawet na elementarne, niezbędne potrzeby nawet nielicznych rodzin, a tym bardziej jeżeli przez nieuświadomienie rodziny te dochodzą do sześciorga, ośmiorga i więcej dzieci; 3) kapitalizm odebrał matkę dzieciom, zmuszając ją do pracy zarobkowej poza domem; 4) kobieta, pracując poza domem, musi spełniać wszystkie dawne obowiązki matki, rodzicielki, gospodyni, wychowawczyni; czyni to ponad siły, ponad normę możliwości, wyniszcza się wcześnie, upada na zdrowiu, co wszystko razem wpływa źle na całość i spoistość rodziny.
Możemy wiele rzeczy potępiać w Rosji Sowieckiej, szczególniej terror i tak długo trwającą dyktaturę nad proletariatem, ale bezstronnie musimy stwierdzić, że w Sowietach dobrze zostało rozstrzygnięte teoretycznie i praktycznie prawo ochrony macierzyństwa.
Choć prawo małżeńskie w Sowietach jest zbyt liberalne, gdyż wymaga tylko zarejestrowania lub tylko zgłoszenia w odpowiednim urzędzie, a także wymaga małej formalności w razie rozejścia się małżeństwa, ale za to prawodawstwo dotyczące opieki nad dziećmi i cała prawie ochrona macierzyństwa stoi bardzo wysoko, bardzo głęboko jest przemyślana, a poszukiwanie ojcostwa jest w całej pełni rygorystycznie spełniane.
Zaznaczyć jednak muszę, że nie zgadzam się na zasadniczą tendencję Sowietów, dążącą do upaństwowienia dzieci na niekorzyść utrzymania rodziny, bowiem uważam rodzinę za najważniejszą komórkę
Uwagi (0)