Darmowe ebooki » Aforyzm » Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche



1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 53
Idź do strony:
zaraz pytanie moje wymaga powagi.

*

1.

O drzewie poznania. — Prawdopodobieństwo, lecz zgoła nie prawda: pozory wolności, lecz zgoła nie wolność — już dla tych dwóch owoców drzewo poznania nie może być brane za drzewo życia.

2.

Rozum świata. — Że świat nie jest wcieleniem rozumu wiecznego, można decydująco dowieść przez to, iż owa część świata, którą my znamy — mam na myśli nasz rozum ludzki — nie jest arcyrozumna. A jeśli ona nie zawsze i niezupełnie bywa mądra i racjonalna, tedy i pozostały świat takim nie jest; tutaj stosuje się wnioskowanie a minori ad maius78, a parte ad totum79, i to z siłą rozstrzygającą.

3.

„Na początku było”. — Wysławiać powstawanie — jest to następczy popęd metafizyczny, który przy rozważaniu historii występuje na nowo i każe wierzyć bezwzględnie, iż na początku wszystkich rzeczy znajduje się to, co jest najcenniejsze i najbardziej zasadnicze.

4.

Miara wartości prawdy. — Trud, z jakim człowiek wdziera się na górę, nie jest miarą jej wysokości. I w nauce miałoby być inaczej! — mówią nam niektórzy, chcący uchodzić za wtajemniczonych — mozół nad prawdą powinien właśnie rozstrzygać o wartości tej prawdy! Ta bezsensowna moralność wychodzi z założenia, że „prawdy” właściwie nie są niczym więcej, jeno przyrządami gimnastycznymi, którymi należy z zapałem obracać aż do zmęczenia — moralność atletów i popisowych gimnastów ducha.

5.

Mowa i rzeczywistość. — Istnieje obłudna pogarda dla wszystkich rzeczy, które w rzeczywistości ludzie biorą najpoważniej, wszystkich rzeczy najbliższych. Mówi się na przykład „je się tylko dlatego, żeby żyć” — przeklęte kłamstwo, podobnie jak owo, które mówi o rodzeniu dzieci, jako o właściwym celu wszelkiej rozkoszy. Odwrotnie, wysoki szacunek dla „rzeczy najważniejszych” niemal nigdy nie jest zupełnie prawdziwy: wprawdzie kapłani i metafizycy przyzwyczaili nas w tej dziedzinie do mowy obłudnie przesadnej, ale przecież nie sprowadzili zmiany uczucia, które tych rzeczy najważniejszych nie bierze tak poważnie, jak owe rzeczy wzgardzone, najbliższe. — Tym niemniej bolesne skutki tej podwójnej obłudy są te, że tych rzeczy najbliższych, na przykład: jedzenia, mieszkania, ubierania się, obcowania, nie czynimy przedmiotem ustawicznego, swobodnego i powszechnego rozważania i przekształcania, lecz, ponieważ to uchodzi za poniżające, odwracamy od tego swą pilność umysłową i artystyczną: tak iż tutaj przyzwyczajenie i płochość łatwe odnoszą zwycięstwo nad nierozważnymi, szczególniej zaś nad niedoświadczoną młodzieżą; podczas kiedy z drugiej strony ciągłe przekręcanie najelementarniejszych prawd ciała i duszy nas wszystkich, młodych i starych, prowadzi do ubliżającej zależności i niewoli — mam na myśli tę w gruncie zbyteczną zależność od lekarzy, nauczycieli i pasterzy duchowych, których ciężar obecnie wciąż jeszcze leży na całym społeczeństwie.

6.

Niedoskonałość ziemska i jej główna przyczyna. — Jeśli się obejrzeć wkoło, trafiamy zawsze na ludzi, przez całe życie jadających jaja i niespostrzegających, że najpodłużniejsze są najsmaczniejsze, niewiedzących, że burza działa korzystnie na stan brzucha, że perfumy najmocniejszą woń wydają w chłodnym, czystym powietrzu, że nasz zmysł smaku nie jest jednakowy w różnych miejscach jamy ustnej, że każdy posiłek, przy którym dobrze się mówi lub dobrze słucha, szkodę przynosi żołądkowi. Mogą nie wystarczać te przykłady braku zmysłu obserwacyjnego: tym bardziej przyznać trzeba, że większość ludzi bardzo źle widzi rzeczy najbliższe, bardzo rzadko zwraca na nie uwagę. I jestże80 to rzeczą obojętną? — Rozważcie przecież, że z tego braku wypływają niemal wszystkie wady cielesne i duchowe jednostek: nie wiedzieć, co jest dla nas pożyteczne, co szkodliwe w urządzeniu trybu życia, podziału dnia, czasu i wyborze towarzystwa, w zawodzie i wywczasach81, rozkazywaniu i posłuszeństwie, odczuwaniu przyrody i sztuki, jedzeniu, spaniu i rozmyślaniu; w rzeczach najdrobniejszych i najcodzienniejszych być nieukiem i nie posiadać oka bystrego — oto co ziemię dla tak wielu czyni „padołem płaczu”. Nie mówmy: tutaj, jak wszędzie, przyczyną jest brak rozumu; raczej — rozumu jest dość i aż zanadto, lecz błędnie go kierują i sztucznie od owych drobnych i codziennych rzeczy odwodzą. Kapłani i nauczyciele, i wzniosła żądza panowania idealistów wszelkiego rodzaju, pospolitego i subtelniejszego, wmawiają dziecku już, iż chodzi o zupełnie coś innego: o zbawienie, o służbę państwową, o posuwanie nauki lub o szacunek i majątek, jako środki do służenia całej ludzkości, podczas kiedy potrzeby jednostki, jej wielkie i małe nędze w ciągu dwudziestu czterech godzin są czymś nikczemnym i obojętnym. — Już Sokrates bronił się wszystkimi siłami przeciw dumnemu zaniedbywaniu tych rzeczy ludzkich na korzyść ludzkości i lubił słowami Homera przypominać o rzeczywistym zakresie i istocie wszelkich trosk i rozmyślań: To tylko jest i tylko to, mawiał, „co mnie dobrego i złego w domu spotyka”.

7.

Dwa sposoby pocieszania. — Epikur, lekarz dusz późnej starożytności, posiadał to cudowne wniknięcie, do dziś dnia spotykane tak rzadko, że dla spokoju ducha zgoła nie jest konieczne rozwiązanie ostatecznych i najbardziej dalekich kwestii. Wystarczało mu przeto powiedzieć takiemu, którego dręczyła „bojaźń bogów”: „jeśli istnieją bogowie, to nie troszczą się o nas” — zamiast bezpłodnie i z oddalenia roztrząsać ostateczne pytanie, czy bogowie w ogóle istnieją. Takie stanowisko jest o wiele korzystniejsze i silniejsze: ustępuje się kilka kroków przed przeciwnikiem, i w ten sposób czyni się skłonniejszymi jego ucho i serce. Skoro on jednak zabiera się do dowodzenia rzeczy przeciwnej — że bogowie o nas się troszczą — w jakież labirynty i ciernie musi się biedak zabłąkać, sam przez się, bez podstępu ze strony rozmówcy, który musi tylko być dość ludzkim i subtelnym, żeby ukryć współczucie, jakie w nim budzi to widowisko. W końcu sam on nabiera wstrętu, który jest najsilniejszym argumentem przeciw wszelkiemu zdaniu, wstrętu do swego własnego twierdzenia; stygnie i odchodzi w tym samym usposobieniu, jakie by miał bezwzględny ateusz: „co mnie właściwie obchodzą bogowie! niech ich diabli porwą!”. — W innych wypadkach, szczególniej kiedy zasmucała umysły hipoteza na pół fizyczna, na pół moralna, nie obalał tej hipotezy, lecz przyznawał, że bodaj tak być może: ale istnieje jeszcze inna hipoteza, wyjaśniająca to samo zjawisko; być może, dzieje się jeszcze inaczej. Wielość hipotez wystarcza i w naszych czasach także, na przykład hipotez o pochodzeniu wyrzutów sumienia, do zdjęcia z duszy owego cienia, który tak łatwo powstaje z ustawicznego dumania nad jedyną, wyłącznie widoczną i przez to stokrotnie przecenianą hipotezą. — Kto więc pragnie przynosić pociechę nieszczęśliwym, przestępcom, hipochondrykom, umierającym, niechaj przypomni sobie o tych dwóch uspokajających sposobach Epikura, które dają się stosować do bardzo wielu zagadnień. W formie najprostszej brzmieć będą mniej więcej: po pierwsze, przypuściwszy nawet, że tak jest, nie obchodzi nas to nic; po drugie: może to być tak, lecz może być też inaczej.

8.

Podczas nocy. — Skoro noc zapada, zmienia się nasze odczuwanie rzeczy najbliższych. Oto wiatr jakby zakazanymi drogami zachodzi, szepcze, jakby szukał czegoś, i gniewa się, że nie znajduje. Oto światło lampy świeci mętnie, czerwonawo, rzuca znużone spojrzenia, niechętnie walcząc z nocą, niecierpliwy niewolnik czuwającego człowieka. Oto oddech śpiącego, jego rytm niepokojący, do którego melodię zdaje się śpiewać ustawicznie powracająca troska — nie słyszymy jej, lecz kiedy pierś śpiącego podnosi się, czujemy ściskanie się serca, i kiedy oddech opada i niemal zamiera w ciszy śmiertelnej, mówimy do siebie: „wypocznij przez chwilę, biedny duchu udręczony!” — pragniemy dla wszystkiego, co żyje, ponieważ taki ciężar je przygniata, wiecznego spokoju: noc przekonuje do śmierci. — Jeśliby ludzie byli pozbawieni słońca i światłem księżycowym oraz oliwą wiedli walkę z nocą, jakaż filozofia spowiłaby ich w swoje zasłony! Spostrzega się aż nadto dostatecznie po umysłowej i duchowej istocie człowieka, jak wskutek połowicznej ciemności i pozbawienia słońca, którymi życie jego jest spowite, w ogólności spochmurniała ona.

9.

Gdzie powstała nauka o wolności woli. — Nad jednym panuje konieczność w postaci namiętności, nad innym jako przyzwyczajenie do słuchania i posłuszeństwa, nad trzecim jako sumienie logiczne, nad czwartym jako kaprys i swawolne zadowolenie ze zbaczania z drogi. Lecz wszyscy oni będą tam szukali wolności swej woli właśnie, gdzie każdy z nich najsilniej jest związany: jest to tak, jak gdyby jedwabnik szukał wolności swej woli w tym, że snuje nić. Skąd to pochodzi? Widocznie stąd, że każdy tam się uważa za najwolniejszego, gdzie jego odczuwanie życia jest największe, więc, jak się rzekło, już to w namiętności, już to w obowiązku, już to w poznawaniu, już to w swawolności. To, dzięki czemu jednostka czuje się silną, w czym czuje się ożywioną, mimowolnie sądzi, musi być także zawsze elementem jej wolności: zależność i stępienie, niezależność i ochotę do życia uważa za pary nierozłączne. — Tutaj doświadczenie, poczynione w dziedzinie społeczno-politycznej, człowiek przenosi błędnie w ostateczną dziedzinę metafizyczną: tam człowiek silny jest także człowiekiem wolnym, tam żywe poczucie radości i cierpienia, wzniosłość nadziei, śmiałość pożądań, potęga nienawiści są przynależnością panujących i niezależnych, podczas kiedy poddany, niewolnik żyje w ucisku i otępieniu. — Nauka o wolności woli jest wynalazkiem stanów panujących.

10.

Nie czuć nowych kajdan. — Dopóki nie poczujemy swej zależności od czegoś, uważamy się za niezależnych: wniosek błędny, pokazujący, jak dumnym i żądnym władzy jest człowiek. Albowiem tutaj przypuszcza, że w każdym wypadku musiałby natychmiast spostrzec i odczuć zależność, skoro by jej uległ, a to wychodząc z przesłanki, że zazwyczaj żyje w niezależności, i jeśliby ją wypadkiem utracił, czułby przeciwnie. — Jakże by było jednak, jeśli by prawdą była rzecz odwrotna: że zawsze żyje w różnorodnej zależności, lecz uważa się za wolnego, kiedy nie odczuwa już ciężaru łańcucha wskutek długiego przyzwyczajenia? Tylko z powodu nowych łańcuchów cierpi się jeszcze: wolność woli nie jest czym innym właściwie, jak tym, że się nie czuje nowych łańcuchów.

11.

Wolność woli i izolowanie faktów. — Zwykła nam niedokładność obserwowania powoduje, iż grupę zjawisk bierzemy za jedność i nazywamy ją faktem: między nim i innym faktem wyobrażamy sobie przestrzeń próżną, izolujemy każdy fakt. W rzeczywistości całe nasze postępowanie i poznawanie nie jest ciągiem faktów i próżnych między nimi przestrzeni, lecz ustawiczną rzeką. Ale właśnie wiara w wolność woli nie da się pogodzić z wyobrażeniem stałego, jednorodnego, niepodzielonego, niepodzielnego prądu: ona każe z góry przypuszczać, że każdy postępek oddzielny jest izolowany i niepodzielny; jest ona atomistyką w dziedzinie woli i poznania. — Jak niedokładnie pojmujemy charaktery, czynimy również z faktami: mówimy o jednakowych charakterach, jednakowych faktach: jednych i drugich nie ma. A przecież, wychodząc z tego błędnego założenia, iż istnieją jednakowe fakty, że jest stopniowany porządek gatunków faktów, odpowiadający stopniowanemu porządkowi wartości, chwalimy i ganimy: izolujemy przeto nie tylko fakty oddzielne, lecz z kolei grupy faktów rzekomo jednakowych (postępków złych, litościwych, zawistnych itd.) — w obydwu wypadkach błędnie. — Wyraz i pojęcie są najwidoczniejszą podstawą, dlaczego wierzymy w tę izolację grup postępków: za pomocą nich oznaczamy nie tylko rzeczy, lecz pierwotnie sądzimy także, że przez nie ujmujemy ich istotę. Wyrazy i pojęcia uwodzą nas wciąż jeszcze, że wyobrażamy sobie rzeczy prościej, niż są, oddzielnie, niepodzielnie, każdą istniejącą samą przez się. W mowie ukrywa się pewna mitologia filozoficzna, która co chwila z niej występuje, choćbyśmy byli zresztą bóg wie jak ostrożni. Wiara w wolność woli, to znaczy w fakty jednakowe i izolowane — posiada w mowie stałego apostoła i obrońcę.

12.

Błędy zasadnicze. — Aby człowiek odczuwał jakąkolwiek przyjemność lub nieprzyjemność duchową, musi być niewolnikiem jednego z dwóch następujących złudzeń: albo wierzy w jednakowość pewnych faktów, pewnych uczuć: wtedy przez porównanie stanu teraźniejszego z poprzednimi i przez przyrównanie lub nierówność ich (jak się dzieje zawsze, kiedy sobie coś przypominamy) odczuwa przyjemność lub nieprzyjemność duchową; albo wierzy w wolność woli, na przykład, kiedy myśli: „nie powinienem był zrobić tego”, „to by mogło skończyć się inaczej” i doznaje przy tym także przyjemności lub nieprzyjemności. Gdyby nie błędy, czynne przy każdej przyjemności lub nieprzyjemności, nigdy by ludzkość nie powstała — albowiem jej zasadniczym uczuciem jest i pozostanie, iż człowiek jest wolnym w świecie niewoli, wiecznym cudotwórcą, czy postępuje dobrze, czy źle, zadziwiającym wyjątkiem, nadzwierzęciem, niemal bogiem, celem stworzenia, czymś, bez czego świat nie da się pomyśleć, rozwiązaniem zagadki kosmicznej, wielkim władcą i gardzicielem natury, istotą, która swoją historię nazywa historią świata! — Vanitas vanitatum homo82.

13.

Dwa razy powiedzieć. — Dobrze jest rzecz podwójnie wyłuszczyć i przydać jej do prawej lewą nogę. Wprawdzie na jednej nodze prawda stać może; na dwóch jednak będzie chodzić i podróżować.

14.

Człowiek komediantem świata. — Muszą istnieć twory dowcipniejsze od człowieka, choćby tylko po to, żeby odczuć humor zawierający się w tym, że człowiek uważa się za cel całego bytu świata i że ludzkość zupełnie poważnie nie zadowala się niczym mniejszym niż perspektywą misji światowej. Jeśli Bóg świat stworzył, to człowieka stworzył jako małpę boską, żeby mieć powód do uciechy w swej przydługiej wieczności. Muzyka sferyczna wokół ziemi byłaby tedy drwiącym śmiechem wszystkich innych stworzeń z człowieka. Bólu używa ten znudzony Nieśmiertelny do łaskotania swego ulubionego zwierzęcia, ażeby mieć uciechę, patrząc na tragiczno-dumne grymasy i wykładanie swych cierpień, w ogóle na duchową wynalazczość najprężniejszego stworzenia — jako wynalazca tego wynalazcy. Ponieważ ten, kto wymyślił na żart człowieka, musiał być od niego dowcipniejszy, a także więcej przyjemności znajdować w dowcipie. — Nawet tutaj jeszcze, gdzie nasza ludzkość dobrowolnie chce się upokorzyć, próżność wyrządza nam psotę, że my ludzie przynajmniej

1 ... 29 30 31 32 33 34 35 36 37 ... 53
Idź do strony:

Darmowe książki «Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz