Darmowe ebooki » Wiersz » Dziejba leśna (tomik) - Bolesław Leśmian (focjusz biblioteka TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dziejba leśna (tomik) - Bolesław Leśmian (focjusz biblioteka TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Bolesław Leśmian



1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:
w mroku boryka o szczęścia ciąg dalszy! 
 
Wstaje z klęczków. AMAZARAK
Amen! Szczera modlitwa wzrusza jak żałoba. 
I ten «szczęścia ciąg dalszy» — dość mi się podoba. 
Ty — ciał znawca. Zbudź trupa. Daj mu pląs i dreszcze. 
Niech ciało samo siebie przeżyje raz jeszcze. 
I niech święty Makary, gdy noc minie pusta, 
Pokocha w ustach zmarłej nie tylko te usta. 
 
Azaradel zaklinająco wyciąga dłonie nad trupem dziewczyny. AZARADEL
Twarzyczko, zaniedbana w śmiertelnym uboczu, 
Miej wiarę w siebie samą i w mus moich oczu. 
Noc mi dała w ciemnościach zatajony urząd, 
Bym się życia dobudził w zamarciu twych nóżąt. 
Zbudźcie się, dłonie, zziębłe od lęku i chłodu — 
Zbudźcie się, piersi, śmiercią zniszczone za młodu. 
Zbudźcie się, usta, troską zbielałe nieżywą, — 
By dać innym swych pieszczot ciepłotę i lgniwo29. 
I ty zbudź się, dziewczyno — ty sama, prócz ciała — 
Prócz ust, dłoni i piersi — byś wszystka30 istniała! 
 
Dziewczyna otwiera oczy. Amazarak i Azaradel, unosząc się w powietrze, znikają w głębi mroku. W miejscu ich zniknięcia ukazuje się drobna, jak zabawka, łódź ze świetlistego złota i, płynąc gdziekolwiek, gaśnie w punkcie nieokreślonym; jakby dobiła do brzegu, gdzie istota łodzi staje się zbyteczna. Piersi dziewczyny wzdymają się najpierw próbnym, a potem coraz pewniejszym oddechem. Przez otwór grobowca przenika blada smuga świtu. Makary budzi się, nasłuchuje i zrywa się nagle na równe nogi. MAKARY
Żyjesz?  
  DZIEWCZYNA
Żyję... wbrew życiu. Coś mi się wspomina... 
  MAKARY
A co robisz w grobowcu?  
  DZIEWCZYNA
Cierpię. 
  MAKARY
Moja wina, 
Żem się w piersi zawczasu życia nie dosłuchał. 
  DZIEWCZYNA
wstając
Zły byłeś dla mej piersi! Świt cię udobruchał. 
Gbur jesteś ze zmarłymi! Ze śmiercią — rubacha31! 
Gdyś się porwał na nogi — miałam nawet stracha. 
  MAKARY
zamyślony
Czym byłaś dla mnie w mroku? 
  DZIEWCZYNA
Jest w mroku wygoda... 
  MAKARY
Czym byłaś?... 
  DZIEWCZYNA
Tak mi nagle samej siebie szkoda! 
Łbem tkwiłeś na mej piersi — żywy nieprzytomnie, 
Miażdżyłeś bez miłości — spałeś bez snów o mnie, 
A teraz śmiesz mi patrzeć w zmartwychwstałe lico 
I pytać, czym ci byłam? — Twoją przespanicą! 
  MAKARY
Boże, jeżelim zgrzeszył w niewiedzy godzinę, — 
Przebacz sen mój przebiegły i noc, i dziewczynę! 
  DZIEWCZYNA
Korzysz się modlitewnie, a gardzisz mną z pańska. 
Nie kochasz? 
  MAKARY
W oczach twoich mgła krąży pogańska. 
  DZIEWCZYNA
A usta?...  
  MAKARY
O, nie myślę o ust twych koralu! 
Giniesz z nadmiaru grzechów! 
  DZIEWCZYNA
Ginę z samożalu! 
O, weź mnie i w objęciach zanieś biedne ciało 
Daleko — aż do szczęścia! zamyślona Szczęście mi zmalało... 
  MAKARY
Zmalało?  
  DZIEWCZYNA
Tak! Nic usta ustom nie pomogą! 
Nikt nikogo nie kocha! Wiem, że nikt — nikogo! 
  MAKARY
Miłość — w Bogu! Z twej duszy uczyń mu ofiarę.  
  DZIEWCZYNA
Nie mam czasu na ciągłą w twego boga wiarę. 
Wierzę w to, co się samo naprędce wywróży, 
I w przemokłą od rosy — nieskończoność róży... 
  MAKARY
Tyle w tobie nicości, co skrzydeł w łabędziu...  
  DZIEWCZYNA
Twój bóg nazbyt jest nigdzie, mój — na podorędziu32.  
 
Wskazuje otwór, słońcem zalany.
Spójrz — światła już się burzą! W słońcu mi do twarzy!  
 
Osłania z lekka piersi.
Lubię w nim się zazłocić! Niech się pierś pojarzy33! 
I lubię kędziorami niepotrzebnie wstrząsać, 
Śmiać się i nic nie wiedzieć, i na świat się dąsać. 
I nim stało się właśnie to, co mnie pokładło 
Na ziemi...  
  MAKARY
Co się stało? 
  DZIEWCZYNA
To, że wszystko zbladło! 
 
Robi kilka kroków w głąb grobowca.
Było tak: dajmy na to, że las się kołysze  
 
Uderza stopą w ziemię.
W tym miejscu — nie gdzie indziej...  
 
Rozlega się szum leśny.
Słyszysz szumy? 
  MAKARY
Słyszę — 
Choć brak lasu...  
  DZIEWCZYNA
Nic nie brak!... Zresztą brak mi czasu... 
Z chłopcami szłam do lasu, z całych sił do lasu, 
Aż zabrnęłam w gęstwinę, gdzie las się odmienił, 
Wypodziemnił się nagle i wypodzielenił 
I dział się tak pośpiesznie, że aż zbrakło czasu 
I nie można już było iść dalej — w głąb lasu — 
I nikt nie mógł zrozumieć i nie chciał zrozumieć, 
Czemu trzeba tak istnieć, żeby łkać i szumieć? 
A sęki i gałęzie, i liście przez liście 
Działy się zieleniście, bardzo zieleniście — 
I ja, gdym w dziejbę leśną wbiegła nieostrożnie, 
Działam się wobec chłopców — bez płaczu a trwożnie! 
O, chwyć teraz w ramiona dziejbę mego ciała! 
To ta sama, co w lesie! Ta, co nie płakała... 
  MAKARY
O, Boże!  
  DZIEWCZYNA
Tak! O, boże! Okropną pomyłkę 
Los mi zdarzył!... Z chłopcami bawiłam się w piłkę.  
 
Podnosi piłkę.
To ta sama. A dłonie do piłki mam skore. 
Pokochaj moje dłonie! Lecz serce mam chore! 
Pamiętaj! Matka radzi, żebym oszczędzała 
Serca mego staranniej, niźli reszty ciała. 
Było tak:  
 
Odsuwa go w prawą stronę grobowca i wciska mu w dłonie piłkę.
Tu w tym miejscu — mniej więcej — mniej więcej 
Stali chłopcy, pieszczoty spragnieni dziewczęcej,  
 
Sama się cofa naprzeciw — w lewą stronę grobowca i uderza stopą o ziemię.
A ja stałam tu właśnie! Tu była snu zaródź. 
Las dział się.  
 
do Makarego
Dziej się prędzej! Rzuć piłkę! Nie marudź! 
  MAKARY
rzuca piłkę
O, Boże!  
  DZIEWCZYNA
łapiąc piłkę
Jeden z chłopców wpatrzony niezłomnie 
Zawołał: Jeśli kochasz — rzuć piłkę wprost do mnie! 
  MAKARY
I rzuciłaś?  
  DZIEWCZYNA
rzuca weń piłką
Rzuciłam, a on się zasmucił! 
Nie dowierzał rzutowi i, blednąc, odrzucił. 
No, odrzuć! Czemu zwlekasz? 
  MAKARY
odrzucając w zadumie piłkę
Coś we mnie się mroczy... 
  DZIEWCZYNA
łapiąc piłkę
Oczy masz takie trudne! Po prostu — nie oczy! 
Rzekłam chłopcu: Jeżeli tę piłkę dla ciebie 
Tak wysoko podrzucę, że aż zginie w niebie, 
Czy uwierzysz, że kocham? Zaszeptał: Uwierzę!  
 
Rzuca piłkę coraz wyżej i wyżej pod strop grobowca w pląsach i podskokach.
Rzuciłam zbyt miłośnie, zbyt mocno, zbyt szczerze 
I w skok za nią i serce pękło mi na dwoje!  
 
Chwyta się za serce.
Tak samo! O, tak samo! Biedne serce moje!  
 
Pada na ziemię, Makary przyklęka nad nią. MAKARY
I dlaczego ty właśnie?...  
  DZIEWCZYNA
Daj dłoń, bym się wsparła. 
 
Makary składa jej głowę na swej dłoni.
Jeżeli spotkasz chłopca — powiedz, żem umarła.  
 
Pociąga go ku sobie.
Usta moje ucałuj — dla ulgi konania...  
  MAKARY
Oto krzyżem cię żegnam zamiast całowania. 
  DZIEWCZYNA
Więc jeżeli nie w usta, to choć bliżej czoła... 
  MAKARY
Już twe czoło — niczyje...  
  DZIEWCZYNA
Las szumi dokoła... 
 
Umiera.
Szum leśny nagle zanika. MAKARY
Szum ustał. Tak bezleśnie teraz i bezziemnie, 
Jakbym z lasu w nic wyszedł, lub las wyszedł ze mnie —  
 
Patrzy na trupa.
Daj, Boże, tej pogance w otchłani cierpienia 
Kąt taki, żeby miała choć pozór wytchnienia.  
 
Azaradel i Amazarak zjawiają się tuż poza plecami Św. Makarego, który powierzchnią ciała i domysłem wyczuwa ich obecność. MAKARY
oglądając się nagle
Kto tam?  
  AZARADEL
My... 
  MAKARY
Tak — poznaję... 
  AMAZARAK
Poznajesz nie wszystko. 
  AZARADEL
Jak spędziłeś noc z rudą na wznak wiekuistką?... 
  AMAZARAK
Już odtąd będzie tobie śnił się na wyprzódki34 
To Bóg, to znów — dziewczyna, dwie mgły lub dwa smutki, 
Dwie bliźnięce rozpacze — a może — dwa cienie, 
Lub jedno w dwu osobach nieporozumienie! 
  MAKARY
Sen mój będzie posłuszny wolnej woli nieba, 
A noc spędziłem z trupem tak właśnie, jak trzeba!  
  AZARADEL
Poskąpiłeś umarłej posługi ostatniej — 
Skromnego pocałunku lub pieszczoty bratniej.  
  AMAZARAK
W zamian za to głosiłeś myśli dość rozlazłe... 
Twój wspólnik to podkreśla i ma ci to za złe. 
  MAKARY
Mój wspólnik? Jaki wspólnik?  
  AZARADEL
No, Ten, co to w niebie 
Myśli tylko o tobie i czeka na ciebie.  
  AMAZARAK
Wyznaj swoją ciemnawą na tle Boga winę. 
  MAKARY
Nic nie skrywam!  
  AMAZARAK
Żeś właśnie pokochał dziewczynę. 
  AZARADEL
Jej usta... Może w myśli spijałeś ich żale? 
  MAKARY
Jej usta... Wyznam Bogu te wszystkie korale, 
Co z ust jej spadły na mnie, jak dotkliwa próżnia... 
Kocham? Nie wiem! Bóg pewno już grzech mój wyróżnia... 
 
Azaradel i Amazarak zbliżają się do zwłok dziewczyny. AMAZARAK
Czas już zanieść umarłą do domu — bez domu.  
  AZARADEL
A poniesiem ją komu? 
  AMAZARAK
Już chyba nikomu... 
  MAKARY
Raz ożyła... raz drugi ożyć jeszcze może... 
Pójdę w ślad, by ku Tobie nawrócić ją, Boże! 
 
Podnosi piłkę.
Piłkę oddam, jeżeli obudzić się zdoła.  
  AMAZARAK
Zdarza się w mgle pozgonnej złocistość wesoła. 
Zabawicie się w piłkę! Gwiazdy wam poświecą... 
Trzeba tylko tak rzucać, jakby była nieco 
Inna, niż jest... Bo zresztą nawet śmierci brama 
Zawsze inna i nigdy nie bywa ta sama. 
 
Azaradel i Amazarak podnoszą trupa — szum leśny rozlega się nagle. AZARADEL
Nieśmy ją w którąkolwiek po drodze współciszę... 
  AMAZARAK
Las szumi.  
  MAKARY
Nie ma lasu. 
  AZARADEL
Słyszysz szumy? 
  MAKARY
Słyszę. 
Jej — nie ma. 
  AMAZARAK
Las pozostał... Już ciału spać chce się, 
A dziewczyna się dzieje w tym lesie...  
  AZARADEL
W tym lesie... 
  AMAZARAK
Przytul dziejbę pośmiertną dziewczęcego ciała 
Do piersi — wprost do piersi, póki wie, że pała... 
  MAKARY
Ktokolwiek wyjdzie z lasu — ten będzie zbawiony. 
  AZARADEL
Nie wyjdziesz.  
  AMAZARAK
Pilnuj piłki. 
  AZARADEL
Potkniesz się o zgony... 
  AMAZARAK
Chcesz umrzeć?  
  MAKARY
Chcę... 
  AZARADEL
Dla Boga, czy ledwo dla siebie? 
  MAKARY
Chcę dla Boga! po namyśle i dla niej... 
  AMAZARAK
Kochasz na pogrzebie... 
Może zmarłą pojmujesz jeszcze zbyt cieleśnie — 
Zbadaj serce i powiedz: czy czas, czy za wcześnie? 
 
Makary kładzie wolną rękę na sercu. MAKARY
Czas już! Czas...  
 
Azaradel rusza pierwszy — szum się wzmaga. AZARADEL
Dalej w drogę. W głąb lasu, w głąb lasu... 
I czemu mówisz: Czas już — kiedy nie ma czasu! 
  AMAZARAK
Twoja miłość bieżąca nas wiecznych nie zmami. 
  AZARADEL
Idziemy w nieskończoność.  
  MAKARY
Idę w ślad za wami. 
 
Szum umownego lasu wzmaga się coraz bardziej, urastając jakoby w burzę wiekuistą. Azaradel i Amazarak ze zwłokami dziewczyny postępują przed się — w mrok grobowca. Makary z piłką w ręku posuwa się w ich ślady, aż wszyscy w mroku giną.
Przypisy:
1. narów — zły nawyk, wada. [przypis edytorski]
2. Osjan (mit. irl.) — Oisín syn Fionna, legendarny wojownik i bard celtycki, bohater średniowiecznych podań. Miał być autorem tzw. Pieśni Osjana, rzekomych średniowiecznych poematów celtyckich, za których odkrywcę podawał się szkocki poeta James Macpherson. Wydane zostały w języku angielskim w 1760 r. (Macpherson twierdził, że tłumaczył je z języka gaelickiego) i stały się bardzo popularne w całej Europie, wywierając wpływ na literaturę romantyczną. Mimo raportu specjalnej komisji, ogłoszonego przez Highland Society w Edynburgu w 1805 r., a podważającego autentyczność pieśni, duża część elity intelektualnej Europy uważała Pieśni Osjana za prawdziwy zabytek dawnej poezji celtyckiej, a zarazem za dokument historyczny. [przypis edytorski]
3. swawolić — bawić się beztrosko; tu o wianku: toczyć się w podskokach. [przypis edytorski]
4.
1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:

Darmowe książki «Dziejba leśna (tomik) - Bolesław Leśmian (focjusz biblioteka TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz