Darmowe ebooki » Wiersz » Dźwięki minionych lat - Gustaw Ehrenberg (czytanie ksiązek online TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dźwięki minionych lat - Gustaw Ehrenberg (czytanie ksiązek online TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Gustaw Ehrenberg



1 2 3 4
Idź do strony:
wbiją na Dnieprze słupy Bolesława,  
Rozburzą cesarską stolicę. 
 
 
Armaty pod Stoczkiem zdobywała wiara 
Rękami czarnemi od pługa,  
Panowie w stolicy palili cygara,  
Radzili o braciach z za Buga. 
Radzili, prawili, i w mądréj swéj głowie 
Ukuli rozejmy, traktaty;  
O cześć wam panowie! o cześć wam posłowie! 
O cześć wam hrabiowie, magnaty! 
 
Ach waszym był synem ów niecny dyktator, 
Co zdradził i naród i sławę,  
I wódz nasz naczelny, pobożny kunktator,  
I zdrajca, co sprzedał Warszawę. 
Wieśniacy nie znają Wiédeńskich traktatów, 
Nie wierzą w układy z carami,  
Lecz biją Moskali, wieszają magnatów, 
I mścić się umieją stryczkami. 
 
 
Zadrzyjcie szlachcice! już naród się poznał, 
I wyszedł z pod waszéj opieki;  
Wam naród wywdzięczy krzywdy, których doznał,  
Lud już was przeklął na wieki. 
O! kiedy wybije godzina powstania, 
Magnatom lud ucztę zgotuje;  
On miecze i stryczki zaprosi do grania,  
A szlachta niech sobie tańcuje. 
 
 
Muzyka zaśpiewa: «Panowie magnaci! 
«Możecie odbywać tu sejmy;  
Możecie z szubienic, mądrzy dyplomaci!  
Układać uchwały, rozejmy!» 
Magnaterya — jestto stara nierządnica, 
Od dawna straciła powaby,  
Choć różem pokrywa szpetność swego lica,  
Nie nęcą już wdzięki téj baby. 
 
 
A lud jestto wiejska dziewczyna urodna, 
Co wdzięcznie każdemu się śmieje,  
Jéj mowa jest szczéra, jéj suknia niemodna,  
Rumieniec na twarzy jaśnieje. 
To dziéwczę, gdy kogo pozdrowi uprzejmie: 
Miłością napoi i wzruszy;  
A kiedy w swe silne uściski obejmie,  
Ach, niebo otworzy mu w duszy! 
 
 
Szubienica Zawiszy
Młodzieniec przed zgonem powiedział z uśmiechem: 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Głos jakiś nieznany wnet odrzekł z pośpiechem: 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Tu przyszli Moskale, młodzieńca wieszali. 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Wieszali i z niego szyderczo się śmiali: 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Ksiądz żaden nie śpiewał, nie dzwonił nikt w dzwony. 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
I wiatr tylko głucho zagwizdał w te strony: 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Młodzieniec nie błagał pokornie, nie klęczał. 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Pogodne miał czoło, nie płakał, nie jęczał; 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Nikt go nie pożegnał, ni bracia, ni matka. 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Uśmiéch jego usta krasił do ostatka. 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Tu przyszli Moskale, a z nimi półkownik. 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
I wszyscy krzyczeli: niech ginie buntownik! 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
I kat mu wnet stryczek zarzucił na szyję: 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Moskale wrzeszczeli: buntownik nie żyje! 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Młodzieniec przed zgonem powiedział z uśmiechem: 
«Konopie na polu bujają széroko.» 
Głos jakiś nieznany wnet odrzekł z pośpiechem: 
«W lesie rosną jodły, wysoko, wysoko!» 
 
Podróż na Syberyą
Siadł zwoszczyk na przodzie, koń dzwonkiem zadzwonił, 
Kibitka leciała, jakby wiatr ją gonił, 
I Moskwy szérokie mijała ulice; 
Kacapy z brodami, rozdziawiwszy gęby, 
„To Polak buntowszczyk!” mówili przez zęby 
I na mnie zgłupiałe zwracali źrenice.  
 
I ledwie czasami dziewica z uboczy, 
To na mnie nieśmiałe podnosiła oczy, 
To znowu je na dół spuszczała w milczeniu; 
I ledwie czasami żałośnie a dumnie 
Młodzieniec, przechodząc, zwracał wzrok swój ku mnie, 
A wiele słów było w tém jedném spojrzeniu!  
 
Jam siedział rozparty w kibitce wspaniale,  
Kapelusz na bakier wcisnąłem niedbale,  
J lulkę kochankę u swych ust uwiesił;  
Rozsiadłem się lepiéj, miejsce’m zajął szérsze, 
I takie zacząłem komponować wiersze: 
(Lecz wprzódym kapelusz jeszcze głębiéj wmiesił).  
 
Oj! jeszcze nie biéda, choć zima tak skrzepła; 
Kajdany na nogach? to tylko dla ciepła; 
A straż ta z żołnierzy? to przeciw złodziejom. 
Wszak człowiek powinien czoła nawałnicy 
Odważnie nadstawić, i na szubienicy 
Dopiero, pod stryczkiem, plunąć w pysk nadziejom.  
 
Oj! jeszcze nie biéda, póki lulkę palę, 
I póki mi jeszcze pozwolą Moskale 
Ugaszać cierpienia w gęstych kłębów tłumie; 
Wszak tylko mil tysiąc, podróż niedaleka! 
Więc jedźmy, więc jedźmy! bo co mnie tam czeka, 
Ach tego mój język powiedzieć nie umie!  
 
Oj! jeszcze nie biéda; kraj pełen uroku: 
Tam Włochy są z lodu, tam noc trwa pół roku, 
Tam śliczne dziewice jak klocki dębowe. 
Dusze gorejące zawsze niebezpieczne; 
Więc lepsze nam śniegi i mrozy odwieczne, 
I lepsze pałace podziemne, grobowe.  
 
Oj! jeszcze nie biéda; krainato śliczna, 
Tam kwitnie szczególniéj sztuka dramatyczna, 
Tam co dzień trajedye, morderstwa i męki; 
Muzyką Sybirską miły brzęk łańcucha, 
I razy batogów przyjemne dla ucha, 
I hurra Kirgizów, i Polaków jęki! 
 
 
Jam siedział rozparty w kibitce wspaniale, 
Kapelusz na bakier wcisnąwszy niedbale, 
Jam lulkę kochankę u mych ust uwiesił; 
Rozsiadłem się lepiej, miejsce’m zajął szérsze, 
A kiedy skończyłem komponować wiérsze, 
Jam na łeb kapelusz jeszcze głębiéj wmiesił. 
 
Do romantyka

Edmunda Wasilewskiego

Improwizacya

Wieszczu, twórco, przyjacielu, 
Próżnych marzeń porzuć świat! 
Wierz mi bracie, marzycielu, 
Pożałujesz młodych lat.  
 
Gdy chcesz śpiewać, to myśl twoję 
Nad Krępaku wystrzel szczyt, 
Śpiewaj braciom bratnie boje, 
Gwiazdy spytaj o ich byt.  
 
Wieszcz krajowi winien lutnię, 
Więc dla ludu lutnia twa, 
Nie rozpacznie, nie tak smutnie, 
Krwawy takt niech bojom gra.  
 
Ty ku jednéj tam dziewczynie, 
Przepłakujesz noce, dnie, 
Ciągle o róży, malinie, 
A nie myślisz o nas, nie!  
 
Jam kiedyś pisał sonety 
Takie czułe, że aż strach; 
A w każdym wierszu: niestety! 
A w końcówce każdéj: ach!  
 
Ale dziś miłość dziéwczęcia 
Mało już zajmuje mnie; 
Miłość, jak cacko dziécięcia, 
Już wspominam chyba w śnie.  
 
Bo miłość cackiem dla duszy, 
Dziéwczę różą, kwitnie dzień, 
I na chwilkę serce wzruszy, 
I przeminie jako cień.  
 
Wypędź z serca, marzycielu, 
Niewieściego czucia szum, 
Dźwięki bez duszy, bez celu, 
I niepłodnych westchnień tłum! 
 
 
Wesprzyj Wolne Lektury!

Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.

Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.

Jak możesz pomóc?


Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056

Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.

Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.

Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL.

Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dzwieki-minionych-lat

Tekst opracowany na podstawie: Gustaw Ehrenberg, Dźwięki minionych lat, Paryż 1848.

Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska

Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Marta Niedziałkowska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Okładka na podstawie: Norbert Reimer@Flickr, CC BY-SA 2.0

ISBN 978-83-288-3203-9

 

Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.

1 2 3 4
Idź do strony:

Darmowe książki «Dźwięki minionych lat - Gustaw Ehrenberg (czytanie ksiązek online TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz