Darmowe ebooki » Wiersz » nuta człowiecza (tomik) - Józef Czechowicz (biblioteka elektroniczna .txt) 📖

Czytasz książkę online - «nuta człowiecza (tomik) - Józef Czechowicz (biblioteka elektroniczna .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Czechowicz



1 2 3 4
Idź do strony:
class="stanza-spacer"> 
sentencja elegijna miłosna
kiedyś wzejdzie hesperus11 nad mym sarkofagiem 
i drobnych kropel srebra w ciemności nastruże 
ty w dłoń zbierzesz blask nikły ciałem jak wiatr nagim 
rozweselając smętarz choć tylko w marmurze 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
sentencja ostateczna
nie pod krzyżem mi spać 
 
polacy
więc najpierw blaski pną się po domach 
wyżej i wyżej i gasną na rosie okien 
warszawa wisła w układzie zodiakalnym nieomal 
bo widzę wodnika pannę ryby 
 
wieczór niweluje zieleń i purpurę 
wchodzi po schodach wyżyn na niebo krok za krokiem 
otrząsa się w zenicie zatrzymuje rdzawe obłoki 
ciemno 
jak gdyby 
aksamitu fałdy urosły w całą górę 
 
wieczór codzienna daremna 
forma syntez  
 
wsparci wzrokiem o rzekę o kratowany most 
dajemy się ogarniać muzyce horyzontu 
błyski w wodzie chodzą gwintem 
gwintem spływa hałas uliczny 
rozplusk mokry klaszcze dłońmi czarnymi o ponton 
 
rejestrując zdarzenia milczmy 
bowiem pod świateł strażą sypią się perły uroku 
pod świateł strażą błogo leją się wieczór i lato 
wiatr żarliwy radośnie parska 
zginęły w drzew zadymce geniusze mroku 
jest tak jakby nie grzmiała granica zamorska 
jakby nigdy przez falę nie stąpał skrzydlaty tanatos12 
 
przypomnij 
przypomnij przypomnij 
za miastem sprężona droga 
przestrzeń mdli na niej w okrytych pyłem stopach 
rozpostarły się szerokie rozłogi13 
zły ugór pod noc podsuwa się bezdomnie 
o uwierzyć że to ona 
obmyta w zimnych potopach 
jak ranni  
 
w syntez formie którą jest wieczór 
utkwił po rękojeść głos 
jego stal drży 
jego smukłość wyrywa się z porządku rzeczy  
 
we mnie to czy w nas czy za mną 
ten gniew bez żalu 
czyś to ty ojczyzno serce los 
czyś to ty słoneczna Jeruzalem14 
 
moje zaduszki
Wyprowadzam królów szeregi 
mają szaty zorzanozłote 
ja nad falą ładogi oniegi 
złote szaty fałduję młotem 
 
przeznaczenie to moje umarli 
wam krokami pożarów grać  
cienie wzywać na grobów darni 
słów muzyką ku wam je gnać 
 
a w tym kraju inaczej świta  
łuski wodne u kryp się łamią  
gwiazdę bladą przez kraty widać 
głosy fabryk ranią i kłamią 
 
o piwiarnio w której się budzę  
obnażone konary lip 
ci pijani ubodzy ludzie 
dorożkarska szkapa u szyb 
 
wolno kładę na kartach rękę 
trudno śpiewać śpiewaniem pisać 
zziębli z torów zbierają węgiel 
węgiel brudzi listopad liszaj 
 
lepię tęcze na rudej darni 
królów gonię na złoty bieg 
to co stworzę wesprzyjcie zmarli 
może przetrwa i nas i brzeg 
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
przedświt
pół globu wypływa spod nocnych gwiezdności 
śpiący już ręce unoszą a zasiani są gęsto jak sieć 
przedświt schodzi łagodnie ma moc uspokoić uprościć 
lecz zginie gdy się w niebo wleje płonąca miedź 
północ sączyła udrękę cóż z tego zabłysła woda 
można choć konno uciec uciec wzdłuż niskich wierzb 
tu koń tu na wprost drogą pachnie jesienna uroda 
zaranna rosa liże po rękach liże jak zwierz 
 
jest wybawienie kupcy cieśle prorocy złodzieje 
patrzeć młodo 
widnokrąg ugnie się niby rzemień 
zanim rozdnieje strzemię  
 
powietrze rwiesz to pęd to pęd u czoła wiatr i wiatr 
u pięt promienie wierzb unosi wiatr i wiatrem koń 
w czerwony pęd w niebieski pęd w zielony pęd 
ha w wodospadach pagórków tętent lotnej pogoni 
najbliżsi nienawistni na koniach smolistych i rydzych 
chcesz czy nie chcesz zaliczonyś do nich 
widzisz 
 
w świtaniu pałającym przewala się tłum jeźdźców 
a oddalając się rosną 
o klęsko 
dno  
 
zawrzały jednocześnie noc północ świt i wieczór 
droga strumień wierzbiny burzą się wirują grzmią 
a konie jak urastają gniotąc ogromem jesień 
w potwornych obłoków leju znikasz i ty i oni i wszystko 
 
i nie wiadomo gdzie się 
ozwała trąbka żołnierska 
grając opadłym z wierzb listkom 
 
wigilia
kolędo czarujesz a łowisz jak niewód15 
a rośniesz jedlicznyś żywiczny bór 
tak radziśmy cackom i świeczkom i drzewu 
co z gęstwin przybyło w zieleni piór 
lulajże Jezuniu lulajże lulaj 
a ty go Matuniu w płaczu utulaj 
królowie i święci w kamiennych portalach 
czuwają noc każe natężyć słuch 
muzyką sypnęło z wysoka i z dala 
zachrzęścił jak perły pierwszy ruch 
lulajże Jezuniu 
widziadło śnieżycy wyszydza to świszcze 
dłoń trędowatą raniące o głóg 
wiesz w łunie wigilii śpiewają chórmistrze 
krzewino zaiste zrodził się bóg 
lulajże Jezuniu lulajże lulaj 
ty nigdy nie będziesz chodził o kulach  
 
ach ślepi ach głodni nakryci gazetą 
po bramach śpią ludzie centurie chór 
im sianem stajenki jest asfalt i beton 
z ciał można ułożyć piękny wzór 
lulajże człowieku lulajże lulaj 
ulubione pieścidełko samotności 
 
co spływa ku nam
listek łódeczka żółta opadający motyl 
z dębu na czarnorole 
teraz dokoła płoty i płoty 
drewniane aureole  
 
wieczorem księżycowy srebrnik 
wichr16 węszy 
jesienią bywa rzewniej 
bo smutek gęstszy 
bo znad bałtyku od mgieł włochata 
skrzypi sośnina 
i w naddniestrzańskich słyszysz winogradach 
deszcz zacina  
 
biły tarabany17 biły tarabany 
dobyli surmacze głosu z surm18 
tupotały pułki turkotały czołgi 
u stóp gór 
biły tarabany biły tarabany 
kołysały łany jasnych ostrz 
dudniły armaty tętnili ułani 
wojsko szło 
 
zaolzie19 
spoza leśnych granicznych przesiek 
w żelazie brązie 
rąbek mapy nam wzeszedł 
a to dobra nowina 
choć słota skośna słota stroma 
słota sina 
choć listopad 
i słomy chocholej mokry aromat 
w drewnianych drewnianych płotach  
 
za nami tylko lat dwudziestu ginący obłok 
ten czas co spływa ku nam będzie inaczej 
niemało znaczy 
o mesjaniczna o zmartwychwstała 
płowąś purpurą w oczy powiała 
więc nowe horodło20 
więc święty stefan21 bliżej 
bratersko bór litewski będzie grał 
i pomożemy błysną chrześcijańskie krzyże 
jak dawniej z kijowskich soborów22 i ławr23 
z katedry mińskiej  
 
chłop czy kto inny z żołnierskich onuc 
to u nas rycerz to u nas konung24 
nie nazywajcie mi go sołdatem 
bo jeśli idzie to na krucjatę  
 
z mogił co gąszczem po polach broczą z mogił 
z rąk co upadły jak żółty listek dębu 
wyśniłaś się wyszłaś na drogi 
choć sztandarów zetlały strzępy 
o matczyna 
z jałowcowych gęstwin 
co splątały się jak strumyczki krwi w zawiły ścieg 
daj nam drugi wiek jagielloński zwycięski 
złoty czas wielkiego pokoju wiek  
 
sen sielski
od powały nocy co zwisa 
przez szum jaskrów i bylic 
byłby bulgot deszczu jak zmora parskał 
lecz znane są słowa zaklęć siarka 
zwełnienie grzyw kobylich 
 
chodziła Maria Panna między gwiazdami 
chłodziła Maria Panna dusz cierpiących upalenie 
a ja w gromie stoję północy się boję 
po co wam przebywać ze śpiącymi i ze snami 
nie meczcie odfruńcie dokąd chcecie 
kruki wilcy niedźwiedziowie jelenie 
amen 
 
o ciemności tak czysta teraz 
błysnął nad gankiem twój srebrny grzebień 
ta cicha mowa w rowie 
to lepiech25 
ogłasza wodną spowiedź 
gwiazdy maryjne palcami przeciera 
 
a nam jak mówić gdy za szybą sad 
i dalej ule grzędy kopru marchwi 
 
oczyść nas ktokolwiek jesteś wszędzie 
odfruńcie od nas dzieła ludzkie i zwierzęce 
po to klęczymy leżąc na słomie jak martwi 
od niezliczonych lat 
 
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
plan akacji
gałąź akacji woń to lichtarzy miodu i uciech 
ach poi jakbyś nad sobą sam się pochylał gnuśnie 
westchniesz jak niebo uśniesz 
i liśćmi zamulisz ciepłe wybrzeże 
ta gałąź skrzydło nieziemskie nagość twoją ubierze 
 
muzyczny cień karuzeli zdobywa wody i pień 
z dymnych błękitów rumieniec 
na drzewo na miasto zachodzi 
napełnia także domu sień 
tętentem godzin 
 
oto podwórza cierpienie oto ogrodu śmiech 
bo upadł mocno i głucho 
niby spętany jeniec 
akacji starej plan w łopuchy 
w łopuchy w ciernie pokrzywy 
a mnoży się tam a troi 
musując wulkanicznie jutrzenkowo 
 
białych płatków zastęp 
ku wybrzeżu powietrzem steruje 
tam bulgocące żarem hipogryfy 
do wodopoju gna koryncki pasterz 
czy nazareńczyk szanujący słowo 
 
któż wreszcie wyzna co trzeba 
różyce korabie26 nieba 
lub smutno mówić ogrójec 
 
kompozycja
O gniadym zaranku 
świerk w ptaszęcym wianku 
pod zielenią grube niedźwiedzie 
krystka nuci na hałdach 
radość tupie po ganku 
szosą ja sam nie wiem co jedzie  
 
na to srebrnie płowo 
z malinowym błyskiem 
promieniują płytkich wód pasma 
wypadł bożyc27 z byliny 
a tratuje po wszystkim 
w smugach jasny pod słońce hasa  
 
nieznany a śliczny 
snami połowiczny 
daj nam swe obce hierarchie 
mówi krystka 
ciął ręką po strumieniu krynicznym 
mokry pył tęczą wzbił nad jej karkiem  
 
jakiż upał 
grono chwil znojnych in quarto28 
samolotu cień pomknął po miedzy 
cóż na szosie 
tam jedzie nawet spojrzeć nie warto 
lepiej w książki po łaskę wiedzy  
 
ze wsi
tych kijanek29 tych praczek u potoczka 
kujawiak30 kujawiaczek 
siwe oczko śpij 
bura burza od boru 
i jak bór dudni piorun 
rzucili na wodę złocisty kij  
 
pogryzł deszcz widnokręgi niedobry pies 
w glinie zburzył krople rude 
mokra wieś wieczna wieś 
takie dno zielonego świata  
 
znad wisien31 czeresien32 zmyło błękit 
śpij dziecko niezabudek33 
no śpij  
 
w okno patrzysz a pocóż 
to znasz 
niepogoda na uwrociu34 opłakała trawkę  
 
mam ja za obrazem grający kij 
mam ja ligawkę35  
 
kujawiak kujawiaczek  
 
w muzyce śpij  
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
pieśń o niedobrej burzy
Oj zaszumiały chmiele winogrady 
ponuro ponuro 
kiedy sypnęło lazurowym gradem 
za górą 
 
oj i pomknęły nadobne panienki 
po ługu po ługu 
zsunął się wężyk srebrzysty maleńki 
po pługu 
 
oj malowany panie muzykancie 
zła chwila zła chwila 
już się most z pawiem na młynowym stawie 
przechyla 
 
oj w siwej burzy opadało kwiecie 
i liście i liście 
jużci pług w kuźni młotkami bijecie 
ogniście 
 
oj malowany panie muzykancie 
umykaj umykaj 
śmierć twoja błyszczy na stalowym kancie 
jak mika 
 
oj skrzypki skrzypki z samorodnej lipki 
zakwilą zakwilą36 
długo się będą osmucały chmiele 
tą chwilą 
 
nie chciałeś panie kudłatym kowalom 
uwierzyć uwierzyć 
głowa pod mostem nad nią wody welon 
już bieży 
 
organy grają panieneczki łkają 
pług dzwoni pług dzwoni 
czy będziesz w raju czy ty będziesz w rajskiej 
koronie 
 
ej malowany panie muzykancie po coś 
grał z gradem grał z gradem 
nie lepiej było kochać skrzypki nocą 
chodzić srebrnego wężyka śladem 
 
obłoki
obłoki przyjaciele pastuszego świtania 
nad wioską biały wieniec u strzech i kalenic 
umilknij mokre niebo dosyć modrego grania 
obłoki nam ukażą galop i uciszenie 
obłoki siła dźwiga spoza namiotów jodeł 
bór obalają rdzawy ku wodzie bruzdy szklącej 
biją jak cichy werbel powracającej roty37 
obłoki czeremchowe chłodne płynne i rącze 
obłoki srebrny łopuch na firmamentów dunaju 
chłoną się drą i dzielą i rosną w zakosach 
te kamienie bez wagi skądś z fruwających krajów 
czy może tuman pyłu po niewidzialnych wozach 
obłoki ujrzeć z góry to ujrzeć niw rozłogi 
świat z białymi dziurami niby książka we śnie 
oczy się niepokoją wtedy szukają drogi 
bo oczy plam nie lubią ślepoty ani pleśni 
 
jest droga pod olbrzymim niebem nisko na którym 
obłoki obłoki obłoki drogą idzie staruszka
1 2 3 4
Idź do strony:

Darmowe książki «nuta człowiecza (tomik) - Józef Czechowicz (biblioteka elektroniczna .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz