nuta człowiecza (tomik) - Józef Czechowicz (biblioteka elektroniczna .txt) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Józef Czechowicz
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «nuta człowiecza (tomik) - Józef Czechowicz (biblioteka elektroniczna .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Czechowicz
tobołek
niesie w ręce ciemnej spracowanej
jeszcze pejzaż
drogę wóz turkotem napoił
ptak to obleciał jasną pręgą
oplótł oplatał
na koński łeb i chomąto
wionęło żywicą z choin
gdzie Boża Męka
jedź
dom blisko
dom blisko już
pod pianą fal przyboisko
prom jak zabawka malutki
gołębie i krzyże się iskrzą
na widocznych zza wzgórz
białych wieżach kościoła słobódki
a jezioro u drogi jak szklane słońce
dzień po zaściankach białoruski dymi
wodę ugrzewa38 w obrywistych39 brzegach
dzień białoruski w rybach grzybach mące
przez pola piosnka przebiega
spod sznurów opada i wzlata
echo ją goni a huśtawka skrzypi
jedź
wielkanoc tuż tuż
kraszanka w barwie tych z obrazka róż
za wodą ku rojstom 40spadła
modlitwa żałobna
że pod kwiatami niema dna
to wiemy wiemy
gdy spłynie zórz ogniowa kra
wszyscy uśniemy
będzie się toczył wielki grom
z niebiańskich lewad
na młodość pól na cichy dom
w mosiężnych gniewach
świat nieistnienia skryje nas
wodnistą chustą
zamilknie czas potłucze czas
owale luster
Póki się sączy trwania mus
przez godzin upływ
niech się nie stanie by ból rósł
wiążąc nas w supły
chcemy śpiewania gwiazd i raf
lasów pachnących bukiem
świergotu rybitą w tnących staw
i dzwonów co jak bukiet
chcemy światłości muzyk twych
dźwięków topieli
jeść da nam takt pić da nam rytm
i da się uweselić
którego wzywam tak rzadko Panie bolesny
skryty w firmamentu konchach
nim przyjdzie noc ostatnia
od żywota pustego bez muzyki bez pieśni
chroń nas
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
opowiadanie
dian kończący rachunki zatęsknił tak za obrazem
że nawet w słojach stołu frunęły dymy nad rzeką
za jabłkiem odpływającym spoglądał wędkarz starzec
punkt perspektywy je wciągał rzucony dość daleko
owoc ten targowisko zroniło skłute dżdżu szydłem
a przylepione do wzgórz rojnymi plastrami tłumów
gdzie mleko w obłych blaszankach białym trzepało skrzydłem
targ ów zroniło miasto niech się poleje ku wodzie
miasto wsporniki41 pochyłe igły gotyckich wieżyc
które krzyżami od Trójcy bodzie obłoków łodzie
i biega w jarach zielonych nie chce jak inne leżeć
dian przechodził tamtędy niedostrzegalny a hardy
darł ornaty lazuru aż słodko w zaułkach grało
natknął się na włóczęgów tak ostro sypali karty
nie patrząc znad gry do góry na pięknej tęczy pałąk
odbiegam od rytmu wiersza dian patrzy ze schodów wielkich
znów targowisko w błocie dwóch dorożkarzy podeszwy
jeden kiełbasę dzielił drugi bulgotał z butelki
na przyjacielskie śniadanie pośród drzew kałuż i mierzwy42
dian wracaj wróć do wyliczeń świeżość poranka wiotczeje
zachłanny świat jak banię wynosi nad siebie światło
dian czas na ciebie spełnij matematyczne nadzieje
doprawdy starzec rybaczy stracił już z oczu jabłko
westchnienie
którem nieraz w księżyca pobiałach43 przemierzał
urocze miasteczko
włodzimierzu
pod perłowym stepem nieba
kiedy noc majowa
ogrom cerkwi płynął w drzewach
gwiazdy stały w rowach
parowozy gdzieś za stacją
oddychały długo
powiew niósł to i akacją
pachniało nad rzeczką
nad ługą44
cień dzwonnicy na ogrodzie
wskazał krzak słowiczy
wołynieje coraz słodziej
pianie okolicy
o miasteczko
piosenka czeski domek
od strony strun od strony strun
kończy się fantaplastyczny tom
zbudował anioł na łąkach łun
z rozkwitłych witek migdałowca
czeski domek taki mały figlarny dom
dla mnie świętowego wędrowca
matko skąd ptaki w kieszeniach masz
ach lecą lecą piosenki ros
domek jak bemol odwraca twarz
pójdą deszcze batami po owcach
nieco w górę i w prawo na wskroś
do mnie świętowego wędrowca
nie wiem i wiem nie wiesz i wiesz
śmieje się toń przemądrzała mórz
czeski domek mi żółknie jak papier wszerz
prócz dachu stanie żółtolity
o przynieście tu lubelskiej rzeczułki nóż
ukroimy wędrówkę świtu
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
je le sois
la journée d’autre passe
des années passent
non sans peine
les mains du poete brûlent d’amour
couronne tu reste toujours
lointaine
tu ne tombes pas sur le front
mais au lieu de toi les gouttes de l’orage
dans les jardins du feu
les éclats que le tonnere présage
j’attendrai encore
et puis
je m’abattrai comme tousmort
un jour la gloire de son or sombre
inondera la tombe
tu ne tombes pas sur le front
mais au lieu de toi les gouttes de l’orage
dans les jardins du feu
les éclats que le tonnere présage
j’attendrai encore
et puis
je m’abattrai comme tousmort
un jour la gloire de son or sombre
inondera la tombe
paysage nocturne
la nuit coupe ronde
qui dans la laine bleue du calme s’enlise
vilno ville église
dort blanche colombe
enjambant la ruelle cette arcade
maison serrant la main d’une autre
c’est figée soudain
le reverbére leur blafarde
se panche sur la pave clignote
et le vent fait vibre le jardin
la vilia s’allonge
gronde contre la berge
lithuanie pays des forêts vierges
qu’il fait bon
elegie der trauer45
ich:
du grüner stern aus norwegen
die nachtlager an den baümen im mai
auf dem schnnee glatt gleitend erzähle
dein schein
der stern:
feurige weiberfeiern stiegen zu den wassern nieder
ein leichter wind wiegte unsere welt in gesang
als goldener streifen schritt er
wenn er leuchtete so wurde den sternen bang
es rauchten karminrote lieder
aus der dickicht der farnkräuter steigend
regte sich der waldabend in ihrer duft
ich:
woher kam er wie hat er den zauber besiegt
der schatten der vorzeitige
im kalten flug
der stern:
die heiligen feiern die zu den wassern steigenden hat er überwunden
weil er meinen gedanken geahnt
ich traure um die verstorbenen die jungen
und die schwerter in ihrer hand
ich:
mit offner hand verdeck ich mich vor der verzweiflung einziger schützen